I już po wakacjach. Powoli kończy się także sezon urlopowy, bo
cóż, na wrześniowy wypoczynek i wojaże mogą sobie pozwolić tylko
ci, którzy nie mają dzieci w wieku szkolnym. Coraz krótsze i chłodniejsze
dni również przypominają, że czas letniego wypoczynku powoli dobiega
już końca. Chociaż z drugiej strony . może kwitnące po raz drugi
w tym roku wiśnie i jarzębina zwiastują długą i ciepłą jesień?
Końca wakacji nie doczekał i niespodzianek przyrody już
nigdy nie zaobserwuje pewien nastolatek z Gliwic, śmiertelnie pchnięty
nożem przez tylko o kilka lat starszego chłopca, przy współudziale
jeszcze trzech innych. .Wymierzyli sprawiedliwość. za spoliczkowanie
parę dni wcześniej ich 10-letniej koleżanki. Potem uciekli pociągiem
do Legnicy. Po apelach rodziców wrócili. Podobno główny sprawca,
po uświadomieniu sobie dokonanej zbrodni, próbował popełnić samobójstwo,
podobno wykazał głęboką skruchę. Niestety, zabitemu chłopcu nic już
życia nie wróci.
To straszne, że w ogóle dochodzi do takich tragedii. Dla
mnie tym bardziej smutne, iż to tragiczne wydarzenie miało miejsce
na moim rodzinnym Śląsku. Przyczyny? Te bezpośrednie na pewno wykaże
dochodzenie i przewód sądowy. Socjolog Tomasz Żukowski w jednym z
wywiadów wskazał jednak na pewne, ogólniejsze źródło potencjalnych
i rzeczywistych zbrodni wśród nastolatków . telewizję. Ich niekontrolowany
dostęp do szklanego ekranu powoduje, że w młodzieńczej psychice zaciera
się granica między tym co prawdziwe a tym co wyimaginowane. Gdybyż
ta konkluzja dotyczyła tylko emitowanych w telewizji bajek (chociaż
gwoli prawdy, niektóre bajki też strach dzisiaj oglądać). Przede
wszystkim dotyczy to jednak filmów fabularnych i innych programów
telewizyjnych, szczególnie tych, które epatują widza przemocą czy
wręcz zbrodnią. Oglądnięcie jednego morderstwa powoduje u młodego
człowieka niepokój, strach, sprzeciw. Oglądanie setek i tysięcy zbrodni
stępia wrażliwość, zaciera możliwość właściwego rozpoznania dobra
i zła, a już na pewno nie uodparnia na obrazy tych herosów zbrodni,
którzy w okrutny, krwawy sposób zmagają się ze sobą, a po pokonaniu
wroga otrzepują kurz i spokojnie odchodzą. I doprawdy, nie zawsze
jest tak, jak w dawnych, poczciwych westernach, gdy dobro i zło było
uczciwie określone, a przegrywał zawsze tzw. czarny charakter. Dzisiejsze
filmy .kina akcji. to często obrazy całego .imperium zła., ukazywane
dla nich samych.
W tym momencie można zapytać, czy w telewizji, zwłaszcza
w stacjach komercyjnych, istnieje granica ukazywania zła, zbrodni,
także granica żerowania na ludzkich uczuciach? W dyskusje na ten
temat doskonale wpisują się felietony Ryszarda Legutki i repliki
dyrektorów .Polsatu.. Tytułów wszystkich publikacji nie pomnę, chciałbym
jednak oddać sens całej polemiki. Otóż teza prof. Legutki brzmiała:
.Telewizja pokazuje chłam, paskudztwa, schlebia najniższym gustom..
Obszerna odpowiedź urażonych dyrektorów sprowadzała się zasadniczo
do dwóch haseł: .Telewizja pokazuje to, co chce oglądać publiczność.
oraz .Proszę nie ograniczać wolności mediów, cenzura nie przejdzie..
Dwa zdania-wytrychy, które w zamierzeniu powinny uciąć całą dyskusję.
Właśnie wchodzi na ekrany kin film .Quo vadis. Jerzego Kawalerowicza,
wg powieści Henryka Sienkiewicza. Warto przy tej okazji przypomnieć,
że w starożytnym Rzymie publiczność też chciała oglądać spektakularną
śmierć pierwszych chrześcijan. Telewizji wtedy nie było, urządzano
jednak wielkie i krwawe spektakle. Czy zatem współczesna telewizja
wraca do czasów rzymskiego barbarzyństwa, czy nigdy z niego, w pewnym
sensie, nie wyszła? Jeszcze większą pomyłką jest przypisywanie oponentom
telewizji komercyjnej chęci cenzury i szermowanie wzniosłymi hasłami
wolności mediów. Trudno sobie wyobrazić w dzisiejszych czasach cenzurę
filmów fabularnych i programów robionych .na żywo. (inaczej niż w
odniesieniu do programów politycznych, gdzie . jestem przekonany
. cenzorskie ciągotki jeszcze istnieją). Brak cenzury nie oznacza
jednak, że można również wyłączyć elementarne poczucie przyzwoitości,
dobrego smaku i społecznej uczciwości.
Pomóż w rozwoju naszego portalu