Ewa, 48 lat: - Już dawno oglądałam ten film, ale pozostały mi w pamięci pewne fragmentaryczne momenty. Jednak nie te najbardziej krwawe, o których większość mówiła. Uderzyła mnie gra aktorki, która wcieliła się w rolę Maryi, to, w jaki sposób wyraziła matczyną miłość. Szczególnie utkwił mi w pamięci pierwszy upadek Jezusa i przeżycie tego przez Jego Matkę. Przed oczami żywo stoi mi też postać Marii Magdaleny i wciąż szokuje obraz wirującego świata w niektórych momentach filmu.
Paweł, 24 lata: - Film odzwierciedlił zapisy Ewangelistów, zwłaszcza Mateusza (biczowanie, cierniem ukoronowanie) oraz Łukasza (modlitwa w Ogrójcu). Dzieło to wpłynęło na mnie emocjonalnie, wizualnie. Dosłownie ukazało cierpienie Jezusa poprzez biczowanie, przez wbijanie gwoździ w ręce Jezusa. Poruszył mnie ból Maryi patrzącej na mękę Syna oraz kontrast między nią a Szatanem ukazany po mistrzowsku. Został mi też w pamięci upadek Jezusa i obraz przywołany z przeszłości Matki biegnącej do małego Jezusa. Dzięki „Pasji” inaczej patrzę na Eucharystię, bardziej się na niej skupiam. Zwłaszcza w czasie konsekracji, gdy brzmi gong, przypomina mi się przybijanie Chrystusa do krzyża. Uświadamiam sobie, za jaką cenę zostaliśmy wszyscy odkupieni.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Helena, 78 lat: - „Pasja” to wspaniały i godny obejrzenia film. Nagłaśnianie i stawianie zarzutów przeciw niemu jako cel do podjudzania i nienawiści wobec Żydów jest niesłusznym oszczerstwem. Wprost przeciwnie, film opowiada historię największej miłości, wiary i przebaczenia. Jest wielką medytacją nad ukrzyżowanym Jezusem. Treść filmu jest zgodna z nauczaniem Kościoła. Dla chrześcijan jest to największe wydarzenie w dziejach ludzkości. Gdybyśmy zrozumieli, co Chrystus uczynił dla nas na krzyżu, nie byłoby wśród ludzi nienawiści i przemocy. Każdy powinien obejrzeć ten film. Ten artyzm zbliża do Boga i do siebie nawzajem. Aktorzy profesjonalnie odegrali swoje role. Film ten powinien wracać na ekrany w czasie okresów pokuty.
Reklama
Marek, 35 lat: - Film wywarł na mnie ogromne wrażenie i obejrzałem go z dużym zainteresowaniem. Uświadomił mi, jaka była prawdziwa męka Chrystusa oraz jak wiele to Chrystusa kosztowało. Ten film trzeba zobaczyć klika razy, ponieważ jest to duże przeżycie wizualne dla widza, a ponowne obejrzenie filmu pozwoli zagłębić się w treść ukazującą sens śmierci Jezusa. W „Pasji” było zawartych wiele drastycznych, krwawych scen, ale mimo to warto wszystko to zobaczyć.
Gosia, 20 lat: - Jest to dobry film religijny pod względem artystycznym, ma dobrą scenografię, dobrze dobranych aktorów. Ma ciekawą kompozycję. Uświadamia, pobudza wyobraźnię człowieka. Gdy człowiek jedynie słyszy o cierpieniu Chrystusa, nie przekłada się to na jego świadomość, nie nosi tego w sobie. Po projekcji widziałam poruszenie w ludzkich oczach, stąd myślę, że jest w nich wrażliwość. Okazuje się, że nie cały świat jest zły. Film pozwala mi też bardziej dostrzegać cierpienie ludzkie na świecie. Ten amerykański film pokazuje przemoc, ale w odróżnieniu od filmów sensacyjnych, uświadamia on, że przemoc jest zła. Pewnym minusem tego filmu było to, że pokazywał prawie wyłącznie śmierć Chrystusa, bez ukazania całości Jego życia. Poza tym, stosując pewne chwyty techniczne, ukazywano zbyt ciemny obraz, przez co może on być ciężki w odbiorze.
Anna Pawłowska, 21 lat: - Oglądając „Pasję”, miałam wrażenie, że razem z Jezusem uczestniczę w Jego ostatnich godzinach ziemskiego życia. Telewizja codziennie atakuje nas w ramach „rozrywki” bezsensowną przemocą i przelewem krwi. Nie przerażały mnie brutalne sceny biczowania, ponieważ wiem, że tak było naprawdę, a każda chłosta, to mój grzech. I to mnie najbardziej boli. Podczas filmu łzy same spływały mi po policzkach, a serce mocniej biło. To była najbardziej wstrząsająca i wzruszająca Droga Krzyżowa, w jakiej uczestniczyłam. Podczas filmu bardziej zdałam sobie sprawę z ogromnej miłości Boga do człowieka i z tego, jak mała jest moja miłość i wiara oraz jak bardzo ważne jest to, żeby tę wiarę zgłębiać. Często łapię się na tym, że wpadam w wir tego zwariowanego świata. Wtedy przypominam sobie Pasję i automatycznie zwalniam tempo, bo wiem że Bóg jest najważniejszy, a nie moje sprawy. One mnie nie zbawią.
Marcin Sobiech, diakon: - Kilka miesięcy temu na rynku kinowym rozpętała się burza dyskusyjna na temat wchodzącego na ekrany filmu Mela Gibsona pt. „Pasja”. Owa produkcja niemal podzieliła widzów na tych, którzy skreślili film, i na tych, którzy go w każdej rozmowie gloryfikowali. Mówiono wtedy, że „Pasja” to rekolekcje na ekranie, że wiara ludzi się pogłębiła, że poznali lepiej Jezusa Chrystusa itd., itp.
Minęło kilka miesięcy, dyskusje ucichły, wróciła codzienność.
A co na to ja? Co wniosłem w swoje życie po obejrzeniu Męki naszego Pana? Czy moja relacja do Zbawiciela się zmieniła? Czy moje uczestnictwo w Ofierze Mszy św. też uległo zmianie? Warto odpowiedzieć sobie na te pytania, wtedy odpowiedź, czy film przyniósł zamierzone skutki, będzie prawidłowa. Reżyser chciał przede wszystkim pokazać każdemu z nas, że my również przyłożyliśmy swoje dłonie do śmierci Chrystusa, że brak naszego posłuszeństwa Bogu, nasz grzech jest powodem śmierci Jezusa. Wracając do tego filmu, warto zastanowić się, jak pomagać Chrystusowi w dźwiganiu Krzyża, a nie przeszkadzać Mu, bo On umarł z miłości do nas.