Reklama

Nasza sonda o filmie

Niedziela łomżyńska 37/2004

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Ewa, 48 lat: - Już dawno oglądałam ten film, ale pozostały mi w pamięci pewne fragmentaryczne momenty. Jednak nie te najbardziej krwawe, o których większość mówiła. Uderzyła mnie gra aktorki, która wcieliła się w rolę Maryi, to, w jaki sposób wyraziła matczyną miłość. Szczególnie utkwił mi w pamięci pierwszy upadek Jezusa i przeżycie tego przez Jego Matkę. Przed oczami żywo stoi mi też postać Marii Magdaleny i wciąż szokuje obraz wirującego świata w niektórych momentach filmu.

Paweł, 24 lata: - Film odzwierciedlił zapisy Ewangelistów, zwłaszcza Mateusza (biczowanie, cierniem ukoronowanie) oraz Łukasza (modlitwa w Ogrójcu). Dzieło to wpłynęło na mnie emocjonalnie, wizualnie. Dosłownie ukazało cierpienie Jezusa poprzez biczowanie, przez wbijanie gwoździ w ręce Jezusa. Poruszył mnie ból Maryi patrzącej na mękę Syna oraz kontrast między nią a Szatanem ukazany po mistrzowsku. Został mi też w pamięci upadek Jezusa i obraz przywołany z przeszłości Matki biegnącej do małego Jezusa. Dzięki „Pasji” inaczej patrzę na Eucharystię, bardziej się na niej skupiam. Zwłaszcza w czasie konsekracji, gdy brzmi gong, przypomina mi się przybijanie Chrystusa do krzyża. Uświadamiam sobie, za jaką cenę zostaliśmy wszyscy odkupieni.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Helena, 78 lat: - „Pasja” to wspaniały i godny obejrzenia film. Nagłaśnianie i stawianie zarzutów przeciw niemu jako cel do podjudzania i nienawiści wobec Żydów jest niesłusznym oszczerstwem. Wprost przeciwnie, film opowiada historię największej miłości, wiary i przebaczenia. Jest wielką medytacją nad ukrzyżowanym Jezusem. Treść filmu jest zgodna z nauczaniem Kościoła. Dla chrześcijan jest to największe wydarzenie w dziejach ludzkości. Gdybyśmy zrozumieli, co Chrystus uczynił dla nas na krzyżu, nie byłoby wśród ludzi nienawiści i przemocy. Każdy powinien obejrzeć ten film. Ten artyzm zbliża do Boga i do siebie nawzajem. Aktorzy profesjonalnie odegrali swoje role. Film ten powinien wracać na ekrany w czasie okresów pokuty.

Reklama

Marek, 35 lat: - Film wywarł na mnie ogromne wrażenie i obejrzałem go z dużym zainteresowaniem. Uświadomił mi, jaka była prawdziwa męka Chrystusa oraz jak wiele to Chrystusa kosztowało. Ten film trzeba zobaczyć klika razy, ponieważ jest to duże przeżycie wizualne dla widza, a ponowne obejrzenie filmu pozwoli zagłębić się w treść ukazującą sens śmierci Jezusa. W „Pasji” było zawartych wiele drastycznych, krwawych scen, ale mimo to warto wszystko to zobaczyć.

Gosia, 20 lat: - Jest to dobry film religijny pod względem artystycznym, ma dobrą scenografię, dobrze dobranych aktorów. Ma ciekawą kompozycję. Uświadamia, pobudza wyobraźnię człowieka. Gdy człowiek jedynie słyszy o cierpieniu Chrystusa, nie przekłada się to na jego świadomość, nie nosi tego w sobie. Po projekcji widziałam poruszenie w ludzkich oczach, stąd myślę, że jest w nich wrażliwość. Okazuje się, że nie cały świat jest zły. Film pozwala mi też bardziej dostrzegać cierpienie ludzkie na świecie. Ten amerykański film pokazuje przemoc, ale w odróżnieniu od filmów sensacyjnych, uświadamia on, że przemoc jest zła. Pewnym minusem tego filmu było to, że pokazywał prawie wyłącznie śmierć Chrystusa, bez ukazania całości Jego życia. Poza tym, stosując pewne chwyty techniczne, ukazywano zbyt ciemny obraz, przez co może on być ciężki w odbiorze.

Anna Pawłowska, 21 lat: - Oglądając „Pasję”, miałam wrażenie, że razem z Jezusem uczestniczę w Jego ostatnich godzinach ziemskiego życia. Telewizja codziennie atakuje nas w ramach „rozrywki” bezsensowną przemocą i przelewem krwi. Nie przerażały mnie brutalne sceny biczowania, ponieważ wiem, że tak było naprawdę, a każda chłosta, to mój grzech. I to mnie najbardziej boli. Podczas filmu łzy same spływały mi po policzkach, a serce mocniej biło. To była najbardziej wstrząsająca i wzruszająca Droga Krzyżowa, w jakiej uczestniczyłam. Podczas filmu bardziej zdałam sobie sprawę z ogromnej miłości Boga do człowieka i z tego, jak mała jest moja miłość i wiara oraz jak bardzo ważne jest to, żeby tę wiarę zgłębiać. Często łapię się na tym, że wpadam w wir tego zwariowanego świata. Wtedy przypominam sobie Pasję i automatycznie zwalniam tempo, bo wiem że Bóg jest najważniejszy, a nie moje sprawy. One mnie nie zbawią.

Marcin Sobiech, diakon: - Kilka miesięcy temu na rynku kinowym rozpętała się burza dyskusyjna na temat wchodzącego na ekrany filmu Mela Gibsona pt. „Pasja”. Owa produkcja niemal podzieliła widzów na tych, którzy skreślili film, i na tych, którzy go w każdej rozmowie gloryfikowali. Mówiono wtedy, że „Pasja” to rekolekcje na ekranie, że wiara ludzi się pogłębiła, że poznali lepiej Jezusa Chrystusa itd., itp.
Minęło kilka miesięcy, dyskusje ucichły, wróciła codzienność.
A co na to ja? Co wniosłem w swoje życie po obejrzeniu Męki naszego Pana? Czy moja relacja do Zbawiciela się zmieniła? Czy moje uczestnictwo w Ofierze Mszy św. też uległo zmianie? Warto odpowiedzieć sobie na te pytania, wtedy odpowiedź, czy film przyniósł zamierzone skutki, będzie prawidłowa. Reżyser chciał przede wszystkim pokazać każdemu z nas, że my również przyłożyliśmy swoje dłonie do śmierci Chrystusa, że brak naszego posłuszeństwa Bogu, nasz grzech jest powodem śmierci Jezusa. Wracając do tego filmu, warto zastanowić się, jak pomagać Chrystusowi w dźwiganiu Krzyża, a nie przeszkadzać Mu, bo On umarł z miłości do nas.

2004-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Kim był św. Florian?

4 maja Kościół wspominał św. Floriana, patrona strażaków, obrońcy przed ogniem pożarów. Kim był św. Florian, któremu tak często na znak czci wystawiane są przydrożne kapliczki i dedykowane kościoły? Był męczennikiem, chrześcijaninem i rzymskim oficerem. Podczas krwawego prześladowania chrześcijan za panowania w cesarstwie rzymskim Dioklecjana pojmano Floriana i osadzono w obozie Lorch k. Wiednia. Poddawany był ciężkim torturom, które miały go zmusić do wyrzeknięcia się wiary w Chrystusa. Mimo okrutnej męki Florian pozostał wierny Bogu. Uwiązano mu więc kamień u szyi i utopiono w rzece Enns. Działo się to 4 maja 304 r. Legenda mówi, że ciało odnalazła Waleria i ze czcią pochowała. Z czasem nad jego grobem wybudowano klasztor i kościół Benedyktynów. Dziś św. Florian jest patronem archidiecezji wiedeńskiej.
Do Polski relikwie Świętego sprowadził w XII w. Kazimierz Sprawiedliwy. W krakowskiej dzielnicy Kleparz wybudowano ku jego czci okazały kościół. Podczas ogromnego pożaru, jaki w XVI w. zniszczył całą dzielnicę, ocalała jedynie ta świątynia - od tego czasu postać św. Floriana wiąże się z obroną przed pożarem i z tymi, którzy chronią ludzi i ich dobytek przed ogniem, czyli strażakami.
W licznych przydrożnych kapliczkach św. Florian przedstawiany jest jak rzymski legionista z naczyniem z wodą lub gaszący pożar.

CZYTAJ DALEJ

Św. Florian - patron strażaków

Św. Florianie, miej ten dom w obronie, niechaj płomieniem od ognia nie chłonie! - modlili się niegdyś mieszkańcy Krakowa, których św. Florian jest patronem. W 1700. rocznicę Jego męczeńskiej śmierci, właśnie z Krakowa katedra diecezji warszawsko-praskiej otrzyma relikwie swojego Patrona. Kim był ten Święty, którego za patrona obrali także strażacy, a od którego imienia zapożyczyło swą nazwę ponad 40 miejscowości w Polsce?

Zachowane do dziś źródła zgodnie podają, że był on chrześcijaninem żyjącym podczas prześladowań w czasach cesarza Dioklecjana. Ten wysoki urzędnik rzymski, a według większości źródeł oficer wojsk cesarskich, był dowódcą w naddunajskiej prowincji Norikum. Kiedy rozpoczęło się prześladowanie chrześcijan, udał się do swoich braci w wierze, aby ich pokrzepić i wspomóc. Kiedy dowiedział się o tym Akwilinus, wierny urzędnik Dioklecjana, nakazał aresztowanie Floriana. Nakazano mu wtedy, aby zapalił kadzidło przed bóstwem pogańskim. Kiedy odmówił, groźbami i obietnicami próbowano zmienić jego decyzję. Florian nie zaparł się wiary. Wówczas ubiczowano go, szarpano jego ciało żelaznymi hakami, a następnie umieszczono mu kamień u szyi i zatopiono w rzece Enns. Za jego przykładem śmierć miało ponieść 40 innych chrześcijan.
Ciało męczennika Floriana odnalazła pobożna Waleria i ze czcią pochowała. Według tradycji miał się on jej ukazać we śnie i wskazać gdzie, strzeżone przez orła, spoczywały jego zwłoki. Z czasem w miejscu pochówku powstała kaplica, potem kościół i klasztor najpierw benedyktynów, a potem kanoników laterańskich. Sama zaś miejscowość - położona na terenie dzisiejszej górnej Austrii - otrzymała nazwę St. Florian i stała się jednym z ważniejszych ośrodków życia religijnego. Z czasem relikwie zabrano do Rzymu, by za jego pośrednictwem wyjednać Wiecznemu Miastu pokój w czasach ciągłych napadów Greków.
Do Polski relikwie św. Floriana sprowadził w 1184 książę Kazimierz Sprawiedliwy, syn Bolesława Krzywoustego. Najwybitniejszy polski historyk ks. Jan Długosz, zanotował: „Papież Lucjusz III chcąc się przychylić do ciągłych próśb monarchy polskiego Kazimierza, postanawia dać rzeczonemu księciu i katedrze krakowskiej ciało niezwykłego męczennika św. Floriana. Na większą cześć zarówno świętego, jak i Polaków, posłał kości świętego ciała księciu polskiemu Kazimierzowi i katedrze krakowskiej przez biskupa Modeny Idziego. Ten, przybywszy ze świętymi szczątkami do Krakowa dwudziestego siódmego października, został przyjęty z wielkimi honorami, wśród oznak powszechnej radości i wesela przez księcia Kazimierza, biskupa krakowskiego Gedko, wszystkie bez wyjątku stany i klasztory, które wyszły naprzeciw niego siedem mil. Wszyscy cieszyli się, że Polakom, za zmiłowaniem Bożym, przybył nowy orędownik i opiekun i że katedra krakowska nabrała nowego blasku przez złożenie w niej ciała sławnego męczennika. Tam też złożono wniesione w tłumnej procesji ludu rzeczone ciało, a przez ten zaszczytny depozyt rozeszła się daleko i szeroko jego chwała. Na cześć św. Męczennika biskup krakowski Gedko zbudował poza murami Krakowa, z wielkim nakładem kosztów, kościół kunsztownej roboty, który dzięki łaskawości Bożej przetrwał dotąd. Biskupa zaś Modeny Idziego, obdarowanego hojnie przez księcia Kazimierza i biskupa krakowskiego Gedko, odprawiono do Rzymu. Od tego czasu zaczęli Polacy, zarówno rycerze, jak i mieszczanie i wieśniacy, na cześć i pamiątkę św. Floriana nadawać na chrzcie to imię”.
W delegacji odbierającej relikwie znajdował się bł. Wincenty Kadłubek, późniejszy biskup krakowski, a następnie mnich cysterski.
Relikwie trafiły do katedry na Wawelu; cześć z nich zachowano dla wspomnianego kościoła „poza murami Krakowa”, czyli dla wzniesionej w 1185 r. świątyni na Kleparzu, obecnej bazyliki mniejszej, w której w l. 1949-1951 jako wikariusz służył posługą kapłańską obecny Ojciec Święty.
W 1436 r. św. Florian został ogłoszony przez kard. Zbigniewa Oleśnickiego współpatronem Królestwa Polskiego (obok świętych Wojciecha, Stanisława i Wacława) oraz patronem katedry i diecezji krakowskiej (wraz ze św. Stanisławem). W XVI w. wprowadzono w Krakowie 4 maja, w dniu wspomnienia św. Floriana, doroczną procesję z kolegiaty na Kleparzu do katedry wawelskiej. Natomiast w poniedziałki każdego tygodnia, na Wawelu wystawiano relikwie Świętego. Jego kult wzmógł się po 1528 r., kiedy to wielki pożar strawił Kleparz. Ocalał wtedy jedynie kościół św. Floriana. To właśnie odtąd zaczęto czcić św. Floriana jako patrona od pożogi ognia i opiekuna strażaków. Z biegiem lat zaczęli go czcić nie tylko strażacy, ale wszyscy mający kontakt z ogniem: hutnicy, metalowcy, kominiarze, piekarze. Za swojego patrona obrali go nie tylko mieszkańcy Krakowa, ale także Chorzowa (od 1993 r.).
Ojciec Święty z okazji 800-lecia bliskiej mu parafii na Kleparzu pisał: „Święty Florian stał się dla nas wymownym znakiem (...) szczególnej więzi Kościoła i narodu polskiego z Namiestnikiem Chrystusa i stolicą chrześcijaństwa. (...) Ten, który poniósł męczeństwo, gdy spieszył ze swoim świadectwem wiary, pomocą i pociechą prześladowanym chrześcijanom w Lauriacum, stał się zwycięzcą i obrońcą w wielorakich niebezpieczeństwach, jakie zagrażają materialnemu i duchowemu dobru człowieka. Trzeba także podkreślić, że święty Florian jest od wieków czczony w Polsce i poza nią jako patron strażaków, a więc tych, którzy wierni przykazaniu miłości i chrześcijańskiej tradycji, niosą pomoc bliźniemu w obliczu zagrożenia klęskami żywiołowymi”.

CZYTAJ DALEJ

O Świętogórska Panno z Gostynia, módl się za nami...

2024-05-04 20:50

[ TEMATY ]

Rozważania majowe

Wołam Twoje Imię, Matko…

Karol Porwich/Niedziela

Piąty dzień naszego majowego pielgrzymowania pozwala nam stanąć na gościnnej ziemi Archidiecezji Poznańskiej. Wśród wielu świątyń, znajduje się Świętogórskie Sanktuarium, którego sercem i duszą jest umieszczony w głównym ołtarzu obraz Matki Bożej z Dzieciątkiem i kwiatem róży w dłoni.

Rozważanie 5

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję