Reklama

Święci i błogosławieni

Brat Alojzy Kosiba – święty jałmużnik, apostoł dobroci i ubogich

Przez swoje czyny stał się żywą legendą Wieliczki, w której spędził niemal całe swoje zakonne życie, pełniąc obowiązki kwestarza i jałmużnika. Dlatego dziś nazywany jest świętym jałmużnikiem, apostołem dobroci i ubogich, których otaczał szczególną troską i którym rozdawał to co zebrał. Słynął z pogody ducha, prostoty, żarliwej wiary i ogromnej wrażliwości. Papież Franciszek zatwierdził 7 lipca dekret beatyfikacyjny franciszkanina br. Alojzego Kosiby OFM.

[ TEMATY ]

błogosławiony

Archiwum Zgromadzenia Franciszkanów

Br. Alojzy Kosiba

Br. Alojzy Kosiba

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

W 1990 r. Jan Paweł II w specjalnym liście z okazji 700-lecia Wieliczki napisał: „Słynny jest nie tylko w Polsce 'solny skarb' związany przez historię z osobą błogosławionej Kingi. Wzorem niech będzie sługa Boży Alojzy Kosiba, który nie tak dawno temu chodził ulicami tego miasta i po całej okolicy, stając się żywym znakiem miłości Boga i bliźniego”.

Br. Alojzy jeszcze za życia zyskał sobie szacunek i opinię człowieka świętego. Rozwinął apostolstwo miłosierdzia chrześcijańskiego, materialnego i duchowego, wśród najuboższych, chorych i dzieci. Do wiosek, także tych oddalonych od miast, przynosił modlitewniki i książki religijne, pośredniczył w nabywaniu lekarstw i ziół leczniczych, niepiśmiennym pisywał listy do synów w wojsku lub na emigracji za chlebem, czasami sam od siebie do nich pisywał, niektórych nauczył nawet czytać i pisać. Był także powiernikiem duchowym wielu ludzi, zwłaszcza w sprawach sumienia i wiary. Był niezwykle gorliwym apostołem trzeźwości i abstynencji. Doprowadzał w wielu przypadkach do zgody sąsiedzkiej i rodzinnej.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Wiara wyniesiona z domu

Piotr Kosiba urodził się 29 czerwca 1855 roku w Libuszy k. Gorlic w wielodzietnej rodzinie rolników Jana i Agnieszki z d. Tomalskiej. Miał siostrę Ludwikę i brata Jakuba. Ochrzczony został w dniu urodzin w parafialnym kościele Narodzenia NMP w Libuszy. Jego matka zmarła w trzecim dniu po urodzeniu drugiej córki, 21 grudnia 1857 r. Piotr miał wtedy dwa lata. Ojciec ożenił się wówczas po raz drugi z Apolonią z Kosibów, z którą miał siedmioro dzieci, z których troje zmarło zaraz po urodzeniu.

Pierwsze nauki pobierał w parafialnej szkole, w której nauczycielem był miejscowy organista, a następnie uczęszczał do czteroklasowej szkoły ludowej do pobliskiego Biecza. Od lat dzieciństwa interesował się wiarą zaszczepioną w domu rodzinnym, często odmawiał różaniec, uczęszczał do kościoła na Msze św., był ministrantem. Z powodu trudnej sytuacji materialnej rodziny nie mógł kontynuować dalszej nauki w gimnazjum, dlatego podjął naukę rzemiosła szewskiego w Bieczu, otrzymując dyplom czeladnika.

Reklama

Czas ostatecznej decyzji

Przebywając w Bieczu zetknął się po raz pierwszy z franciszkanami, zwanymi wówczas reformatami. W czasie nauki zawodu często przychodził do klasztoru by się modlić, służyć do Mszy św. i przystępować do sakramentu pokuty. Już wtedy przypatrywał się życiu zakonników i rozmawiał z nimi. Wówczas już w jakiś sposób krystalizowała się jego duchowość, oparta na franciszkańskiej.

Po ukończeniu szkoły zaczął pracować jako szewc w Tarnowie. Jego duchowość i powołanie stawały się coraz silniejsze i po dwuletniej pracy podjął decyzję o wstąpienia do Zakonu Braci Mniejszych Reformatorów, a ponieważ był znany zakonnikom jako wartościowy kandydat, decyzja o przyjęciu była natychmiastowa. Został przyjęty do zakonu i skierowany do Jarosławia.

W bardzo krótkim czasie dopuszczony został do obłóczyn, o czym zdecydowała jego postawa, stosowna dojrzałość, a także przekonanie przełożonych o jego autentycznym powołaniu. Odbyły się one w dzień liturgicznego wspomnienia św. Alojzego Gonzagi, którego też imię otrzymał Piotr Kosiba. Odtąd to imię będzie nierozerwalnie złączone z jego osobą.

Trud codzienny zakonnika

W 1878 r. został skierowany do klasztoru w Wieliczce, gdzie i pozostał aż do śmierci w 1939 r. W chwili przekroczenia progów tego domu ściśle związał się także z miastem i okolicą. Wszedł w nowe środowisko ludzi, zakonników i świeckich, którzy towarzyszyli mu w jego drodze do świętości i których on ubogacał swoim świadectwem i życiem duchowym. Głównym zajęciem br. Alojzego było kwestowanie. Poza tym naprawiał buty, sandały i paski dla zakonników lub księży oraz zajmował się ubogimi przy furcie. Brat Zefiryn Pyzik tak to określił: „Jeśli był w klasztorze, to nigdy nie próżnował, ale robił lub naprawiał buty i sandały, robił paski dla zakonników lub księży świeckich do zakrystii, koło "pszczółek" i zajmował się ubogimi przy furcie, których nazywał swoimi”.

Reklama

W trudnych warunkach I Wojny Światowej zbierał jałmużnę dla klasztoru. Niezmordowanie kwestował, dochodząc nawet aż do podnóża Tatr. Kwesty zajmowały mu od 5 do 6 miesięcy w roku. Przemierzał wiele kilometrów pieszo lub na wozie ciągnionym przez konie. Wracał zaś na wozie konnym, przysłanym z Wieliczki po uzbierane dary.

Żywiciel głodnych

Swoją postawą budził podziw, szacunek i zaufanie zarówno u kapłanów, jak i u świeckich. W czasie kwesty nie myślał tylko o zebraniu jak największej ilości darów, ale był bardzo wrażliwy na ludzką biedę. Jeden z towarzyszy jego kwest Tomasz Duran tak o nim powiedział: „Kiedy br. Alojzy otrzymał jakieś większe ilości darów (...), a odwiedzając po kweście różne domy stwierdził, że gdzieś jest bieda i nędza, wtedy obdarował biedniejszych ludzi tym, co otrzymał, tak że niejednokrotnie w czasie swej kwestarskiej wędrówki dużo z otrzymanych darów „zgubił” po drodze na rzecz ubogich, którzy zazwyczaj już wyczekiwali na jego przybycie. Obowiązkowi jednak się nie sprzeniewierzał, bo i do klasztoru zawsze przywiózł dary otrzymane z kwesty. Br. Alojzy prosił, ażeby takich uczynków nie rozpowiadać. Dary, które br. Alojzy przywoził do klasztoru, bardzo skrupulatnie przekazywał swym przełożonym, niczego nigdy nie zatrzymując dla siebie”.

Kwesta, zbieranie jałmużny i posługa ubogim przy furcie, były dla niego głównym zajęciem, któremu oddawał się do końca życia. Z zapisków braci, którzy czasami towarzyszyli mu podczas kwest, wynika, że cechowała go troska o bliźniego, rozmodlenie, radość, miłość do dzieci. Brat Alojzy w ciągu 61 lat swego życia zakonnego jako kwestarz przeszedł pieszo i przejechał na kwestarskim wozie wiele tysięcy kilometrów. Na swych barkach przeniósł tysiące kilogramów różnych darów. Z kwestą wiązał się również problem noclegu. Jeśli zbierał jałmużnę w pobliżu Wieliczki, to na noc zawsze wracał do klasztoru. Gdy był daleko prosił o nocleg na plebaniach, po to, aby móc rano uczestniczyć we Mszy św.

Reklama

O ubogich br. Alojzy troszczył się do ostatnich chwil swego życia, gdy był już śmiertelnie chory i nie mógł spożyć posiłku, poprosił, aby go zaniesiono biednym przy furcie. Jego habit był wyszarzały i połatany. Mieszkał w małej celi o wymiarach: 2,62 × 2,35 m, w której znajdowało się proste drewniane łóżko, mały szewski stołek, miednica na taboreciku, mała szafka, na ścianie wieszak oraz krzyż i parę obrazów świętych.

Podczas kwesty pod koniec 1938, podczas której przebywał w Niegowici rozchorował się poważnie na zapalenie płuc i powrócił do klasztoru. Kiedy zapytano go dlaczego po dwóch dniach wrócił odpowiedział: "Będę umierał i chcę umrzeć w klasztorze ". Leżąc w łóżku opasał się zakonnym paskiem, w ręce miał koronkę seraficką, którą stale nosił przy pasku, na szyi karmelitański szkaplerz, krzyż z relikwiami, który często całował. Prosił też, aby przy łóżku zawieszono obraz Matki Bożej. Zmarł w swojej celi 4 stycznia 1939 r. w obecności modlących się współbraci. Jego szczątki znajdują się w wielickim kościele franciszkanów, a symboliczny grób na klasztornym dziedzińcu. Już od dnia pogrzebu stał się on miejscem modlitw. "Brata Alojzego proszę o modlitwę" - wpisał także do kroniki klasztornej w 1961 roku bp Karol Wojtyła.

Droga na ołtarze

Przekonanie o jego świątobliwym życiu oraz łaski zdziałane za jego pośrednictwem, skłoniły franciszkanów do poczynienia starań w celu wyniesienia go na ołtarze. Proces informacyjny rozpoczął się 13 maja 1963 w siedzibie krakowskiej kurii przez ówczesnego wikariusza kapitulnego bp. Karola Wojtyłę. Za sprawą wstawiennictwa brata Alojzego Kosiby dokonał się cud,została uzdrowiona mieszkanka Niemiec. Ute Maria Frey doznała uzdrowienia 8 maja 2015 r. ''Patrona Maluczkich'' poznała dzięki wizycie franciszkanów w Ambergu w kwietniu 2015 r. Przez ostatnie 16 lat Ute Frey, ofiara dawnych pseudomedycznych eksperymentów nazistowskich, cierpiała ogromny ból często niepozwalający jej zasnąć, mogła spożywać tylko pokarmy sproszkowane i płynne, a sparaliżowana od pasa w dół była przykuta do wózka inwalidzkiego. Poprzez modlitwy za wstawiennictwem br. Alojzego doznała cudownego ozdrowienia – może chodzić, a ból minął całkowicie.

Reklama

Wieliczka wciąż pamięta

Wieliczanie wciąż pamiętają o wielkiej postaci i o stylu życia o. Alojzego. Ze względu na jego upodobanie do zdrobnień nazywany jest „Alojzeczek”. Jego imieniem został nazwany Zespół Szkół w tym mieście. Jest on również patronem miejscowego przedszkola. W Wieliczce otwarto placówkę CaritasuArchidiecezji krakowskiej – dom dla ubogich, którego patronem został również br. Alojzy Kosiba oraz ustawiono przed nim poświęcony mu pomnik. Jego imieniem nazwano jedną z ulic, przy której obecnie znajduje się klasztor franciszkanów. Na pierwszym piętrze wielickiego klasztoru w celi zakonnej, mieści się obecnie izba poświęcona jego osobie. W 2007 r. nakręcono film pt. „Braciszek” poświęcony życiu br. Alojzego Kosiby w reżyserii Andrzeja Barańskiego z główną rolą Artura Barcisia.

2017-07-08 12:27

Ocena: +2 -1

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Bł. Jakub Strzemię, biskup

[ TEMATY ]

błogosławiony

pl.wikipedia.org

Młody franciszkanin

CZYTAJ DALEJ

Marcin Zieliński: Znam Kościół, który żyje

2024-04-24 07:11

[ TEMATY ]

książka

Marcin Zieliński

Materiał promocyjny

Marcin Zieliński to jeden z liderów grup charyzmatycznych w Polsce. Jego spotkania modlitewne gromadzą dziesiątki tysięcy osób. W rozmowie z Renatą Czerwicką Zieliński dzieli się wizją żywego Kościoła, w którym ważną rolę odgrywają świeccy. Opowiada o młodych ludziach, którzy są gotyowi do działania.

Renata Czerwicka: Dlaczego tak mocno skupiłeś się na modlitwie o uzdrowienie? Nie ma ważniejszych tematów w Kościele?

Marcin Zieliński: Jeśli mam głosić Pana Jezusa, który, jak czytam w Piśmie Świętym, jest taki sam wczoraj i dzisiaj, i zawsze, to muszę Go naśladować. Bo pojawia się pytanie, czemu ludzie szli za Jezusem. I jest prosta odpowiedź w Ewangelii, dwuskładnikowa, że szli za Nim, żeby, po pierwsze, słuchać słowa, bo mówił tak, że dotykało to ludzkich serc i przemieniało ich życie. Mówił tak, że rzeczy się działy, i jestem pewien, że ludzie wracali zupełnie odmienieni nauczaniem Jezusa. A po drugie, chodzili za Nim, żeby znaleźć uzdrowienie z chorób. Więc kiedy myślę dzisiaj o głoszeniu Ewangelii, te dwa czynniki muszą iść w parze.

Wielu ewangelizatorów w ogóle się tym nie zajmuje.

To prawda.

A Zieliński się uparł.

Uparł się, bo przeczytał Ewangelię i w nią wierzy. I uważa, że gdyby się na tym nie skupiał, to by nie był posłuszny Ewangelii. Jezus powiedział, że nie tylko On będzie działał cuda, ale że większe znaki będą czynić ci, którzy pójdą za Nim. Powiedział: „Idźcie i głoście Ewangelię”. I nigdy na tym nie skończył. Wielu kaznodziejów na tym kończy, na „głoście, nauczajcie”, ale Jezus zawsze, kiedy posyłał, mówił: „Róbcie to z mocą”. I w każdej z tych obietnic dodawał: „Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych” (por. Mt 10, 7–8). Zawsze to mówił.

Przecież inni czytali tę samą Ewangelię, skąd taka różnica w punktach skupienia?

To trzeba innych spytać. Ja jestem bardzo prosty. Mnie nie trzeba było jakiejś wielkiej teologii. Kiedy miałem piętnaście lat i po swoim nawróceniu przeczytałem Ewangelię, od razu stwierdziłem, że skoro Jezus tak powiedział, to trzeba za tym iść. Wiedziałem, że należy to robić, bo przecież przeczytałem o tym w Biblii. No i robiłem. Zacząłem się modlić za chorych, bez efektu na początku, ale po paru latach, po którejś swojej tysięcznej modlitwie nad kimś, kiedy położyłem na kogoś ręce, bo Pan Jezus mówi, żebyśmy kładli ręce na chorych w Jego imię, a oni odzyskają zdrowie, zobaczyłem, jak Pan Bóg uzdrowił w szkole panią woźną z jej problemów z kręgosłupem.

Wiem, że wiele razy o tym mówiłeś, ale opowiedz, jak to było, kiedy pierwszy raz po tylu latach w końcu zobaczyłeś owoce swojego działania.

To było frustrujące chodzić po ulicach i zaczepiać ludzi, zwłaszcza gdy się jest nieśmiałym chłopakiem, bo taki byłem. Wystąpienia publiczne to była najbardziej znienawidzona rzecz w moim życiu. Nie występowałem w szkole, nawet w teatrzykach, mimo że wszyscy występowali. Po tamtym spotkaniu z Panem Jezusem, tym pierwszym prawdziwym, miałem pragnienie, aby wszyscy tego doświadczyli. I otrzymałem odwagę, która nie była moją własną. Przeczytałem w Ewangelii o tym, że mamy głosić i uzdrawiać, więc zacząłem modlić się za chorych wszędzie, gdzie akurat byłem. To nie było tak, że ktoś mnie dokądś zapraszał, bo niby dokąd miał mnie ktoś zaprosić.

Na początku pewnie nikt nie wiedział, że jakiś chłopak chodzi po mieście i modli się za chorych…

Do tego dzieciak. Chodziłem więc po szpitalach i modliłem się, czasami na zakupach, kiedy widziałem, że ktoś kuleje, zaczepiałem go i mówiłem, że wierzę, że Pan Jezus może go uzdrowić, i pytałem, czy mogę się za niego pomodlić. Wiele osób mówiło mi, że to było niesamowite, iż mając te naście lat, robiłem to przez cztery czy nawet pięć lat bez efektu i mimo wszystko nie odpuszczałem. Też mi się dziś wydaje, że to jest dość niezwykłe, ale dla mnie to dowód, że to nie mogło wychodzić tylko ode mnie. Gdyby było ode mnie, dawno bym to zostawił.

FRAGMENT KSIĄŻKI "Znam Kościół, który żyje". CAŁOŚĆ DO KUPIENIA W NASZEJ KSIĘGARNI!

CZYTAJ DALEJ

W Lublinie rozpoczęło się spotkanie grupy kontaktowej Episkopatów Polski i Niemiec

2024-04-24 17:59

[ TEMATY ]

Konferencja Episkopatu Polski

Konferencja Episkopatu Polski/Facebook

W dniach 23-25 kwietnia br. odbywa się coroczne spotkanie grupy kontaktowej Episkopatów Polski i Niemiec. Gospodarzem spotkania jest w tym roku abp Stanisław Budzik, przewodniczący Zespołu KEP ds. Kontaktów z Konferencją Episkopatu Niemiec.

Głównym tematem spotkania są kwestie dotyczące trwającej wojny w Ukrainie. Drugiego dnia członkowie grupy wysłuchali sprawozdania z wizyty bp. Bertrama Meiera, ordynariusza Augsburga, w Ukrainie, w czasie której odwiedził Kijów i Lwów. Spotkał się również z abp. Światosławem Szewczukiem, zwierzchnikiem Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję