Mamy już za sobą majowe świętowanie. W tym roku pierwsze trzy dni maja nabrały nowego znaczenia. Na naszych oczach ukształtowała się swoista świąteczna triada o szczególnym i wielorakim znaczeniu dla
Polski i Polaków.
Nowego wymiaru nabrał 1 maja. Święto Pracy od dawna już nie jest dniem fasadowych, nacechowanych ideologicznie manifestacji, w których zziajani kadrowcy i dyrektorzy szkół zbierali swoich podopiecznych,
by po całych godzinach stania przepędzić ich przez kilka minut przed trybuną samozwańczej władzy. Niesione wówczas transparenty ze słusznymi często hasłami służyły polityce, która kazała je rozumieć opacznie.
I tak do „walki o pokój” wzywało nas mocarstwo szykujące się do agresywnej wojny, „godne warunki życia i pracy” miało zapewnić państwo ograniczające podstawowe prawa człowieka,
które nawet związki zawodowe traktowało jako część aparatu państwowego. Slogany o „Polsce rosnącej w siłę i ludziach żyjących dostatnio” malowano w czasach, w których kraj odstawał cywilizacyjnie
nie tylko za bogatym Zachodem, ale i za naszymi południowymi sąsiadami Czechami i Węgrami. Dzisiaj „praca” to wielka i doceniana przez Polaków wartość. Wielu z nas pracy nie ma, ci, którzy
pracują, wywiązują się ze swoich obowiązków zupełnie inaczej niż w czasach „pełnego zatrudnienia”. Rośnie wydajność pracy i zaangażowanie pracowników. W wielu firmach zwiększa się obowiązki
bez wzrostu zatrudnienia, normą staje się niepłacenie za pracę w nadgodzinach i dniach ustawowo wolnych od pracy. Tylko połowa pracodawców wypłaca na czas wynagrodzenie. Pracownicy, chcąc zachować miejsce
pracy, zaciskają zęby i cierpią. Dzisiaj walka o godne warunki pracy to nie slogan, lecz konieczność. Na marginesie warto zaznaczyć, że dawni głośni bojownicy teraz bezradnie wzruszają ramionami lub udają,
że nie ma problemu. Nic dziwnego, gdyż wielu ludzi stojących kiedyś na majowych trybunach zasiada dzisiaj w zarządach spółek, w których koszty pracy wpływają na wynik finansowy.
Innego znaczenia nabiera słowo „pokój” w chwili, gdy w wielu miejscach na świecie strzelają do polskich żołnierzy. 1 maja będzie też świętowany jako dzień przystąpienia naszego kraju do
Unii Europejskiej, nie wdając się teraz w dyskusję, czy będzie to dobry powód do celebry.
2 maja - Dzień Polonii i Polaków za granicą i Święto Flagi (w domyśle polskiej), czy nie jest to dobra okazja do godnego świętowania? Przy okazji wypełnia się lukę w majowych dniach świątecznych.
3 maja - rocznica konstytucji, aktu politycznego, z którego Polacy mogą być dumni. Gdyby nie agresja sąsiadów i rodzimi zdrajcy może bylibyśmy monarchią konstytucyjną, a król czy królowa w obecnych
czasach łagodzi obyczaje, no i jednych wyborów mniej.
3 maja to ważna dla nas uroczystość Matki Bożej Królowej Polski. Coroczne jego świętowanie w całym kraju, a szczególnie na Jasnej Górze, przypomina nam wielowiekową chrześcijańską tradycję naszego
narodu, przypomina o źródle nadziei, siły i mądrości, jaką w chwilach ważnych dla kraju są wiara i modlitwa.
I tak na naszych oczach ukształtowała się triada ważnych dla Polaków majowych świąt. Walka o pracę i godne jej warunki, zabieganie o miejsce Polaków w zjednoczonej Europie, szacunek dla naszej flagi,
pamięć o Polakach żyjących za granicą, duma z osiągnięć dawnej Polski i modlitwa za kraj do jego Opiekunki - czy nie są to dobre powody do świętowania? Czy nie są to hasła do manifestacji? Wszystko
to w ciepłe wiosenne dni, gdy nawet padający deszcz jest majowy, zupełnie inny niż listopadowa szaruga. Można spotkać głosy, że Polakom brakuje radosnego święta państwowego w czasie, gdy na dworze jest
ciepło. 11 listopada przypada na porę roku, która w naszym klimacie utrudnia świętowanie i skłania raczej do refleksji niż do spontanicznej radości. Teraz już mamy takie święto - 1, 2 i 3 maja.
Pomóż w rozwoju naszego portalu