Moją pierwszą reakcją na ks. Guy Gilberta było zdziwienie. Zdziwiła mnie jego osoba, wygląd i to co mówił. Jego słowa były dla mnie świadectwem wiary i posługi w Kościele. Ks. Guy pokazał mi inny sposób
ewangelizacji przez życie z ludźmi z marginesu społecznego. Bardzo podobało mi się to, jak mówił, że swoim życiem świadczy o miłości jego życia - o Bogu. Zdziwił mnie swoim wyznaniem, że nigdy nie
mówi, przynajmniej na początku, wprost o Panu Bogu. Ubiera się podobnie jak ludzie z ulicy, jak ludzie z jakichś band i nie oznacza to, że identyfikuje się z tymi ludźmi, ale że identyfikuje się z ich
cierpieniem. Nie nosi sutanny, ale to nie znaczy, że nie niesie tym ludziom Pana Boga. To właśnie sama jego postawa ma być znakiem dla nich. Odrzuca to, co zewnętrznie mogłoby przypominać o Panu Bogu,
mówi: „Nie chcę, by ludzie z marginesu obrażali największą miłość mojego życia. Mówienie o Panu Bogu ludziom z marginesu jest jakby rodzajem gwałtu, jeżeli bowiem ci ludzie nie znają Pana Boga,
nie doświadczyli w swoim życiu nigdy miłości, to jest to dla nich abstrakcją, że Pan Bóg jest miłością”. Mówił też o bezinteresowności. Podkreślał, że żeby pomagać ludziom biednym, trzeba doświadczać
razem z nimi tej biedy, trzeba się wyzbyć bogactwa. Tym bogactwem może być nasz tytuł, dobra materialne czy np. praca zawodowa.
„Żyjemy tym, że Bóg jest miłością. Nasze zadanie polega na dawaniu bezinteresownej miłości - przede wszystkim. Modlitwa też jest ważna, bardzo ważna. Ale tylko gesty miłości, ubóstwa są
przekonujące” - te słowa wypowiedziane przez ks. Guy na spotkaniu z ludźmi zajmującymi się pomocą innym zrobiły na mnie największe wrażenie. Sprowokowały do zastanowienia się nad moim zaangażowaniem
się w służbę drugiemu człowiekowi. Zadałam sobie kilka pytań: na ile praca, którą wykonuję na co dzień, wypływa z chęci dzielenia się miłością mojego życia? Czy jest ona bezinteresowna? Jak przeżywam
ubóstwo młodych ludzi, nie tylko to materialne? Czy im towarzyszę przez obecność, otwartość i słuchanie? Czy dzielę z nimi biedę? A może tylko wykonuję obowiązki, które do mnie należą? Pochylam się nad
potrzebującymi i na tym poprzestaję? Spotkanie z ks. Guy Gibertem stało się dla mnie okazją do uczynienia swoistego rachunku sumienia, ale także wezwaniem do pełniejszej służby najuboższym. Jeszcze raz
dobitnie dzięki ks. Gilbertowi dotarło do mnie, że tak samo jak wymagam od innych, muszę wymagać od siebie.
Anna Ajszpur pracuje w świetlicy „Świetliki” oraz w specjalistycznej Poradni Rodzinnej i Punkcie Konsultacyjnym przy parafii pw. Miłosierdzia Bożego w Zielonej Górze, z wykształcenia pedagog.
Pomóż w rozwoju naszego portalu