Reklama

Świat

Taizé: uchodźcy z Afryki posługują jako wolontariusze

Ci młodzi ludzie różnią się od Europejczyków jedynie jedną rzeczą: mają tyle doświadczenia życiowego, że często mam wrażenie, że tak po ludzku są dojrzalsi od tutejszych rówieśników - tak o grupie afrykańskich uchodźców, którzy mieszkają i posługują w Taizé, mówi w rozmowie z KAI br. Marek, pierwszy Polak we wspólnocie braci.

[ TEMATY ]

uchodźcy

Taize

Afryka

screenshot

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

- Mieszkają na terenie naszej wioski, w samym środku, w najładniejszym domu - mówi w w rozmowie z KAI br. Marek, pierwszy Polak we wspólnocie w Taizé, opowiadając o losach uchodźców z Afryki, którzy w ubiegłym roku przybyli do ekumenicznej wioski.

Jak wyjaśnia, bracia nie pozostali obojętni wobec kryzysu, wywołanego migracjami, który wybuchł w ostatnich latach. Najpierw we wspólnocie znalazły schronienie dwie chrześcijańskie rodziny z Iraku, a także muzułmańska rodzina Syryjczyków z czwórką dzieci. W ubiegłym roku bracia przyjęli u siebie dwie grupy potrzebujących. Pierwszą z nich było 13 uchodźców z Sudanu i Afganistanu, którzy wcześniej przebywali na terenie obozu w Calais na północy Francji.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

- 11 z nich osiedliło się w Taizé. Dziś wszyscy mają pracę, mieszkania, znają język francuski i doskonale sobie radzą. Cały czas pozostajemy w kontakcie - relacjonuje Polak.

W czasie likwidacji obozu w Calais w listopadzie 2016 r., bracia zgodzili się pomóc także grupie 18 młodych uchodźców pochodzących z Sudanu i Erytrei, w większości muzułmanów.

Ich pobyt miał charakter czasowy, bowiem wszyscy oczekiwali na pozwolenie wyjazdu do Anglii, jednak siedmiu z nich zdecydowało się pozostać we Francji i tam prosić o azyl. Dwóch z nich już otrzymało pozytywną odpowiedź. Jak podkreśla br. Marek, dla wielu uchodźców azyl jest szansą na rozpoczęcie nowego życia w pokoju i bezpieczeństwie. Podkreśla, że wielu z nich po raz pierwszy otrzymuje dokument tożsamości.

"To dla nich wielkie przeżycie: otrzymać dokument ze zdjęciem i nazwiskiem, który potwierdza, że istnieją. To wszystko jest dla nich zupełnie nowe, bo w swoich krajach, jeśli nie podporządkują się dyktatorskim wymaganiom, niczego nie mają" - mówi zakonnik i wyjaśnia, że podporządkowanie oznacza alternatywę: albo obowiązkową służbę w oddziałach rządowych i zabijanie innych, albo dołączenie do grup rebeliantów. Ci, którzy nie chcą zabijać, zmuszeni są do wyjazdu. Wielu z nich straciło na wojnie swoich dziadków, ojców i braci.

Reklama

"Jeden z uchodźców wprost mi powiedział nam: tu są ci, którzy nie chcą zabijać, którzy mieli odwagę tu przyjechać. Jeden z nich uciekł tak, jak stał, bo uprzedzono go, że w domu już na niego czekali żołnierze" - relacjonuje br. Marek.

Najmłodszemu z nich, nastolatkowi, bracia pomogli także w znalezieniu szkoły, zgodnie z francuskim prawem, które zapewnia niepełnoletnim uchodźcom dostęp do edukacji. "Dla tego chłopca z Erytrei jesteśmy rodziną, bo on nie ma żadnej rodziny, jest zupełnie sam" - mówi Polak.

Wspomina też o drodze, jaką musieli pokonać uciekinierzy, by dostać się do Francji. Jeden z nich, piechotą przemierzył całą Europę, począwszy od Afganistanu. Pozostali Afrykańczycy musieli najpierw przemierzyć teren pogrążonej w bezprawiu Libii, by przedostać się przez Morze Śródziemne do Włoch.

Pytany o to, jak wygląda codzienność mieszkających w Taizé uchodźców, br. Marek podkreśla, że są oni bardzo pracowici i zdolni.

"Nie mając jeszcze oficjalnych dokumentów, nie mogą podejmować pracy zarobkowej, ale od kilku miesięcy mają u nas pracę jako wolontariusze. Razem z młodzieżą posługują np. w kuchni wydającej posiłki dla 4 tys. osób, zajmują się też zaopatrzeniem, wykonują też zadania praktyczne, jak stawianie namiotów, czy dbanie o ogrody. - każdy ma swoje miejsce" - wylicza.

Mówi też o rosnącej solidarności okolicznych mieszkańców, która przejawia się m.in. w pracy ekipy nauczycieli jęz. francuskiego, którzy każdego dnia popołudniu organizują dla przybyszów kursy językowe.

W odpowiedzi na pytanie o to, czy bracia nie boją się, że pod pozorną serdecznością przybyszów może kryć się zagrożenie, br. Marek odwołuje się do codziennych spotkań i dyskusji.

"To są młodzi ludzie, którzy, jak każdy człowiek pragnie spokoju w życiu, przestrzeni, gdzie mógłby rozwinąć swoje umiejętności. Ci młodzi ludzie różnią się od Europejczyków jedynie jedną rzeczą: mają tyle doświadczenia życiowego, że często mam wrażenie, że tak po ludzku są dojrzalsi od rówieśników w Europie, a ich człowieczeństwo jest dojrzałe i piękne" - zapewnia. Podkreśla, że ich sposób myślenia nie jest stereotypowy, a ich największą tęsknotą jest spokojne życie i tęsknota za rodziną.

Reklama

"Myślę, że wszyscy, którzy są u nas, gdyby tylko mieli możliwość powrotu, bardzo szybko wróciliby do swoich krajów. Większość współczesnych uchodźców, to osoby, które nie miały warunków do normalnego życia. Oni ryzykowali swoje życie przynajmniej dwa razy. Nikt nie liczy, ilu ludzi gnie w drodze, na pustyni. Wiemy nieco o tych, którzy giną na morzu i to jest przerażające. Ale oni nie mają wyjścia. Uciekają pod groźbą śmierci" - zwraca uwagę br. Marek.

Zachęca do rozmów z uchodźcami i osobistego kontaktu, który pomaga zrozumieć ich sytuację. Zapowiada, że być może w okresie letnim w Taizé zostaną zorganizowane spotkania warsztatowe z ich udziałem.

Jak zauważa zakonnik, pomoc ofiarom obecnych konfliktów zbrojnych to kolejny krok w dziele pomocy uchodźcom, które br. Roger prowadził od początku swojego pobytu we francuskiej wiosce w 1940 r.

"Już w czasie wojny pomagał ludziom, którzy nie mieli spokojnego miejsca na ziemi; wielu Żydów ukrywał tutaj w Taizé i pomagał im przedostać się do Szwajcarii. Po wojnie bracia przygarnęli 20 osieroconych chłopców, którymi opiekowali się z pomocą siostry br. Roger Geneviève aż do ich usamodzielnienia się" - wylicza zakonnik.

Przypomina, że w kolejnych latach schronienie we francuskiej wspólnocie znajdowali uciekający przed kolejnymi konfliktami na świecie. W latach 60. i 70. były to m.in. rodziny hiszpańskie i portugalskie chroniące się przed dyktaturą, a także rodziny z Indochin: Kambodźy, Laosu i Wietnamu, w tym także rodziny wielodzietne. Następnie m.in. poszkodowani w wyniku konfliktu na Bałkanach i rodziny z Rwandy.

"Ci ludzie mieszkają tu do dzisiaj. Osiedlili się, zintegrowali i tworzą naszą społeczność miejscową" - mówi polski zakonnik.

2017-04-21 18:41

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Misjonarka z Angoli dziękuje za pomoc w ramach akcji „COVID19 - POMOC. Nie zostawmy ich samotnie”

[ TEMATY ]

misje

Afryka

www.salvatti.pl

Trwa kampania „COVID19 - POMOC. Nie zostawmy ich samotnie”, którą prowadzi Salezjański Ośrodek Misyjny. Dzięki wsparciu z Polski s. Maria Domalewska FMA z Luanda w Angoli będzie mogła zakupić żywność dla osób, które znalazły się w trudnej sytuacji z powodu pandemii.

Salezjanki posługują na misji w Luanda już 10 lat. - Powierzono nam Ośrodek Szkoleniowy, gdzie rozpoczęłyśmy kursy zawodowe i otworzyłyśmy szkołę dla dorosłych. Ponad 400 dorosłych osób uczy się pisać, czytać i w ciągu 3 lub 4 lat przerabiają program szkoły podstawowej - opisuje s. Domalewska na stronie www.misjesalezjanie.pl.

CZYTAJ DALEJ

Św. Wojciech, Biskup, Męczennik - Patron Polski

Niedziela podlaska 16/2002

Obok Matki Bożej Królowej Polski i św. Stanisława, św. Wojciech jest patronem Polski oraz patronem archidiecezji gnieźnieńskiej, gdańskiej i warmińskiej; diecezji elbląskiej i koszalińsko-kołobrzeskiej. Jego wizerunek widnieje również w herbach miast. W Gnieźnie, co roku, w uroczystość św. Wojciecha zbiera się cały Episkopat Polski.

Urodził się ok. 956 r. w czeskich Libicach. Ojciec jego, Sławnik, był głową możnego rodu, panującego wówczas w Niemczech. Matka św. Wojciecha, Strzyżewska, pochodziła z nie mniej znakomitej rodziny. Wojciech był przedostatnim z siedmiu synów. Ks. Piotr Skarga w Żywotach Świętych tak opisuje małego Wojciecha: "Będąc niemowlęciem gdy zachorował, żałość niemałą rodzicom uczynił, którzy pragnąc zdrowia jego, P. Bogu go poślubili, woląc raczej żywym go między sługami kościelnymi widząc, niż na śmierć jego patrzeć. Gdy zanieśli na pół umarłego do ołtarza Przeczystej Matki Bożej, prosząc, aby ona na służbę Synowi Swemu nowego a maluczkiego sługę zaleciła, a zdrowie mu do tego zjednała, wnet dzieciątko ozdrowiało". Był to zwyczaj upraszania u Pana Boga zdrowia dla dziecka, z zobowiązaniem oddania go na służbę Bożą.

Św. Wojciech kształcił się w Magdeburgu pod opieką tamtejszego arcybiskupa Adalbertusa. Ku jego czci przyjął w czasie bierzmowania imię Adalbertus i pod nim znany jest w średniowiecznej literaturze łacińskiej oraz na Zachodzie. Z Magdeburga jako dwudziestopięcioletni subdiakon wrócił do Czech, przyjął pozostałe święcenia, 3 czerwca 983 r. otrzymał pastorał, a pod koniec tego miesiąca został konsekrowany na drugiego biskupa Pragi.

Wbrew przyjętemu zwyczajowi nie objął diecezji w paradzie, ale boso. Skromne dobra biskupie dzielił na utrzymanie budynków i sprzętu kościelnego, na ubogich i więźniów, których sam odwiedzał. Szczególnie dużo uwagi poświęcił sprawie wykupu niewolników - chrześcijan. Po kilku latach, rozdał wszystko, co posiadał i udał się do Rzymu. Za radą papieża Jana XV wstąpił do klasztoru benedyktynów. Tu zaznał spokoju wewnętrznego, oddając się żarliwej modlitwie.

Przychylając się do prośby papieża, wiosną 992 r. wrócił do Pragi i zajął się sprawami kościelnymi w Czechach. Ale stosunki wewnętrzne się zaostrzyły, a zatarg z księciem Bolesławem II zmusił go do powtórnego opuszczenia kraju. Znowu wrócił do Włoch, gdzie zaczął snuć plany działalności misyjnej. Jego celem misyjnym była Polska. Tu podsunięto mu myśl o pogańskich Prusach, nękających granice Bolesława Chrobrego.

W porozumieniu z Księciem popłynął łodzią do Gdańska, stamtąd zaś morzem w kierunku ujścia Pregoły. Towarzyszem tej podróży był prezbiter Benedykt Bogusz i brat Radzim Gaudent. Od początku spotkał się z wrogością, a kiedy mimo to próbował rozpocząć pracę misyjną, został zabity przez pogańskiego kapłana. Zabito go strzałami z łuku, odcięto mu głowę i wbito na żerdź. Cudem uratowali się jego dwaj towarzysze, którzy zdali w Gnieźnie relację o męczeńskiej śmierci św. Wojciecha. Bolesław Chrobry wykupił jego ciało i pochował z należytymi honorami. Zginął w wieku 40 lat.

Św. Wojciech jest współpatronem Polski, której wedle legendy miał także dać jej pierwszy hymn Bogurodzica Dziewica. Po dziś dzień śpiewa się go uroczyście w katedrze gnieźnieńskiej. W 999 r. papież Sylwester II wpisał go w poczet świętych. Staraniem Bolesława Chrobrego, papież utworzył w Gnieźnie metropolię, której patronem został św. Wojciech. Około 1127 r. powstały słynne "drzwi gnieźnieńskie", na których zostało utrwalonych rzeźbą w spiżu 18 scen z życia św. Wojciecha. W 1928 r. na prośbę ówczesnego Prymasa Polski - Augusta Kardynała Hlonda, relikwie z Rzymu przeniesiono do skarbca katedry gnieźnieńskiej. W 1980 r. diecezja warmińska otrzymała, ufundowany przez ówczesnego biskupa warmińskiego Józefa Glempa, relikwiarz św. Wojciecha.

W diecezji drohiczyńskiej jest także kościół pod wezwaniem św. Wojciecha w Skibniewie (dekanat sterdyński), gdzie proboszczem jest obecnie ks. Franciszek Szulak. 4 kwietnia 1997 r. do tej parafii sprowadzono z Gniezna relikwie św. Wojciecha. 20 kwietnia tegoż roku odbyły się w parafii diecezjalne obchody tysiąclecia śmierci św. Wojciecha.

CZYTAJ DALEJ

Łódź: Ruszyły zapisy na kolejną edycję Dominikańskich Warsztatów Muzyki Liturgicznej

2024-04-23 09:30

[ TEMATY ]

archidiecezja łódzka

Archiwum WML Dominikanie Łódź

W trakcie Dominikańskich Warsztatów Muzyki Liturgicznej “Sacrum Convivum”, w łódzkim klasztorze oo. Dominikanów przy ul. Zielonej 13, spotkają się miłośnicy śpiewu kościelnego, członkowie schol i innych amatorskich zespołów muzycznych.

Mimo że na co dzień posługują w różnych wspólnotach, to w dniach 24-26 maja 2024 roku, razem stworzą wielogłosowy chór.  Doświadczą w nim piękna wspólnej modlitwy, a przy okazji rozszerzą swój repertuar i poznają możliwości własnego głosu.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję