Wprawdzie sam C. K. Norwid przewidział, że jego dramatyczne życie to zbyt niska cena za trwanie w ideale chrześcijaństwa, w miłości Boga i człowieka. W jego utworach odnajdujemy świadczące o tym dobitnie pytania, np.:
Coś ty Atenom zrobił Sokratesie,
Że ci ze złota statuę lud niesie,
Otruwszy pierwej?..
[...] Coś ty Kościuszko, zawinił na świecie,
Że dwa cię głazy we dwu stronach gniecie
Bez miejsca pierwej?
I komentarz odautorski:
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Więc mniejsza o to, w jakiej spoczniesz urnie
Gdzie, kiedy, w jakim sensie i obliczu?
Bo grób Twój jeszcze o demkną powtórnie
Inaczej będą głosić twe zasługi...
Był świadomy, że całym sobą dając świadectwo prawdzie, pozyska ludzi wrażliwych do lektury swoich dzieł, do specyficznego współprzeżywania, współrefleksji i dialogu. Spodziewał się bardzo pogłębionych relacji z określonymi osobami każdej epoki. Objaśnia swoje oczekiwania słowami:
I trzeci wreszcie - rzadcy niesłychanie,
Co, choćbyś umarł od wieku,
Weszli w poufne z Tobą obcowanie,
Jak - siedzący człek przy człeku.
I tu się nie zawiódł. W każdych okolicznościach historycznych ma swoich wielbicieli i uczniów, dla których jest zdumiewająco żywy i bliski, jak rodzony, dobry brat. W wymiarze społecznym natomiast -
mimo 121. rocznicy śmierci, wciąż „raczej zasnął, niż umarł”, i istnieje jako wielka nieznajoma osobowość. Swoiste okresy letargu jego twórczości, od czasu do czasu przeplatają się z okresami
nasilonego zainteresowania refleksyjnością i mistycyzmem poety. W dojrzewaniu moralnym świata bowiem, przytrafiają się - o czym C. K. Norwid wiedział i co odnotował - okresy wyjątkowo niekorzystne
dla percepcji dzieł stworzonych w oparciu o sformułowanie: „Sam głosu nie mam. Jestem znamię!”. Dotyczy to okresów wzmożonej laicyzacji, niesprzyjających miłości bliźniego i próbom naśladowania
Chrystusa w niesieniu krzyża, a co za tym idzie - gubieniu sensu i radości życia. W czasach współczesnych C. K. Norwidowi, będących zaczątkiem wyprowadzonej z Oświecenia cywilizacji, w której my
dzisiaj jesteśmy zanurzeni, którą Papież Jan Paweł II nazywa „cywilizacją śmierci”, brakowało warunków pozwalających rozpoznać i zaakceptować tak alternatywną wobec racjonalizmu i wszelkich
„-izmów”, twórczość. I choć sprzyjających dla percepcji dzieł C. K. Norwida momentów dziejowych od jego śmierci - właśnie zabrakło, największy autorytet moralny naszych czasów Jan Paweł II,
wystawia tej twórczości wyróżniającą ocenę: „Słowo Norwida jest potężne jak sam Zbawiciel”.
Norwid przeczuwał nieprzemijalność własnej twórczości, formułując choćby ten fragment:
Reklama
Czy zapytaliście, czemu Cicero
Paweł lub Sokrat? - tych słów rzekłszy parę
Żyją... do dzisiaj cię za piersi biorą,
A ty, choćbyś im nierad, dawasz wiarę...
Głębokie pytanie. W naszych czasach przekłada się na doznanie psychicznej pustki w głowie, aż po ból fizyczny. Bo rzeczy wielkie stanowią naturalne dopełnienie tęsknot za czymś, co przeczuwamy jako niezbędny
warunek pełnego zaistnienia w danym nam do dyspozycji człowieczeństwie.
C. K. Norwid, który całym sobą badał domenę pełni człowieczeństwa, odpowiada tak: `
Bo zaprawdę ci powiem, że narodów losy
I koleje ludzkości i świat i niebiosy
I słońce i gwiazd chóry i rdzeń minerału
I WSZYSTKO BIERZE ŻYWOT Z IDEAŁU...
Warto się chwilę zadumać nad tą odpowiedzią, zwłaszcza dziś, kiedy tak mocno odczuwamy osaczenie wolnością, sprowadzoną do wolnego handlu i konsumpcyjnego sposobu życia. Czy można czuć się wolnym, jeśli
ustawicznie doskwiera człowiekowi uczucie głodu? Czy człowiek głodny nie jest pełnowymiarowym człowiekiem? - nie czuje, nie marzy, nie pragnie miłości, utracił na zawsze dyspozycje współtworzenia
dóbr materialnych i duchowych? Czy dzisiaj, w którym zanurzeni jesteśmy wszyscy razem i każdy z osobna, może być wdrażana w wymiarze społecznym, norwidowska definicja wolności: „Wolność jest to
wszechużycie wszechpotęgi bytu” - pod jednym wszakże warunkiem: przestrzegania przykazania miłości Boga i bliźniego, warunkiem niezbędnym dla zachowania potencjalnej przestrzeni wolności każdej
osoby?
C. K. Norwid u zarania epoki „klęski człowieczeństwa”, którą rozpoznajemy obok nas jako epokę całkowitej rezygnacji z ideałów, jako czas dominacji relatywizmu etycznego, braku poszanowania
środowiska naturalnego i wszelkich przejawów życia, pisał:
Do Boga Miłość tylko pozostanie
Jak w rozpalonym stosie hełm brązowy
Z napisem „Jesteś”.
A jak zobrazował Tę Miłość?:
Przedwieczny, którego nam odkrył Syn
I o którym więc możemy mówić bezpiecznie
Chociaż nigdy Go nie widzieliśmy -
Przedwieczny nie pragnie boleści tej,
Która osłupia serca ludzkie,
w wytrwały je zamieniając głaz
Przenosi On ową raczej, która zwycięża siebie samą
I z pociechami graniczy
Ucho Jego pełne jest
Miłosierdzia
Ani rade słuchać jęków człowieczych
Lecz skoro się gdzie nadłamia trawa polna
Upuszcza On na nią kroplę rosy...
C. K. Norwid uważał, że każde życie, będąc wielkim darem nie da się odnieść i sprowadzić wyłącznie do wygody, schlebianiu gustom, modzie, wpływom politycznym, czy towarzyskim. Ironizował z tak pojmowanej pełni życia:
Reklama
Jak się nie nudzić?
gdy oto nad globem
Milion gwiazd cichych się świeci,
I każda innym jaśnieje sposobem,
A wszystko stoi - i leci...
I ziemia stoi - i wieków otchłanie,
I wszyscy żywi w tej chwili,
Z których i jednej kostki nie zostanie,
Choć będą ludzie, jak byli. [...]
Jak się nie nudzić na scenie tak małej,
Tak niemistrzowsko zrobionej [...]
- znam dzielniejszy sposób
Przeciw tej nudzie przeklętej:
Zapomnieć ludzi, a bywać u osób,
- Krawat mieć ślicznie zapięty...
Będąc autentycznym katolikiem w myśli, sercu i w życiu prywatnym nie deklarował i nie podzielał powszechnego entuzjazmu dla budzącego ogromne nadzieje na stworzenie powszechnej szczęśliwości, racjonalizmu:
Cóż bo mózg? rozum co?
słynny z polemik,
Wysuszający żywota istotę
Planów rysownik i potęg alchemik:
Czy kiedy przezeń ukochał kto cnotę?
Serce - istotnym jest prawdy ogniskiem:
Gdy rozum zbłądzi w najmniejszej usterce,
Serce i z błędów nieraz wraca z zyskiem...
Życia i wiedzy więc treścią
cóż?
- serce!
Przezeń nieszczęsny wśród fortunnych gości
I utwierdzenie śród silnych ma słaby;
Ludzkość, raz gdyby w istotnej miłości
Ruszyła w Niebo, jak do domu szłaby!
Ludzkość jednak z uporem trwa przy starych błędach. Szukając rozwiązań nabrzmiałych problemów współczesności odtrąca wymiar duchowy, a ostatnio także wymiar społeczny człowieka i świata, które dla C. K. Norwida stanowiły podstawę ludzkiego oblicza Ziemi. Czy zjednoczona Europa podejmie wysiłek przywrócenia ludziom nadziei i przynależnej im godności? Czy uniesie ciężar zamiany globalizacyjnej unifikacji na przestrzeń przynależną faktycznej odmienności ras, narodów i poszczególnych istnień ludzkich? Czy skorzysta z żarliwych przemyśleń genialnego Norwida, tak dosłownie wkomponowanego w starożytną maksymę non omnis moriar?