Podczas jednej z podróży apostolskich do Afryki Ojciec Święty
powiedział: "Trzeba, by świat wiedział, że Afryka żyje w wielkim
ubóstwie". Ten apel zabrzmiał w uszach jak przebudzenie ze snu. "
Trzeba, by świat wiedział". Niech wiedzą również nasi Czytelnicy.
Tak zrodziła się w mojej głowie myśl, by kontynuować moje opowieści
po powrocie z afrykańskiej ziemi, uważanej za najbiedniejszą część
świata. Dziś chcę Wam przedstawić obraz życia rodzinnego.
Jeszcze noc w pełni, a koguty już rozpoczynają swoje
pianie. Jeden wzywa, a setka mu odpowiada. Za chwilę ryk osła, szczekanie
psów i pojękiwanie zwierząt. Chwila ciszy, wtem chór zwierząt na
nowo rozpoczyna swój śpiew. Ten uparty i niespokojny chór przywołuje
słońce, któremu nie spieszno wzejść. Wreszcie odzywa się dzwon. Już
5.15. Wszystko wznosi swoje wołanie do Boga. Powoli budzi się wioska.
Słońce swymi promieniami "oblewa" zagrody, łączące się osady, w których
żyją ludzie i domowe zwierzęta. Dalej busz i świat dzikich zwierząt
i duchów. W takim oto świecie żyją rodziny i rody, żyje plemię. Coraz
mocniej promienie słoneczne przeszywają pokryte piaskowym kurzem
drzewa i wzgórza. Tu i ówdzie słychać dudnienie tłuczków w moździerzach
- zapowiedź dnia. To kobiety rozcierają proso. To ich czas. Gdy cała
wioska zdaje się jeszcze spać, one rozpoczynają swoją pracę i swój
śpiew. Spokojny, pełen urywanych zdań i mruczenia. To nie ten sam
śpiew, który słychać wieczorem. Ten nie jest świąteczny. Jest pozbawiony
dynamizmu, okrzyków radości. Ten śpiew mówi o trudach życia. To problemy
żon, matek, sierot, panien zapracowanych, niedożywionych, bitych,
wykorzystywanych, pragnących uczucia, miłości. Kobiety opowiadają
to śpiewem. Całe ich życie wypowiadane jest śpiewem, który leczy,
jest prosty, wzmaga radość i bez którego nie można sobie wyobrazić
wioski.
Mężczyźni wstają nieco później, wraz z nimi dzieci. Zaraz
po wyjściu męża na pole, kobiety udają się nad rzekę po wodę. Karmią
najmłodsze dzieci i wyruszają po termity dla kur. Kiedy słońce wznosi
się coraz wyżej (ok. 7.30), kobiety idą na pole, do mężów, niosąc
im wodę. Pracują tam, siejąc sezam i orzeszki ziemne (uprawy typowo
kobiece). Robią przerwy w tym samym czasie co mąż (tj. ok. 12.00),
kiedy żar bijący z nieba staje się nieznośny. Kobieta wraca do domu
wiele wcześniej, gdy słońce nieco się zniża (tj. o 16.00). Zbiera
po drodze trochę drzewa i po powrocie zabiera się do przygotowania
posiłku.
Cdn.
Pomóż w rozwoju naszego portalu