Ks. inf. Zdzisław Król, proboszcz stołecznej parafii Wszystkich Świętych, a wcześniej długoletni kanclerz Kurii Metropolitalnej Warszawskiej znał bp. Kraszewskiego od 1953 r. - Kiedy był wykładowcą
w seminarium duchownym dostrzegłem, że jest to bardzo zdolny, dynamiczny kapłan ogromnie zaangażowany w sprawy Kościoła, który bardzo kochał. To, co mnie u niego zawsze ujmowało, to jego wielka miłość
do Matki Najświętszej, a także ogromny szacunek i synowskie oddanie dla kard. Stefana Wyszyńskiego. Był też wspaniałym rekolekcjonistą. Do dziś doskonale pamiętam rekolekcje w kościele św. Anny w Warszawie
i konferencję Pożądliwość ciała, pożądliwość oczu i pycha żywota - wspomina ks. Król. Parafia Wszystkich Świętych zawdzięcza mu uratowanie podczas Powstania Warszawskiego ksiąg metrykalnych istniejących
od 1866 r., które wyniósł - ze swymi kolegami - z płonącej świątyni. Bp Kraszewski podczas Powstania Warszawskiego jako pomocnik kapelana działał w służbie sanitarnej. Dla mnie Zmarły
pozostanie w pamięci jako człowiek ciepły i serdeczny, a w modlitwach nie zapomnę o nim do końca moich dni - mówi Księdza Infułat.
Wiele lat bp. Kraszewskiego znał ks. prał. Grzegorz Kalwarczyk, obecny kanclerz Kurii Metropolitalnej Warszawskiej. Najpierw był on jego przełożonym w seminarium duchownym, a potem w Wydziale Spraw
Sakramentalnych Kurii Metropolitalnej. - Wspominam go bardzo serdecznie. W ciągu kilkunastu lat naszej wspólnej pracy nie było żadnych nieporozumień, nigdy złego słowa nie usłyszałem od Księdza
Biskupa. Był bardzo serdeczny. Przychodziło do niego wiele osób, zwłaszcza biednych. Okazywał im serce, pomagał, długo rozmawiał. Często dyskretnie wchodziłem podczas tych spotkań i dawałem mu dokumenty
do podpisu, głównie z zakresu prawa małżeńskiego. Po powstaniu diecezji warszawsko-praskiej i odejściu do niej bp. Kraszewskiego, mieliśmy już luźniejsze kontakty, najczęściej z okazji imienin i różnych
uroczystości. Zawsze był serdeczny. Wiem, że dla niektórych księży był czasami wybuchowy, reagował mocno, ale po jednym dniu lub kilku godzinach był już zupełnie inny - wspomina ks. prał. Kalwarczyk.
Ks. prał. prof. Wojciech Tabaczyński poznał przyszłego Biskupa jeszcze podczas wspólnego pobytu w seminarium duchownym. Alumn Kraszewski był rok wyżej. - Wiedziałem, że do seminarium wstąpił
po gimnazjum Księży Marianów na Bielanach, gdzie wielki wpływ wywarł na niego ks. Józef Jarzębowski, autor hymnu Błękitne rozwińmy sztandary. Razem należeliśmy do Sodalicji Mariańskiej, potem do Unii
Apostolskiej Kleru - wspomina. Imponował mi swoją postawą i bezkompromisowością. Był zdolny do wielkich gestów dobroci i życzliwości. Przez wiele lat mogłem blisko obserwować Biskupa na Kamionku,
gdzie byłem rezydentem. Był bardzo szanowany i lubiany przez parafian. Kochał Matkę Najświętszą i był Jej oddany w duchu doskonałego nabożeństwa według św. Ludwika Marii Grigniona de Montforta -
podkreśla ks. prał. Tabaczyński.
Również z parafii na Kamionku, gdzie przez kilkanaście lat był wikariuszem, pamięta zmarłego Hierarchę ks. prał. Józef Buchajewicz, proboszcz parafii Matki Bożej Królowej Meksyku w Laskach. -
Był bardzo dobrym człowiekiem. Umiał pomóc drugiemu człowiekowi. Kochał Kościół, Ojczyznę i drugiego człowieka. I choć zdarzało się, że jako sangwinik żywo i porywczo reagował nieraz w stosunku do niektórych
osób, to szybko gwałtowna reakcja mijała i - jeśli coś było z jego strony nie w porządku - umiał przeprosić.
Ks. kan. Hieronim Średnicki, proboszcz parafii Imienia Najświętszej Maryi Panny w Międzylesiu również jako wikariusz na Kamionku mógł obserwować pracę Biskupa-Proboszcza. - Miał ojcowskie podejście
do wikariuszy. Zapamiętałem też, że nie przeszedł obojętnie obok biednego żebrzącego między kościołem a plebanią. Rozdawał wszystko, co miał. Był po prostu człowiekiem - wspomina.
Obecny proboszcz parafii kamionkowskiej ks. prał. Zdzisław Józef Gniazdowski podkreśla, że bp Kraszewski duży nacisk kładł na historyczność Kamionka. - Często podkreślał, że w kamionkowskim
tryptyku jest Matka Boża Zwycięska unosząca się nad dymami stolicy w sierpniu 1920 r. i że Cud nad Wisłą uratował Polskę i Europę przed zalewem komunizmu. Zwracał uwagę, że świątynia jest wotum za
Cud nad Wisłą, który zaliczał do najważniejszych wydarzeń w historii świata. Z dumą opowiadał, że w pobliżu świątyni znajduje się najstarszy w stolicy cmentarz. Cieszył się z każdego pomnika czy tablicy
upamiętniającej wydarzenia historyczne - wspomina ks. prał. Gniazdowski. - Był wielkim czcicielem Matki Bożej i Jej się polecał. Słowa Maria Vincit umieścił w swoim herbie biskupim -
podkreśla obecny proboszcz Kamionka.
Biskupa Kraszewskiego dobrze znały Siostry Wynagrodzicielki Najświętszego Oblicza (obliczanki). W ich kaplicy na osiedlu Placówka jeszcze jako chłopiec służył do Mszy św. Potem jako młody kapłan odprawiał
tu Msze św. i głosił kazania. - Zarówno w homiliach jak i konferencjach - wspomina s. Łucja, przełożona generalna zgromadzenia - dominowała pobożność maryjna i wierność Kościołowi.
Pragnął w każdym sercu zaszczepić pobożność maryjną opartą o zdrową naukę Kościoła. Często dzielił się z nami swoimi wrażeniami z pobytu w Rzymie, wydarzeniami z życia Kościoła, wspominał wydarzenia z
Powstania Warszawskiego, w którym brał udział, a także swoje spotkanie z marszałkiem Józefem Piłsudskim. Oprócz spraw Kościoła ogromnie bliskie jego sercu były problemy Ojczyzny, jej niepodległość i kształt
polityczno-ustrojowy. Swój patriotyzm wyniósł z domu rodzinnego.
Zapamiętałyśmy Księdza Biskupa - dodaje s. Łucja - jako człowieka dobroci, pogody ducha i humoru. Chętnie odwiedzał dzieci w prowadzonym przez nas przedszkolu, a także nasz dom w
Częstochowie. Również naszym siostrom powierzył opiekę nad swoją mamą. Kiedy potem zamieszkała wraz z nim na Kamionku, siostry opiekowały się nią do końca jej dni. Pozostał w naszej pamięci jako wierny
syn swej matki - dodaje przełożona generalna sióstr obliczanek.
Blisko 60 lat znała bp. Kraszewskiego Irena Szamocka, wieloletnia parafianka Kamionka. - Poznałam go w Sodalicji Mariańskiej, zaraz po maturze, którą zrobił u marianów. Byłam na jego święceniach
kapłańskich, a potem biskupich. Zapamiętałam go jako bardzo dobrego proboszcza, kochanego przez wiernych. Ludzie go szanowali także za jego piękne kazania patriotyczne. On nie bał się niczego i nikogo,
mówił co myślał. Ludzie słuchali go bardzo chętnie. Był człowiekiem ogromnej prawości, jakich dzisiaj nie jest łatwo spotkać - wspomina długoletnia parafianka Kamionka.
Bp Zbigniew Józef Kraszewski urodził się 22 lutego 1922 r. w Warszawie. Ukończył gimnazjum Księży Marianów w Warszawie na Bielanach. Po odbyciu w latach 1943-45 studiów teologicznych i filozoficznych
w stołecznym Wyższym Metropolitalnym Seminarium (do 1945 w podziemiu) i na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Warszawskiego (1945-49) przyjął 12 marca 1949 święcenia kapłańskie z rąk Prymasa Polski abp.
Stefana Wyszyńskiego. Jeszcze w czasie nauki w konspiracyjnym seminarium duchownym był pomocnikiem kapelana Armii Krajowej w Powstaniu Warszawskim.
Pracował jako wikariusz w parafiach w Lesznie, Piastowie i w Warszawie (par. św. Wawrzyńca), po czym w 1956 r. rozpoczął wykłady w seminarium duchownym. W latach 1963-64 uzupełniał swą wiedzę
w Rzymie, był doktorem teologii dogmatycznej. Początkowo w seminarium był prefektem alumnów (1956-1962), potem wicerektorem (1964-1969) i rektorem (1969-1970). Od kwietnia 1970 r. był proboszczem
parafii Bożego Ciała na warszawskim Kamionku. 5 listopada 1970 r. został biskupem pomocniczym archidiecezji warszawskiej. Sakrę przyjął 8 grudnia 1970 r. z rąk kard. Stefana Wyszyńskiego. Był
wiceprzewodniczącym Komisji Maryjnej Episkopatu. Od 25 marca 1992 r. był biskupem pomocniczym diecezji warszawsko-praskiej. Pełnił funkcję wikariusza generalnego, przewodniczącego wydziałów Sakramentalnego
i Spraw Zakonnych Kurii, prałata dziekana Kapituły Katedralnej. Na emeryturę przeszedł w 1997 r.
Pomóż w rozwoju naszego portalu