Reklama

W rocznicę śmierci bł. Matki Marii Karłowskiej

Życie moje oddaję za owce...

24 marca Zgromadzenie Sióstr Pasterek wspomina rocznicę odejścia do Pana swej błogosławionej założycielki, matki Marii Karłowskiej. Cofnijmy się do ostatnich lat jej życia (1933-35), kiedy rezydowała w domu zakonnym w Pniewitem koło Chełmna.

Niedziela toruńska 12/2004

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Rok 1933 zaznaczył się jej usilnymi staraniami o uzyskanie posiadłości w Jabłonowie. Matka Maria chciała pozyskać tamtejszy zamek i utworzyć tam Dom Generalny zgromadzenia oraz szkołę gospodarczą dla dziewcząt. Wymagało to licznych narad i pertraktacji z władzami duchownymi i świeckimi, co stanowiło niemały trud dla osoby wówczas już ciężko chorej. Wobec narastających kłopotów Matka zarządziła w Zgromadzeniu Nowennę do królowej Jadwigi, którą czciła od wielu lat. I oto pod koniec trzeciej Nowenny rzeczywiście uzyskała posiadłość w Jabłonowie na bardzo korzystnych warunkach. Na Wawel wysłała świadectwo o tej łasce, którą przypisała królowej i załączyła ofiarę na jej beatyfikację. W jabłonowskim zamku zawisł duży obraz królowej Jadwigi, namalowany przez jedną z podopiecznych. Możemy go oglądać do dzisiaj w holu zamkowym.
Kiedy Matka obejmowała Jabłonowo, obecna kaplica jeszcze nie istniała. Miejsce to było rotundą z oszkloną werandą, bez dachu i podłogi. Matka Maria sama ułożyła plan budowy i opracowała urządzenie wnętrza. Na kilka dni przed kupnem Jabłonowa weszła do tego pomieszczenia i wskazując laską miejsce na ołtarz, powiedziała: „Tu będzie kaplica!”, a następnie, wskazując w dół: „A tutaj spocznę!”.
Kronikarka tamtych czasów pisze, że Matka czyniła to w przeczuciu śmierci. „Tego rodzaju przeczucia śmierci, i to niezbyt odległej, musiała miewać częściej, choć ich nie wyjawiała. Pytana o zdrowie, zawsze odpowiadała: „Lepiej o tym nie mówić!”, a my nie chcąc nalegać, nie pytałyśmy dalej. Ale z czasem postęp choroby był coraz bardziej widoczny. (...) Jednak duch Matki był wciąż silny, umysł stale czynny, sprawność w pracy jeszcze niezmienna, pamięć zdumiewająca. Usprawiedliwionym wydawało się więc złudzenie, że siła moralna zwycięży fizyczną słabość”.
W 1934 r. Matka przyjechała do Dębowej Łąki, by dokonać obłóczyn i przyjąć śluby zakonne sióstr. Rozmawiała z każdą postulantką i nowicjuszką, uczestniczyła z nimi w rekolekcjach. Po kilku dniach udała się do Jabłonowa, gdzie gościła bp. Stanisława Okoniewskiego. Kronikarka pisze: „Do jakiego stopnia umiała wśród cierpień panować nad sobą dowodzi fakt, że w ciągu parodniowego pobytu w Jabłonowie Ksiądz Biskup nie zdawał sobie sprawy z tego, że gości u osoby ciężko chorej, tak była swobodna, rozmowna, pamiętająca o wszystkim, uprzejma i ożywiona. Ksiądz Biskup sam to wyznał w dniu jej pogrzebu”.
Można powiedzieć, że cały ten okres był nieustającą walką o siły do pracy, prowadzoną głównie siłą ducha. Lekarze byli bezradni wobec jej choroby - wręcz zdumieni, że Matka tak intensywnie zajmuje się zakładaniem i urządzeniem domu w Jabłonowie.
Matka bardzo pragnęła zatwierdzenia Zgromadzenia przez Stolicę Apostolską. 5 lutego 1935 r. pojechała do Warszawy. Wstrzymującym ją siostrom zdecydowanie powiedziała: „To ostatnia chwila, koniecznie muszę jechać! Jeżeli teraz nie wykorzystam tej chwili, to już nigdy!”. „Trzydniowy pobyt w stolicy wypełniony był audiencjami u Nuncjusza Apostolskiego, u kardynała Kakowskiego, arcybiskupa Galla, w Ministerstwie Oświaty, w Ministerstwie Pracy i Opieki Społecznej. Wróciła bardzo zmęczona, ale zadowolona z rezultatów i ze spełnionego wobec Zgromadzenia obowiązku”.
1 marca zdrowie Matki wyraźnie się pogorszyło. Nie przerwała jednak swych zajęć, interesując się wszystkim. Przewożono ją w fotelu na kółkach do biura, gdzie dyktowała i podpisywała całą korespondencję. W domach siostry modliły się gorąco. Pewnego dnia, gdy przekonywano Matkę, że Pan Bóg na pewno wysłucha tych modlitw, odpowiedziała z charakterystycznym rozłożeniem rąk: „Już nie mam sił! Tu wam nic pomóc nie mogę, ale z Nieba będę błogosławić tym, które pójdą duchem Dobrego Pasterza”.
19 marca nastąpił kryzys. Teraz Matka odsunęła wszystkie sprawy, niczym się już nie zajmowała. Leżała, najwyraźniej przejęta tylko Bogiem, z Nim złączona, przeżywająca intensywnie Mękę Pana Jezusa. Modliła się za swe dzieło i nieustannie polecała je Ukrzyżowanemu. Często podnosiła oczy na obraz wiszący naprzeciw łóżka, powtarzając akty strzeliste albo mówiąc po prostu do cierpiącego Jezusa: „O mój Jezu, gdybym mogła, zdjęłabym Ci tę koronę cierniową! O Jezu, jak Ty możesz znosić taką mękę! O Jezu, jak bym chciała zdjąć Cię z tego krzyża!”.
Dni od wtorku do soboty upłynęły wśród wielkich cierpień. Żadne środki medyczne nie działały. Często można było słyszeć ciche słowa Matki: „To za Zakon... to za dusze... Módlcie się! Niech się nawrócą... niech się uświęcą!”. Przyjęła sakrament chorych i leżała cicho, z zamkniętymi oczyma. Była jednak świadoma tego wszystkiego, co dzieje się wokół Niej.
W niedzielę rano przed Mszą św. kapłan przyniósł Matce Komunię św. To był jej ostatni pokarm na ziemi. Kiedy siostra przełożona pozostała sama przy Matce Założycielce, ta otworzyła oczy i cichym, ale wyraźnym szeptem wypowiedziała: „Już... już... już...”. Zgromadziły się siostry i pozostali domownicy, odmawiając modlitwy za konających. Podano Matce zapaloną gromnicę. Kapłan udzielił ostatniej absolucji. Siostra przełożona w imieniu wszystkich poprosiła Matkę o błogosławieństwo, po czym słabnącą jej ręką nakreśliła krzyżyk. Jedna z magdalenek zawołała: „Mamusiu, spójrz na swe dzieci!”. Matka otworzyła oczy, popatrzyła wokoło i zamknęła je na zawsze... Była niedziela 24 marca 1935 r. Twarz i ręce Matki stopniowo się rozjaśniały, aż stały się niemal alabastrowe. Całą postać zmarłej ogarnął majestat śmierci.
W przybranej żałobnie sali ułożono ciało Matki na katafalku. Przy trumnie trwały nieustanne czuwania modlitewne. 27 marca, po Mszy św. żałobnej przewieziono trumnę z Pniewitego do Jabłonowa.
W kronice Zgromadzenia czytamy: „W czwartek 28 marca odbyła się eksportacja do kościoła parafialnego, gdzie bp Dominik odprawił uroczystą Mszę św., a bp Okoniewski wygłosił kazanie. Powiedział w nim m.in.:
«Matka Założycielka, aby powstrzymać zalew złego w społeczeństwie, stworzyła wielkie dzieło. Kobieta polska splamiła swoją godność. Nazwa Polka stała się hańbą. Zadrgało serce Matki Założycielki na widok nieludzkiego obejścia. Nie siłą, nie srogością, lecz sercem i miłością zbliżyła się do tych chorych członków społeczeństwa... (...) I udało jej się tysiące dusz uratować i tysiące oddać Bogu...». Po Mszy św. ludzie jabłonowscy wzięli na barki srebrzystą, cynkową trumnę z okienkiem ponad twarzą Zmarłej i złożyli ją tymczasowo w wymurowanym grobie ziemnym obok wejścia do kościoła”.
31 sierpnia tegoż roku dokonano ekshumacji i zgodnie z życzeniem Matki przeniesiono jej doczesne szczątki do krypty pod prezbiterium klasztornej kaplicy. Usytuowany w niej biały grobowiec z piaskowca otacza wieniec przytulonych do niego owieczek, symbolizujących wychowanki Domów Misyjnych Sióstr Pasterek. Spełniło się to, co Matka powiedziała kiedyś do swych dziewcząt: „Będziecie mnie otaczały po śmierci tak, jak otaczacie mnie za życia”.
15 czerwca 1997 r. uroczyście poświęcono i otwarto jej sanktuarium na Wzgórzu Jabłonowskim. Wyjęte z grobowca kości Matki Marii zostały umieszczone pod ołtarzem, w ozdobnym relikwiarzu otoczonym wianuszkiem owieczek, z wymownym napisem: „Życie moje oddaję za owce”. W taki to sposób nasza Błogosławiona Patronka zamieszkała na stałe pośród nas. Upodobała sobie Wzgórze Jabłonowskie, dobrze więc, że zostało jej ono oficjalnie zadedykowane.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2004-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Kraków: uroczystości pogrzebowe poety Leszka Długosza

2024-03-27 19:12

[ TEMATY ]

pogrzeb

PAP/Łukasz Gągulski

- Żegnamy człowieka niezwykłego, o którego prawdziwym duchu mówi jego poezja - mówił abp Marek Jędraszewski w czasie uroczystości pogrzebowych śp. Leszka Długosza w kościele Świętego Krzyża w Krakowie. Doczesne szczątki artysty spoczęły na Cmentarzu Rakowickim.

- Żegnamy człowieka niezwykłego, o którego prawdziwym duchu mówi jego poezja, a także często poezja śpiewana - stwierdził abp Marek Jędraszewski na początku Mszy św. pogrzebowej w kościele Świętego Krzyża w Krakowie. Zwrócił uwagę na zbiór wierszy „Ta chwila, ten blask lata cały”. - Ten zbiór mówi wiele o miłości pana Leszka Długosza do życia; do tego, by tym życiem umieć się także upajać - dodawał metropolita krakowski cytując fragmenty poezji, wśród których był wiersz „Końcowa kropka”. - Odejście pana Leszka Długosza jest jakąś kropką, ale tylko kropką w jego wędrówce ziemskiej - mówił abp Marek Jędraszewski. - Głęboko wierzymy, że dopiero teraz zaczyna się pełne i prawdziwe życie; że z Chrystusem zmartwychwstałym będziemy mieć udział w uczcie cudownego życia bez końca. Tym życiem będziemy mogli się upajać i za nie Bogu dziękować i wielbić - dodawał metropolita krakowski.

CZYTAJ DALEJ

Tajemnica Wielkiego Czwartku wciąga nas w przepastną ciszę Ciemnicy

[ TEMATY ]

Wielki Czwartek

Karol Porwich/Niedziela

Święte Triduum – dni, których nie można przegapić. Dni, które trzeba nasączyć modlitwą i trwaniem przy Jezusie.

Święte Triduum to dni wielkiej Obecności i... Nieobecności Jezusa. Tajemnica Wielkiego Czwartku – z ustanowieniem Eucharystii i kapłaństwa – wciąga nas w przepastną ciszę Ciemnicy.

CZYTAJ DALEJ

Abp Galbas do kapłanów: biskup nie jest dozorcą księdza, ani jego strażnikiem

2024-03-28 13:23

[ TEMATY ]

Abp Adrian Galbas

Episkopat News/Facebook

Biskup nie jest dozorcą księdza, ani jego strażnikiem. Jeśli ksiądz prowadzi podwójne życie, jakąkolwiek postać miałoby ono mieć, powinien to jak najszybciej przerwać - powiedział abp Adrian Galbas do kapłanów. Metropolita katowicki przewodniczył Mszy św. Krzyżma w katedrze Chrystusa Króla w Katowicach. Podczas liturgii błogosławił oleje chorych i katechumenów oraz poświęca krzyżmo.

W homilii metropolita katowicki zatrzymał się nad znaczeniem namaszczenia, szczególnie namaszczenia krzyżmem, „najszlachetniejszym ze wszystkich dziś poświęcanych olejów, mieszaniną oliwy z oliwek i wonnych balsamów.” Jak zauważył, olej od zawsze, aż do naszych czasów wykorzystywany jest jako produkt spożywczy, kosmetyczny i liturgiczny. W starożytności był także zabezpieczeniem walczących. Namaszczali się nim sportowcy, stający do zapaśniczej walki. Śliski olej wtarty w ciało stanowił ochronę przed uchwytem przeciwnika.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję