Reklama

Sztafeta pokoleń

Piętno zesłania - ocalić przez pamięć (2)

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Niewola

Pierwszym etapem niewoli były Miedniki Królewskie. Jako wyżywienie otrzymywaliśmy „suchoj pajok” (suchy prowiant) i wodę. Spaliśmy na gołej ziemi. Po paru dniach przyjechał do twierdzy berlingowski oficer o nazwisku Soroka. Agitował nas w języku będącym mieszaniną polskiego i rosyjskiego do wstępowania w szeregi armii Berlinga. Na jego wojskowej czapce widniał orzełek, ale bez korony. Orzeł w koronie symbolizował Polskę dumną, niepodległą, obejmującą również Kresy będące wbrew geograficznemu położeniu ostoją polskiej tradycji. Oficer został więc zwyczajnie wygwizdany.
Po 10 dniach pod silną strażą NKWD wyruszyliśmy w morderczą drogę. Ulokowano nas w wagonach towarowych - po pięćdziesięciu w każdym. Następnie zamknięto je i zaplombowano. Ścisk panował tak duży, że część z nas musiała stać, aby inni mogli siedzieć. I tak na zmianę.
Był ogromny skwar. Do jedzenia dostawaliśmy suchą, soloną rybę i kawałek czarnego chleba lub suchara, a wody jak na lekarstwo. Wybuchła epidemia biegunki. Z wagonu wypuszczano nas tylko raz dziennie. Zaduch i fetor były trudne do wyobrażenia. Po 10 dniach podróży w takich warunkach oczom naszym ukazał się budynek stacyjny, a na nim napis „Kaługa”.

Wierność

Reklama

Następnego dnia rozpoczęły się przesłuchania. Pytano o pseudonimy, oddziały, w których się służyło, nazwiska dowódców itd. Tak jak większość moich kolegów, nie mówiłem prawdy. Na apelu powiadomiono nas, że otrzymamy przeszkolenie wojskowe i wejdziemy w skład pułku strzelców. Na nasze uwagi, że jesteśmy obywatelami polskimi i nie można nas siłą wcielać do armii ZSRR, odpowiadano, że jesteśmy „pod ich opieką” i wspólnie będziemy bić Niemców. Rozdano nam stare karabiny (oczywiście bez amunicji), maski gazowe i drelichowe mundury.
Zaczął się okres podłej, sowieckiej mistyfikacji. Pobudka każdego dnia była o szóstej rano, rozmieszczone w barakach głośniki wyły hymn „Sowieckiego Sojuza”. Po śniadaniu (wiadro zupy na 10 osób, kasza jaglana i pół kilo czarnego chleba) były ćwiczenia: parokilometrowy bieg w maskach przeciwgazowych, musztra, bój na bagnety. Powrót do koszar na głodowy obiad odbywał się biegiem. Potem maszerowaliśmy do centrum Kaługi na rozbiórkę uszkodzonych w czasie bombardowań cerkwi. Po takiej całodziennej harówce kładłem się na pryczę i momentalnie zasypiałem. Śnił mi się tylko chleb. Po paru tygodniach pracy ponad siły stałem się niewrażliwy nawet na ukąszenia pcheł, których były tysiące.
Na początku września próbowano „wtłoczyć” nam do głowy rosyjski tekst przysięgi wojskowej - na wierność Stalinowi. Odmówiliśmy jej złożenia. Była to decyzja odruchowa i oczywista, która wykluczała jakikolwiek kompromis z Rosją - carską czy sowiecką. Po paru dniach odebrano nam mundury, a dostaliśmy w zamian stare, porwane łachmany.
W drugiej połowie września znowu wtłoczono nas w towarowe wagony, które podążyły na Wschód. A wycieńczone, zalatujące smrodem postacie szukały w nich tyle miejsca, by pomieścić skulone ciało.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Na nieludzkiej ziemi

Po kilku dniach znalazłem się w pobliżu miejscowości Charłampiejewo. Pierwsze dni wypełnione były ryciem długich dołów w ziemi i budową ziemianek, w których przyszło nam mieszkać. Rozdano piły i siekiery do wyrębu lasu. Na obiad wracaliśmy dopiero po wykonaniu normy, najczęściej wieczorem. Na półce nad pryczą czekała miska zimnej lury z jednym ziemniakiem i łyżką kaszy albo twarda jak deska suszona ryba z robakami w środku. W styczniu 1945 r. tak osłabłem, że znalazłem się w szpitalu polowym. Po raz drugi trafiłem do tego szpitala z objawami odmrożenia palców lewej stopy i obu rąk.
Bardzo często budzono nas w nocy do ładowania wagonów drewnem. Metrowe pniaki trzeba było niekiedy przenosić na odległość kilkudziesięciu metrów. W zimie brnęło się w głębokim śniegu. Mróz dochodził do 50° C. Jak człowiek splunął, to na ziemię spadał lód. Taka gehenna trwała do końca listopada 1945 r., po czym wywieziono nas do Kirowa koło Smoleńska, a stamtąd, po paru tygodniach, do Białej Podlaskiej. Nie wszyscy wrócili... Tak zakończył się mój pobyt w Rosji sowieckiej.

Egzamin z człowieczeństwa

Dziadek umilkł. Tamta odległa przeszłość stała się nagle tak przejmująco bliska i tak dotkliwa, że bałam się odezwać. Na usta cisnęło się wiele pytań, ale wyczuwałam, że Dziadek jest teraz tam - z towarzyszami niedoli i rąbie drewno w 50° mrozie rosyjskiej zimy. Nie miałam prawa przerywać mu tego zamyślenia. Po cichu wyszłam. Babcia siedząca w pokoju obok i przysłuchująca się opowieści męża miała łzy w oczach. „Dziecko - powiedziała - nie pytaj już go o nic więcej. Wiem, że bardzo dużo przeżył i nie powiedział ci o wszystkim, bo jest to dla niego zbyt trudne i bolesne. Przeżył ból i głód, i straszną niepewność, czy powróci do swoich, do Polski. Na Wschodzie stracił wielu przyjaciół, ale też została zachwiana jego wiara w lojalność i przyjaźń. Zniszczeni, upodleni, załamani wewnętrznie ludzie kierowali się instynktem przetrwania. Często była to bezwzględna walka o życie. Nie każdy potrafił zachować w skrajnych warunkach godność i człowieczeństwo. To dla wielu było trudniejsze od walki o byt. Rany na ciele zabliźniają się, a okaleczona dusza boli całe życie” - zakończyła Babcia.
Już wiem, że wobec grozy tamtej rzeczywistości słowo staje się bezradne. Najważniejsza pozostaje dla mnie świadomość: Dziadek zdał egzamin ze swego człowieczeństwa, ale rozumie tych, dla których okazał się on na zesłaniu zbyt trudny.
Dziadek wrócił do Polski 6 stycznia 1946 r. Moja prababcia nie poznała syna w drzwiach mieszkania. Stał przed nią straszliwie wychudzony człowiek z ogoloną głową i nienaturalnie dużą, napuchniętą, siną twarzą. Gdy odezwał się: „Mamo” - zaszlochała.
Strach przed represjami (UB już w 1946 r. dokonało aresztowań w rodzinie) powodował, że Dziadek ukrywał swoją przeszłość i przynależność do AK, bał się poszukiwać pracy. Używał fałszywych dokumentów, z których wynikało, że wrócił do Polski w ramach repatriacji. W latach gomułkowskich minister Mieczysław Moczar wydał rozporządzenie o przyznawaniu Srebrnych Krzyży Zasługi z Mieczami tym Polakom, którzy oficjalnie „byli” w czasie wojny żołnierzami armii radzieckiej. Dziadek i jego przyjaciel z Kaługi - Marian Czerniawski (obecnie emerytowany profesor Wydziału Chemii UMK w Toruniu) nie pojechali do Warszawy po odbiór tych odznaczeń. To dla mojego pokolenia najlepsza lekcja etyki.

Piętno

Podobnie jak losy Dziadka, ułożyły się losy Babci i wielu rodzin z przedwojennych Kresów. Babcia mówiła, że ci, którzy doświadczyli piekła „nieludzkiej ziemi”, wracali do Polski naznaczeni swoistym stygmatem. Piętnem każdego z nich była droga przez mękę. Czekanie na śmierć, ale i walka o życie. Konflikt z sumieniem.
Ale czy nam wolno osądzać ludzi, którzy znaleźli się w tak ekstremalnych warunkach? - tym bardziej mojemu pokoleniu, które jedynie intuicyjnie wczuwa się w tamten koszmar. Jego sprawcy przez wiele lat byli okryci szczelną tajemnicą. Czas ją odsłonił, a historia osądza. Dla wielu jednak zbyt późno. Kazimierz Kaz-Ostaszewicz napisał w książce Długie drogi Syberii: „Niestety, ironią w sądach historii jest to, że prawie nigdy wyroków nie słyszą ci, którzy zginęli. Czas podobno leczy, najczęściej jednak przykrywa ziemią...”. Nie zawsze! Przejmuję od Dziadka pałeczkę w sztafecie pokoleń. Walczę o pamięć. „Jeśli zapomnę o nich, Ty, Boże na niebie, zapomnij o mnie...”. Bądź spokojny, Dziadku!

(Ewelina Marzec, 16 lat, jest uczennicą toruńskiego liceum ogólnokształcącego - przyp. red.).

2004-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Akt oskarżenia w sprawie oszustw - wśród podejrzanych tata ks. Michała Olszewskiego

2025-01-31 22:37

[ TEMATY ]

Ks. Michał Olszewski

Robert Krawczyk

Ks. Michał Olszewski SCJ

Ks. Michał Olszewski SCJ

Prokuratura Okręgowa w Radomiu skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko pięciu osobom podejrzanym o oszustwa podatkowe i wystawienie nierzetelnych faktur VAT na kwotę znacznej wartości. Wśród osób z zarzutami jest Jan O., tata ks. Michała Olszewskiego.

W przypadku Jana O. śledztwo zostało w ub. roku podjęte na nowo po tym, jak w październiku 2023 r. umorzono je na mocy postanowienia prokuratora regionalnego w Lublinie Jerzego Ziarkiewicza. Śledczy uzasadnili wówczas umorzenie "brakiem znamion czynu zabronionego".
CZYTAJ DALEJ

Przepis na radosne życie według ks. Jana Bosko

[ TEMATY ]

św. Jan Bosko

commons.wikimedia.org

Święty Jan Bosko zasłynął, jako genialny wychowawca, nauczyciel młodzieży, pisarz i publicysta, założyciel zgromadzeń zakonnych. Często zachęcał swoich uczniów mówiąc: „bądźcie zawsze radośni, bardzo radośni!”. Radość w jego wydaniu nie oznacza jednak ciągłego, bezmyślnego uśmiechu na twarzy. Radość to postawa ducha, nastawienie wobec życia. 

Jan Bosko przyszedł na świat 16 sierpnia 1815 roku w ubogiej wiejskiej rodzinie w Becchi niedaleko Turynu, we włoskim Piemoncie. Rodzice, Franciszek Bosko i Małgorzata Occhiena, dali mu na chrzcie dwa imiona: Jan, Melchior. Kiedy chłopiec miał dwa lata, umarł mu ojciec. Wychowaniem Jana i dwóch jego braci zajęła się matka, która zaszczepiła w nich chęć do nauki i pobożność.
CZYTAJ DALEJ

Czas przeżyć i duchowych wyborów

2025-02-01 14:17

[ TEMATY ]

oaza

Zielona Góra

Rzepin

Archiwum parafii

Oaza z Rzepina czas ferii spędziła na formacyjno-rekreacyjnym wyjeździe do Torunia.

CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję