„Każdy z nas tym bogatszy, co tutaj się stało. Ich krwią pulsuje nasze ocalałe ciało. Oni ciężarem cierpień ziemi równoważni, przekroczyli granicę naszej wyobraźni. Ich popioły pod ziemią,
ległe u korzeni są przyczyną, że rośnie świat - że się zieleni. W kęsie chleba, w powietrzu którym oddychamy, mówią do nas: «My wewnątrz Was - Was ocalamy»”
- pisał poruszony tragedią radogoskich więźniów łódzki poeta Marian Piechal.
Ogrom cierpień, jakich doznawali represjonowani Polacy, straszliwa zbrodnia dokonana przez Niemców w przeddzień uwolnienia, pomimo upływu lat nadal boli. Radogoskie więzienie w byłej
fabryce S. Abbego, stało się symbolem przemocy, terroru, cierpień wobec obywateli polskich, którzy w myśl hitlerowskiej ideologii byli przecież tylko „podludźmi”. Już w listopadzie
1939 r. w pofabrycznych budynkach przetrzymywano całe polskie rodziny, które następnie wywożono w głąb Rzeszy. Od stycznia 1940 r. więziono wyłącznie mężczyzn z dziennym
stanem ok. 1000 osób. Ogółem szacuje się, że przez czas okupacji, do stycznia 1945 r., maltretowano w więzieniu ok. 30 tys. polskich obywateli. Przetrzymywanie bywało kilkunastodniowe
lub kilkumiesięczne. Jeśli uwięzienie trwało kilkanaście dni, po dodatkowym biciu przetrzymywanego zwalniano. Jeśli więziono dłużej, mężczyznę wywożono do obozu koncentracyjnego lub na przymusowe roboty.
Hitlerowscy okupanci stosowali wobec swych ofiar zasady, które da się sprowadzić do formuły: - „zastraszyć, zniewolić, zgładzić ”. Wszystkie czynności, polecenia były na Radogoszczu
wykonywane przez uwięzionych Polaków pod presją, że za chwilę mogą stracić życie.
Na kilka apeli dziennie ciasną klatką schodową zbiegało z każdej sali kilkuset mężczyzn, poganianych potężnymi pałami czy rzemiennymi pejczami nadzorców. Rozstrzeliwania pod pozorem, iż
zaistniała „próba ucieczki”, strzelanie przez strażników w kierunku usłyszanego szeptu na sali, to codzienny rytuał, który do dziś śni się nielicznym, którzy przeżyli. Katuszą stawała
się kąpiel, bo albo woda była bardzo zimna, albo zbyt gorąca. Upatrzone przez strażnika ofiary były bite, przy zanurzaniu głowy w beczce, inni byli zmuszani do biegania boso, po gorącym żużlu...
Przykładów sadyzmu hitlerowców, ich „codzienność” relacje więźniarskie odnotowują pokaźną ilość. Oprawcy specjalnie potęgowali cierpienia ofiar, by radogoskie więzienie było znane w Łodzi
i regionie. Obok Polaków, przedstawicieli wszystkich grup społecznych, przetrzymywano w początkowym okresie grupy obywateli polskich narodowości żydowskiej, pod koniec wojny pojawiła
się notatka o „sali rosyjskiej”. Najprawdopodobniej byli tam umieszczani obywatele ówczesnego ZSRR, którzy uciekali z prac przymusowych w Niemczech. Więźniowie
ci byli całkowicie odizolowani od Polaków i właściwie nic nie wiadomo o ich losie. Prawdopodobnie ok. 200 obywateli ZSRR zginęło tragicznej nocy z 17/18 stycznia 1945 r.
Ta najtragiczniejsza z jednorazowych zbrodni dokonana w Łodzi i regionie, w której łącznie zgładzono w straszliwy sposób - spaleniem ok. 1500
więźniów, budzi pytania do dziś o granice ludzkiego okrucieństwa. Pod jej ciężarem ugiął się nawet jeden z biorących w niej udział, popełniając samobójstwo i zostawiając
ekspiacyjny list. Do dziś tysiące łodzian, nie tylko 1 listopada, ale podczas każdej wizyty w Mauzoleum, modli się, pozostawia zapalone znicze i kwiaty. Prochy zamordowanych spoczywają
obecnie na pobliskim cmentarzu św. Rocha. I o tym miejscu wiele osób pamięta. Od 1990 r na terenie Mauzoleum stoi, poświęcony przez Ordynariusza Łódzkiego, krzyż, symbol Ofiary i Nadziei.
Tutaj, pamiętając o straszliwych losach naszych rodaków, wielu z nas podejmuje refleksję nad nędzą i wielkością ludzkiego losu.
Pomóż w rozwoju naszego portalu