historia jest bardzo prosta - zaprosił mnie tutaj do pracy bp Paula Boyl, który dowiedział się o mnie dzięki księżom pracującym na Jamajce: Markowi i Andrzejowi. Powiedziałam
sobie i jemu - czemu nie - a reszta już się jakoś potoczyła. W tym jednak miejscu muszę powiedzieć, że wszystko związane z wyjazdem na Jamajkę było
proste - zupełnie tak, jakby wszystkie drzwi otworzył dla mnie Pan. To uczucie stale mi towarzyszy i mam nadzieję, że stale będzie...
Maggotty to małe miasteczko liczące wraz z otaczającymi je wioskami około 12 tys. osób. Położone jest nieomal w centrum Jamajki, w niezwykłej dolince otoczonej przepięknymi
górami pokrytymi tropikalna roślinnością. Na jednym z tych wzgórz wybudowana została misja.
Początki były bardzo trudne. W styczniu 1999 r. ks. Marek Bzinkowski i ks. Andrzej Bełtowski z diecezji kieleckiej stanęli na jamajskiej ziemi. Od bp. Paula Boyle´a
otrzymali polecenie wybudowania kościoła - w sensie dosłownym i przenośnym.
W grudniu 1999 r. nikt nie myślał, że budowa ruszy. Brak funduszy był problemem nie do przebycia. Ale jednak Bóg ma swoje plany. Ks. Marek uległ poważnemu wypadkowi samochodowemu. Stan był bardzo
poważny, operacja musiała odbyć się w USA. Tam też poznał pierwszych sponsorów, za pieniądze których niebawem można było rozpocząć budowę kościoła na Jamajce.
Obecnie, po czterech latach misyjnych trudów, funkcjonuje tu kościół, plebania oraz małe zaplecze do służby socjalnej. Duszpasterzem jest ks. Marek Bzinkowski. W przerobionym na klinikę
kontenerze raz w tygodniu pomocą medyczną służy lekarz wolontariusz. Staram się pomagać w rejestracji, badaniu ciśnienia i ważeniu pacjentów - mimo że nie jestem
pielęgniarką. Każdego dnia prowadzę również zajęcia szkolne. Uczę dzieci, młodzież i starszych, jak stawiać pierwsze kroki w pracy z komputerem.
Trzeba podkreślić, że na Jamajce ogromnym problemem jest analfabetyzm. Dzieci, a także starsi, nie potrafią czytać i pisać. Stan ten pogłębia ogromne bezrobocie.
Dlatego kolejnym programem dla Jamajki, a szczególnie dla Maggotty, jest... fabryka kiełbasy. Zanim udało się stworzyć taki projekt, wydarzyło się coś, co nas zainspirowało w tym
kierunku. W stolicy Jamajki Kingston odbyły się międzynarodowe targi, na które zostaliśmy zaproszeni przez polską konsul Irenę Cousinis. To osoba, która wkłada całe serce w pomoc
naszej misji w Maggotty.
Na targi przygotowaliśmy robioną domowym sposobem polską kiełbasę i odnieśliśmy ogromny sukces - polskie stoisko zdobyło drugie miejsce. Na zakończenie targów Minister turystyki mówiła
o polskiej kiełbasie i fantastycznym projekcie.
W Maggotty i okolicy panuje bezrobocie, a skutkiem tego również ubóstwo; jest to problem setek rodzin. Problemy rodzą następne problemy. Jak w reakcji łańcuchowej,
pojawiają się kłopoty z edukacją, osłabienie więzi rodzinnej, rodzą się zazdrość, nienawiść i przemoc. Ludziom trudno jest myśleć o tym, jak osiągnąć Królestwo Niebieskie,
kiedy żołądek upomina się o kawałek chleba.
Nasza Wspólnota - Holy Spirit Parish, powstała 4 lata temu. Dwa lata temu bp Boyle poświęcił kościół i od tej pory rozpoczęły się starania, by przy wspólnocie urzeczywistnić Chrystusowy
nakaz: „Wy dajcie im jeść”.
Pomysł jest bardzo prosty: przez danie ludziom zatrudnienia, wnieść nadzieje na lepsze jutro do wielu jamajskich domów. Według różnych obliczeń ten projekt może przynieść zatrudnienie dla około 200
osób. Niektórzy będą zatrudnieni bezpośrednio przy produkcji wysokiej jakości kiełbas, a inni będą współpracować jako farmerzy dostarczający wołowinę, wieprzowinę czy drób. Jest to szansa dla
wielu małych farm, które regularnie mogą dostarczać na zasadzie kontraktu po kilka sztuk bydła, trzody lub drobiu. Osoba odpowiedzialna za kontakty z farmerami będzie prowadziła
edukację i sprawdzała jakość produkcji.
Mamy już przygotowane miejsce pod budynek fabryki. Wiele organizacji jest zainteresowanych pomocą przy realizacji tego projektu, a grupa przyjaciół z Chicago obiecała pomoc przy
wyposażaniu zakładu w niezbędne urządzenia oraz trening pracowników. Bardzo ważne jest to, że część zysków ma być przekazywana do dyspozycji miejscowego Biskupa, bezpośrednio na potrzeby socjalne
w diecezji. Jest tak wielu potrzebujących między nami, a my przez współpracę z Bogiem i między sobą możemy uczynić życie lepszym i bardziej godnym
człowieka i dziecka Bożego.
Jesteśmy na początku drogi do wielkiego celu, lecz aby ujrzeć koniec, należy rozpocząć dzieło. Wciąż potrzebujemy pomocy wielu ludzi i organizacji, aby wznieść budynek fabryki i wyposażyć
go, stworzyć organizację farmerów i rozpocząć produkcję, lecz pierwsze i bardzo ważne kroki zostały już zrobione.
„Wy dajcie im jeść” mówi Jezus. To znaczy: nie zostawiajcie ludzi samych sobie z ich problemami. Nie odsyłajcie ich do kogoś innego. Nie czekajcie aż wszystko samo się jakoś
rozwiąże.
Możemy odpowiedzieć tak, jak kiedyś uczniowie Jezusa: „Panie, mamy tak mało, prawie nic: tylko 5 chlebów i 2 ryby, a sami przecież też jesteśmy głodni!”. Nauczeni
doświadczeniem Apostołów przynosimy do Jezusa to, co mamy: trochę wolnego czasu, odrobinę doświadczenia, dobrą wolę i chrześcijańską miłość, która każe służyć Chrystusowi w potrzebujących
braciach i siostrach. Te dary złożone u stóp Jezusa mogą być pomnożone na tyle, aby przynieść pomoc ludziom głodnym Boga i powszedniego chleba.
Pomóż w rozwoju naszego portalu