Siostry pracują nie tylko w Polsce, ale też w krajach byłego Związku Radzieckiego, a od niedawna także w Erytrei w Afryce. 9 listopada br. s. Zuzanna,
Białorusinka oraz Polki: s. Edyta i s. Jeremiasza gościły w parafii św. Antoniego w Lublinie. Siostry opowiadały o pracy na Białorusi i zbierały
ofiary na budowę domu zakonnego w Witebsku, gdzie będą kształtowane nowe powołania wśród dziewcząt białoruskich.
Kościół białoruski był bardzo prześladowany. Świątynie zamykano lub zamieniano na magazyny czy fabryki. Nie wolno było chodzić do kościoła i nosić oznak wiary: medalików, krzyżyków. Nie
było księży, zakonników i zakonnic. „Dla mnie - powiedziała s. Zuzanna - wielkim świadectwem była moja babcia, która zawsze stawała w naszej obronie. Kiedy
nauczyciele wyciągali dzieci z kościołów, wzywali rodziców do szkoły, moja babcia przychodziła wtedy i mówiła, że nikt nie może zabronić jej wnukom chodzić do kościoła. To dawało
ogromną nadzieję. (...) Dzięki babci, która przyprowadzała mnie do kościoła, mogłam przygotować się i przystąpić w 1985 r. do I Komunii św. Byłam sama jedna, miałam
wtedy siedem lat. Byłam bardzo szczęśliwa. Często chodziłam do kościoła. Gdy było mi trudno, czułam się tam bezpiecznie. W późniejszych latach prowadziłam katechizację dzieci i spełniałam
inne posługi. Prowadziłam modlitwę wspólnotową w czasie peregrynacji obrazu Matki Bożej w rodzinnej wsi. Dwa lata temu wstąpiłam do Zgromadzenia Sióstr Rodziny Betańskiej”.
„Dopiero od 1990 r. następują powolne zmiany - mówiła s. Edyta. - Wtedy otworzyła się możliwość legalnej pracy duszpasterskiej i kapłani oraz osoby zakonne zaczęły
napływać na Białoruś. Lata ateizmu spowodowały jednak ogromne spustoszenia. Do kościoła chodzi w tej chwili niewiele osób, ale ludzie pragną się modlić, chcą poznawać Boga, chcą znaleźć sens
życia. Mimo, że bieda jest ogromna, ludzie potrafią dzielić się, często ostatnią kromką chleba”.
Dzieci, z którymi pracują Siostry Betanki, często chodzą do kościoła, chociaż mają do niego bardzo daleko. Muszą zatem dojeżdżać rowerami lub iść wiele kilometrów. Podobnie jest z nauką
religii, która odbywa się nie w szkole, ale przy kościele w tzw. Domiku. Mimo, że jest zimno i trzeba w piecu napalić, bardzo się cieszą, że mogą uczyć się
o Jezusie. Siostry i księża przyjeżdżają też do wiosek, gdzie m.in. prowadzą przygotowania dzieci i dorosłych do I Komunii św. i innych sakramentów,
odwiedzają także chorych. W wioskach zawsze jest jakieś dziecko, które organizuje i prowadzi modlitwy dzieci. Ulubioną formą modlitwy jest Różaniec, odmawiany zarówno przez dzieci
jak i starszych. Wielkim świadectwem są też ludzie, którzy wiele kilometrów chodzą do kościoła, nie zważając na pogodę, deszcz czy mróz.
Pomóż w rozwoju naszego portalu