Reklama

Niezwykłe dzieje ks. Tadeusza Pudra

Niezbadane są wyroki Opatrzności

Życiorys ks. Tadeusza Pudra może posłużyć do napisania solidnego scenariusza filmowego. Z pomysłem takiego filmu i szkicem scenariusza zapoznałem jednego z najwybitniejszych reżyserów polskiego kina. Uznał go za interesujący. Pozostaje jednak kwestia finansowania przedsięwzięcia...
Zanim powstanie film, a powstać powinien, chcemy ocalić od zapomnienia tragiczną postać katolickiego księdza żydowskiego pochodzenia.

Niedziela warszawska 44/2003

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Przetrwał koszmarną okupację, a zginął, gdy przyszło oswobodzenie i gdy pole do pracy kapłańskiej stanęło otworem

Warszawiacy przybywali w styczniu 1945 r. na lewy brzeg Wisły, by szukać śladów życia wśród ruin i zgliszcz swej ukochanej, nieujarzmionej stolicy. Chodniki zasypane były zwałami cegieł i gruzów. Trzeba więc było chodzić środkiem jezdni. Grupa ludzi szła niegdysiejszą ulicą Marszałkowską. Nagle nadjechał samochód ciężarowy prowadzony przez czerwonoarmistę i przyczepą uderzył w przechodniów. Wśród nich znaleźli się ksiądz katolicki i zakonnica. Obydwoje stracili przytomność.
A przecież ks. Tadeusz mógł się wreszcie swobodnie poruszać dopiero od kilku miesięcy. Cieszył się wolnością. W cztery dni po wyzwoleniu lewobrzeżnej Warszawy zobaczył się w Grodzisku Mazowieckim ze swoją matką. Było to dla niego bardzo ważne spotkanie, bo przez cały czas wojny musiał się ukrywać w Białołęce i Płudach i z matką widział się zaledwie kilka razy. Wiele osób, którym śmierć - wzywając nagle przed Trybunał Boży - spojrzała prosto w oczy, opowiada, że wówczas przesuwały się im obrazy ukazujące całe ich życie, jak na przyspieszonym filmie.
Ks. Tadeusz Puder, urodzony w Warszawie 8 lipca 1908 r., nie krył nigdy swego żydowskiego pochodzenia. Wskazywał zresztą na to sam jego wygląd.
Matka Jadwiga po śmierci męża, Maurycego Pudra, w 1922 r. przeszła do Kościoła rzymskokatolickiego, głęboko przekonana o swym wyborze i właśnie w duchu katolickim wychowywała swych trzech synów: Wacława, Tadeusza i Ryszarda, którzy chrzest przyjęli wkrótce po niej.
Tadeusz, który w chwili śmierci ojca (do końca życia wyznawcy religii mojżeszowej) miał 14 lat, zdał maturę w roku 1928 w gimnazjum Konopczyńskiego, gdzie prefektem był późniejszy proboszcz na Kamionku w Warszawie - ks. Feliks de Ville. To wpływ jego i matki sprawił, że bez wahania wstąpił do Metropolitalnego Seminarium Duchownego w Warszawie.
18 grudnia 1932 r. dwudziestoczteroletni diakon Tadeusz Puder otrzymuje święcenia kapłańskie z rąk bp. Antoniego Szlagowskiego. Po uzyskaniu w 1935 r. magisterium z teologii w zakresie Pisma Świętego został skierowany na studia do Rzymu w Papieskim Instytucie Biblijnym, które pomyślnie ukończył w roku 1937, zyskując stopień licencjata nauk biblijnych. W tym czasie odbył też podróż do Jerozolimy i Ziemi Świętej.
Wkrótce po powrocie ks. Tadeusza Pudra do Polski, kard. Aleksander Kakowski - metropolita warszawski mianuje go wikariuszem parafii św. Jakuba w Warszawie na Ochocie, a w 1938 r. rektorem kościoła św. Jacka przy ul. Freta (dziś w posiadaniu dominikanów). Rzuca się w nurt intensywnej pracy duszpasterskiej: w konfesjonale, na ambonie, poprzez osobne konferencje na tematy liturgiczne i biblijne. Zebrał wokół siebie gromadkę Żydów, którzy pragnęli poznać bliżej zasady wiary katolickiej. W pracy tej wiele pomagało mu środowisko z podwarszawskich Lasek, a zwłaszcza sługa Boży ks. Władysław Korniłowicz.
Praca z grupą Żydów przygotowujących się do chrztu i nabożeństwa dla konwertytów nie pozostały to bez echa. Nieuzasadniona niechęć skrajnych nacjonalistów urastała niekiedy do czynnej nienawiści. Wszak tam u św. Jacka pracował przedtem ks. Stanisław Trzeciak, znany z wystąpień antyżydowskich. To interesujące, że władze kościelne dokonały takiej właśnie zmiany personalnej na tej placówce.
Któregoś dnia (3 lipca 1938 r.) do ks. Pudra udającego się na ambonę podszedł jakiś człowiek i ze słowami: A masz, Żydzie! uderzył księdza w twarz. W świątyni powstał tumult. A ks. Puder godną postawą, nacechowaną spokojem i taktem, opanował sytuację i wygłosił z  przekonaniem przygotowane kazanie tak, jakby się nic nie wydarzyło. Po tym incydencie autorytet ks. Tadeusza wzrósł niepomiernie.
Nadszedł wrzesień 1939 r. i klęska Polski. Jednym z pierwszych zarządzeń hitlerowskich władz okupacyjnych było polecenie, aby wszyscy Żydzi nosili żółte opaski z gwiazdą Dawida. Potem okupanci rozpoczęli planową eksterminację ludności semickiej. Niebezpieczeństwo zagrażało więc i życiu ks. Pudra.
Abp Stanisław Gall zarządzający wówczas archidiecezją warszawską, po śmierci w 1938 r. kard. A. Kakowskiego, podjął decyzję o ratowaniu ks. Pudra. Przeniósł go do Białołęki Dworskiej pod Warszawą na kapelana Sióstr Rodziny Maryi, prowadzących tam Dom Dziecka „Bożyczyn”.
Do Białołęki ks. Tadeusz przybył 21 listopada 1939 r. W Domu Sióstr Rodziny Maryi pracował bardzo gorliwie jako kapelan, liturgista, spowiednik, kaznodzieja. Wszystko, co robił, świadczyło o jego głębokim życiu wewnętrznym, o zaufaniu do Opatrzności Bożej, o duchu modlitwy, o docenianiu wartości cierpienia.
24 kwietnia 1941 r. na podwórzu Domu Dziecka w Białołęce pojawiło się gestapo. Przyjechali oczywiście po ks. Pudra. A on w tym czasie słuchał spowiedzi w kaplicy. Potem spokojnie udzielił Komunii św. wyspowiadanej kobiecie. Jedna z sióstr szepnęła Księdzu w zakrystii o „wizycie” gestapo.
-To już mój koniec! - powiedział. A następnie ukląkł, ręce i głowę oparł o mensę ołtarza. Modlił się przez dłuższą chwilę.
Niemcy zrobili rewizję w mieszkaniu ks. Tadeusza i zabrali go ze sobą. Dzieci z Zakładu stanęły w obronie Księdza: z płaczem i krzykiem prosiły, aby hitlerowcy nie zabierali go im. A Niemiec rzucił dzieciom jabłko i krzyknął: To Żyd! Ks. Pudra osadzono początkowo w siedzibie Policji przy Polozeistrasse (dzisiejsza al. Szucha). Męczono go i maltretowano. Przedstawiano akt oskarżenia, sugerowano nazwisko donosiciela. Potem przeniesiono go do więzienia przy Rakowieckiej.
Udało się zorganizować dramatyczną ucieczkę przez szpital na ulicy Żelaznej, a kapłan był ciągle pilnowany przez niemieckiego wartownika. Istnieje kilka wersji tej ucieczki. Niektóre są tak barwne jakby wzięte z sensacyjnego filmu.

O dalszych losach kapłana za tydzień.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2003-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Pola Lednickie: 9. rocznica śmierci o. Jana Góry OP

Lednica upamiętniła śp. o. Jana Górę w 9. rocznicę śmierci. Pomysłodawca i twórca lednickich spotkań zmarł 21 grudnia 2015 roku i został pochowany tam, gdzie na jego zaproszenie gromadziły się co roku tysiące młodych ludzi - na Polach Lednickich. W sobotę w jego intencji Mszę św. odprawił Prymas Polski abp Wojciech Polak.

„Żyć z Chrystusem, cierpieć z Chrystusem, umrzeć z Chrystusem. To znaczy również zwyciężyć z Chrystusem” - mówił o. Jan Góra. W pamięci abp. Wojciecha Polaka tak właśnie zapisał się duszpasterz lednicki, jako człowiek i kapłan zakochany w Chrystusie, zakochany w Kościele i zakochany w ludziach młodych, którym był całym sercem oddany. Wspominając go tuż po śmierci Prymas przyznał, że zawsze był urzeczony tym, jak każdego roku, z wciąż nowym entuzjazmem, o. Jan przewodniczył rzeszom młodych ludzi zebranych pod Bramą Rybą w tym - jak sam mówił - metafizycznym akcie wyboru Jezusa, który przecież do dziś się dzieje.
CZYTAJ DALEJ

Krosno: profanacja Krzyża Świętego

2024-12-20 13:16

[ TEMATY ]

profanacja

Wojownicy Maryi Krosno

W piątek, 20 grudnia 2024 r., około godz. 2:00 przy Sanktuarium św. Jana Pawła II w Krośnie doszło do profanacji Krzyża Świętego. Przy okazji młotem zdewastowano drzwi wejściowe do krośnieńskiej świątyni.

W związku z tym dzisiaj po Mszy Świętej wieczornej zapraszamy do modlitwy pokutnej. Msza Święta, nabożeństwo drogi krzyżowej wynagradzającej z ucałowaniem krzyża - czytamy na oficjalnym profilu sanktuarium w serwisie Facebook.
CZYTAJ DALEJ

Pola Lednickie: 9. rocznica śmierci o. Jana Góry OP

Lednica upamiętniła śp. o. Jana Górę w 9. rocznicę śmierci. Pomysłodawca i twórca lednickich spotkań zmarł 21 grudnia 2015 roku i został pochowany tam, gdzie na jego zaproszenie gromadziły się co roku tysiące młodych ludzi - na Polach Lednickich. W sobotę w jego intencji Mszę św. odprawił Prymas Polski abp Wojciech Polak.

„Żyć z Chrystusem, cierpieć z Chrystusem, umrzeć z Chrystusem. To znaczy również zwyciężyć z Chrystusem” - mówił o. Jan Góra. W pamięci abp. Wojciecha Polaka tak właśnie zapisał się duszpasterz lednicki, jako człowiek i kapłan zakochany w Chrystusie, zakochany w Kościele i zakochany w ludziach młodych, którym był całym sercem oddany. Wspominając go tuż po śmierci Prymas przyznał, że zawsze był urzeczony tym, jak każdego roku, z wciąż nowym entuzjazmem, o. Jan przewodniczył rzeszom młodych ludzi zebranych pod Bramą Rybą w tym - jak sam mówił - metafizycznym akcie wyboru Jezusa, który przecież do dziś się dzieje.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję