Wielu ludzi zatraciło świadomość swojej niemocy w zmaganiu się ze złem, jakie oplotło ich dusze swymi sieciami, oraz świadomość, że wyplątać z nich może wyłącznie ręka Wszechmocnego, że zła świata nie można przezwyciężyć jedynie ludzkimi wysiłkami. „Któż wyzwoli mnie z niewoli zła, skoro nawet wtedy, gdy pragnę dobra, czynię zło?” – pytał św. Paweł (por. Rz 7, 18-19).
Jeśli zło nie może być naprawione, tym bardziej trzeba prosić o jego wybaczenie tego, komu wyrządziło ono krzywdę. W tym wypadku jest to samo Źródło Dobra – Bóg. Tylko On może ci wybaczyć, nikt inny. Poza Nim nie istnieją żadne moce, które mogłyby zgładzić twój współudział w nawarstwianiu się zła świata – twój grzech. Choćby uniewinniły cię wszystkie trybunały ziemi, choćby wydali pozytywne opinie najwybitniejsi psychiatrzy Wschodu i Zachodu, choćby przebaczyła ci zdradzona żona czy mąż i wszyscy, przeciwko którym wykroczyłeś – nie możesz czuć się w pełni rozgrzeszony aż do momentu, w którym słów przebaczenia nie usłyszysz od Niego, od Najwyższego Sędziego spraw ludzkich, od Sumienia sumień. Od Niego i tylko od Niego.
Ludzie mogą ci wybaczyć tylko swoje krzywdy, zaniechać ich dochodzenia. Nie mają jednak mocy uwolnienia cię z winy, jaką zaciągnąłeś wobec Dobra Najwyższego. Nie mogą zetrzeć ani plam krwi z twych rąk, ani rdzy zła, która wżarła się w twoją duszę. Zło nawet zamalowane uniewinniającym wyrokiem ziemskich trybunałów, tym bardziej będzie ci doskwierać. Tylko On, Najwyższe Dobro, może dokonać tego cudu, że zło, któremu uległeś, nie weźmie cię na nowo w swoje władanie, że nie będzie nadal podgryzać pokładów dobra w twym człowieczeństwie. Przyrzekł bowiem Bóg: „Odrzuć od siebie wszystkie swoje przestępstwa, a dam ci serce nowe (por. Ez 18,31), jak mgłę rozwieję twoje niemrawości (por. Iz 44,22), wyleję na ciebie zdroje wody i będziesz oczyszczony z wszelkiej nieczystości” (Ez 36,25).
Któż inny mógłby ci to obiecać? A nawet gdyby obiecał – czy ma moc wywiązać się z takiej obietnicy? Bóg jeden to może, gdyż On jest Tym, który „ciągle wszystko stwarza nowe”, gdyż jest Wszechmocny. I odwrotnie: gdyby nawet z odrazą odsuwali od ciebie ręce wszyscy ludzie na ziemi, gdyby za twe wykroczenia skazali cię na najcięższe więzienie, a nawet i karę śmierci, twierdząc, że nie ma dla ciebie miejsca w ludzkiej społeczności – jeżeli Bóg odpuści ci winy, to twoja dusza wybieleje nad śnieg, wyrwiesz się ze śmiercionośnego kręgu zła, przestaniesz być jego dzieckiem, a staniesz się na powrót synem Dobra.
Jeżeli tej potrzeby nie czujesz, problem staje się poważniejszy. Wynika on bowiem z procesu zatracania w twym sercu poczucia istnienia Źródła Dobra. Najczęstszą przyczyną tego stanu duszy jest to, że ludzie przez popełniane nieprawości nakładają na oczy swego ducha opaski i nie są w stanie rozeznać sytuacji, w której rozgrywa się prawdziwy wymiar ich bytowania. Jan Paweł II, analizując przyczyny tej choroby wielu współczesnych ludzi, mówił: „Dzieje się to najczęściej dlatego, że człowiek, zafascynowany sobą i swoimi możliwościami, nie chce dostrzec, że jest stworzeniem ciągle przez Dobro utrzymywanym w istnieniu, od Niego zależnym, że od Niego pochodzi osąd i miara dobra i zła (...), że często gasi w sobie pragnienie wyjścia poza siebie, poza własną ograniczoność, że gubi się wśród dóbr materialnych (...), że zwraca się zanadto ku sobie, zamyka się w swej samotności psychicznej, zatracając kontakt z bogatą rzeczywistością” („Anioł Pański”, 26.10.1983 r.)
Pomóż w rozwoju naszego portalu