Pragniemy przypomnieć jego sylwetkę w roku jubileuszowym parafii Parzęczew, która świętuje 200-lecie budowy obecnego kościoła, i 100-lecie jego powtórnej konsekracji oraz przygotowuje
się do przyjęcia wkrótce jubileuszu 600-lecia budowy pierwszego kościoła i erekcji parafii.
Analizując i przybliżając sobie historię naszej parafii możemy z pewną dumą powiedzieć, że wśród parzęczewskich proboszczów jest też Męczennik - ten, który życie oddał za wiarę,
Kościół i Ojczyznę. Tym kapłanem był ks. Wincenty Harasymowicz.
Urodził się 19 lipca 1870 r. w Cydzynie powiat Kolno. Gimnazjum ukończył w Łomży, a następnie rozpoczął studia w Seminarium Duchownym w Warszawie;
tam też został wyświęcony na kapłana 20 stycznia 1893 r. Po pracy duszpasterskiej na kilku wikariatach i jednym probostwie konsystorz warszawski przesyła ks. Harasymowicza w 1905 r.
do Parzęczewa na probostwo. W kronice parafialnej czytamy, że został translokowany z Poddębic. Poddębice były wtedy mniejszą i uboższą parafią niż Parzęczew, stąd przejście
do Parzęczewa należy traktować jako pewną formę awansu. Przychodząc do Parzęczewa był ks. Harasymowicz stosunkowo młodym księdzem, bo miał na swoim koncie zaledwie 12 lat służby kapłańskiej.
Praca duszpasterska i administracyjna ks. Harasymowicza trwała w Parzęczewie bardzo długo bo aż 36 lat. W tym względzie zajmuje on drugie miejsce w historii
proboszczów parzęczewskich bezpośrednio po ks. Franciszku Uzarskim, który pracował tu 43 lata. Po powstaniu diecezji łódzkiej, w skład której weszła i parafia Parzęczew, tutejszy
Ksiądz Proboszcz został w 1922 r. mianowany Kanonikiem Kapituły Łódzkiej, a w 1936 r. jej prałatem. Było to na owe czasy znaczne wyróżnienie zarówno dla proboszcza jak
i dla całej parafii.
Ks. Harasymowicz objął probostwo w Parzęczewie w bardzo dobrym stanie jeżeli chodzi o sprawy materialne. Świątynia była dopiero co po kapitalnym remoncie i nadaniu
jej nowego wystroju oraz gruntownego wyposażenia. Plebania miała wtedy około 30 lat, była więc jeszcze budowlą młodą i w należytym stanie. Chyliły się ku ruinie obora i budynki gospodarcze.
W pierwszych więc latach swojej proboszczowskiej pracy wystawił Ksiądz Wincenty pokaźny budynek inwentarski. Budowla jest niezwykle solidna i staranna, wykonana z czerwonej,
palonej cegły, zbudowana w ładnym stylu, częściowo zdobiona. Przetrwała do naszych czasów i ma się jeszcze nienajgorzej, wymagając oczywiście na dzień dzisiejszy solidniejszego remontu.
W prezbiterium naszego kościoła znajduje się boczny ołtarz ku czci Matki Bożej Częstochowskiej - zasuwany jest przepięknym obrazem św. Antoniego. Ołtarz ten to miła pamiątka po ks. Harasymowiczu.
Ciekawa jest historia jego powstania. Otóż wybudowano ten ołtarz w 1910 r. w duchu ekspiacji i przebłagania dla Matki Najświętszej w Jej Cudownym Jasnogórskim
Wizerunku po bardzo smutnym i tragicznym wydarzeniu, które miało miejsce na początku XX stulecia w Sanktuarium na Jasnej Górze w Częstochowie. Doszło tam do haniebnego
zrabowania koron z Cudownego Obrazu Czarnej Madonny i kradzieży wielu cennych wot z Jasnogórskiego Skarbca. Cała katolicka Polska okryła się żałobą po tak wstrząsającym
wydarzeniu. Władze duchowne nakazywały i zachęcały do modlitw przebłagalnych i ekspiacyjnych. Tutejszy Ksiądz Proboszcz nie tylko modlił się w tym duchu, ale i postanowił
razem z gorliwszymi parafianami ufundować ołtarz dla Matki Bożej Częstochowskiej. Ołtarz został zamówiony w jednej z pracowni warszawskich. Zachowała się lista ofiarodawców
z podpisem końcowym ks. Harasymowicza. W górnej części ołtarza umieszczona jest mosiężna tabliczka informująca o intencji jego wystawienia. Ołtarz był pierwotnie o wiele
wyższy i zasłaniał część polichromii; stąd zdjęto górną część dekoracyjną. Obecnie jest to ozdoba szafy w zakrystii. Ołtarz został gruntownie zakonserwowany i wyzłocony
w 1999 r. podczas odnawiania wnętrza kościoła. W czasie swojego administrowania ks. Harasymowicz ufundował też dla parafii dwa spiżowe dzwony. W 1936 r. Piotr
Witkos i Jan Witkos przeprowadzili konserwacje polichromii kościoła. Dowiedzieliśmy się o tym wydarzeniu dzięki napisowi, który zachował się w górnej części prezbiterium,
po lewej stronie - nad ołtarzem Matki Bożej Częstochowskiej.
Ks. Wincenty Harasymowicz jak większość ówczesnych proboszczów, prowadził gospodarstwo rolne, a więc uprawiał ziemię i trzymał sporo inwentarza. Podobno doglądał gospodarki z niezwykłą
starannością. Do pracy w gospodarstwie zatrudniał kilkoro ludzi. Niektórzy mieszkali na stałe w obejściu plebańskim. W parafii, jak i wśród okolicznych księży
cieszył się dużym osobistym autorytetem. Dobre kontakty utrzymywał z rodziną Stokowskich - właścicielami majątku Piaskowice. Do dworu chodził często w gościnę i na zwykłą
pogawędkę. Ks. Harasymowicz pochodził z rodziny szlacheckiej - herbowej, stąd zapewne dobrze czuł się wśród, jak to wtedy mówiono, obywateli ziemskich. W pamięci potomnych pozostał
jako kapłan surowy i wymagający. W kontaktach z parafianami raczej zdystansowany i chłodny. Trudno pisać o jego gorliwości i inwencji
jako duszpasterza. Odprawiał w niedziele jedną tylko Mszę św. czyli Sumę, czasami nieszpory oraz nabożeństwa okresowe takie jak: Droga Krzyżowa, Gorzkie Żale, majowe i październikowe,
pierwszopiątkowe oraz Roraty. Po kolędzie nie chodził, religii w szkole nie uczył. Zatrudnił siostrę urszulankę szarą z Ozorkowa jako katechetkę. Zapewne w późniejszych
latach obciążeniem i przeszkodą było słabnące zdrowie. Ks. Harasymowicz chorował na raka nosa. Leczył się w szpitalu Świetej Rodziny w Łodzi, gdzie był poddawany napromieniowaniu.
Był to jedyny szpital w przedwojennej Łodzi leczący tego typu schorzenia. Na fotografiach z tego okresu widzimy Księdza Proboszcza ze zniekształconym mocno nosem.
Nastaje okrutny czas II wojny światowej. Ksiądz Proboszcz ma już blisko 70 lat. We wrześniu 1939 r. dochodzi w Parzęczewie do bardzo trudnej i niebezpiecznej
sytuacji. Niemcy w okolicznych wioskach jak i w samej osadzie wyłapują około 200 osób i zamykają ich w parzęczewskim kościele, z zamiarem rozstrzelania.
Ks. Harasymowicz znał dobrze język niemiecki i to ułatwiło mu kontakt z dowództwem wojskowym. Swoimi roztropnymi perswazjami i błaganiami wyprosił dla wszystkich ułaskawienie
i uratował im życie. Jako człowiek roztropny zdawał sobie sprawę, że Niemcy mogą zamknąć kościół, a jego aresztować. Przygotował więc specjalną skrytkę za ołtarzem Matki
Bożej Częstochowskiej, gdzie zgromadził część paramentów liturgicznych, chcąc je ochronić od rabunku przez okupanta. Niektóre rzeczy były przechowywane u miejscowego aptekarza, pana Latkowskiego.
Nadszedł jednak ten dzień tragiczny dla Księdza Proboszcza jak i dla całej parafii. W dniu swoich urodzin 19 lipca 1941 r. został aresztowany. Zarzucono mu ukrycie własnej broni
oraz zatajenie o zabiciu i pochowaniu w ogrodzie plebańskim niemieckiego żołnierza we wrześniu 1939 r. Ks. Harasymowicz został osadzony w więzieniu
w Łodzi. Urządzono pokazowy proces, który trwał 5 miesięcy. Zachowały się akta niemieckiego sądu specjalnego w Łodzi w sprawie przeciwko ks. Harasymowiczowi (Archiwum
Państwowe w Łodzi, sygn. 6646), które liczą prawie 300 stron. Proces był przeprowadzony bardzo starannie i drobiazgowo. O wynikach postępowania prowadzący informowali
obszernymi raportami samego ministra sprawiedliwości Rzeszy w Berlinie. Rozprawa końcowa i ogłoszenie wyroku odbyło się 9 grudnia 1941 r. Wyrokiem Sądu Wojennego został skazany
na karę śmierci przez ścięcie toporem. Wyroki takie wykonywano w Poznaniu, gdzie wkrótce przewieziono skazańca. Wyroku na skazanym Księdzu nie zdołano jednak wykonać. W dziesiątym
dniu od skazania - 18 grudnia 1941 r. - więzień ks. Wincenty Harasymowicz zmarł w celi śmierci. Jako przyczynę zgonu dokument podaje osłabienie mięśnia sercowego. Ks. Harasymowicz nie
zwrócił się do władz niemieckich o ułaskawienie. Zachował godność i powagę do końca jako człowiek i jako kapłan. Dowiódł prawdziwości myśli, że człowieka można unicestwić,
ale nie pokonać. Obronił honor Polaka. Ukazał jak silna i niezwyciężona jest siła ducha wynikająca z wiary w Boga i prawdziwego patriotyzmu.
W latach powojennych parafianie ufundowali Kapłanowi Męczennikowi tablicę pamiątkową, która została wmurowana w ścianę kościoła - pod chórem, po prawej stronie od wejścia. Po aresztowaniu
Księdza Proboszcza okupanci zamknęli świątynię w Parzęczewie i zamienili ją na magazyn odzieży i obuwia. Zdewastowali z czasem wiele rzeczy z wystroju
i urządzenia kościoła. Zrabowali dwa kielichy mszalne, dwie monstrancje, dywany kościelne, Relikwiarz Drzewa Krzyża Świętego, szaty i księgi liturgiczne, niektóre chorągwie i sztandary.
Rozebrano też parkan przykościelny i dzwonnicę, a cegłę z rozbiórki rozdano gospodarzom niemieckim na zabudowania wiejskie. Zrabowano też dwa dzwony spiżowe sprawione
wcześniej przez ks. Wincentego Harasymowicza. Zniszczono dwie figury kamienne znajdujące się nad brama wejściową. Niemcy poprzewracali też wszystkie krzyże przydrożne na terenie całej parafii oraz kapliczki
Matki Bożej, porozbijano wizerunki święte. 12 września 1939 r. we wsi Kowalewice Niemcy zamordowali 26 niewinnych mężczyzn. 17 parafian zginęło w obozach koncentracyjnych -
ich imiona i nazwiska wyryte są na pamiątkowej tablicy znajdującej się na frontonie kościoła. W latach okupacji hitlerowskiej plebanię zamieszkiwali kolejno komisarze niemieccy,
a cała własność osobista ks. prał. Wincentego Harasymowicza uległa konfiskacie. Kończąc nasze wspomnienia o Kapłanie Męczenniku przypominamy sobie co powiedział Pan Jezus o sobie:
"Ja jestem dobrym pasterzem. Dobry pasterz daje życie swoje za owce" (J 10, 11). Dobry Pasterz nie ucieka z powierzonej mu owczarni.
Ks. prał. Wincenty Harasymowicz okazał się dobrym pasterzem swojej owczarni jaką była dla niego parzęczewska parafia. Mimo swoich ludzkich słabości jakie każdy człowiek posiada, zdał bardzo dobrze
ten najważniejszy egzamin: życie swoje oddał za Chrystusa, za Kościół i za Ojczyznę. Parafia nasza może się chlubić, że w szeregu jej pasterzy jest też Kapłan
Męczennik. Słowo łacińskie martyr czyli męczennik to jednocześnie świadek Chrystusowej prawdy. Niechaj ofiara życia naszego Księdza Proboszcza, Pasterza tej parafii w tak trudnej godzinie historii,
jaką była ciemna noc okupacji, przyniesie owoce świętości życia dla wielu z nas.
Pomóż w rozwoju naszego portalu