Reklama

Polska

Warszawa: sympozjum nt. 50-lecia deklaracji „Nostra aetate” z udziałem naczelnego rabina Rzymu

W ciągu 50 lat od przyjęcia deklaracji „Nostra aetate” zostały zasiane ważne ziarna idei, jednak z obydwu stron – chrześcijańskiej i żydowskiej - pozostaje dużo otwartych problemów – powiedział naczelny rabin Rzymu Riccardo di Segni w poniedziałek na Papieskim Wydziale Teologicznym "Bobolanum" w Warszawie. Odbyło się tam sympozjum „Czas jubileuszy – czas nowego otwarcia” na temat deklaracji Soboru Watykańskiego II o stosunku Kościoła do religii niechrześcijańskich.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

W opinii naczelnego rabina Rzymu, deklaracja „Nostra aetate” „otworzyła okienko w ścianie, która nas dzieliła, niezbyt może szerokie z punktu widzenia obserwatorów żydowskich, ale stało się ono naprawdę dużym oknem”. – Przez to okno przeszły zupełnie nowe światy. Zmieniło się nauczanie o wzajemnych relacjach, otworzyły się kanały komunikowania, które wcześniej nie istniały, a nawet jeśli istniały – były mało skuteczne. Deklaracja otworzyła się na większą liczbę ludzi i przyniosła owocną wymianę doświadczeń – argumentował Riccardo di Segni.

Goszczący w Polsce rabin Rzymu przypomniał także o wpływie papieża Jana Pawła II w rozwój dialogu chrześcijańsko-żydowskiego. - Miał wielkie zasługi dla tego procesu i zmianę naszych stosunków nie dlatego, że miał wielką osobowość i niesamowitą intuicję. Miał natomiast dar przenoszenia rezultatu dokumentów teologicznych na poziom wrażliwości, uwagi i dobrego przyjęcia przez szeroką publiczność. Robił to poprzez swoje niezwykle medialne gesty – powiedział di Segni, przypominając wizytę papieża w rzymskiej synagodze, czy pozostawienie karteczki z modlitwą do Boga w Ścianie Płaczu w Jerozolimie.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Zdaniem naczelnego rabina Rzymu, w ciągu 50 lat od przyjęcia deklaracji, „zostały zasiane ważne ziarna idei”, jednak z obydwu stron – chrześcijańskiej i żydowskiej - „pozostaje dużo otwartych problemów”. – Mógłbym nawet powiedzieć, że o ile chrześcijanie usilnie pracują nad teologią żydowską, o tyle jest jeszcze bardzo dużo do zrobienia przez uczonych ze strony żydowskiej – powiedział rabin.

Pozostają jednak do rozwiązania nie tylko problemy teologiczne, ale także „nie małej rangi” problemy historyczne i polityczne, zwłaszcza w kwestii stosunków z państwem Izrael – mówił dalej di Segni.

Jednak obok problemów, które zajmą być może kolejne 50 lat pracy, są sprawy o wiele pilniejsze. Przywołał tu przykład zniszczenia nowojorskich wież World Trade Center w wyniku fanatyzmu religijnego. - Potrzeba, aby w tym świecie, który tak szybko się zmienia w odróżnieniu od XX wieku, przyjąć odpowiedzialność religijną. Jest to odpowiedzialność fundamentalna – w utrzymaniu albo zniszczeniu tego świata. Musimy tę odpowiedzialność wziąć na siebie, ale w sensie pozytywnym – powiedział di Segni.

Reklama

„Możemy razem i musimy – razem i każdy osobno w swojej tożsamości – pokazać światu, że mieć wiarę to coś pozytywnego, akt twórczy, bogactwo. Religia nie przynosi światu destrukcji, ale go buduje, tworzy. To jest sens tego dialogu. Nie powinniśmy ingerować w historie z przeszłości, bo one należą do tamtego czasu. Jesteśmy bogatsi o doświadczenie i musimy je przenieść do współczesnego świata” – zakończył naczelny rabin Rzymu.

Biskup pomocniczy archidiecezji krakowskiej Grzegorz Ryś, przewodniczący Zespołu KEP ds. Nowej Ewangelizacji odniósł się do słów ks. Stanisława Nagy`ego (późniejszego kardynała) z jego wstępu do I polskiego wydania "Nostra aetate" (1967). Wybitny teolog podkreślił najistotniejsze punkty deklaracji. Pierwszą kwestią było „stwierdzenie różnorakich i głębokich związków między Kościołem a narodem żydowskim”. – Podkreślone przez ks. Nagy`ego związki są przede wszystkim historyczne, ograniczone do początków chrześcijaństwa – powiedział bp Ryś.

Druga kwestia podkreślona w „Nostra aetate” a istotna według ks. Nagy'ego – kontynuował prelegent - zawiera się w stwierdzeniu, że Żydzi nie ponoszą odpowiedzialności za śmierć Chrystusa. Tu z kolei zdaniem autora wstępu ważne są nie tyle kwestie historyczne, co wola Jezusa Chrystusa, która sprawia, że Jego śmierć jest aktem jak najbardziej dobrowolnym – mówił bp Ryś.

Trzeci istotny punkt deklaracji odnosi się natomiast do potępienia eksterminacji i dyskryminacji Żydów. – Charakterystyczne, że nie pada w jego wstępie słowo „antysemityzm”, chociaż pada w samym tekście „Nostra aetate”. Wygląda więc na to, że tu komentarz jest łagodniejszy niż sam tekst – zaznaczył bp Ryś.

Reklama

Organizatorem sympozjum była Polska Rada Chrześcijan i Żydów. Jej współprzewodniczący ze strony chrześcijańskiej, Bogdan Białek stwierdził, że deklaracja „Nostra aetate” wyrosła na gruncie bardzo konkretnego doświadczenia cywilizacyjnego. Podobnie jak list biskupów polskich do biskupów niemieckich ze słynnym zdaniem "Udzielamy wybaczenia i prosimy o nie", nie jest dokumentem wyłącznie czasów, w których powstał. Przetrwają lata jako „fundamentalne fakty chrześcijaństwa”.

Współprzewodniczący ze strony żydowskiej Stanisław Krajewski wspomniał o obchodzonym w tym roku 25-leciu istnienia Rady. Jej działalność – nie pozbawioną przez ten czas trudnych decyzji i wydarzeń - określił jako „wspólne budowanie braterstwa, pomimo różnic, na głębokim fundamencie wspólnych korzeni”. To z kolei „przekłada się na wspólną misję, w której możemy się nawzajem akceptować i uzupełniać”.

2015-10-26 20:47

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Jasna Góra: Sympozjum Czterech Konferencji Życia Konsekrowanego

[ TEMATY ]

sympozjum

BPJG

Na Jasnej Górze rozpoczęło się dwudniowe Sympozjum Czterech Konferencji Życia Konsekrowanego. Biorą w nim udział przełożeni wyżsi zakonów - męskich, żeńskich, kontemplacyjnych i instytutów świeckich w Polsce. Takie spotkania odbywają się co trzy lata, zawsze w innym miejscu. Jasnogórskiemu sympozjum towarzyszą słowa: „Formowanie serca do bycia świadkiem Ewangelii”. W Polsce żyje ponad 30 tys. osób konsekrowanych.

Bp Andrzej Przybylski, delegat Episkopatu Polski ds. powołań podczas Mszy św. ingerującej spotkanie podkreślał, że ewangelizacja nie jest opcją ani dodatkiem, ale zadaniem najważniejszym. Zachęcał do wspólnego malowania Kościoła według woli Bożej z zachowaniem różnorodności barw. Podkreślił, że tylko wtedy nie będzie on rozdarty i podzielony. - Po to tu jesteśmy, byśmy swoimi barwami malowali jeden obraz Boga w świecie - mówił i dodał, że „sposobem tego malowania jest formowanie serc do bycia świadkami Ewangelii”. - Ewangelizacja nie jest jeszcze jednym tematem, nad którym musimy się pochylić, dodatkowym zadaniem, które, gdy wybierzemy to dobrze, a jeśli nie, to może jakoś dalej pociągniemy nasze zakony, zgromadzenia i cały Kościół - przypomniał bp Przybylski.

CZYTAJ DALEJ

Marcin Zieliński: Znam Kościół, który żyje

2024-04-24 07:11

[ TEMATY ]

książka

Marcin Zieliński

Materiał promocyjny

Marcin Zieliński to jeden z liderów grup charyzmatycznych w Polsce. Jego spotkania modlitewne gromadzą dziesiątki tysięcy osób. W rozmowie z Renatą Czerwicką Zieliński dzieli się wizją żywego Kościoła, w którym ważną rolę odgrywają świeccy. Opowiada o młodych ludziach, którzy są gotyowi do działania.

Renata Czerwicka: Dlaczego tak mocno skupiłeś się na modlitwie o uzdrowienie? Nie ma ważniejszych tematów w Kościele?

Marcin Zieliński: Jeśli mam głosić Pana Jezusa, który, jak czytam w Piśmie Świętym, jest taki sam wczoraj i dzisiaj, i zawsze, to muszę Go naśladować. Bo pojawia się pytanie, czemu ludzie szli za Jezusem. I jest prosta odpowiedź w Ewangelii, dwuskładnikowa, że szli za Nim, żeby, po pierwsze, słuchać słowa, bo mówił tak, że dotykało to ludzkich serc i przemieniało ich życie. Mówił tak, że rzeczy się działy, i jestem pewien, że ludzie wracali zupełnie odmienieni nauczaniem Jezusa. A po drugie, chodzili za Nim, żeby znaleźć uzdrowienie z chorób. Więc kiedy myślę dzisiaj o głoszeniu Ewangelii, te dwa czynniki muszą iść w parze.

Wielu ewangelizatorów w ogóle się tym nie zajmuje.

To prawda.

A Zieliński się uparł.

Uparł się, bo przeczytał Ewangelię i w nią wierzy. I uważa, że gdyby się na tym nie skupiał, to by nie był posłuszny Ewangelii. Jezus powiedział, że nie tylko On będzie działał cuda, ale że większe znaki będą czynić ci, którzy pójdą za Nim. Powiedział: „Idźcie i głoście Ewangelię”. I nigdy na tym nie skończył. Wielu kaznodziejów na tym kończy, na „głoście, nauczajcie”, ale Jezus zawsze, kiedy posyłał, mówił: „Róbcie to z mocą”. I w każdej z tych obietnic dodawał: „Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych” (por. Mt 10, 7–8). Zawsze to mówił.

Przecież inni czytali tę samą Ewangelię, skąd taka różnica w punktach skupienia?

To trzeba innych spytać. Ja jestem bardzo prosty. Mnie nie trzeba było jakiejś wielkiej teologii. Kiedy miałem piętnaście lat i po swoim nawróceniu przeczytałem Ewangelię, od razu stwierdziłem, że skoro Jezus tak powiedział, to trzeba za tym iść. Wiedziałem, że należy to robić, bo przecież przeczytałem o tym w Biblii. No i robiłem. Zacząłem się modlić za chorych, bez efektu na początku, ale po paru latach, po którejś swojej tysięcznej modlitwie nad kimś, kiedy położyłem na kogoś ręce, bo Pan Jezus mówi, żebyśmy kładli ręce na chorych w Jego imię, a oni odzyskają zdrowie, zobaczyłem, jak Pan Bóg uzdrowił w szkole panią woźną z jej problemów z kręgosłupem.

Wiem, że wiele razy o tym mówiłeś, ale opowiedz, jak to było, kiedy pierwszy raz po tylu latach w końcu zobaczyłeś owoce swojego działania.

To było frustrujące chodzić po ulicach i zaczepiać ludzi, zwłaszcza gdy się jest nieśmiałym chłopakiem, bo taki byłem. Wystąpienia publiczne to była najbardziej znienawidzona rzecz w moim życiu. Nie występowałem w szkole, nawet w teatrzykach, mimo że wszyscy występowali. Po tamtym spotkaniu z Panem Jezusem, tym pierwszym prawdziwym, miałem pragnienie, aby wszyscy tego doświadczyli. I otrzymałem odwagę, która nie była moją własną. Przeczytałem w Ewangelii o tym, że mamy głosić i uzdrawiać, więc zacząłem modlić się za chorych wszędzie, gdzie akurat byłem. To nie było tak, że ktoś mnie dokądś zapraszał, bo niby dokąd miał mnie ktoś zaprosić.

Na początku pewnie nikt nie wiedział, że jakiś chłopak chodzi po mieście i modli się za chorych…

Do tego dzieciak. Chodziłem więc po szpitalach i modliłem się, czasami na zakupach, kiedy widziałem, że ktoś kuleje, zaczepiałem go i mówiłem, że wierzę, że Pan Jezus może go uzdrowić, i pytałem, czy mogę się za niego pomodlić. Wiele osób mówiło mi, że to było niesamowite, iż mając te naście lat, robiłem to przez cztery czy nawet pięć lat bez efektu i mimo wszystko nie odpuszczałem. Też mi się dziś wydaje, że to jest dość niezwykłe, ale dla mnie to dowód, że to nie mogło wychodzić tylko ode mnie. Gdyby było ode mnie, dawno bym to zostawił.

FRAGMENT KSIĄŻKI "Znam Kościół, który żyje". CAŁOŚĆ DO KUPIENIA W NASZEJ KSIĘGARNI!

CZYTAJ DALEJ

Poligon świata i pokój serca

2024-04-25 07:30

[ TEMATY ]

felieton (Łódź)

Adobe Stock

Sporo jeżdżę po Łodzi: odwożę wnuczki ze szkoły do domu albo na zajęcia muzyczne. Dwa, trzy razy w tygodniu. Lubię to, chociaż korki i otwory w jezdniach dają nieźle popalić. Ale trzeba jakoś dzieciom pomóc; i na stare lata mieć z żoną poczucie przydatności. Poza tym: zakupy, praca – tak jak wszyscy. Zatem: jeżdżę, widzę i opisuję.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję