W Sejmie tworzona jest tzw. wielka komisja, która w ciągu niespełna
roku uchwalić ma ponad 100 ustaw, dostosowujących "ostatecznie" prawo
polskie do unijnego ustawodawstwa. Do opinii publicznej docierają
więcej niż skąpe informacje na temat zmian, jakie ustawy te wprowadzą
- a przecież taki pakiet ponad 100 ustaw zmienić musi radykalnie
nasze prawo, więc i naszą sytuację jako obywateli... Dzieje się to
w sytuacji, gdy nie znana jest nie tylko data ewentualnego przyjęcia
Polski do Unii Europejskiej, ale nie znana jest również data ogólnonarodowego
referendum w sprawie przystąpienia do UE. Czyżby więc "wielka komisja"
sejmowa wiedziała lepiej, czego tak naprawdę chcą obywatele? Może
się to kojarzyć z demokracją cokolwiek fasadową, z demokracja nadal "
centralnie sterowaną".
Rodzą się od razu dwa pytania: co będzie, gdy mimo uchwalenia
tych ponad 100 ustaw dostosowujących - Polska nie zostanie przyjęta
do UE, albo gdy obywatele w ogólnopolskim referendum powiedzą "nie"
dla integracji z UE?
Zwolennicy "integracji za wszelką cenę" twierdzą, że
Polska nie ma innej alternatywy, jak tylko przystąpić do UE, dostosowując
wcześniej swe prawo do prawa unijnego. Nie jest to prawda. Niedawno
Izrael podpisał układ z Unią Europejską, na mocy którego towary izraelskie
będą miały swobodny dostęp do rynków krajów UE - bez potrzeby dostosowywania
prawa izraelskiego do prawa unijnego. Problem więc nie tkwi w "braku
alternatywy" (bo alternatywne wzorce są), ale raczej w braku woli
politycznej lub jej słabości.
Tymczasem niemieckie rejony przygraniczne (przy granicy
z Polską) uzyskały od państwa niemieckiego finansowe subwencje. Powód?
Konkurencja ze strony polskich towarów, której skutki trzeba "zniwelować"
lub "wyrównać". Powiedzieć można: rząd niemiecki dostosował się do
sytuacji. Rząd polski nie może odpowiedzieć na to posunięcie subwencjami
i dotacjami dla polskich regionów przygranicznych, bo nie ma pieniędzy.
Może jednak obniżyć podatki w rejonach przygranicznych, aby ułatwić
polskim przedsiębiorcom konkurencję z niemieckimi. Czy jednak uczyni
to, gdy najpilniejszą sprawą są teraz "ustawy dostosowawcze"?
Pomóż w rozwoju naszego portalu