"Oto idę, aby spełnić wolę Twoją"
(Hbr 10, 9)
Dobiegła końca wojna w Iraku. Polska otrzymała jedną ze stref stabilizacyjnych. Tworzony jest batalion pokojowy. Wracając do minionych wydarzeń, można by rzec, że wszyscy przeżywaliśmy
chwile grozy, kiedy na Bagdad, Mosul i Basrę spadały bomby. Takich emocji doświadczała w szczególny sposób rodzina ks. majora Jerzego Rząsowskiego z Wałbrzycha.
Ks. Jerzy Rząsowski pochodzi z parafii pw. św. Jerzego na wałbrzyskim Białym Kamieniu. Od dziecka związany był z tą parafią. Uczęszczał do szkoły podstawowej i II
LO w Wałbrzychu. Zawsze fascynowały go egzotyczne kraje, podróże, wojsko, języki obce. Myślał o studiach w szkole oficerskiej. Zmienił jednak zamiary i wstąpił
do Seminarium Duchownego we Wrocławiu. Rodzice mówili, że jest to wybór na całe życie. Ks. Jerzy, gdy przyjeżdżał do domu, zawsze powtarzał, że jest szczęśliwy, że wybrał seminarium. W 1985 r.
przyjął święcenia kapłańskie. W parafii św. Jerzego było to ogromne święto, albowiem dwóch tutejszych neoprezbiterów odprawiło wspólnie Mszę prymicyjną. Byli to ks. Jerzy Rząsowski i ks.
Piotr Nowosielski. Po święceniach kapłańskich ks. Jerzy skierowany został do pracy w parafii pw. św. Maksymiliana Kolbego w Lubinie. Założył tam chór, drużynę harcerską, oazę, duszpasterstwo
ludzi pracy. Był także kapelanem lubińskiej "Solidarności". Wtedy również zafascynowały go misje. Ameryka Środkowa i Południowa to był jego cel. W 1989 r. otrzymał zgodę kard.
H. Gulbinowicza na wyjazd do USA, by tam pełnić posługę kapłańską. Zgłosił swój akces do amerykańskiej armii i po przejściu testów kwalifikacyjnych (o jedno miejsce w wojsku ubiega
się ok. 40 chętnych) - został przyjęty jako kapelan. Zanim jednak trafił do armii USA pracował w typowo amerykańskiej parafii katolickiej w Buffalo w stanie New York.
Ks. Jerzy przydzielony został do 101. Dywizji Powietrzno-Desantowej. Zawsze służy na pierwszej linii frontu, nigdy jednak nie nosi broni. W 1994 i 1995 r. przebywał wśród uchodźców
haitańskich, a następnie kubańskich. Przez 10 lat zjeździł z amerykańską armią pół świata. Był dwa razy na misjach w Kosowie, Macedonii i na Kubie. Nauczył
się kilku języków: mówi po hiszpańsku, angielsku, niemiecku, portugalsku, rosyjsku i francusku.
Ks. Jerzy pracował także w amerykańskiej bazie wojskowej w Baumholder w Niemczech. Wtedy Polska właśnie przystępowała do NATO. Polacy stacjonujący w Bośni
wypracowali sobie bardzo dobrą opinię w całym sojuszu. Był dumny, gdy żołnierze USA gratulowali "Ojcu Dżordżowi" wzorowej postawy wojskowej Polaków. Kapelan w wojsku amerykańskim
to także doradca w sprawach osobistych i zawodowych. Pomaga w rozwiązywaniu problemów duchowych, psychologicznych i emocjonalnych. Praca w wojsku
to nie tylko przygoda, to również błoto, piach, upał i chłód, głód i rygor. Zadaniem kapelana jest być wśród żołnierzy i pomagać im w chwilach zwątpienia. Ostatnio
ks. Jerzy stacjonował w Egipcie na Półwyspie Synajskim. Był kapelanem Międzynarodowych Sił Obserwacyjnych (MFO). Tam awansował na stopień majora. Po zakończeniu służby w Egipcie
wrócił do USA i liczył, że pobędzie tam jakiś czas. Tymczasem w lutym 2003 udał się do Iraku. Niepokoje związane z wybuchem wojny najbardziej odczuli bliscy ks. Jerzego:
rodzice i brat z rodziną. W pewnych momentach nie mieli żadnych nowych wiadomości. Dało się odczuć, że sytuacja jest poważna, bowiem żołnierzom, ze względów
bezpieczeństwa, odcinano dostęp do Internetu. Korzystać mogli jedynie z telefonów satelitarnych i to przez pół minuty. W jednej z wiadomości przesłanej do domu
z Iraku Internetem napisał: "Najdrożsi dużo latam, spowiadam, odprawiam Msze. Pozdrawiam, modlę się za Was i Was też proszę o modlitwę". Najbardziej smutną
informację, którą przesłał z frontu do rodziny, było ta, że gdyby zginął, to chciałby być pochowany na cmentarzu parafialnym na Białym Kamieniu w Wałbrzychu. Cały czas prosił o modlitwę.
Obecnie ks. Jerzy przebywa w Kurdystanie w Iraku. Odwiedził też Bagdad. Napisał, że pomimo zniszczeń wojennych widać na każdym kroku "brak gospodarza" w tym mieście i kraju.
Rodzina ks. Jerzego ma nadzieję, że pod koniec sierpnia przyjedzie do Wałbrzycha. Wszystko jednak w rękach Boga, a my będziemy się o to modlić.
Pomóż w rozwoju naszego portalu