Lipcowy czas... Miodny, brzęczący pszczołami w lipowych bukietach, obfitych, upajających jak młodość, jak Miłość szalona, rzucona na wiatr uwielbienia i zachwytu, która w Bogu
ma tylko spełnienie...
Pędzące samochody i drogi ludzkie, kręte drogi z pyłem i spalinami psują Bożą świeżość. Egoistyczne drogi bezmyślnie zwijające się w kłąb cywilizacji śmierci.
Drogi do siebie, drogi do nikąd. A przecież miały być drogi do świata. Do piękna, szlaki do Boga.
Coś się popsuło... Panie, czy dasz jeszcze możliwości powrotu, pomożesz w tej powtórce, w tym Pojednaniu przez Maryję? Czy wyzwolisz nadzieję od nowa. Czy przyniesiesz cierpliwość
do wychodzenia z zimnych dolin, okrytych pleśnią grzechu. Z chłodu obojętności pozwolisz wznieść się na słoneczne polany zwycięstwa i szczyty Miłości.
Lipiec...
Kwadraty pól zamknięte w ramach miedz zielonych. Różnobarwne płaty jasnego jęczmienia i owsa, złotej pszenicy i srebrnego żyta. Czasem zabłąka się w tej
różnorodności gryka czy żółty łubin, rzędy ziemniaków, głowy kapusty, i soczystość buraczanych liści. W zbożu płyną czerwone maki i kąkole, wyglądają modre bławatki. Pachnie
odurzająco cała rodzina ziół i traw. Mięta, krwawnik i piołun, dziurawiec, rozchodnik, macierzanka i rumianek. Kłosy skłaniają się nisko, brzemienne ziarnem. O zboża
moje, kłosy bogate, patrzcie z radością na błękit nieba, poddajcie się na kołysanie wiatrom, zmieniajcie barwę, dojrzewajcie i zapraszajcie szumem: kosy, sierpy i wszelkie
maszyny. Takie jest wasze przeznaczenie - paść pod ostrzem z godnością, aby dać pożywienie, świeżą mąkę i chleb. Długa to i bolesna droga, ale piękna bo żyjecie w przestrzeni,
na wolności, pod słońcem i gwiazdami, na deszczowej ulewie, a czasem wśród burz, nawałnic i gradu, które chcą zniszczyć trudną pracą rolnika. Zielone zagajniki osłońcie
urodzajne pola. Zachęcajcie chłodem pod baldachim drzew. Częstujcie jagodami i lipowym miodem, wielością grzybów i całą szczodrobliwością lata, co łaskawie otwiera ramiona i zaprasza
gościnnie do ojczystej zagrody. Tam powita nas Matka Boża Jagodna i Szkaplerzna, razem z babcią św. Anną i dziadkiem Joachimem. Weselcie się dzieci wakacjami, prostujcie
kręgosłupy w ożywczej wodzie i słońcu, bo "Od świętej Hanki chłodne wieczory i ranki". Krótkie lato w ojczyźnie naszej nagradza trud i pracowitość
zbiorami, a także daje nowe siły. Pomyślmy jednak o tych, z których pracy możemy korzystać: pracujących w fabrykach, hutach i biurach, na kolejowych
i podniebnych liniach, na roli i w kopalni, w szpitalach domach dzieci niepełnosprawnych czy wśród staruszków. Skłaniajmy głowy przed całą armią lekarzy, pielęgniarek,
sióstr zakonnych, braci kapłanów i wolontariuszy, którzy trwają na czuwaniu przy podopiecznych. Królowo tej ziemi, Gospodarna Matko, rozsyp z Twojego fartuszka szczodrobliwość plonów
i łask. Osłaniaj dzieci i młodzież od przepaści grzechu. Starszym daj czujny wzrok i wytężony słuch. Najstarszych obdarz cierpliwą Miłością i daj im kieszenie
bez dna, z których będą rozdawać dobra materialne i Miłość, która jest konieczna do życia jak modlitwa, czyli oddech duszy. Jak Chleb Żywy z Ołtarza, jak świętość co wyrasta
z Twych łez, o Matko Saletyńska.
Pomóż w rozwoju naszego portalu