Reklama

Benedykt XVI

Wielki i pokorny

Pytamy jego byłych współpracowników i znawców jego pontyfikatu o to, co jest dziedzictwem Josepha Ratzingera/Benedykta XVI, jednego z najświatlejszych umysłów naszej epoki.

Niedziela Ogólnopolska 53/2023, str. 26-29

[ TEMATY ]

Benedykt XVI

Grzegorz Gałązka

Benedykt XVI

Benedykt XVI

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Papież Franciszek

Moje relacje z Benedyktem były bliskie

Valentina Alazraki, weteranka pośród dziennikarzy watykanistów, przeprowadziła interesującą rozmowę z Franciszkiem. Wywiad miał miejsce kilka tygodni przed 1. rocznicą śmierci Benedykta XVI, dlatego rozmawiali też o ich stosunkach. „Moje relacje z papieżem Benedyktem były bardzo bliskie. Czasami chodziłem do niego na konsultacje. A on z wielką mądrością przekazywał mi swoją opinię, ale dodawał: «zrób, jak uważasz» – zostawiał to w moich rękach. Zawsze mi pomagał. Był w tym bardzo hojny”. Franciszek wyznał, że było dla niego „łaską” móc „pożegnać” swojego poprzednika – gdy tylko dowiedział się od pielęgniarza, iż Benedykt XVI jest w ciężkim stanie, poprosił o modlitwę za niego podczas ostatniej audiencji generalnej w 2022 r. „Poszedłem się z nim zobaczyć” – powiedział. „Był przytomny, ale nie mógł już mówić i trzymał mnie za rękę. To było miłe pożegnanie. A 3 dni później zmarł. Wielki człowiek. Benedykt był wielkim człowiekiem, pokornym, prostym człowiekiem, który gdy zdał sobie sprawę ze swoich ograniczeń, miał odwagę powiedzieć «dość». Podziwiam tego człowieka”.

Franciszek nie wykluczył, że pewnego dnia pójdzie w ślady Benedykta, ale to nie jest jeszcze odpowiedni moment. Już wcześniej ujawnił, że na początku swojego pontyfikatu przekazał ówczesnemu sekretarzowi stanu kard. Tarcisio Bertonemu list z rezygnacją z urzędu na wypadek problemów zdrowotnych. Ale tym razem powiedział: „Nie myślałem o tym i widziałem odwagę Benedykta: gdy zdał sobie sprawę, że nie może, wolał powiedzieć «dość», i to jest dla mnie dobry przykład, i proszę Pana, aby powiedzieć «dość» w jakimś momencie, ale kiedy On będzie tego chciał”.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Kard. Camillo Ruini jeden z najbliższych współpracowników Jana Pawła II, wikariusz dla diecezji rzymskiej od 1991 do 2008 r.

Uczył, by nie ulegać „dyktaturze relatywizmu”

W naszych czasach, gdy wierze grozi wygaśnięcie, Kościół jest powołany do otwierania ludziom drogi do Boga. Taki był, moim zdaniem, sens i cel pontyfikatu Benedykta XVI.

Kwestia prawdy staje się zatem kluczowa: „u schyłku drugiego tysiąclecia chrześcijaństwo znajduje się w głębokim kryzysie, wynikającym z kryzysu jego roszczeń do prawdy” – stwierdził kiedyś papież. Chodzi zatem o przywrócenie temu twierdzeniu siły i wiarygodności, ale nie w sposób abstrakcyjny – prawda chrześcijańska jest jednością z miłością Boga i bliźniego.

Reklama

Dla Benedykta XVI chrześcijaństwo było przede wszystkim nie wyborem etycznym czy wielką ideą, ale raczej „spotkaniem z wydarzeniem, z Osobą, która nadaje życiu nowy horyzont, a przez to decydujący kierunek”. Dlatego we wszelkiej działalności duszpasterskiej Chrystus musi być na pierwszym miejscu, musi być punktem odniesienia. Tylko w ten sposób, zdaniem Benedykta XVI, Kościół może wypełnić swoją misję.

Dziedzictwem Josepha Ratzingera/Benedykta XVI jest poszerzanie przestrzeni racjonalności, otwieranie jej na nowo na wielkie pytania dotyczące prawdy i dobra. To przede wszystkim duchowe dziedzictwo Ratzingera.

Jeżeli chodzi o wymiar życiowy i praktyczny, inny aspekt jego dziedzictwa – polega on na uwypukleniu wyzwalającej siły chrześcijaństwa, więzi jednoczącej wiarę chrześcijańską i wolność, a jednocześnie na uświadomieniu ludziom, jak wolność jest nierozerwalnie związana z miłością i prawdą.

Joseph Ratzinger uczył nas, żeby nie ulegać „dyktaturze relatywizmu”, w której wszystko będzie zależeć od indywidualnego podmiotu i jego wyborów. W ten sposób Zachód ryzykuje odcięcie się od swoich korzeni i popada w sprzeczność nie tylko z chrześcijaństwem, ale ze wszystkimi wielkimi tradycjami religijnymi i ludzkości.

Jesteśmy zatem wielkimi dłużnikami tego teologa i papieża, „pokornego pracownika winnicy Pańskiej”.

Kard. Luis Francisco Ladaria Ferrer prefekt Kongregacji Nauki Wiary w latach 2017-23 (od 2022 r. – Dykasterii Nauki Wiary)

Nigdy nie popadł w banał

Pierwszą ważną cechą Josepha Ratzingera była jego prostota, umiejętność nawiązywania bezpośrednich relacji z ludźmi, z otwartością i bez formalności. A dotyczyło to nie tylko relacji międzyludzkich, lecz także jego pracy teologicznej.

Reklama

Drugą cechą charakterystyczną była głębia, z którą poruszał najróżniejsze kwestie. Nigdy nie popadł w banał, zawsze dochodził do sedna problemów. Od Ratzingera zawsze się czegoś uczymy. Głębia jego myśli nie przeszkadza w ich przejrzystości, a właściwie jej sprzyja. Joseph Ratzinger zawsze był teologiem „przejrzystym”, co było owocem jego doskonałej znajomości poruszanej problematyki. Dzięki temu potrafił klarownie wyjaśniać kwestie, które same w sobie są skomplikowane, i sprawiać, że stawały się zrozumiałe dla innych. Podczas moich częstych lektur Josepha Ratzingera/Benedykta XVI bardzo rzadko zdarzało mi się ponownie czytać zdanie lub akapit. Ta jego cecha ujawniała się w dialogach teologicznych, w których brał udział. Jego słowa często stawały się decydujące.

Wielokrotnie powtarzał, że nigdy nie dążył do zbudowania własnego systemu teologicznego. To prawda. Jego publikacje mają często charakter fragmentaryczny i okazjonalny. Wiele jego książek to zbiory artykułów. Ale nie szukając systemu, zgłębiał wiele wątków teologicznych. Niewiele jest kwestii teologicznych, w których nie zabrał swojego wyjaśniającego głosu.

Teologia Josepha Ratzingera jest ostatecznie głęboko duchowa. Chodzi o to, aby lepiej poznać Osobę, którą kochamy. Bliższe poznawanie Pana jest wielką przysługą, którą teolog może wyświadczyć ludziom.

Kard. Mauro Piacenza przewodniczący Papieskiej Komisji ds. Dziedzictwa Kulturowego Kościoła w latach 2003-07, prefekt Kongregacji ds. Duchowieństwa w latach 2010-13

Odnosił się do wiary i rozumu

Benedykt XVI próbował zbudować inteligentną i umotywowaną barierę dla myśli relatywistycznej i dominujących dziś dryfów ideologicznych – to swego rodzaju „energetyczne” lekarstwo zdolne do wzmocnienia ludu Bożego, który dzisiaj wydaje się zagubiony i niezdolny do zdrowej, krytycznej wizji. Papież ciągle i zdecydowane odnosił się do wiary i rozumu, co stanowiło ważną okazję do dialogu z myślą świecką i dialogu międzyreligijnego. Dowartościowanie rozumu i wiary przyczyniło się do utrzymania otwartej drogi dialogu między Kościołem a światem nauki. Zasadniczą sprawą było jednak utrzymanie związku miłości i prawdy, ponieważ tylko prawda czyni człowieka wolnym.

Reklama

Najważniejszym dziedzictwem Ratzingera/Benedykta XVI jest umiejętność spojrzenia na to, co istotne, na sedno każdej kwestii, dlatego przypominał nam, że w kulturze zdominowanej przez technikę i naukę niezbędne są etyczny wymiar życia, a także osobista i wspólnotowa modlitwa.

Jestem wdzięczny Benedyktowi XVI za to, że zarówno w swoich badaniach teologicznych, jak i w swojej świetlanej posłudze następcy Piotra zawsze podkreślał, jak istotny dla antropologii wiernej Ewangelii jest wymiar teologiczny.

Kard. Gianfranco Ravasi przewodniczący Papieskiej Rady ds. Kultury w latach 2007-22

Dwa rysy portretu

Rok po śmierci Benedykta XVI chciałbym nakreślić jego portret osobisty na podstawie dwóch elementów. Pierwszy to dialog. W tym względzie wielki wpływ miały narodziny tzw. dziedzińca pogan, na którym odbywała się konfrontacja między wierzącymi i niewierzącymi. To symboliczne nawiązanie do dziedzińca świątyni jerozolimskiej o tej właśnie nazwie – mieli do niego dostęp również poganie, którzy wymieniali tu opinie i „spojrzenia” z Żydami. Benedykt XVI zaprosił nas do podjęcia dialogu „z tymi, którym religia jest obca, którzy nie znają Boga, a jednak nie chcą pozostać po prostu bez Boga, lecz pragną przynajmniej zbliżyć się do Niego jako do Nieznanego”.

Od tego czasu „dziedziniec pogan” rozprzestrzenił się na cały świat, od placów po uniwersytety, od więzień po parlamenty, by podejmować poważne tematy filozoficzne i społeczne, ale także takie jak moda, sport czy muzyka młodzieżowa.

Istnieje też drugi publiczny aspekt pontyfikatu Benedykta XVI, który splata się z moimi osobistymi wspomnieniami. 21 listopada 2009 r. udało mi się zgromadzić 300 artystów każdej dyscypliny, narodowości, religii w ekscytującej scenerii Kaplicy Sykstyńskiej. Papież mówił o niebie rozświetlonym konstelacją trzech świetlistych gwiazd: verum (prawda), bonum (dobro) i pulchrum (piękno), które prowadzą ludzkość.

Reklama

Droga piękna, którą umiłował ze względu na swoją pasję do muzyki, „przypomina, że dzieje ludzkości są ruchem wstępującym, niestrudzonym dążeniem do pełni, do ostatecznej szczęśliwości, ku horyzontowi zawsze sięgającemu dalej niż przeżywana teraźniejszość”. Te słowa wskazują na papieski dialog między wiarą a sztuką, który był prowadzony na różne sposoby, także za pośrednictwem Papieskiej Rady ds. Kultury, której wówczas przewodniczyłem.

U podstaw obu opisanych aspektów leży perspektywa bliska Ratzingerowi. Chodzi o coś, co sam zdefiniował jako „rozszerzony rozum” i co było fundamentem jego przemówień, począwszy od tego słynnego w Ratyzbonie. Wiedza ludzka jest bowiem „symboliczna”, tzn. łączy różne drogi i poziomy, od naukowego do estetycznego, od filozoficznego do teologicznego, od eksperymentalnego do mistycznego.

Właśnie z tego powodu należy zapobiegać temu, aby prawda o człowieku była uważana za wyłączną prerogatywę czystej racjonalności naukowej, tej bowiem wymykają się wymiary, które mogą być eksplorowane innymi kanałami rozumienia.

Valentina Alazraki watykanistka, dziennikarka meksykańskiej telewizji N+

Człowiek pokory i odwagi

Pierwsze słowa, które przychodzą mi do głowy, gdy myślę o pontyfikacie Benedykta XVI, to „ciągłość”, „pokora” i „odwaga”. W ciągu 8 lat widzieliśmy ciągłość jego pontyfikatu z pontyfikatem św. Jana Pawła II. I nie mogło być inaczej, zważywszy na przyjaźń i zrozumienie w wielkich sprawach doktrynalnych tych dwóch umysłów: filozofa i teologa. Pokora Benedykta stała się dla mnie widoczna na samym początku, gdy po raz pierwszy pojawił się w centralnej loży Bazyliki św. Piotra, w czarnym swetrze, którego rękawy były wyraźnie widoczne pod białą sutanną. Od razu określił siebie jako „zwykłego i skromnego pracownika winnicy Pańskiej” i chciał podkreślić, że kardynałowie wybrali go po „wielkim papieżu Janie Pawle II”, co wywołało oklaski tłumu zgromadzonego na placu św. Piotra. Wierzę, że tylko człowiek, który sam był wielki, mógł docenić wielkość swego poprzednika. Z ogromną pokorą zrozumiał i dał nam do zrozumienia, że nie może konkurować z Janem Pawłem II, że nie powinien próbować go naśladować – obdarzony innymi darami i innym charyzmatem musiał być sobą i służyć Kościołowi tak, jak tylko mógł.

Reklama

Relacja ze św. Janem Pawłem II to jeden z elementów jego pontyfikatu, który na mnie osobiście zrobił największe wrażenie. Rok po roku odprawiał Mszę św. w rocznicę śmierci swojego poprzednika, a jego homilie z tej okazji należą do najpiękniejszych tekstów napisanych o św. Janie Pawle II. Jego pokora była tak wielka, że w dniu beatyfikacji Jana Pawła II, której gorąco pragnął, głośno i mocno, jak nigdy wcześniej, zawołał: „Jest błogosławiony!”, i poprosił go o błogosławieństwo, jak gdyby to on był jeszcze papieżem. „Dziś prosimy cię, pobłogosław nam, Ojcze Święty” – powiedział ze wzruszeniem. Tę samą pokorę odnajdywaliśmy za każdym razem, gdy przepraszał za błędy, czasami niepopełnione przez niego, ale przez innych.

Z kolei słowo „odwaga” na zawsze pozostanie związane z datą 11 lutego 2013 r., kiedy to przed kardynałami zgromadzonymi na konsystorzu Benedykt XVI ogłosił po łacinie decyzję o rezygnacji z urzędu. Przyznam, że przez długi czas nie rozumiałam znaczenia tego kroku. Przyzwyczaiłam się do mistycyzmu św. Jana Pawła II, który pomimo znacznie gorszego stanu zdrowia zdecydował, że skoro „Jezus nie zszedł z krzyża”, to i on tego nie zrobi, i pozostanie na swoim miejscu tak długo, jak Bóg będzie tego chciał. Dopiero z biegiem czasu zrozumiałam gest Benedykta XVI i doceniłam odwagę, by dla dobra Kościoła powiedzieć „dość”. Papież, oskarżany o konserwatyzm, ostatecznie wykonał jeden z „najnowocześniejszych” gestów w historii Kościoła ostatnich stuleci i otworzył drogę do tego przyszłym papieżom.

Jego odwaga, by powiedzieć „dość”, budzi dziś podziw również u jego następcy. Podczas mojego spotkania z Franciszkiem z okazji święta Matki Bożej z Guadalupe papież powiedział, że prosi Boga o tę samą odwagę, na wypadek gdyby pewnego dnia znalazł się w okolicznościach, w których nie byłby w stanie dzierżyć steru Kościoła. Rok po śmierci Benedykta chciał przypomnieć nie tylko jego odwagę, ale także pokorę i mądrość. Powiedział, że odwiedzał go i czasami prosił o jego opinię na dany temat, a Benedykt odpowiadał z taką delikatnością i pokorą, iż Franciszek nawet nie odnosił wrażenia, że wskazuje mu taką, a nie inną drogę. Dla papieża Franciszka Benedykt był wielki. Jestem przekonana, że wszyscy możemy podzielić tę opinię.

2023-12-21 12:39

Ocena: +19 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Kulisy powstania wywiadu z papieżem Benedyktem XVI

[ TEMATY ]

papież

Jan Paweł II

Benedykt XVI

Grzegorz Gałązka

Rok 1981 był rokiem szczególnym: zaczął się radośnie, od wizyty delegacji „Solidarności” w Watykanie, później był dramat zamachu na Jana Pawła II, którego byłem świadkiem, i żałoba po śmierci prymasa Stefana Wyszyńskiego. W 1981 r. rozpoczął się również nowy rozdział w moim życiu - zacząłem pracę w Watykanie. W tym samym roku przyjechał do Rzymu kard. Joseph Ratzinger, którego Jan Paweł II powołał na urząd prefekta Kongregacji Nauki Wiary. Ponieważ mieszkaliśmy po przeciwnych stronach Placu św. Piotra, w drodze do pracy zacząłem spotykać Kardynała udającego się do Pałacu Sant’Uffizio, siedziby Kongregacji. I tak było przez wiele lat... (W. R.)

W piątkowy wieczór 7 lutego br. wychodziłem z domu - szedłem na kolację do sąsiadów, gdy zadzwonił telefon. Wróciłem i podniosłem słuchawkę. Od razu rozpoznałem głos abp. Georga Gänsweina, prefekta Domu Papieskiego: - Panie Włodku, dziś rano papież Benedykt skończył odpowiadać na Pańskie pytania. Zaniemówiłem z emocji. Oczywiście, od wielu tygodni spodziewałem się tej wiadomości, ale gdy usłyszałem ją z ust sekretarza Papieża emeryta, wzruszyłem się do głębi. Wtedy dopiero w pełni zdałem sobie sprawę, że Benedykt XVI uznał za stosowne przekazać mi swe wyjątkowe i unikalne świadectwo, mówiące o jego współpracy i przyjaźni z Janem Pawłem II. Ten szczodry gest był dla mnie wielkim darem, ale pomyślałem, że jest to przede wszystkim dar Papieża emeryta dla jego świętego Poprzednika.

Wszystko zaczęło się jesienią 2013 r., kiedy powstał pomysł publikacji książki ze świadectwami o bł. Janie Pawle II. Już z okazji beatyfikacji przygotowałem serię wywiadów, które były publikowane w „Niedzieli”, w dzienniku „L’Osservatore Romano”, a także w amerykańskim miesięczniku „Inside the Vatican”. Z racji zbliżającego się dnia kanonizacji włoskie wydawnictwo „Ares”, związane z Opus Dei, zaproponowało mi opublikowanie ok. 20 wywiadów z przyjaciółmi i współpracownikami Jana Pawła II - niektóre uaktualniłem z pomocą moich dawnych rozmówców, ale większość była przygotowana w perspektywie kanonizacji. Przyjąłem propozycję, zważywszy na wielkie zasługi „Ares” dla kultury katolickiej we Włoszech, ale również dlatego, że Karol Wojtyła miał szczególne związki z tym wydawnictwem. W 1974 r. Rzymskie Centrum Spotkań Kapłańskich (CRIS) zaprosiło Arcybiskupa Krakowa jako prelegenta na cykl spotkań. Kard. Wojtyła przygotował przemówienie, które wraz z jego innymi wypowiedziami zostało następnie opublikowane przez wydawnictwo „Ares” w formie książkowej. Już jako papież Jan Paweł II rozdawał tę książkę swoim gościom.

Postanowiłem podzielić moje wywiady na pięć grup: starzy przyjaciele, którzy znali Karola Wojtyłę jeszcze w czasach krakowskich (prof. Stanisław Grygiel, dr Wanda Półtawska, kard. Stanisław Nagy), sekretarze papieża Jana Pawła II (kard. Stanisław Dziwisz, abp Mieczysław Mokrzycki, abp Emery Kabongo); współpracownicy watykańscy (kard. Camillo Ruini, kard. Angelo Sodano, kard. Tarcisio Bertone, ks. prał. Paweł Ptasznik, dr Joaquin Navarro-Valls), świadkowie życia i śmierci (bp Javier Echevarría Rodríguez, Arturo Mari, Gianfranco Svidercoschi, Egildo Biocca, prof. Renato Buzzonetti), osoby związane w różny sposób z procesem beatyfikacyjnym i kanonizacyjnym Papieża (kard. Angelo Amato, ks. prał. Sławomir Oder, dwie kobiety cudownie uzdrowione za wstawiennictwem Jana Pawła II: s. Marie Simon-Pierre Normand i Floribeth Mora Diaz).

Wielokrotnie czytałem te wywiady i coraz bardziej uświadamiałem sobie, że wśród przyjaciół i współpracowników Ojca Świętego Jana Pawła II brakuje świadectwa najważniejszej osoby - Josepha Ratzingera. Wiele lat temu na krytykę, że za dużo podróżuje i nie ma go w Watykanie, Jan Paweł II odpowiedział: „Mogę dużo podróżować, bo w Watykanie jest kard. Ratzinger, a w Rzymie kard. Ruini”. Te słowa pozwoliły mi zrozumieć, że ówczesny Prefekt Kongregacji Nauki Wiary był kolumną pontyfikatu Papieża Polaka. Jan Paweł II darzył go wielkim szacunkiem i miał do niego całkowite zaufanie. Bez kard. Ratzingera pontyfikat Jana Pawła II na pewno byłby inny. Dlatego w listopadzie 2013 r., gdy książka była już gotowa, postanowiłem napisać list do Papieża emeryta z prośbą o wywiad. Oczywiście, wiedziałem bardzo dobrze, że Benedykt XVI w klasztorze „Mater Ecclesiae” w Ogrodach Watykańskich prowadzi życie poświęcone modlitwie i medytacji i nie chce ingerować w bieżące sprawy Kościoła, ale w tym przypadku - jak napisałem w moim liście - chodziłoby o wypowiedź na temat pontyfikatu Jana Pawła II, który przeszedł już do historii, i o osobę, która dla Kościoła jest święta. Gdy w następnych tygodniach spotykałem abp. Gänsweina, powtarzał mi, że Ojciec Święty zastanawia się, ale nie podjął jeszcze decyzji. Tak w niepewności i bez wieści minęło Boże Narodzenie i Nowy Rok.

Pewnego dnia w styczniu 2014 r. otrzymałem od abp. Georga maila, w którym poprosił mnie o przygotowanie pytań dla Papieża emeryta. O tyle spraw chciałem zapytać najbliższego współpracownika Jana Pawła II, że pytań było sporo. Dlatego gdy następnym razem abp Georg spotkał mnie w Watykanie, już z daleka mówił do mnie: „Ileż tych pytań!”. Byłem zażenowany, ale wybrnąłem z sytuacji, tłumacząc, że pytań jest dużo, by papież emeryt Benedykt XVI miał w czym wybierać. Przy okazji dowiedziałem się, że Ojciec Święty wolał się wypowiadać w języku niemieckim. W tej sytuacji, nie znając dobrze niemieckiego, nie mogłem spisać jego wypowiedzi - zrobiła to za mnie długoletnia sekretarka papieska, s. Birgit Wansing z Instytutu Szensztackiego, która słynie z tego, że jako jedna z nielicznych osób potrafi odczytać drobne i mało czytelne pismo Benedykta XVI. Pytałem osoby z papieskiego otoczenia, jak można wytłumaczyć ten wybór języka niemieckiego, skoro Benedykt XVI doskonale włada włoskim. Odpowiedziano mi, że woli on używać swego języka, gdy chce być bardzo precyzyjny albo gdy chce wyrazić swe głębokie uczucia. Gdy s. Birgit Wansing spisała odpowiedzi, zadzwonił do mnie abp Georg, by o tym powiadomić. W następnym dniu watykański żandarm przyniósł pod mój adres dużą kopertę z listem Ojca Świętego i jego odpowiedziami. Nie ukrywam, że czytanie listu na firmowym papierze „Benedictus XVI Papa emeritus” było dla mnie czymś wzruszającym i emocjonującym. Niestety, aby przeczytać papieskie odpowiedzi, musiałem czekać na tłumaczenie tekstu z niemieckiego (sekretarka prosiła, by wypowiedzi Papieża emeryta były tłumaczone z oryginału): na włoski przetłumaczył go prof. Pietro Luca Azzaro, a na polski - o. Wiesław Szymona OP, któremu wyrażam moje serdeczne podziękowania.

Jestem pewny, że wywiad z Papieżem emerytem będzie - jak życzył sobie tego sam Benedykt XVI w swym liście - wkładem w lepsze poznanie wielkiego Papieża Jana Pawła II.

CZYTAJ DALEJ

Święta Mama

Niedziela Ogólnopolska 17/2019, str. 12-13

[ TEMATY ]

św. Joanna Beretta Molla

Ewa Mika, Św. Joanna Beretta Molla /Archiwum parafii św. Antoniego w Toruniu

Jest przykładem dla matek, że życie dziecka jest darem. Niezależnie od wszystkiego.

Było to 25 lat temu, 24 kwietnia 1994 r., w piękny niedzielny poranek Plac św. Piotra od wczesnych godzin wypełniał się pielgrzymami, którzy pragnęli uczestniczyć w wyjątkowej uroczystości – ogłoszeniu matki rodziny błogosławioną. Wielu nie wiedziało, że wśród nich znajdował się 82-letni wówczas mąż Joanny Beretty Molli. Był skupiony, rozmodlony, wzruszony. Jego serce biło wdzięcznością wobec Boga, a także wobec Ojca Świętego Jana Pawła II. Zresztą często to podkreślał w prywatnej rozmowie. Twierdził, że wieczności mu nie starczy, by dziękować Panu Bogu za tak wspaniałą żonę. To pierwszy mąż w historii Kościoła, który doczekał wyniesienia do chwały ołtarzy swojej ukochanej małżonki. Dołączył do niej 3 kwietnia 2010 r., po 48 latach życia w samotności. Ten czas bez wspaniałej żony, matki ich dzieci, był dla niego okresem bardzo trudnym. Pozostawiona czwórka pociech wymagała od ojca wielkiej mobilizacji. Nauczony przez małżonkę, że w chwilach trudnych trzeba zwracać się do Bożej Opatrzności, czynił to każdego dnia. Wierząc w świętych obcowanie, prosił Joannę, by przychodziła mu z pomocą. Jak twierdził, wszystkie trudne sprawy zawsze się rozwiązywały.

CZYTAJ DALEJ

10. rocznica kanonizacji dwóch Papieży – czcicieli Matki Bożej Jasnogórskiej

2024-04-27 15:16

[ TEMATY ]

Jasna Góra

rocznica

Adam Bujak, Arturo Mari/„Jan Paweł II. Dzień po dniu”/Biały Kruk

Eucharystię młodzieży świata na Jasnej Górze w 1991 r. poprzedziło nocne czuwanie modlitewne, podczas którego wniesiono znaki ŚDM: krzyż, ikonę Matki Bożej i księgę Ewangelii

Eucharystię młodzieży świata
na Jasnej Górze w 1991 r. poprzedziło
nocne czuwanie modlitewne, podczas
którego wniesiono znaki ŚDM: krzyż,
ikonę Matki Bożej i księgę Ewangelii

10. rocznica kanonizacji dwóch wielkich papieży XX wieku, która przypada 27 kwietnia, jest okazją do przypomnienia, że nie tylko św. Jan Paweł II był człowiekiem oddanym Matce Bożej Jasnogórskiej i pielgrzymował do częstochowskiego sanktuarium. Był nim również św. Jan XXIII.

Angelo Giuseppe Roncalli, późniejszy papież Jan XXIII, od młodości zaznajomiony z historią Polski, zwłaszcza poprzez lekturę „Trylogii”, upatrywał w Maryi Jasnogórskiej szczególną Orędowniczkę. Tutaj pielgrzymował w 1929 r. Piastując godność arcybiskupa Areopolii, wizytatora apostolskiego w Bułgarii ks. Roncalli 17 sierpnia 1929 r. przybył z pielgrzymką na Jasną Górę. Okazją było 25-lecie jego święceń kapłańskich. Późniejszy papież po odprawieniu Mszy św. przed Cudownym Obrazem zwiedził klasztor i sanktuarium, a w Bibliotece złożył wymowny wpis w Księdze Pamiątkowej: „Królowo Polski, mocą Twojej potęgi niech zapanuje pokój obfitości darów w wieżycach Twoich”.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję