Gdzie tkwi tajemnica szczęścia i sukcesu kobiety? Czy kobieta realizuje się kiedy gotuje obiad i zajmuje się dziećmi czy wówczas, gdy siedzi w firmie za biurkiem. W dniu święta kobiet rozmawiamy z Agnieszką Dietrich, ekonomistką, matką dwojga dzieci.
IRENA ŚWIERDZEWSKA: - Jaki obraz kobiety lansowany jest obecnie w naszym społeczeństwie?
AGNIESZKA DIETRICH: - Media kreują obraz kobiety
sukcesu. O godności kobiety świadczy fakt, czy pracuje zawodowo poza
domem. W stylu życia dominuje hedonizm i niezależność. Już nie mówi
się o mężu przy boku kobiety, ale o często zmienianych partnerach.
Dzieci traktowane są jako zagrożenie w robieniu kariery.
W rzeczywistości wiele kobiet na pewien czas musi wyłączyć
się z pracy zawodowej lub w ogóle z niej zrezygnować. Chcą wychować
dzieci, zająć się rodziną. Mają do tego prawo, podobnie jak do uznania
w społeczeństwie ich ciężkiej pracy dla dobra rodziny.
Nie chcę przez to powiedzieć, że praca zawodowa jest
dla kobiety czymś złym. Obecnie kobiety mają większe niż dawniej
możliwości zdobycia wykształcenia. Powinny pracować zawodowo, jeżeli
chcą i jeżeli posiadają odpowiednie kompetencje. Mają też prawo do
godziwego wynagrodzenia. Nie powinny być traktowane pod tym względem
gorzej niż mężczyźni.
- Jednak, jak Pani zauważyła, kobiety zajmujące się domem nie znajdują uznania w społeczeństwie...
- Praca kobiet w domu nie jest uznawana przez społeczeństwo,
ale i przez nie same. Osoby pozostające w domu uważają, że wykonują
rodzaj gorszej pracy. Żadna z nich nie powie, że jest gospodynią
domową. A jeżeli już, to mówi to cicho i z zawstydzeniem, wyjaśniając,
że to tylko na pewien okres czasu.
Obecnie pracuję w niepełnym wymiarze godzin. Muszę więcej
czasu poświęcić dla domu, mam dwoje dzieci, jedno jest niepełnosprawne,
drugie ma dopiero 10 miesięcy. Pamiętam, siedząc w domu miałam jeden
z trudniejszych dni. Myślałam wtedy o moich pracujących i robiących
karierę koleżankach. Wtedy mąż zapytał mnie, czy chciałabym być stewardessą.
Nie lubię latać samolotem, więc odpowiedziałam, że nie. Mąż pytał
dalej: "A co robią stewardessy?" Zaczęłam wyliczać: opiekują się
gośćmi, chcą aby miło spędzili czas podczas lotu, podają posiłki.
Usłyszałam wtedy: "A co ty innego robisz w domu? Robisz dokładnie
to samo. Tak samo jesteś wykształcona, znasz języki". Nie chcę tu
ujmować nic z prestiżowego zawodu stewardessy. Jednak uświadomiłam
sobie wówczas, że kobiety zajmujące się domem wykonują bardzo profesjonalną
pracę, muszą znać się na wielu czynnościach. Są domowymi psychoanalitykami,
negocjatorami w konfliktach, menedżerami, szefem kuchni, a nawet
leczą z różnych smutków i kłopotów koleżanki, które robią karierę.
Przypomina mi się porównanie, jakiego użył bł. ks. Jose Maria Escriva.
Dobra matka ma możliwość wychowania kilku wartościowych ludzi poprzez
troskę o swoje dzieci, poprzez poświęcony im czas i ofiarowaną miłość.
Takimi owocami wychowawczymi nie zawsze może poszczycić się pedagog,
pracujący kilkadziesiąt lat w zawodzie.
- A co o kobiecie mówi nauka Kościoła?
- Wspaniale na temat istoty kobiecości wypowiada
się Jan Paweł II. Papież wystosował do kobiet dwa listy. W nich podkreśla
wartość kobiety w świecie, a szczególnie powołanie do macierzyństwa. "
Bóg w szczególny sposób zawierza kobiecie człowieka" - mówi Ojciec
Święty. W Liście do kobiet na konferencję w Pekinie pisał, że matka
staje się "Bożym uśmiechem dla przychodzącego na świat dziecka".
W liście do rodzin dziękuje matkom za wielki wysiłek, jakim jest
wydanie na świat dziecka i wychowanie go. Nie spotkałam osoby, która
w tak fantastyczny sposób postrzegałaby rolę kobiet. Nie słyszałam
podobnych słów z ust żadnego polityka i żadnej feministki, które
przecież deklarują "obronę praw kobiet".
Ojciec Święty pisze też o innych powołaniach kobiety.
W Liście do kobiet na konferencję w Pekinie dziękował kobietom będącym
matkami, ale również i tym pracującym zawodowo, zaangażowanym we
wszystkie przejawy życia społecznego, gospodarczego, kulturalnego.
Papież dostrzega nas również tam. Mówi o przejawach kobiecego geniuszu,
o naszej szczególnej wrażliwości na drugiego człowieka. Kobieca spostrzegawczość
i wrażliwość nie powinny zamykać się tylko do czterech ścian domu.
- W jakim stopniu w życiu politycznym, gospodarczym czy społecznym powinna uczestniczyć kobieta?
- W te dziedziny życia powinnyśmy wnosić nasz sposób
rozwiązywania problemów. Być może świat jest tak mało wrażliwy, ponieważ
za mało jest kobiet polityków, działaczy społecznych. Jednak kobiety
coraz częściej zaczynają w tych sferach zajmować odpowiedzialne stanowiska.
Jestem przeciwniczką wprowadzenia ustawy określającej próg procentowy
dla kobiet zasiadających w parlamencie. Deprymuje to wartość pracy,
jaką wykonują kobiety. Powinnyśmy brać czynny udział w życiu społecznym
na miarę swoich kompetencji.
Nie możemy w pracy, w sposobie prowadzenia różnych spraw
naśladować mężczyzn. Stwarzałoby to iluzję, że są oni od nas kimś
lepszym. W świetle chrześcijańskiego spojrzenia mężczyźni i kobiety
jako dzieci Boże mają taką samą godność. Powinnyśmy stworzyć swój
własny styl pracy. Niestety, dzieje się często tak, że kobiety, które
osiągają sukces zawodowy, robią karierę, są czasami zmuszane do poruszania
się w schematach, które wyznaczyli mężczyźni.
- W życiu kobiet-matek jest też miejsce na robienie kariery zawodowej?
- Oczywiście, zgodnie z wykształceniem i posiadanymi
kompetencjami, powinny starać się o zdobywanie prestiżu zawodowego.
Muszą odnosić sukcesy, nie mogą być szarymi myszkami, pracować tylko
na najniższych stanowiskach. Sukces dla kobiety nie powinien być
obcym słowem. Trzeba też pamiętać, że kobieta sukcesu, to niejednokrotnie
kobieta-matka. Tego wymiaru sukcesu w ogóle się nie pokazuje. Należałoby
więcej mówić jak wiele kobiet sukcesu, to kobiety które mają rodzinę
i często stają przed dylematami jak połączyć te dwie rzeczywistości:
dom i pracę bez szkody dla każdej z nich. Oczywiście robienie kariery
nie może odbywać się kosztem rodziny.
Nie można wierzyć w wypowiedzi, że po 12 godzinach spędzonych
w pracy kobieta może spędzić z dzieckiem "intensywną godzinę". Takie
pojęcie nie istnieje, jest niekonsekwencją miłości. Rodzina wymaga
od matki i od ojca pewnych ofiar. Bywa, że trzeba zrezygnować nawet
z dobrych rzeczy, na rzecz wspólnego spędzania czasu.
Kobieta więcej czasu na pracę zawodową może poświęcić
wówczas, gdy dzieci są w wieku mniej wymagającym opieki matki. Czasem
wtedy, kiedy zajmie się nimi babcia. Wówczas może robić karierę,
z zachowaniem uczciwych metod rywalizacji.
- Co nowego może wnieść kobieta w miejscu pracy zawodowej?
- Zauważyłam w swojej pracy, że kobiety podejmując decyzję patrzą z nieco szerszej perspektywy niż mężczyźni. Szczególnie wówczas, gdy chodzi o decyzje personalne. Czasem szefowie nie dostrzegają, że wydajność pracownika spada, ponieważ ma on kłopoty w domu. Kobiety wiedzą więcej o swoich pracownikach niż mężczyźni. Oczywiście to nie zwalnia ich z odpowiedzialnych, merytorycznych decyzji.
- Od kobiet oczekuje się, że tam gdzie są wnoszą ciepło i radość. Aby mogły obdarowywać muszą same gdzieś czerpać. Co może być źródłem tej prawdziwej radości?
- Niektórzy czerpią radość ze swoich sukcesów, inni są urodzonymi optymistami. Łatwo daje się zauważyć tą prawidłowość, że kobiety, którym układa się życie rodzinne, lepiej pracują. Jeśli mają problemy w domu, to przynoszą je do pracy. Mężczyźni potrafią odzielić pracę zawodową od życia rodzinnego. Myślę, że źródłem radości osoby, która uważa się za chrześcijankę jest bycie blisko Pana Boga. To nie znaczy, że w życiu nie będzie problemów.
- Czasem trudno jest o radość, a szczególnie wtedy, gdy np. na utrzymanie pięcioosobowej rodziny musi wystarczyć zasiłek, bo mąż nie ma pracy...
- Takich trudnych sytuacji jest coraz więcej wokół
nas. Rodzina powinna szukać pomocy.
W naszym społeczeństwie brakuje solidaryzmu. Każdy żyje
dla siebie. Sprawę pomocy innym spychamy na karb odpowiedzialności
państwa i opieki społecznej. Ważne jest, aby w Kościele znaleźli
się ludzie, którzy pomogą w rozsądny sposób. To znaczy tak, aby nie
skrzywdzić bardziej i jednocześnie nie zwalniać ludzi z odpowiedzialności
za własne życie.
- A skąd Pani czerpie radość życia?
- Dla mnie radość wypływa z mojej wiary. Jest to
mój przepis na sukces. Niezależnie od tego jak się układa moje życie,
czy zgodnie z moimi oczekiwaniami czy nie, wiara jest źródłem mojej
radości. Radość nie wypływa z faktu, że wszystko układa się świetnie.
Czasami ma ona kształt krzyża.
Niektóre kobiety patrząc na naszą rodzinę współczują
i cieszą się, że mają zdrowe dzieci. Tymczasem my jesteśmy bardzo
szczęśliwi. Dzięki formacji w "Opus Dei" potrafiliśmy przyjąć niepełnosprawność
naszego dziecka.
- Wiara to darmo otrzymana łaska, z którą jednak należy współpracować. Czy ma Pani na taką współpracę swój przepis?
- Mam przepis, ale myślę, że nie może to być recepta dla wszystkich. Każdy ma indywidualne powołanie. Zasada jest prosta: Pana Boga nie można kochać przez 45 minut raz w tygodniu w kościele. Niektórzy mogą powiedzieć, że nie mają powołania do bycia w neokatechumenacie czy innej wspólnocie. Nie zwalnia to ich jednak z obowiązku znajdowania czasu dla Boga. Czasu na spotkanie: rozmowę, wsłuchanie się co On ma do powiedzenia na temat mojego życia. Jeżeli kocham Pana Boga, to korzystam z tego wszystkiego, co zostawił mi w Kościele: modlitwy, spowiedzi, Mszy św. Jest to wyrazem Jego miłości do mnie.
- Jak udaje się Pani pogodzić czasowo zajęcia w domu, pracę zawodową i uczestnictwo we wspólnocie formacyjnej?
- Bywa to trudne. Najważniejsze jest ustalenie hierarchii ważności, co jest istotne w danym dniu do zrobienia. Poświęcam na daną czynność ani mniej ani więcej, tylko tyle czasu ile ona wymaga. Wykonuję ją z pełnym zaagażowaniem i w tym czasie, kiedy powinnam to zrobić. Mogę podzielić się cudownym doświadczeniem, że odnoszę wówczas wrażenie obfitości czasu. Oczywiście, nie zawsze wszystko udaje się wykonać zgodnie z planem, nie zawsze ze wszystkim zdążyć i wszystko pogodzić. Rzeczą naturalną jest wieczorne zmęczenie. Świadczy ono też o tym, że dzień był dobrze przeżyty.
- Dziękuję za rozmowę.
Pomóż w rozwoju naszego portalu