Reklama

Oczyma młodych

Byłam w "Kraju kwitnącej wiśni"

Niedziela łódzka 5/2001

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Od dawna marzyłam, aby zwiedzać i poznawać świat, dlatego zaraz po zrobieniu matury i dyplomu zawodowego tancerza w Państwowej Szkole Baletowej postanowiłam wykorzystać umiejętności zdobyte w ciągu 9 lat ciężkiej pracy i zobaczyć kawałek świata.

Nadarzyła się okazja półrocznego wyjazdu do "Kraju kwitnącej wiśni". I tak niedługo się zastanawiając podpisałam kontrakt i już na początku września znalazłam się razem z siedmioma innymi koleżankami w samolocie lecącym na drugi koniec świata. Lot trwał osiemnaście godzin i był bardzo męczący, ale przepiękne widoki warte były tych kilkunastu godzin spędzonych w pozycji siedzącej. Japonia oglądana z samolotu jest wprost cudowna i fascynująca. Wygląda jak ogromny górzysty model z tysiącami maleńkich domków położonych jeden obok drugiego. A z każdej strony nieprzebrane ilości wody. Taki mały " raj" na środku oceanu. Jeszcze w samolocie miałam okazję poznać tradycje japońskiej kuchni, a przede wszystkim sztukę władania pałeczkami. Naukę zasięgnęłam od japońskiego małżeństwa, które siedziało obok mnie podczas lotu. Miałam wrażenie, że zaoferowali mi swoją pomoc, gdyż nie mogli patrzeć jak męczę się usiłując zjeść kawałek mięsa za pomocą pałeczek.

O godz. 7.00 ubrane na cebulę wysiadłyśmy na lotnisku w Osace i od razu poczułyśmy "fale" gorącego, duszącego powietrza. To spowodowało, że w ekspresowym tempie zaczęłyśmy ściągać z siebie tony ciuchów i chować je do walizek. We wrześniu w Japonii jest ok. 280C, a w miejscu gdzie miałyśmy spędzić sześć miesięcy nawet zimą nie pada śnieg. Gdy dojechałyśmy do Wakayamy - miasteczka położonego nad oceanem, zauważyłyśmy różnorodne drzewa i rośliny niespotykane w Polsce. Należę do osób, które lubią przestrzeń i może dlatego musiało minąć trochę czasu zanim przyzwyczaiłam się do ciasnoty panującej w Japonii.

Jeśli chodzi o pracę to wcale nie było tak przyjemnie jak na kontrakcie. W rzeczywistości prawie nic się nie zgadzało z tym co miałyśmy zapewnione na papierze. Teraz wiem, że nie ma "łatwych" pieniędzy, nic nie dostaje się za darmo, a przecież trzeba mieć poczucie własnej wartości. To spowodowało, że po miesiącu byłam już w domu, blisko rodziny i przyjaciół.

To co udało mi się zobaczyć w Japonii zwiedziłam na własną rękę. Nie była to przecież wycieczka krajoznawcza i wszystko, do czego mogłam dojechać rowerem, bądź też dojść na pieszo, oglądałam. Bardzo zafascynował mnie zabytkowy zamek - symbol Wakayamy, zbudowany w 1585 r. przez Hidenage Toyotomi. Leży na wysokości 50 m na górze Torofusu. Dokoła otacza go fosa, w której widać dziesiątki różnokolorowych ryb. Zanim dojdzie się do zamku mija się przepiękny park, w którym można wypocząć i spotkać starszych ludzi wpatrujących się w europejskie twarze ze zdumieniem. Gdy już się dotrze na szczyt zamku, przed oczami rozciągają się przepiękne widoki aż po sam ocean. Podczas swoich codziennych wypraw napotkałam na wiele małych kapliczek, w których panował dziwny półmrok. Miało się wrażenie jakby przebywało tam wiele osób, a w rzeczywistości było pusto. Wchodząc do tak tajemniczego miejsca byłam bardzo przejęta i skrępowana zarazem. Bałam się zrobić jakikolwiek ruch, aby tylko nie zagłuszyć spokoju tego miejsca. Niestety, nigdzie nie spotkałam katolickiej świątyni, co wywoływało poczucie obcości. Jedyną sprawą, o której myślę z niechęcią wspominając pobyt w Japonii są insekty. W domach, w których jest przecież czysto, " mieszkają" ogromne ilości karaluchów, pająków i innego robactwa.

Natomiast bardzo mile zapadła mi w pamięci kolacja w japońskiej orientalnej knajpce, w której już przy wejściu należało zdjąć buty i w samych skarpetkach usiąść na matach. Na przystawkę skosztowałyśmy fasoli, która sprawiała wrażenie niedogotowanej, potem były małże, krewetki, małe ośmiorniczki, smażone mięso wieloryba, które smakowało jak wołowina i jeszcze inne morskie rarytasy. Spróbowałam wszystkiego co nie uciekało z talerza. Takie przysmaki jak np. suszi, czyli surowa ryba, przyrządzana na oczach klienta ruszała się jeszcze na półmisku. Uważam, że takie potrawy są raczej dla smakoszy.

Niezapomnianym przeżyciem była dla mnie noc, kiedy to budząc się ze snu poczułam, że cała podłoga, ściany i sufit bujają się na boki. Okropne jest uczucie gdy ziemia, która powinna być twarda i stabilna trzęsie się, a wieżowce falują jak statki na wzburzonym morzu. Dopiero wtedy poczułam potęgę przyrody i zrozumiałam, że człowiek jest bardzo kruchą istotą podporządkowaną prawom natury.

I tak w szybkim tempie minęły cztery tygodnie w Japonii przepełnione różnorodnymi przeżyciami, po których z powodu niewypełnienia przez naszych impresariów warunków kontraktu wróciłam do Polski.

Choć jestem zachwycona "krajem kwitnącej wiśni", który wart jest poznania, podpisuję się pod przysłowiem, którego prawdę doświadczyłam na własnej skórze: "Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej."

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2001-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Kard. Müller: niemiecka droga synodalna jest błędna i zagraża Kościołowi

2024-05-28 08:22

[ TEMATY ]

Niemcy

kardynał Gerhard Ludwig Müller

Karol Porwich/Niedziela

Kard. Gerhard Ludwig Müller

Kard. Gerhard Ludwig Müller

Niemiecka droga synodalna jest błędna i jeśli w dalszym ciągu będzie trwała, to postrzegam ją jako zagrożenie wiodące do zniszczenia Kościoła katolickiego – powiedział emerytowany prefekt Kongregacji Doktryny Wiary kard. Gerhard Müller.

Podczas poniedziałkowej konferencji promującej dwie książki kard. Gerharda Müllera "Na drodze Chrystusa" i "Katolicki – czyli jaki?" hierarcha został zapytany, jak przezwyciężyć kryzys współczesnego Kościoła katolickiego, zwłaszcza w Europie.

CZYTAJ DALEJ

Daniel Obajtek dla portalu niedziela.pl: Nie będę brał udziału w cyrku Szczerby

2024-05-28 11:00

[ TEMATY ]

Obajtek Daniel

Sztab Wyborczy Daniela Obajtka

Jesteśmy zalewani produktami tureckimi, chińskim, koreańskimi, a biznes europejski umiera pod ciężarem Zielonego Ładu i nadmiernej transformacji klimatycznej - mówi Daniel Obajtek w wywiadzie dla niedziela.pl  

Artur Stelmasiak: Dlaczego zdecydował się Pan na start do Parlamentu Europejskiego? 

CZYTAJ DALEJ

UKSW u grobu swojego Patrona

W liturgiczne wspomnienie bł. kard. Stefana Wyszyńskiego i 43. rocznicę narodzin dla nieba Prymasa Tysiąclecia przy grobie Patrona UKSW w archikatedrze warszawskiej modlił się ks. prof. dr hab. Ryszard Czekalski, rektor UKSW, z przedstawicielami społeczności akademickiej uczelni.

W modlitwie, którą poprzedziło złożenie wieńca przy grobie bł. kard. Wyszyńskiego przez rektora UKSW, uczestniczyli m.in. ks. dr hab. Marek Stokłosa, prof. UKSW – prorektor uczelni oraz ks. prof. dr hab. Piotr Tomasik, dziekan Wydziału Teologicznego UKSW. Obecny był także poczet sztandarowy uczelni oraz przedstawiciele Gwardii UKSW.

CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję