Reklama

Rodzina

Cykl: Mistyka Ciała

Ta dopiero jest kością z moich kości i ciałem z mego ciała! (Rdz 2, 23)

„Zdaje się, że jest nieodzowna wielka praca dla kształtowania duchowości małżeństwa, moralności i życia duchowego małżonków” - powiedział św. Jan Paweł II podczas Mszy św. dla małżeństw i rodzin 11 czerwca 1987 r. w Szczecinie. Pewną próbą odpowiedzi na to wezwanie jest cykl artykułów „Mistyka ciała”, który rozpoczęliśmy w czerwcu 2017 r. Artykuły oparte są na audycjach prowadzonych przez Pawła Zuchniewicza, emitowanych pod tym samym tytułem w Radiu Warszawa.
Redakcja

Niedziela Ogólnopolska 36/2017, str. 44-45

[ TEMATY ]

rodzina

świadectwo

Artur Stelmasiak

Małgorzata i Tomasz Terlikowscy

Małgorzata i Tomasz Terlikowscy

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Oboje są filozofami i dziennikarzami. Przede wszystkim jednak to kochające się małżeństwo, któremu przyszło długo czekać na pierwsze dziecko. Dziś Małgorzata i Tomasz Terlikowscy cieszą się pięcioma owocami swojej miłości: Marią, Zofią, Mikołajem, Janem i Urszulą.

Dekalog małżeński

Tomasz: – To było pół roku przed maturą. Jak to młody chłopak rozeznawałem swoją drogę, jeździłem na rekolekcje do ojców pijarów i wydawało mi się, że wstąpię do ich zgromadzenia. Wybierałem się na wyjazd do Wiednia, gdzie miało się odbyć Europejskie Spotkanie Młodych organizowane przez Wspólnotę z Taizé. Dziś wiem, że nie należy Pana Boga wystawiać na próbę, ale wtedy powiedziałem Mu: „Jakbyś bardzo nie chciał, żebym został pijarem, to na tym wyjeździe powinienem poznać swoją żonę”.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Małgorzata: – Zobaczyliśmy się pierwszy raz w autokarze do Wiednia. Zresztą mało brakowało, a nie pojechałabym, bo strasznie się rozchorowałam. Babcia bardzo się o mnie martwiła: „Mój Boże, dziecko, jest zima”. A ja na to: „Przecież już jest opłacone”. Babcia zrobiła mi ogromny termos herbaty z sokiem malinowym. Wzięłam ten termos, naszprycowałam się lekami i wybrałam się w drogę.

Tomasz: – Miałem takie zdjęcie, którym się chwaliłem dziewczynom. Byłem na nim w sutannie. Nie, nie byłem klerykiem, ale kiedyś w Kalwarii Zebrzydowskiej pewien ksiądz powiedział mi: „Przymierz, czy ci będzie pasować”. Więc przymierzyłem i zrobili mi zdjęcie. Popisywałem się nim przed dziewczynami. Jedną z nich była właśnie Małgosia. Trzy dni później, w sylwestra, zaczęliśmy ze sobą chodzić. Nigdy nie mieliśmy wątpliwości, że to się skończy małżeństwem. Później, po ślubie, także nie mieliśmy wątpliwości, że mamy być ze sobą przez całe życie.

– Gdy pytają o nasz stosunek do rozwodów, odpowiadamy, cytując pewnego pastora: „Rozwieść się? Nigdy! Udusić? Wielokrotnie” – dodaje Małgorzata.

Reklama

Tomasz: – Kłóciliśmy się bardzo widowiskowo, ale jakoś Pan Bóg oszczędził nam wielkich kryzysów, takich kryzysów, które by nas przeczołgały tak na maksa.

Małgorzata: – Wyglądało to w ten sposób, że przy eskalacji różnicy zdań Tomek po prostu wychodził i krążył dookoła domu. Po pewnym czasie ja do niego dzwoniłam i wracał. Kiedyś postanowiłam, że nie zadzwonię, i w końcu on przyszedł, i spytał zdziwiony: „Dlaczego nie dzwonisz?”. Na początku musieliśmy włożyć dużo pracy i energii w dopracowanie własnej wizji małżeństwa. Wydawało nam się, że coś powinno wyglądać w jakiś sposób, bo tak się robiło w naszych domach, bo tak mówili nasi rodzice. Mojego męża np. doprowadzało do szału to, że w sobotę sprzątałam. Dla mnie to było oczywiste, bo przecież w moim domu sprzątano w sobotę, no to w swoim nowym domu również powinnam sprzątać tego samego dnia. A mój mąż zupełnie nie mógł tego zrozumieć: „Po co, po co?” – pytał.

Na potrzeby budowania małżeńskiej jedności wypracowali sobie – jak mówią – subiektywny dekalog małżeński:

1. Miłość nie jest uczuciem, a wzięciem odpowiedzialności.

2. Fizycznie każdy pasuje do każdego, psychicznie i duchowo nikt nie pasuje do nikogo.

3. Małżeństwo jest na zawsze, a zatem musimy się ze sobą męczyć już do końca.

4. Gniewajcie się, lecz niech nad waszym gniewem nie zachodzi słońce.

5. Miejcie dla siebie czas.

6. Współmałżonek ważniejszy od dzieci (i rodziców też).

7. Do małżeńskiego łoża dzieciom wstęp wzbroniony.

8. Flirtuj... z żoną. Innym nie otwieraj nawet furtki.

9. Modlitwa krzepi związek.

10. Zawsze można zacząć od nowa.

– Nigdy bym nie pomyślał, że to nie jest to – mówi Tomek. – Powiedziałbym raczej, że nasze małżeństwo jest jak wino – im dłużej trwa, tym jest lepsze. Coraz bardziej jestem zachwycony tym, co Pan Bóg przygotował dla mnie i dla Małgosi. A jeszcze bardziej jestem zaskoczony, jak bardzo darmowy jest ten dar. Po drodze była masa różnych upadków, grzechów, błędów, trwania w tych błędach, a Pan Bóg nas razem nieustająco obdarowywał, dawał nam nowe szanse, leczył to, co zrobiliśmy złego, otwierał nam oczy na to, co jest nie tak. I to jest wielki dar. Niczym sobie na to nie zasłużyliśmy, a Pan Bóg przygotował nam taki prezent.

Reklama

Mężczyzna zostaje obdarowany kobietą, a kobieta obdarowana mężczyzną

Prezent, dar – te słowa nie są obce teologii ciała Jana Pawła II. Pierwsze strony Księgi Rodzaju to właściwie historia jednego wielkiego podarunku Pana Boga, który stwarza świat dla człowieka. W końcu obdarowuje mężczyznę kobietą i na jej widok Adam wykrzykuje z zachwytem: „Ta dopiero jest kością z moich kości i ciałem z mego ciała!”.

– Papież mówi, że to jest pierwszy odruch radości w Piśmie Świętym i nazywa to taką małą Pieśnią nad Pieśniami – zaznacza ks. prof. Piotr Mazurkiewicz, który prowadzi rekolekcje dla małżeństw w oparciu o katechezy Jana Pawła II o małżeństwie. – Te słowa to pierwsza pieśń miłosna zapisana w Piśmie Świętym. Mężczyzna dostrzega ten dar, patrząc na ciało kobiece. Jan Paweł II zwraca uwagę, że my, którzy czytamy te słowa, jesteśmy już po grzechu pierworodnym i w związku z tym nie jest dla nas dostępne spojrzenie pełne niewinności, które miał człowiek przed grzechem. Papież natomiast uczy nas patrzeć na relację między mężczyzną a kobietą z punktu widzenia Pana Boga. Bóg postanowił stworzyć mężczyznę i niewiastę, to znaczy dwie różne istoty podobne sobie i będące dla siebie uzupełnieniem, ale nie jako aniołów, tylko jako istoty cielesno-duchowe. I w związku z tym w drogę człowieka do świętości wpisana jest ludzka cielesność. Kiedy Adam patrzy na Ewę, to nie mówi: „intelekt z mojego intelektu” albo „dusza z mojej duszy”, tylko: „ciało z mojego ciała”. Papież stawia pytanie, jak osoba ma przeżywać swoją cielesność, aby ona nie oddalała jej od Boga, ale do Niego przybliżała. Aby nie była przeciwko miłości, ale służyła miłości. Adam, patrząc na Ewę, poznaje, że jest ona podobna do niego i zarazem inna.

Reklama

Biblia używa słowa „poznanie” na określenie współżycia małżeńskiego.

– Owo „poznanie” prowadzi do poczęcia dziecka i narodzenia się Abla, a to wszystko dzieje się za pośrednictwem ciała – mówi ks. Piotr. – Ono jest nie tylko narzędziem komunikacji między Adamem i Ewą, między mężczyzną i kobietą, ale też ma pewne zadanie do spełnienia w relacji do Pana Boga i do innych ludzi. Może stać się widzialnym znakiem niewidzialnej rzeczywistości. Bóg z miłości stwarza człowieka, a człowiek jako mężczyzna i kobieta obrazuje miłość, która powołała go do życia. Także inni ludzie, gdy patrzą na to, co łączy męża i żonę, mogą zobaczyć tajemnicę miłości Boga do człowieka.

Do głębokiego spotkania między nimi dochodzi za sprawą ciała

– Jestem dwanaście lat młodszy od swojej siostry, moja żona jest jedenaście lat starsza od swojego brata – mówi Tomasz. – Wychowywaliśmy się więc trochę jak jedynacy. Od zawsze wiedzieliśmy, że nie chcemy powtórzyć tego modelu wobec naszych dzieci. Zawsze chcieliśmy mieć większą rodzinę, w związku z tym nigdy nie było sporu o to, czy mamy mieć następne dzieci, tylko przy ostatnim pojawiło się pytanie: czy to już?

Małgorzata: – Czytałam zwierzenia matek wielodzietnych, które mówiły, że są zarobione po kokardkę, że mają mnóstwo pracy, dzieci ciągle przy nodze, ciągle ktoś coś chce. I w pewnym momencie one czują, że kogoś brakuje. Trudno było mi to sobie wyobrazić. A kiedy mieliśmy trójkę, to sama powiedziałam Tomkowi: Słuchaj, fajnie, że jest troje, ale kurczę, kogoś jeszcze brakuje. I potem, zanim byłam w ciąży z Ulą, czyli naszą najmłodszą córką, znowu przyszło takie przynaglenie. Ciąża była bardzo trudna, a mnie się cały czas w tyle głowy kołatało zdanie pewnego lekarza, ojca jedenaściorga dzieci, który opowiadał o swojej żonie i coraz trudniejszych ciążach. Mówił, że ten trud jest po to, aby z tego cierpienia rodziło się nowe życie. Tak jak ofiara Pana Jezusa na krzyżu była po to, abyśmy zostali zbawieni, tak moja ofiara jest po to, aby urodził się człowiek. Przy piątym dziecku odkryłam mistykę porodu.

Tomasz: – Na pierwsze dziecko czekaliśmy długo, pięć lat. W końcu udaliśmy się na pielgrzymkę. Jak tylko z niej wróciliśmy, moja żona chciała jeść truskawki. Dziewięć miesięcy później urodziła się Marysia. Pamiętam moment, kiedy lekarze mi ją podali i powiedzieli, że mam się nią zająć. Był środek nocy, chodziłem po korytarzu i wtedy sobie uświadomiłem, że wszystko się zmieniło. Oczywiście, zawsze wiedziałem, że Pan Bóg jest moim ojcem i że mnie kocha, ale jak patrzyłem na Marysię, to zaczynałem rozumieć wewnętrznie, co to znaczy. Cokolwiek ona nie zrobi – a niestety nie wiem, co ona zrobi – to przecież i tak będę ją kochał. I wtedy uświadomiłem sobie, że tysiąc, milion razy bardziej, nieskończenie bardziej, jak mówił Pseudo-Dionizy Areopagita, tak bardzo, że nawet nie potrafię tego wyrazić, Bóg kocha mnie niezależnie od tego, co zrobię. Potem widziałem to za każdym razem, kiedy udawało mi się uczestniczyć w cudzie stworzenia. Czasami rozmawiałem o tym z moimi przyjaciółmi księżmi. Mówiłem im: przy zachowaniu wszelkich proporcji – jak Pan Jezus przez was przemienia chleb i wino w siebie, tak do pewnego stopnia podobnie dzieje się w małżeńskim łożu. To, co ludzkie i przyziemne, staje się cudem nowego życia. Takie doświadczenie przemienia.

Współpraca: Anna Zuchniewicz

2017-08-30 09:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Ewangelią podbija TikToka. Ks. Sebastian Kosecki

[ TEMATY ]

świadectwo

TikTok

Bliżej Życia z wiarą

Ks. Sebastian Kosecki

Archiwum ks. Sebastiana Koseckiego

Ks. Sebastian Kosecki

Ks. Sebastian Kosecki

Mówi o Bogu, śpiewa i tańczy z młodzieżą, udowadniając, że człowiek wierzący to człowiek radosny. Ksiądz Sebastian Kosecki.

Sam nie założyłbym Tik- Toka, wszystko zaczęło się od szkoły, w której uczę. Okazało się, że jestem najmłodszym z nauczycieli, i dyrekcja prosiła o założenie na TikToku konta szkolnego oraz prowadzenie go razem z uczniami. Akurat był to czas mojego awansu zawodowego, więc ochoczo odpowiedziałem na tę prośbę. Po jakimś czasie jeden z filmików z moim udziałem wybił się w sieci – mieliśmy ponad 3 mln wyświetleń. Po jego publikacji wielu uczniów, ale też ludzi z mojej parafii zaczęło mi sugerować, bym założył swojego TikToka. Byłem powściągliwy co do tych sugestii – aż do momentu, w którym usłyszałem ks. Piotra Jarosiewicza. Oglądałem jego live, w którym odpowiadał na pytanie, dlaczego jest na TikToku. Wówczas padły tam słowa, że jest odpowiedzialny za młodzież, a skoro młodzież jest na TikToku, to i on powinien tam być. Pomyślałem, że ks. Piotr ma rację. Nie dotrę do młodzieży, której nie ma na lekcjach religii czy w parafii, inaczej jak przez to narzędzie. Zacząłem działać z filmikami i ku mojemu zaskoczeniu te pierwsze tiktoki zaczęły się wybijać w sieci. Zdecydowałem więc zostać – i tak ta przygoda trwa już ponad pół roku.

CZYTAJ DALEJ

Święty ostatniej godziny

Niedziela przemyska 15/2013, str. 8

[ TEMATY ]

święty

pl.wikipedia.org

Nawiedzając pewnego dnia przemyski kościół Ojców Franciszkanów byłem świadkiem niecodziennej sytuacji: przy jednym z bocznych ołtarzy, wśród rozłożonych książek, klęczy młoda dziewczyna. Spogląda w górę ołtarza, jednocześnie pilnie coś notując w swoim kajeciku. Pomyślałem, że to pewnie studentka jednej z artystycznych uczelni odbywa swoją praktykę w tutejszym kościele. Wszak franciszkański kościół, dzisiaj mocno już wiekowy i „nadgryziony” zębem czasu, to doskonałe miejsce dla kontemplowania piękna sztuki sakralnej; wymarzone miejsce dla przyszłych artystów, ale także i miłośników sztuki sakralnej. Kiedy podszedłem bliżej ołtarza zobaczyłem, że dziewczyna wpatruje się w jeden obraz górnej kondygnacji ołtarzowej, na którym przedstawiono rzymskiego żołnierza trzymającego w górze krucyfiks. Dziewczyna jednak, choć później dowiedziałem się, że istotnie była studentką (choć nie artystycznej uczelni) wbrew moim przypuszczeniom nie malowała tego obrazu, ona modliła się do świętego, który widniał na nim. Jednocześnie w przerwach modlitewnej kontemplacji zawzięcie wertowała kolejne stronice opasłego podręcznika. Zdziwiony nieco sytuacją spojrzałem w górę: to św. Ekspedyt - poinformowała mnie moja rozmówczyni; niewielki obraz przedstawia świętego, raczej rzadko spotykanego świętego, a dam głowę, że wśród większości młodych (i chyba nie tylko) ludzi zupełnie nieznanego... Popularność zdobywa w ostatnich stu latach wśród włoskich studentów, ale - jak widać - i w Polsce. Znany jest szczególnie w Ameryce Łacińskiej a i ponoć aktorzy wzywają jego pomocy, kiedy odczuwają tremę...

CZYTAJ DALEJ

Odpowiedzialni za formację księży debatowali o kryzysach i porzucaniu stanu kapłańskiego

2024-04-19 22:02

[ TEMATY ]

kapłaństwo

Karol Porwich/Niedziela

Przyczyny kryzysów księży w Polsce i porzucania stanu kapłańskiego były tematem ogólnopolskiej sesji zorganizowanej przez Zespół ds. przygotowania wskazań dla formacji stałej i posługi prezbiterów w Polsce przy Komisji Duchowieństwa KEP, która obradowała w piątek Warszawie.

Piąta ogólnopolska sesja dotycząca formacji duchowieństwa odbyła się piątek w Centrum Apostolstwa Liturgicznego Sióstr Uczennic Boskiego Mistrza w Warszawie.

CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję