Reklama

Historia

Wojna i kłamstwa totalne

Pamięć o II wojnie światowej dryfuje w niewiadomym kierunku. To, co kiedyś było oczywiste, rozmył upływający czas. Ale nie tylko on. Celowe zakłamywanie historii, zacieranie granicy między złem a dobrem służyło i nadal służy „wybielaniu” sprawców zbrodni. Beneficjentami tego procederu są Niemcy i Rosja

Niedziela Ogólnopolska 36/2017, str. 36-37

[ TEMATY ]

historia

rocznica

Muzeum Ziemi Wielunskiej

Wieluń zrujnowany po nalocie, 1939 r.

Wieluń zrujnowany po nalocie, 1939 r.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Wieluń to miasto, na które spadły pierwsze niemieckie bomby w II wojnie światowej, a sprawcy popełnionych tam zbrodni uniknęli kary. Nad ranem 1 września 1939 r. do niewielkiego miasta, pogrążonego jeszcze we śnie, zjeżdżali wiejscy gospodarze na targ. O godz. 4.40 zaskoczeni usłyszeli wycie syren i warkot nadlatujących samolotów. To była pierwsza fala niemieckiego ataku Luftwaffe – 29 bombowców nurkujących, sztukasów. Wieluń stał się areną scen mrożących krew w żyłach.

Niewiniątka

Jednym z pierwszych celów nalotu był wieluński Szpital Wszystkich Świętych, oznakowany na dachu symbolem Czerwonego Krzyża. Niemieckie bomby zabiły tam 32 osoby, a w całym Wieluniu ok. 1,2 tys. mieszkańców. W gruzach legło 70 proc. domów (w centrum – 90 proc.). Piloci urządzali sobie „zabawy” – polowania na uciekających ludzi, strzelali do nich z broni pokładowej (o takich zachowaniach Niemców pisali m.in. Sönke Neitzel i Harald Welzer w pracy „Żołnierze. Protokoły walk, zabijania i umierania” wydanej w 2014 r.).
Polski historyk prof. Tadeusz Olejnik, w przeszłości dyrektor Muzeum Ziemi Wieluńskiej, podkreśla (w książce „Wieluń – polska Guernica” wydanej w 70. rocznicę wybuchu II wojny światowej), że atak na bezbronne miasteczko był aktem terroru, zbrodnią wojenną. Pieczołowicie kompletował on dowody winy Niemców – rozkazy, raporty o skali zniszczeń, zdjęcia, relacje świadków.
Rozkaz zbombardowania Wielunia wydał gen. mjr Wolfram von Richthofen, dowódca niemieckiego lotnictwa szturmowego, które w 1939 r. zrzucało tony bomb m.in. na Warszawę. Podczas wojny domowej w Hiszpanii dowodził wspierającym wojska nacjonalistyczne Legionem Condor. To z jego rozkazu w 1937 r. zbombardowano miasto Guernica (o tej zbrodni, w przeciwieństwie do Wielunia, było w świecie głośno przez kilkadziesiąt lat). Zginęło tam ponad 1000 mieszkańców; zniszczono ponad 60 proc. domów. Niemcy testowali w ten sposób nowe samoloty i siłę rażenia bomb. Być może atakowi na Wieluń przyświecał, obok zamiaru wywołania paniki wśród polskiej ludności, również taki cel. Porównanie obu nalotów i odkrycie podobieństw skłoniło prof. Olejnika do nazwania Wielunia „polską Guernicą”.
Mimo że Niemcy przegrały wojnę, nie udało się postawić przed sądem osób odpowiedzialnych za nalot na Wieluń. Dziennikarz śledczy Cezary Gmyz zauważa (w artykule „Rzeźnia wieluńska”, „Wprost”, nr 36, 3 września 2008 r.), że po wojnie nikt nie został nawet przesłuchany w sprawie bombardowania. Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu próbowała skłonić stronę niemiecką do podjęcia kroków prawnych w tej sprawie, jednak uzyskała tylko informację, że nalot na Wieluń nie jest kwalifikowany do miana zbrodni wojennej, ale działań wojennych, a nawet jeśli doszło wówczas do „zabójstw wykraczających poza wojenną konieczność”, to czyny te uległy już przedawnieniu. Za naszą zachodnią granicą chętniej niż o niemieckich zbrodniach z czasów wojny mówi się o cierpieniach Niemców. Bodaj najbardziej jaskrawym przykładem tego, jak Niemcy podchodzili do problemu rozliczenia się ze swoją mroczną przeszłością, są losy generała SS Heinza Reinefartha – kata Powstania Warszawskiego, który nie tylko uniknął kary, ale też został po wojnie szanowanym burmistrzem kurortu Westerland w RFN (nagłośnił to Philipp Marti w książce „Sprawa Reinefartha” wydanej w 2016 r.). Wnioski są z grubsza takie, że jeśli zbrodniarz ukrył się w Niemczech, swoi go nie skrzywdzili. Ówczesne społeczeństwo przejęło od Hitlera przekonanie o światowym spisku przeciwko Niemcom, przed którym musiano się bronić. Dzisiejsze Niemcy natomiast chciałyby się pozbyć niewygodnego piętna, którym jest nazistowski „epizod”; najchętniej scedowałyby wojenne winy, choćby ich część, na innych, m.in. na Polskę. Jednak oficjalnie nie neguje się tam faktu wywołania wojny przez III Rzeszę i nie chwali jej wodza. Na szczęście są na to odpowiednie paragrafy. Od niedawna ścigani przez prawo są też propagatorzy kłamstw o „polskich obozach śmierci”. To absurdalne określenie jest dla Polaków groźne, pojawia się bowiem w światowych mediach bardzo często i za pośrednictwem Internetu dociera do milionów ludzi.

Nic nowego

Zarówno kremlowskie władze, jak i zwykli ludzie w kraju rządzonym przez Putina nie kryją tęsknoty za czasami Związku Radzieckiego. Propagowanie komunizmu w dzisiejszej Rosji, a także na świecie, nie jest niczym nagannym czy wstydliwym (z nazizmem, jak wspomniano wyżej, jest inaczej). Lewackość z nutą tęsknoty za XX wiekiem, w którym ideologia komunistyczna święciła triumfy, uchodzi w licznych środowiskach za cnotę.
Propaganda kremlowska stara się dbać o pozory. Rozpowszechnia m.in. (przywodzące na myśl stalinowskie „dziedzictwo”) kłamstwo o mordowaniu przez Polaków rosyjskich jeńców z 1920 r. Ten „fakt” zestawia sięze zbrodnią katyńską jako przeciwwagę (to przekaz dla świata, bo Rosjanie wierzą, że Katyń to sprawka faszystów, jak powszechnie określa się tu nie tylko nazistów, lecz także wszelkich wrogów kraju). W rzeczywistości w polskiej niewoli po 1920 r. było ok. 110 tys. czerwonoarmiejców, których zgromadzono w obozach jenieckich. Z tej liczby zmarło 16-18 tys. Powodem ich śmierci były głównie złe warunki bytowania, epidemie, brak żywności i leków. Prawie 66 tys. jeńców powróciło później do Rosji, a ok. 25 tys. pozostało w Polsce dobrowolnie (w to ostatnie Moskwa nie wierzy chyba najbardziej).
Rosja ma swoją wersję historii, m.in. II wojny światowej, z której przebija duma z wielkiego zwycięstwa nad faszyzmem. Polacy w tej narracji występują nie jako ofiary Stalina, ale jako niewdzięcznicy. Nie ma tam mowy ani o wspólnym rozbiorze Polski przez Niemcy i Związek Sowiecki w 1939 r., ani o ludobójstwie dokonanym przez Sowietów na naszym narodzie. Polska czyni, co może, by prostować te kłamstwa (szerzej piszemy o tym zwykle w rocznicę Katynia i 17 września). W Rosji, przynajmniej na razie, nic nie wskazuje na jakąś zmianę. I chyba tak już zostanie – po staremu...

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2017-08-30 09:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Karnawał - odpoczynek od wyrzeczeń?

Święto Trzech Króli rozpoczęło w kalendarzu kościelnym okres niezwykły, trwający aż do Środy Popielcowej. To karnawał. Dziś świętujemy go raczej oszczędnie – cicho i skromnie, bez pomysłu i polotu. Zabawy sylwestrowe są właściwie pierwszym i ostatnim widocznym akordem radosnych pląsów, ulice w karnawale są równie szare, jak w innych okresach. A jak było kiedyś?

Życie codzienne w minionych czasach regulowały liczne zakazy i obyczaje, których złamanie groziło sankcjami od towarzyskiego ostracyzmu lub społecznego potępienia począwszy, po surowe kary wymierzane przez prawo. W średniowieczu czas karnawału znosił wiele z tych reguł, zapewniał moment wytchnienia, wychodził naprzeciw ludzkiej skłonności do błaznowania, parodiowania i wygłupów. Były to dni wyjątkowe. Szaleństwo zabawy osiągało poziom dla nas niewyobrażalny. Ulegali mu nawet najrozsądniejsi, ci, którzy na co dzień powinni świecić przykładem. Władzę w tym „świecie na opak” przejmowali trefnisie, błaźni i komedianci – królowie karnawału.
CZYTAJ DALEJ

Papież na Anioł Pański o potrzebie otwarcia się na Boga

2025-07-20 13:28

[ TEMATY ]

Anioł Pański

Castel Gandolfo

Papież Leon XIV

Vatican Media

Tylko otwarcie się na coś, co nas odrywa od nas samych, a zarazem nas napełnia sprawia, że nasze życie rozkwita - powiedział papież Leon XIV w rozważaniu przed niedzielną modlitwą Anioł Pański w Castel Gandolfo.

Dziś liturgia poddaje naszej uwadze gościnność Abrahama i jego żony Sary, a także sióstr - Marty i Marii, przyjaciółek Jezusa (por. Rdz 18, 1-10; Łk 10, 38-42). Ilekroć przyjmujemy zaproszenie na Wieczerzę Pańską i przystępujemy do stołu eucharystycznego, to sam Bóg „przechodzi, aby nam usłużyć” (por. Łk 12, 37). A przecież nasz Bóg umiał najpierw stać się gościem i także dzisiaj stoi u naszych drzwi i kołacze (por. Ap 3, 20). Znamienne jest, że w języku włoskim słowo „l’ospite” oznacza zarówno tego, kto gości, jak i tego kto jest gościem. Tak więc w tę letnią niedzielę możemy kontemplować wzajemność gościnności, bez której nasze życie staje się uboższe.
CZYTAJ DALEJ

Jasna Góra: „pielgrzymka rekordzistka” – ponad tysiąc rowerzystów z diecezji tarnowskiej

2025-07-20 18:50

[ TEMATY ]

Pielgrzymka Rowerowa

diecezja tarnowska

BP Jasnej Góry

Na Jasną Górę dotarła III Rowerowa Pielgrzymka Diecezji Tarnowskiej, a w niej 1100 osób. Wyruszyli z dwunastu miast m.in. z Bochni, Brzeska, Limanowej, Nowego Sącza, Ciężkowic, Tuchowa i Dębicy. Jechali w 4 peletonach, a dziś połączyli się, wjeżdżając na Jasną Górę. Każdy z rowerzystów przywiózł znak zwycięstwa - krzyż. - Nasze serca są pełne nadziei, a ona płynie od Jezusa i Maryi - mówili cykliści.

O coraz większym zainteresowaniu taką formą pielgrzymowania mówił w rozmowie z @JasnaGoraNews główny przewodnik tarnowskiej „rowerowej rzeki” ks. Paweł Szczygieł. Pielgrzymki rowerowe rodzą się też na kanwie zainteresowania ludzi turystyką rowerową, „wypoczynkiem na dwóch kółkach”, który cieszy się coraz większą popularnością w naszym kraju. Podkreślił, że to kolejna szansa na ewangelizację. - Cieszymy się przede wszystkim, że jest takie duże zainteresowanie, bo dzięki temu tworzymy potężną wspólnotę ludzi wiary, ludzi nadziei, ludzi, którzy chcą przybliżyć się do Boga, którzy chcą spotkać się z Maryją tutaj na Jasnej Górze, i to naprawdę raduje - powiedział ks. Szczygieł.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję