Dzisiejsza liturgia niedzielna rozpoczyna się procesją z palmami na pamiątkę uroczystego wjazdu Pana Jezusa do Jerozolimy, witanego jako Króla. Uczniowie i tłum mieszkańców entuzjastycznie witali Króla, wielbiąc Boga, skandując: „Błogosławiony Król, który przychodzi w imię Pańskie. Pokój w niebie i chwała na wysokościach”.
Kilka dni później prawdopodobnie niektórzy z tego tłumu i inni mieszkańcy Jerozolimy krzyczeli: „Ukrzyżuj, ukrzyżuj Go!”. Co takiego stało się z tymi ludźmi? Czy ma to coś wspólnego z nami?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Oni rzeczywiście wyczekiwali Mesjasza – Króla. Mieli powody: ucisk, okupacja rzymska, bieda i zniewolenie. Mieli przecież obietnice proroków. Przybył Król nie na rydwanie bojowym, ale na źrebięciu oślicy. Wiele razy słyszeli Jego nauczanie o innym Królestwie, nie o takim, jakiego oczekiwali. Uroczysty wjazd był ostatnią szansą na zryw wolnościowy. Nie chcieli króla, który daje się prowadzić jak owca na rzeź.
Reklama
Pytanie: jakiego króla chcielibyśmy my? Przecież dużo się mówi o intronizacji Chrystusa Króla w Polsce. Może chcielibyśmy takiego króla jak mieszkańcy Jerozolimy? Króla, który pogromi naszych nieprzyjaciół, wyniesie nasz kraj do potęgi, z którym będziemy panować na ziemi? Żydzi oczekiwali mesjasza politycznego, wyzwoliciela i pogromcy pogan. Gdy widzę wizerunki Chrystusa Króla w potrójnej koronie, to myślę: „coś tu jest nie tak, przecież On nosił inną koronę”. Mesjasz – Król umywający nogi grzesznikom! Mesjasz – Król, o którym mówi Izajasz w pierwszym czytaniu. Mesjasz – Król, którego wizerunek rysuje również św. Paweł w liście do mieszkańców Filippi.
Jezus Chrystus jest Królem, problem jest we mnie, w nas. Czy uznajemy Jego Prawo? Czy oddajemy Mu należny szacunek? Czy wybieramy Jego metody rządzenia? Ja, niestety, najczęściej wybieram nie Jezusa, lecz Barabasza, nie metody Jezusa, ale metody załatwiania spraw życiowych na sposób Barabasza. To Jezus powiedział: „Kto się gniewa na swego brata, podlega sądowi” (por. Mt 5, 21n).
Moja sprawiedliwość to metoda małej przemocy. Doskonale widać ten mechanizm w małżeństwie, w rodzinie, w relacjach wspólnotowych. Mąż zrobi coś na złość żonie, ona – zraniona – odkuje się na nim. Przy nadarzającej się okazji on odpłaci jej w podobny sposób.
W życiu najczęściej kieruję się prawem pogan, prawem rzymskim, a nie sprawiedliwością Jezusową, tą z dzisiejszej Liturgii Słowa: „Podałem grzbiet mój bijącym i policzki moje rwącym mi brodę. Nie zasłoniłem mej twarzy przed zniewagami i opluciem”.
Pomódlcie się za mnie, a ja za Was będę się modlił; abym więcej nie krzyczał z tłumem: „Ukrzyżuj, ukrzyżuj Go!”. Abym nie kłamał w czasie Mszy św., mówiąc: „Oczekujemy Twego przyjścia w chwale”. Bym oczekiwał Jego Królestwa.