Reklama

Nowe technologie komunikacji a kryzys komunikacji międzyludzkiej (3)

Niedziela legnicka 7/2003

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Takie narzędzia, jak komputer, telefon komórkowy, internet, banki informacji, nośniki optyczne, CD, DVD, systemy multimedialne pozwalające na połączenie obrazu, animacji, dźwięku, weszły w życie człowieka i coraz bardziej to życie kształtują. Są tacy, którzy boją się nowości, czy wręcz wypowiedzieli im otwartą wojnę. Ale oni będą musieli ulec, chociażby wtedy, kiedy bank będzie zamknięty i trzeba wybrać pieniądze z bankomatu. Jesteśmy już na takim etapie cywilizacji, że nie możemy tych rzeczy odrzucać.
Oczywiście, jak w każdej sytuacji, trzeba zachowywać zdrowy rozsądek i dostrzegać zagrożenia, jakie nowe technologie komunikacji mogą nieść ze sobą.
Trzeba tu jednak zrobić pewne sprostowanie. Nowości, wynalazki same w sobie, z punktu widzenia etyki, nie są ani złe, ani dobre. Ich kwalifikacja moralna zależy od tego, w jakim celu człowiek ich używa i jakie są tego konsekwencje. Pomyślmy na przykład o plusach i minusach energii atomowej czy internetu (szybki przepływ informacji, ale też narzędzie, którym posługują się przestępcy, terroryści, pedofile).
Bezdyskusyjnym protagonistą w komunikacji cyfrowej jest komputer, który opanował nie tylko miejsca pracy, ale i nasze domy. Właśnie dzięki takim urządzeniom możliwe jest np. przeprowadzanie operacji na odległość, konsultacji medycznych czy diagnoz. Chirurgia endoskopowa, chirurgia wspomagana komputerowo, telechirurgia nie są to teorie futurystyczne ale rzeczywistość.
Jednak nie bylibyśmy uczciwi, gdybyśmy pozostali jedynie w zachwycie nad tymi nowościami. Niestety, mogą one nieść również zagrożenie dla człowieka. Wystarczy wirus lub dobry haker, żeby sparaliżować pracę systemów komputerowych, spowodować chaos na lotniskach lub w bankach, czy też wywołać wojnę.
Pojawia się tutaj problem natury wychowawczej, dotyczący szczególnie dzieci, które korzystają z mediów i są w tym niejednokrotnie lepsze od ich rodziców. Mają dostęp niemal do wszystkiego. Wiele dzieci zaczyna cierpieć na syndrom izolacji od świata realnego i nieprzystosowania do rzeczywistości. Czy to nowa choroba cywilizacyjna? To właśnie rodzice muszą jednocześnie kontrolować (zaufanie jest dobre, ale kontrola lepsza) - tym samym muszą się znać na tym, jak i wychowywać do umiejętnego korzystania z mediów.
Natrafiamy często na pewien paradoks współczesności. Z jednej strony procesy komunikacyjne za pomocą urządzeń technicznych nabrały niespotykanego dotąd tempa. Wiemy, co w tym samym czasie dzieje się na drugiej półkuli, możemy na żywo obserwować i przeżywać radości i tragedie, mamy dostęp nieograniczony do wszystkich informacji na całym świecie. Pod tym względem na pewno świat stał się globalną wioską, czas i przestrzeń straciły swoją moc. Z drugiej jednak strony, zwłaszcza w przypadkach skrajnego zafascynowania się postępem, obserwuje się pogłębiający kryzys komunikacji międzyosobowej, ludzkiej.
To wynika nie tylko z procesu technicyzacji naszego życia, ale przede wszystkim z głębokiego kryzysu osoby ludzkiej. Kim jest człowiek, skąd się wywodzi i dokąd zmierza, jaka jest godność osoby ludzkiej, jaka jest jego relacja do drugiego człowieka - to pytania stawiane już od dawna, ale jak dotąd najczęściej ucieka się od odpowiedzi na nie, często w imię postępu. W wielu przypadkach technika, rozwój, postęp stoją przed człowiekiem i jego wartością i godnością. Technika stoi przed etyką. I to jest przyczyna naszej zguby. Wystarczy spojrzeć na nasze otoczenie, jakie są relacje człowieka do człowieka? Niechęć, współzawodnictwo, zazdrość, zawiść, zamykanie się w kręgu własnych tylko spraw, izolacja od innych (chyba, że czegoś potrzebuję), brak wrażliwości, oziębłość emocjonalna nie tylko wobec obcych, ale i "swoich".
Myślę, że już pora na to, sygnały są wystarczająco mocne, żebyśmy głębiej zastanowili się nad tymi problemami i wyciągnęli odpowiednie wnioski. Nie chciałbym podważać wartości i potrzeby postępu i poszukiwań (gdyby nie one, bylibyśmy nadal mieszkańcami jaskiń), chcę tylko powiedzieć, że człowiek musi być wartością najwyższą.
Człowiek został postawiony przed wielkim egzaminem ze swojego człowieczeństwa.
Po raz kolejny przed człowiekiem staje dylemat wyboru. "Oto stawiam przed tobą życie i szczęście, śmierć i nieszczęście" - jak mówi nam Pan Bóg. Człowiek musi dokonać wyboru i zdecydować, czy te cuda techniki będą przyczyniały się do postępu, szczęścia, lepszego życia, czy też do degradacji, zagłady.
Tak więc z jednej strony obserwujemy kryzys człowieka, który związany jest z kryzysem komunikacji międzyludzkiej. Pytanie: "Czy człowiek potrafi rozmawiać z człowiekiem" może brzmieć co najmniej dziwnie, ale, niestety, jest pytaniem uzasadnionym. W ostatnim czasie byłem świadkiem rozpadu kilku małżeństw i to z wieloletnim stażem. Powód? Brak dialogu, brak umiejętności rozmawiania, brak komunikacji. W pewnym momencie ludzie dochodzą do wniosku, że nie mają sobie nic do powiedzenia.
To samo dotyczy relacji rodzice - dzieci. Co rodzice dzisiaj wiedzą o swoich dzieciach? Czy wiedzą, jakich mają przyjaciół, czym się interesują, jakie mają problemy, czy potrafią lub czy chcą słuchać tego, co dzieci mają do powiedzenia? Czy rodzice potrafią rozmawiać z własnymi dziećmi, czy mają dla nich czas? Czy przypadkiem ich rola nie ogranicza się w wielu przypadkach wyłącznie do zapewnienia środków do życia? Czym ciekawym rodzice mogą podzielić się ze swoimi dziećmi?
Kilka miesięcy temu jeden z tygodników przeprowadził ankietę wśród młodzieży na temat tego, jak oceniają swoje kontakty z osobami starszymi. Bardzo kiepsko wypadli rodzice. Co ciekawe, młodzież twierdzi, że wcale nie chce, żeby rodzice byli kumplami (Niestety, wielu z nich nawet na siłę zabiega o to, żeby w oczach dziecka być nowoczesnym.), chce, żeby byli autorytetem, wzorem. Okazuje się, że wielu młodych ludzi o wiele lepiej ocenia swoje kontakty z dziadkami niż z rodzicami, gdyż mają dla nich czas, potrafią słuchać, potrafią i chcą dzielić się swoimi doświadczeniami, są otwarci na dialog (nawet jeżeli nie zawsze zgadzają się we wszystkim).
Ten sam problem dotyczy również relacji lekarz - pacjent, czy ksiądz - wierny. W pierwszym przypadku pacjent może być traktowany jako jednostka chorobowa lub numer statystyczny, jako przedmiot, w którym coś trzeba zreperować, albo jako źródło niezłych dochodów (student medycyny, który twierdzi, że chce zostać lekarzem, żeby mieć dostęp do narkotyków). W drugim może być podobnie. Nad wieloma kancelariami parafialnymi można by powiesić napis: "Świadczymy usługi dla ludności, spółka z ograniczoną odpowiedzialnością" i nie będzie to dalekie od prawdy.
A przecież w jednym i w drugim przypadku chodzi o kogoś bardzo ważnego, chodzi o człowieka, który ma nie tylko ciało, ale i duszę. Można wymieniać jeszcze wiele innych rzeczy. A chodzi tutaj o jedno: o życzliwe traktowanie człowieka przez człowieka, o to, żeby między ludźmi była nić porozumienia, był kontakt oparty nie tylko na wzajemnym świadczeniu sobie usług, ale na życzliwości, zatroskaniu, miłości.
To właśnie miłość bliźniego, której niedoścignionym przykładem dla nas jest Jezus Chrystus, powinna być naczelną zasadą etyczną w relacjach międzyludzkich. Jezus miał doskonały kontakt zwłaszcza z cierpiącymi, chorymi, umierającymi. Fundamentem tego była miłość.
Istotnym rysem miłości chrześcijańskiej jest życzliwość wrażliwa na dobro drugiego człowieka, na jego potrzeby; gotowość niesienia pomocy. Miłość jako cnota uzdalnia, usprawnia człowieka, zaś jako przykazanie zobowiązuje, aby rozszerzać swoje życzliwe patrzenie i działanie ku wszystkim ludziom.
Miłość zajmuje naczelne miejsce w hierarchii wartości moralnych. Jej realizacja na pewno nie jest łatwa, ale możliwa dzięki łasce, dzięki szczególnej pomocy Boga. Miłość miłosierna jest udziałem w miłości, jaką Bóg obdarza ludzi. Ten więc, kto otacza z miłością drugiego człowieka, zwłaszcza tego najbardziej potrzebującego, staje się znakiem obecności miłości Bożej na tym świecie. Komunikuje się w ten sposób fakt, że Bóg istnieje i działa, że słowo człowiek znaczy bardzo wiele w dzisiejszym świecie.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2003-12-31 00:00

Ocena: 0 -2

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Ks. Tadeo z Filipin: na pielgrzymce łagiewnickiej zobaczyłem nadzieję Kościoła

2024-05-05 14:58

[ TEMATY ]

Łagiewniki

Jezus Miłosierny

Małgorzata Pabis

Potrzeba miłosierdzia, aby wszelka niesprawiedliwość na świecie znalazła kres w blasku prawdy…

Potrzeba miłosierdzia, aby wszelka niesprawiedliwość na świecie znalazła kres w blasku prawdy…

„Na pielgrzymce do sanktuarium Bożego Miłosierdzia zobaczyłem młodych ludzi, rodziny z dziećmi, nadzieję Kościoła” - mówi ks. Tadeo Timada, filipiński duchowny ze Zgromadzenia Synów Miłości, który uczestniczył po raz pierwszy w bielsko-żywieckiej pielgrzymce do sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Łagiewnikach. Przeszła ona po raz 12. z Bielska-Białej do krakowskich Łagiewnik w dniach od 30 kwietnia do 3 maja br. Wzięło w niej udział ponad 1200 osób.

W połowie lat 90. ubiegłego wieku, kiedy to papież Jan Paweł II odwiedził Filipiny, przyszły kapłan obiecał sobie, że przyjedzie do Polski. Dziś ks. Tadeo pracuje jako przełożony we wspólnocie zgromadzenia zakonnego kanosjanów w Padwie.

CZYTAJ DALEJ

Częstochowa: Spotkanie z Raymondem Naderem - mistykiem szerzącym kult św. Charbela

2024-05-06 11:47

[ TEMATY ]

spotkanie

DA Emaus

Raymond Nader

Ks. Piotr Bączek

Raymond Nader

Raymond Nader

W czwartek 9 maja 2024 r. po Mszy św. zapraszamy na spotkanie z Raymondem Naderem, który przeżył niezwykłe doświadczenie mistyczne w pustelni, w której ostatnie lata spędził św. Szarbel.

Raymond Nader jest chrześcijaninem maronitą, ojcem trójki dzieci, który doświadczył widzeń św. Charbela. Po nocy pełnej niewytłumaczalnych wydarzeń na jego ramieniu pojawił się znak pięciu palców. Warto przyjść i posłuchać tego niesamowitego świadectwa.

CZYTAJ DALEJ

Nowy gwardzista szwajcarski: Dano nam solidne wprowadzenie

2024-05-06 12:49

[ TEMATY ]

Gwardia Szwajcarska

Włodzimierz Rędzioch

W kwietniu skończył 23 lata, w poniedziałek 6 maja będzie jednym z 34 Szwajcarów, którzy wezmą udział w ceremonii zaprzysiężenia Gwardii w Watykanie. Jan Wetter pochodzi z Toggenburga we wschodnim szwajcarskim kantonie St. Gallen. Radio Watykańskie zapytało go, dlaczego zdecydował się dołączyć do papieskiej gwardii.

Lubi grać w tenisa i biegać. Wziął nawet udział w biegu w Wiecznym Mieście. Doświadczenie i codzienne życie w Gwardii Szwajcarskiej są według Jana Wettera bardzo zróżnicowane. "Jestem bardzo wysportowany, kiedy jestem poza domem", mówi Radiu Watykańskiemu. Wieczorem lubi wyjść "na posiłek, z przyjaciółmi, do baru, klubu".

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję