Reklama

Wiadomości

Polska Rzeczpospolita Ormiańska

Niedziela Ogólnopolska 6/2015, str. 22-24

[ TEMATY ]

historia

wspomnienia

Polska

Rynek Starego Miasta w Zamościu – kamienice ormiańskie/Graziako

Rynek Starego Miasta w Zamościu – kamienice ormiańskie

Rynek Starego Miasta w Zamościu – kamienice ormiańskie

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Dzieje ormiańskiej diaspory na terenach późniejszej Rzeczypospolitej sięgają XIII stulecia. Wówczas to na ziemiach Rusi zaczęli się osiedlać pierwsi kupcy tej narodowości. W następnych wiekach wielu Ormian na skutek najazdów muzułmańskich, zwłaszcza Turków osmańskich, zostało zmuszonych do porzucenia swych historycznych miejsc zamieszkania i przesiedlenia się do Europy. Islamscy najeźdźcy grabili, plądrowali oraz niszczyli miasta i wsie, a przede wszystkim – prześladowali chrześcijan.

Wielka ucieczka

Na ucieczkę mogła sobie pozwolić jednak jedynie część ludności. Chłopi, którzy stanowili ok. 90 proc. populacji, nie mieli środków, by opuścić ojczyznę i udać się w daleką podróż w nieznane. Arystokracja natomiast trzymała się swych rodowych siedzib i posiadłości ziemskich. Wśród emigrantów dominowała więc wolna ludność miejska, głównie rzemieślnicy i kupcy. Oni też nadali oblicze ormiańskiej diasporze w Rzeczypospolitej.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Wielu Ormian, uciekając przed krwawymi represjami ze strony muzułmanów, poprzez półwysep krymski lub ziemie naddunajskie przybywało na tereny Wołynia, Podola i Galicji. W połowie XIV wieku, za panowania Kazimierza Wielkiego, ziemie te weszły w skład Królestwa Polskiego, a wraz z nimi – istniejące już wówczas kolonie ormiańskie. Największymi skupiskami Ormian były Lwów i Kamieniec Podolski. W obu miastach mieli oni własne dzielnice, kościoły i samorządy. Chętnie osiedlali ich w swoich dobrach magnaci kresowi. Stąd wzięły się społeczności tej nacji w Zamościu, Jazłowcu, Brodach, Buczaczu, Żwańcu czy Stanisławowie.

Pierwsi przybysze najczęściej nie mówili już po ormiańsku, lecz posługiwali się językiem kipczackim, zwanym potocznie tatarskim, przejętym od ówczesnych mieszkańców Krymu. Zachowali jednak znajomość pisma ormiańskiego oraz język liturgiczny – staroormiański grabar. Dopiero druga fala imigracji, przybywająca w XVII wieku z terenów Mołdawii i Siedmiogrodu, posługiwała się mową zachodnioormiańską (jej ostatnie skupiska przetrwały w Polsce aż do końca II wojny światowej).

Reklama

W służbie Rzeczypospolitej

Ormianie szybko i bez większych konfliktów wkomponowali się w polskie społeczeństwo. Mieli dobre relacje zwłaszcza z królami. Władcy widzieli w nich pozytywny element, ponieważ przyczyniali się oni do podnoszenia poziomu ekonomicznego kraju.

Byli przede wszystkim doskonałymi kupcami, którzy, począwszy od XIV wieku, dzięki swej znajomości Orientu zmonopolizowali w Polsce handel wschodni. Odważali się wyruszać na wyprawy kupieckie na tereny muzułmańskie, dokąd nie ośmielali się zapuszczać inni handlarze z krajów chrześcijańskich. Przywozili stamtąd cenne i poszukiwane towary. Jak pisał w 1535 r. w swym „Traktacie o dwóch Sarmacjach” Maciej z Miechowa – „wozili swoje towary do Kaffy, do Konstantynopola, do egipskiej Aleksandrii, do Kairu i do krajów indyjskich”.

Ormianie byli także rozchwytywani jako architekci i budowniczowie, mieli bowiem wielowiekowe doświadczenie pracy w kamieniu. Od stuleci stawiali w Armenii murowane budowle w odróżnieniu od Polaków czy Rusinów, którzy mieszkając na terenach zalesionych, specjalizowali się raczej w architekturze drewnianej. Potrafili wykorzystywać nawet tak twardy kamień jak bazalt, który ciężko poddać obróbce. Wiele murowanych budowli na wschodnich rubieżach Rzeczypospolitej zostało więc wzniesionych właśnie przez Ormian.

Potomkowie uchodźców z Armenii byli cenieni w Polsce również jako rzemieślnicy: złotnicy, miecznicy, szewcy, kuśnierze, garbarze czy cieśle. Szczególnie dali się poznać jako wyborni producenci tekstyliów. Zakładali manufaktury tkackie, zwane potocznie persjarniami. Wytwarzali w nich głównie wyroby tkackie w stylu orientalnym: kobierce, kilimy, namioty, chusty. Ich znakiem firmowym stały się sarmackie pasy kontuszowe. Najbardziej znanymi persjarniami kierowali Ormianie: Jan Madżarski w Słucku, Murat Jakubowicz w Zamościu, Dominik Misiorowicz w Stanisławowie czy Paschalis Jakubowicz w Warszawie, a później w podstołecznym Lipkowie.

Reklama

Ponieważ wśród Ormian wiele było osób dobrze sytuowanych, mieli oni większe możliwości zdobycia wykształcenia oraz poznania języków obcych. Dzięki temu wielu z nich znalazło pracę jako dyplomaci lub tłumacze, gdyż znali mowy licznych ludów wschodnich. Niektórzy oddali Rzeczypospolitej swe usługi jako tajni zwiadowcy podczas misji szpiegowskich na ziemiach tureckich.

Ormianie zasłużyli się także jako dzielni żołnierze w wojsku koronnym, zwłaszcza podczas szeregu kampanii wojennych w XVII wieku. Począwszy od połowy tamtego stulecia, na każdym posiedzeniu sejmu dochodziło do nobilitacji kolejnych Ormian – za męstwo na polu walki. Tym samym stawali się oni częścią stanu szlacheckiego.

Gente Armenus, natione Polonus

Pozostawali lojalnymi obywatelami Rzeczypospolitej. Po każdej koronacji ich delegacja składała polskiemu królowi przysięgę wierności. Szczególnie wielkim szacunkiem cieszył się wśród nich Jan III Sobieski, który miał plan wyzwolenia Armenii z niewoli tureckiej. Zamysł ten był częścią szerszego projektu oswobodzenia z islamskiej niewoli chrześcijańskiego Wschodu. Król nie zdołał zrealizować swych zamiarów z powodu przedwczesnej śmierci, a następni władcy mieli już inne plany.

W XVII wieku we Lwowie doszło do wydarzenia, które jeszcze bardziej związało diasporę z Rzecząpospolitą. Ormianie polscy zawarli wówczas unię z papiestwem. Na jej mocy uznali nauczanie Kościoła katolickiego oraz łączność z Rzymem, a zachowali swój ormiański obrządek i liturgię. W późniejszym okresie duchowieństwo ormiańskokatolickie stanie się jednym z najbardziej patriotycznych środowisk w społeczeństwie polskim.

Wśród wybitnych postaci ormiańskiego pochodzenia w I Rzeczypospolitej znajdujemy takie osoby, jak kronikarz Symeon Lehacy, uczony ks. Stepanos Roszka czy pierwszy polski minister edukacji narodowej – ks. Grzegorz Piramowicz.

Reklama

W okresie zaborów Ormianie pozostawali polskimi patriotami, brali udział we wszystkich niepodległościowych zrywach zbrojnych. Wielu Ormian zapisało się wówczas chlubnie w naszej historii, jak np. Ignacy Łukasiewicz – wynalazca lampy naftowej, o. Sadok Barącz – badacz historii Kościoła, Dawid Abrahamowicz i Kornel Krzeczunowicz – politycy konserwatywni w parlamencie Austro-Węgier, ks. Karol Bołoz Antoniewicz – autor takich pieśni, jak „Chwalcie, łąki umajone” czy „W krzyżu cierpienie”, Teodor Axentowicz – malarz czy Torosiewiczowie – rodzina farmaceutów i uczonych, którzy odkryli źródła lecznicze w Truskawcu i otworzyli tam popularny kurort.

Ormiańskie korzenie przypuszczalnie miał też nasz wieszcz narodowy Juliusz Słowacki. W jego twórczości odnajdujemy zresztą sporo ormiańskich motywów. W „Królu Duchu” alter ego autora pozostaje Her Armeńczyk. W „Balladynie” jeden z bohaterów nosi imię Kirkor, co po ormiańsku oznacza Grzegorza. Z kolei pierwszą wersję swego poematu „Anhelli” Słowacki napisał w ormiańskim klasztorze w Libanie, gdzie spędził czterdzieści dni.

W XIX wieku następował proces coraz większej asymilacji mniejszości ormiańskiej w społeczeństwie polskim. Zdaniem krakowskiego historyka prof. Krzysztofa Stopki, wykształcił się wówczas typ świadomości narodowej, który nazwać można „gente Armenus, natione Polonus” (rodu ormiańskiego, narodowości polskiej). Jego istotę dobrze oddają słowa arcybiskupa lwowskiego Izaaka Mikołaja Isakowicza z roku 1882: „my, Ormiano-Polacy, od pięciu, sześciu wieków mieszkający na tych terenach, tu mamy naszą ojczyznę, na Wschód nie chce żaden z nas wrócić”.

Takim Ormiano-Polakiem był choćby pisarz Kajetan Abgarowicz, publikujący pod pseudonimem Abgar Sołtan. W 1901 r. należał we Lwowie do grona współzałożycieli polskiego dziennika „Przedświt”, którego został redaktorem naczelnym. Znany był nie tylko jako dziennikarz, lecz przede wszystkim jako autor popularnych książek przygodowych, romansów i gawęd szlacheckich, których akcja rozgrywa się głównie na Podolu.

Reklama

W cieniu czerwonej gwiazdy

Kiedy w 1918 r. Polska odzyskała niepodległość, nowe granice oddzieliły od siebie dwa największe skupiska Ormian. Lwów znalazł się na terenie II Rzeczypospolitej, natomiast Kamieniec Podolski – w granicach Związku Sowieckiego. O ile Ormianie lwowscy mogli kontynuować swe tradycje, o tyle pod panowaniem bolszewickim podlegali oni surowym represjom. Wszystkie ich świątynie zostały zlikwidowane, zaś największa z nich – kościół św. Mikołaja w Kamieńcu – została w 1935 r. wysadzona przez komunistów w powietrze.

W międzywojennej Rzeczypospolitej największym autorytetem cieszył się duchowy zwierzchnik Ormian polskich – Józef Teodorowicz. Od 1901 do 1938 r. był on lwowskim arcybiskupem katolickim obrządku ormiańskiego. Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości został wybrany najpierw do sejmu, a potem do senatu. 10 lutego 1919 r. wygłosił w warszawskiej katedrze słynne kazanie na inaugurację Sejmu Ustawodawczego. Parlamentarny sprawozdawca Bernard Singer wspominał go jako jednego z najbardziej płomiennych mówców w międzywojennym sejmie. Nazywano go niekiedy Piotrem Skargą II RP. Należał do przywódców endecji, był wiceprezesem jej klubu parlamentarnego oraz akuszerem rządu Leopolda Skulskiego. W marcu 1923 r., pod naciskiem papieża Piusa XI, złożył mandat senatorski, jednak nie zaprzestał działalności politycznej i wspierał swym autorytetem zwłaszcza inicjatywy Romana Dmowskiego i Ignacego Paderewskiego.

Z czasem sowiecka nawałnica ze Wschodu dosięgła także Ormian w Rzeczypospolitej. Po II wojnie światowej i zmianie granic diaspora na Kresach przestała istnieć. Znikły społeczności polskich Ormian we Lwowie, w Stanisławowie, Horodence czy Kutach. Na ziemiach wcielonych do Związku Sowieckiego pozostali nieliczni ormiańskokatoliccy kapłani, jak ks. inf. Dionizy Kajetanowicz, administrator archidiecezji ormiańskiej we Lwowie, który zginął w łagrze Abieź w 1954 r., czy ks. Samuel Manugiewicz, notabene senator II Rzeczypospolitej, również łagiernik, zmarły dwa lata później w Kutach nad Czeremoszem. Spoczął tam na miejscowym cmentarzu obok rodzinnych grobowców Abrahamowiczów, Dawidowiczów, Jakubowiczów, Bohosiewiczów.

Reklama

W czasach PRL-u Ormianie rozproszeni byli po całym kraju, nie mogli jednak mieć swoich organizacji i kultywować własnych tradycji. Zachowywali tożsamość głównie dzięki pamięci rodzinnej. Jedynymi nielicznymi miejscami w okresie komunizmu, gdzie mogli się w miarę spokojnie spotykać, były duszpasterstwa obrządku ormiańskiego w Krakowie, Gliwicach i Gdańsku. Podlegały one bezpośredniemu zwierzchnictwu metropolitów warszawskich – najpierw zwierzchnictwu Stefana Wyszyńskiego, a później Józefa Glempa.

Upadek komunizmu przyniósł nowy etap w dziejach ormiańskiej diaspory w Polsce. Po pierwsze – Ormianie odzyskali wolność stowarzyszania się i swobodnego działania. Po drugie – w 1991 r. Armenia odzyskała niepodległość i nawiązała stosunki dyplomatyczne z Polską. Po trzecie – z powodu napiętej sytuacji politycznej, katastrofalnego trzęsienia ziemi oraz zapaści ekonomicznej na Zakaukaziu do naszego kraju znów przybyły tysiące Ormian.

Wielu z nich początkowo traktowało Polskę jako miejsce tranzytowe, z którego łatwiej będzie się przedostać dalej na Zachód. Z czasem jednak odkryli, że nasze narody łączy więcej, niż przypuszczali. Zdecydowali się więc pozostać tutaj. Być może zintegrują się z Polakami, tak jak przed wiekami ich przodkowie. Według historyków, w XVIII wieku w Rzeczypospolitej żyło ponad 3 tys. Ormian – dziś jest ich kilkadziesiąt tysięcy. Być może w przyszłych pokoleniach pojawią się wśród nich nowi Piramowicze, Łukasiewicze czy Słowaccy.

2015-02-03 15:46

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Szczodre Gody po staropolsku

W tym roku szczodre gody, czyli inaczej karnawał, zapowiada się skromnie. Z powodu pandemii COVID-19 będziemy pewnie siedzieli w domach w otoczeniu rodziny. Przypomnijmy więc sobie, jak bawili się w tym okresie nasi przodkowie, dla których po czasie Adwentu i postów następował upragniony czas radości i zabawy.

Okres od Świąt Bożego Narodzenia do Trzech Króli był czasem szczególnym, nazywanym często szczodrymi dniami (Szczodre Gody), gdyż był to czas wzajemnego obdarowywania się, czym kto mógł. Już po powrocie z Pasterki obficie raczono się jedzeniem i napojami. Nawet najubożsi starali się na ten czas przygotować lepsze jedzenie. Boże Narodzenie otwierało okres zabaw i odwiedzin. Stoły w te dni musiały być suto zastawione różnego rodzaju potrawami. Zgodnie z tradycją nie wolno było pozwalać sobie na oszczędność.

CZYTAJ DALEJ

„Od Mokrej do Monte Cassino” – wernisaż nowej historycznej wystawy na Jasnej Górze

2024-04-18 20:51

[ TEMATY ]

Jasna Góra

wernisaż

Monte Cassino

BPJG

„Od Mokrej do Monte Cassino - szlakiem 12 Pułku Ułanów Podolskich” - to temat najnowszej wystawy przygotowanej na Jasnej Górze, której wernisaż odbędzie się już jutro, 19 kwietnia. Na wystawie znajdą się także szczątki bombowca Vickers Wellington Dywizjonu 305 pochodzące ze zbiorów Jasnej Góry, które dotąd nie były prezentowane. Ekspozycja znajduje się w pawilonie wystaw czasowych w Bastionie św. Rocha.

Uroczystość otwarcia wystawy rozpocznie Msza św. sprawowana w Kaplicy Matki Bożej o godz. 11.00, po niej w południe odbędzie się wernisaż.

CZYTAJ DALEJ

Książka, która zmienia perspektywę

2024-04-19 09:12

mat. organizatorów

To doskonały podręcznik dla rzeczników prasowych instytucji kościelnych, a zarazem książka, która może zmienić naszą perspektywę oceny wydarzeń, które dzieją się dookoła nas – mówił ks. Rafał Kowalski podczas konferencji poświęconej książce Joaquina Navarro-Vallsa „Moje lata z Janem Pawłem II. Prywatne zapiski rzecznika prasowego Watykanu 1984-2006, zorganizowanej przez Stowarzyszenie na rzecz edukacji i rodziny NURT we Wrocławiu.

Rzecznik metropolity wrocławskiego przytoczył jeden z fragmentów książki, w którym Joaquin Navarro-Valls opisuje wspólną z papieżem wyprawę w góry. Kiedy Jan Paweł II podczas przerwy na odpoczynek zasnął rzecznik Stolicy Apostolskiej miał zapisać: „Patrzę jak spokojnie zasypia powierzając ster Kościoła Bogu”. – My byśmy napisali, że papież śpi. Oni widział coś więcej i dostrzegania tego czegoś więcej możemy się uczyć z tej publikacji – przekonywał ks. Rafał Kowalski.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję