Reklama

Polityka

Łupkowa dekoniunktura

Niedziela Ogólnopolska 3/2015, str. 36-37

[ TEMATY ]

wywiad

polityka

Dominik Różański

Paweł Poprawa

Paweł Poprawa

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

WIESŁAWA LEWANDOWSKA: – Rok temu rząd obwieścił, że pod koniec 2014 r. dojdzie w Polsce do komercyjnego wydobycia gazu z łupków. Nie doszło jednak do tego. Dlaczego?

PAWEŁ POPRAWA: – Dlatego, że spełnienie tej obietnicy było najzupełniej nierealne, mało tego – nie powinniśmy się tego spodziewać w najbliższym czasie!

– Trwające od kilku lat poszukiwania gazu – ostatnio wyraźnie spowolnione – naprawdę nie dostarczają przesłanek do zapowiedzi odpowiednio dużego jego wydobycia w najbliższej przyszłości?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

– W miarę szybko można będzie jedynie przeprowadzać tzw. testy komercyjności, które pokazują możliwą wielkość przypływu gazu, co nie jest w żadnym razie równoznaczne z komercyjnym wydobyciem, do którego jeszcze daleka droga, co najmniej kilkuletnia.

– Skąd więc ten rządowy, komercyjny optymizm?

– Moim zdaniem – z nieco naiwnego myślenia, niebiorącego pod uwagę realiów, również tych tworzonych przez sam rząd. Czas rozpatrywania wszelkich pozwoleń i realizacji procedur jest w Polsce tak długi, że firmy się zniechęcają. Dlatego naprawdę trudno dziś marzyć o komercyjnym wydobyciu, jesteśmy dopiero na wstępnym etapie prac poszukiwawczych.

– Co zadecydowało o wygaszeniu w Polsce „euforii łupkowej”?

– Moment przełomu nastąpił w roku 2013, kiedy to kilka dużych firm wycofało się z poszukiwań w Polsce (ExxonMobil, Marathon Oil, Talisman Energy). Był to exodus spowodowany rozmaitymi trudnościami, od geologicznych poczynając. Choć sama obecność złóż jest w Polsce niekwestionowana, to są one dość trudno dostępne, gaz i ropa występują w zbyt małych koncentracjach, by komercyjne wydobycie było aż tak bardzo opłacalne, jak np. w Ameryce.

– Kilka lat temu, gdy zagraniczne firmy „najeżdżały” Polskę, tego nie wiedziano...

– Konkretna wiedza na ten temat pojawiała się dopiero wraz z nowymi wierceniami, jednak do tej pory nie jest ona pełna. Nie można oczekiwać, by po wywierceniu nawet kilkudziesięciu otworów – a tyle jest ich obecnie – dało się rozstrzygnąć o losie całego basenu, określić jego realny potencjał. Potrzeba setek otworów, nieustannych poszukiwań i odpowiednio modyfikowanych rozwiązań technicznych, by wreszcie trafić na odpowiednią „żyłę złota”.

– Dlaczego więc wyhamowano wiercenia poszukiwawcze?

– A to już pytanie do polskiego rządu... Bardzo zniechęcająca dla firm była dyskusja nad nowym prawem geologicznym i górniczym, w którym wiele zapisów owe firmy uznały za niepraktyczne i wręcz nierealistyczne. Zarówno systemy regulacyjne, jak i podatkowe wywołały niepokój wśród inwestorów, mocno przygasiły wcześniejszą euforię. Do tego należy jeszcze dodać wielką opieszałość administracji publicznej – na każdą drobną zmianę warunków koncesji czy na pozwolenie wiercenia nowego otworu w Polsce trzeba czekać ok. 8 miesięcy, podczas gdy np. w Pensylwanii takie pozwolenie uzyskuje się średnio w ciągu 45 dni...

– W Polsce prawdziwą przeszkodą są warunki geologiczne...

– Są może trudniejsze niż gdzie indziej, jednak uważam, że zaprzestanie poszukiwań tylko z tego powodu byłoby nierozsądne. Nigdzie na świecie nikt nie zamyka poszukiwań po zrobieniu zaledwie kilkudziesięciu otworów. Zwłaszcza jeśli się weźmie pod uwagę sporą wielkość naszego basenu naftowego.

– Nie można więc w pełni ocenić wyników poszukiwań na podstawie dotychczasowych ponad 60 wierceń?

– Zdecydowanie nie. Do tej pory przeprowadzane testy pozwalały uzyskiwać ilości gazu czy ropy, które oceniałbym na ok. 10 proc. wielkości komercyjnej (czyli opłacalnej). Ostatnio przeprowadzony test przyniósł już jednak wyniki na poziomie 30 proc., mamy więc pewien postęp, co wskazuje na zasadność kontynuacji poszukiwań. Może się zdarzyć, że w końcu znajdziemy lokalizację lepszą niż wszystkie poprzednie. A ponadto przemysł może znaleźć lepszy sposób wykonywania zabiegów na otworze, może lepiej dostosować technologię do lokalnych warunków. Nawet w tym samym miejscu każde kolejne wiercenie może przynosić lepsze wyniki, ponieważ inżynierowie coraz lepiej będą rozumieć naturę skał i wiedzieć, w jaki sposób prowadzić dalsze prace, aby uzyskać większy przypływ.

– Firmom operującym na terenie Polski ostatnio najwyraźniej brakuje cierpliwości i determinacji...

– Cierpliwość inwestorów to w istocie nieustanna analiza warunków biznesowych. Wraz z nie najlepszymi geologicznymi wynikami prac poszukiwawczych pojawiły się pomysły szkodliwych, bo utrudniających przebieg prac poszukiwawczych, regulacji. Wydaje się, że polscy decydenci wreszcie dostrzegli to zagrożenie płynące z ich strony. Przygotowuje się specjalną ustawę mającą uprościć i skrócić procedury. Lepiej późno niż wcale!

– Jednak już wycofali się ci najsilniejsi poszukiwacze...

– Rząd uświadomił sobie wreszcie, że zbyt szybko z Polski znikają firmy poszukiwawcze. Patrząc na mapę koncesji z 2012 r., dziś widzimy już same puste pola! Niestety, powoli pakują się także kolejne firmy...

– Co dalej może się dziać na tych pustych polach?

– Zwykle zostaje jakieś zniechęcenie; ci, którzy chcą na nie wkroczyć, muszą tłumaczyć swoim menedżerom, dlaczego poprzednia firma się myliła... Niemniej już dwie koncesje po ExxonMobil przejął Orlen, zapowiadane są następne tego rodzaju przejęcia. Niektóre firmy zagraniczne wycofywały się z Polski z przeświadczeniem, że być może celem rządu jest wypchnięcie z Polski zachodnich inwestorów i zbudowanie pozycji narodowych operatorów.

– Może więc nie trzeba się zanadto martwić odejściem wielkich firm?

– Z naszego punktu widzenia lepsze są te szybsze rezygnacje z koncesji niż ich blokowanie pod pozorem powolnych, trudnych prac, co mogłoby bardzo cieszyć rosyjski Gazprom... Jednakże odejście tych największych to był zły znak dla rynków finansowych, zaczął się tworzyć zły klimat wokół polskich łupków, a taka zła koniunktura może sprawić, że pozostające w Polsce małe firmy mogą mieć duże kłopoty kredytowe.

– Czego trzeba, aby odwrócić tę obecną dekoniunkturę na polski potencjalny gaz łupkowy?

– Oprócz dobrych regulacji prawnych potrzebujemy przede wszystkim jakiegoś przykładowego sukcesu; żeby któraś z firm poszukiwawczych uzyskała znacząco dobre wyniki testów, choćby 60-70 proc. progu komercyjności.

– Faktem jest, że na placu boju pozostają przede wszystkim narodowi operatorzy. Te firmy nie kierują się chyba wyłącznie patriotyzmem?

– Rzeczywiście, bardzo szybko maleje tempo prac wiertniczych firm zachodnich. Na tym tle polskie firmy względnie przyspieszają, choć ich tempo też nie jest porażające. Należy brać pod uwagę to, że ani PGNiG, ani Orlen, ani Lotos nie prowadzą zbyt wielu innych tego typu globalnych projektów; polskie łupki stają się więc dla nich niejako naturalnym priorytetem. Jednak im też nie jest łatwo, bo muszą przede wszystkim spełnić oczekiwania ministra skarbu...

– Ale można przynajmniej zakładać, że wytrwają w poszukiwaniach...

– W najgorszym scenariuszu na najbliższe lata można założyć, że z Polski wycofają się – co jest bardzo możliwe – dwie ostatnie z największych firm zachodnich, czyli ConocoPhillips i Chevron. Natomiast małe firmy zagraniczne po prostu nie zdobędą środków na finansowanie. Z pewnością Orlen i PGNiG jeszcze przez kilka lat będą prowadzić poszukiwania i to na nich spoczywa w tej chwili największa odpowiedzialność za losy tego projektu.

– Obecna sytuacja stagnacji poszukiwań łupkowych na pewno cieszy rosyjski Gazprom!

– Nie tylko w Polsce, ale wszędzie na świecie gaz z łupków jest dla Rosji wprost zabójczy. Zarówno ropa, jak i gaz ze złóż niekonwencjonalnych wydobywane na dużą skalę w USA i Kanadzie już nieco zdemolowały interesy ekonomiczne Rosji. Gaz z łupków w Polsce jest dla Rosji naprawdę przerażającą wizją!

– Można się domyślać, że Rosja robi wszystko, żeby spowolnić polski projekt?

– Przede wszystkim pilnujmy, abyśmy sami go nie spowalniali! Trudno dziś dostrzec działalność Rosji w tej mierze, może z wyjątkiem lobbingu na poziomie Unii Europejskiej.

– Wydaje się, że sytuacja na Ukrainie sprawiła, iż rosyjskie naciski w tej sprawie nieco straciły moc oddziaływania, „ekologowie” nieco przycichli... Czy Europa stała się przychylniejsza łupkom?

Reklama

– Niemcy, którzy wprowadzili w swoim czasie zakaz szczelinowania, teraz zreflektowali się, że zabili własny przemysł gazowy w Dolnej Saksonii, gdzie produkuje się 90 proc. niemieckiego gazu, gdzie od dziesięcioleci prowadzono szczelinowanie na złożach tzw. tight gazu. Teraz zezwolono znów na szczelinowanie w tym starym basenie, natomiast na nowych obszarach nadal obowiązuje zakaz. Najwyraźniej pierwszym krajem w Europie, który ma szanse na duże komercyjne wydobycie gazu z łupków, będzie Wielka Brytania.

– Dziś już niemal cały świat poważnie myśli o wydobywaniu gazu i ropy z łupków. I chyba wszyscy teraz wyprzedzają Polskę, która chciała być pierwsza...

– Rzeczywiście do niedawna mówiliśmy, że jesteśmy pionierem – zaraz po Stanach Zjednoczonych! – poszukiwania gazu w łupkach. Teraz pionierami są Chiny, Argentyna, Australia. Wszędzie tam te projekty rozwijają się bardzo szybko, choć każdy z tych krajów ma swoją specyfikę i niekoniecznie wyjątkowo korzystne warunki. Australia nie ma rynku – gaz trzeba skroplić w celu eksportu, co zwiększa koszty. Barierą rynku chińskiego jest trudna geologia i ustrój polityczny. Fenomenalne warunki geologiczne występują w Argentynie, ale tam rząd na razie uniemożliwia produkcję z tych złóż, zatem sytuacja pod tym względem jest nawet gorsza niż w Polsce... Z pewnością niekonwencjonalne złoża będą mieć w najbliższych dekadach duże znaczenie w globalnej gospodarce.

– To dobra wiadomość także dla Polski.

– Jak najbardziej. Skoro nie jesteśmy producentem ropy i gazu, to zawsze bardzo korzystne dla nas będą niskie ceny.

– Najbardziej liczyliśmy na to, że gaz z łupków pozwoli nam uniezależnić się od rosyjskich dostaw.

– Strukturę dostaw ropy i gazu mamy bardzo niedoskonałą i należy ją jak najszybciej zmienić, nie czekając na eksploatację własnych zasobów. Obecnie ponad 90 proc. ropy i ponad 70 proc. gazu sprowadzamy z Rosji, co świadczy o niebezpiecznym uzależnieniu. Powinniśmy zatem jak najszybciej zbudować odpowiednią infrastrukturę umożliwiającą sprowadzanie gazu i ropy z innych kierunków – musimy technicznie dołączyć się do rynku europejskiego.

– Tego nie da się zrobić szybko...

– Da się! Mając Port Północny połączony z obydwiema rafineriami, można importować ropę spoza Rosji... Rafinerie musiałyby się tylko dostosować do nowego typu ropy. Ten niewykorzystany do dziś atut stwarza duże możliwości negocjacyjne z Rosją, dla której jesteśmy drobnym klientem, gdy chodzi o gaz, ale już wielkim, gdy chodzi o ropę. Przychody Rosji ze sprzedaży ropy w kilkunastu procentach pochodzą właśnie z Polski. Gdybyśmy zmniejszali ten zakup, to Rosja nie mogłaby nam mówić, że nie lubi naszych jabłek... Niezrozumiałe dla mnie jest także to, dlaczego nie pobieramy opłaty za tranzyt gazu przez Polskę do Niemiec!

– Dlaczego?

– Dlatego, że podobnie jak Białoruś i Ukraina nie wynegocjowaliśmy sobie opłat, które pobierają Słowacy i Czesi. W swoim czasie przekonywano nas, że w zamian będziemy mieli bardzo tani gaz. Tymczasem mamy jeden z najdroższych w Europie! A przecież przesyłając 30 mld m3 rocznie do Niemiec, moglibyśmy oczekiwać w formie opłaty barterowej ok. 3 mld m3 gazu rocznie.

– Czas przestać marzyć o łupkowym eldorado?

– Nie, ale oprócz tego marzenia mamy do wykonania całkiem proste rzeczy, które dadzą nam naprawdę konkretną pozycję negocjacyjną w relacji z Rosją. Nie jesteśmy wcale słabeuszem skazanym na rosyjski dyktat.

* * *

Paweł Poprawa
Geolog, ekspert w dziedzinie geologii złóż gazu niekonwencjonalnego w Polsce w latach 1995 – 2012 pracował w Państwowym Instytucie Geologicznym, obecnie – na Akademii Górniczo-Hutniczej. Jest doradcą w Instytucie Studiów Energetycznych

2015-01-13 15:18

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Czujemy, że nie jesteśmy sami

Niedziela częstochowska 2/2018, str. VI

[ TEMATY ]

wywiad

Archiwum parafi i

Spalona zakrystia kościoła św. Andrzeja Boboli w Masłowicach

Spalona zakrystia kościoła św. Andrzeja Boboli w Masłowicach

Ks. Mariusz Frukacz: – Tuż przed Bożym Narodzeniem, kiedy trwały rekolekcje adwentowe, a wierni przygotowywali się do świąt, wówczas parafia przeżyła dramat pożaru w świątyni. Jak Ksiądz Proboszcz odczuwa to wydarzenie dzisiaj?

CZYTAJ DALEJ

Pogrzeb bez Mszy św. w czasie Triduum Paschalnego

[ TEMATY ]

duszpasterstwo

pogrzeb

Eliza Bartkiewicz/episkopat.pl

Nie wolno celebrować żadnej Mszy świętej żałobnej w Wielki Czwartek - przypomina liturgista ks. Tomasz Herc. Każdego roku pojawiają się pytania i wątpliwości dotyczące sprawowania obrzędów pogrzebowych w czasie Triduum Paschalnego i oktawie Wielkanocy.

Ks. Tomasz Herc przypomniał, że w Wielki Czwartek pogrzeb odbywa się normalnie ze śpiewem. Nie wolno jednak tego dnia celebrować żadnej Mszy Świętej żałobnej. W kościele sprawuje się liturgię słowa i obrzęd ostatniego pożegnania. Nie udziela się też uczestnikom pogrzebu Komunii świętej.

CZYTAJ DALEJ

Tata w przedszkolu

2024-03-28 11:07

Archiwum przedszkola

W Przedszkolu Integracyjnym Niepublicznym Zgromadzenia Sióstr Kanoniczek Ducha Świętego im. bł. Ojca Gwidona został zorganizowany Dzień Ojca.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję