Reklama

Kultura

Nie wolno zabijać!

W miejscu, gdzie życie się nie liczyło, gdzie śmierć codziennie zbierała obfite żniwo, polscy więźniowie – lekarze i pielęgniarki, pracując w nieludzkich warunkach, wydzierali śmierci kolejne ofiary, a położna z Łodzi ratowała rodzące się życie. „Nie, nie wolno zabijać dzieci” – mówiła Stanisława Leszczyńska w fabryce śmierci, jak nazywano niemiecki obóz koncentracyjny Auschwitz-Birkenau

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Zakończenie wojny nie oznaczało końca traumy obozowej. Wielu więźniów stawało się pacjentami psychiatrów i psychologów. Syndrom poobozowy (KZ-syndrom) zbierał obfite żniwo. Jest on również dziedziczony, nie tylko przez dzieci i wnuków więźniów obozów zagłady, ale także przez rodziny sybiraków, katyniaków czy obecnie rodziny smoleńskie

Dzisiaj, gdy tak wiele mówi się o etosie zawodu lekarza, klauzuli sumienia lekarzy, pielęgniarek i farmaceutów, gdy kolejne kraje sankcjonują eutanazję osób chorych, starych, a nawet dzieci, gdy stosuje się eugenikę wobec nienarodzonych chorych dzieci, trzeba przywołać postawy tych, którzy w ekstremalnych warunkach niemieckich obozów zagłady pozostali wierni przysiędze Hipokratesa. Ks. Konrad Szweda, sanitariusz w obozie Auschwitz-Birkenau, pisał: „Nawet za drutami kolczastymi lekarze byli wierni swojej przysiędze ratowania zdrowia i życia wszystkich ludzi, bez względu na rasę i narodowość. Dlatego też w obozach tak blisko siebie kroczyły: podłość i wielkość, bestialstwo i heroizm. Straszliwej nienawiści potrafili oni przeciwstawić miłość, a pogardzie człowieka – głęboki szacunek dla godności ludzkiej. To stawiało nas na nogi, ratowało przed zwątpieniem i pomagało przeżyć obóz”.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

W imię obłędnej ideologii

Złowieszcza brama prowadząca do obozu już na zawsze będzie symbolem nieludzkiej tragedii, rozgrywającej się tu w czasie II wojny światowej. W imię obłędnej ideologii, odbierającej prawo do życia narodom, niemieccy naukowcy opracowali metody masowego unicestwiania istnień ludzkich. W tej fabryce śmierci istniały miejsca, gdzie więźniowie – lekarze, pielęgniarki, sanitariusze codziennie wyrywali śmierci chorych, wycieńczonych pracą więźniów. Ci, których nie dało się uratować, następnego dnia byli spalani w piecach krematoryjnych wraz z tysiącami zagazowanych Żydów, Cyganów, Polaków, jeńców wojennych, przedstawicielami kilkudziesięciu narodowości podbitych przez rasę panów. Obliczono, że podczas wojny zginęło co najmniej 5 tys. polskich lekarzy i ok. 3 tys. lekarskiego personelu pomocniczego, ale „najwięcej spopielałych prochów polskich lekarzy zawierają bagniste pola obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau” – pisał Stanisław Kłodziński w „Przeglądzie Lekarskim – Oświęcim”. Czasopismo to powstało z inicjatywy prof. Antoniego Kępińskiego i Stanisława Kłodzińskiego – więźniów obozów koncentracyjnych. Zawierało dokumentację tytanicznej pracy badawczej zespołu krakowskiej Kliniki Psychiatrii nad więźniami Auschwitz-Birkenau. 14 tomów tego pisma nominowanych było do Nagrody Nobla.

Reklama

Czemu służyły obozowe szpitale

Niemiecki plan „oczyszczania rasy ludzkiej” z „elementów niegodnych życia” realizowano w obozach zagłady z niemiecką precyzją. Wyniszczającej pracy, nieludzkim warunkom życia, głodowi, chorobom i eksperymentom medycznym towarzyszyły transporty ludzi narodowości żydowskiej z całej okupowanej Europy, kierowane prosto do komór gazowych. W tych warunkach absurdem wydawały się rewiry, czyli obozowe szpitale. Bo po cóż leczyć ludzi, skoro przeznaczeni są na śmierć? Jednak plan ten wpisany był w obłędną ideologię. „Szpital i przychodnie były miejscem selekcji, poczekalnią, z której chorych kierowano na śmiertelną iniekcję fenolu w serce lub do komór gazowych. Chorzy mieli służyć za żywy materiał doświadczalny do wyrafinowanych pseudolekarskich doświadczeń. Prowadzono eksperymenty sterylizacyjne, kastracje, sztuczne zapłodnienia, oparzenia środkami żrącymi, badania antropologiczne, badania na bliźniętach jednojajowych, sztuczne zakażenia, badania nad rakiem, wykonywano eksperymentalne niepotrzebne operacje itd. Niektóre zwłoki kierowano do muzeów anatomii lub przeznaczano do celów przemysłowych”.

Na początku istnienia obozu nie było leków ani środków opatrunkowych. Chorzy bali się rewiru jak ognia. Niebezpodstawnie. „Zjawienie się lekarza SS na sali chorych, lekarza powołanego do czuwania nad zdrowiem (...) oznaczało niebezpieczeństwo – wybiórkę na gaz lub fenol”. Po klęsce Niemców pod Stalingradem szpital obozowy został zdominowany przez polską kadrę. Usuwano chorobonośne insekty, transportowano konspiracyjnie lekarstwa z Krakowa.

Reklama

Anioły w piekle

Szpital obozowy powoli zaczął służyć leczeniu i ochronie więźniów. Stał się też centrum konspiracji. Ratowano więźniów, fałszując dokumentację lekarską, wypisywano lżej chorych przed planowaną selekcją, ukrywano chorych czy pouczano, jak mają się zachowywać podczas tzw. wybiórki do gazu. Tu organizowano ucieczki i pozbywano się konfidentów obozowego gestapo. „W okresie kiedy szpital obozowy był w rękach polskiego personelu, zanikły wybiórki chorych do gazu i na fenol”.

Tak oto wspomina pobyt w Auschwitz Austriak Franz Danimann: „Ktoś karmił mnie jak małe dziecko; podano mi basen i butelkę; nie mogłem wstać. Polski lekarz-więzień we wzruszający sposób troszczył się o mnie”. W obozowym szpitalu w skrajnie prymitywnych warunkach rewiru przeprowadzano operacje. Skonstruowano aparaturę rentgenowską, dzięki której uratowano niejednego więźnia. W kasetach do klisz rentgenowskich wysyłano grypsy do krakowskiej apteki. Skonstruowano też aparat do elektrowstrząsów, stosowany w ostrych zaburzeniach psychicznych.

Rewir w Birkenau był „najstraszliwszy ze strasznych, to dno brudu i nędzy nie do opisania; tu łamał się najtrwalszy organizm i najtwardszy charakter człowieka. Cuchnące powietrze, brud, błoto, pchły, wszy, szczury, robactwo”. Wśród leków była tylko maść ichtiolowa, a poza tym fusy z kawy, surowe ziemniaki, sól, czosnek, cebula, ślina, mocz. Nikt dobrowolnie nie zgłaszał się do rewiru. Szpital oznaczał selekcję i śmierć w komorze gazowej. Sytuacja zmieniła się dopiero po objęciu szpitala przez polski personel medyczny. Istniało nawet „komando zielarskie. Powracające do obozu więźniarki przemycały wśród ziół jarzyny lub jagody”. Lekarki „z narażaniem życia zmieniały dokumentację lekarską, fałszowały rozpoznania, zmieniały daty przybycia do obozu i na rewir, przenosiły lżej chore z bloku na blok, by w ten sposób zamaskować długi pobyt w szpitalu, a wszystko po to, by chronić więźniarki przed selekcją. W ratowaniu chorych uciekały się do najwymyślniejszych wybiegów”, wprowadzając w błąd samego dr. Mengele. Janina Lach-Kamińska, jedna z wielu uratowanych, uznała, że nazwiska polskich lekarek i pielęgniarek winny być wyryte na tablicy obozowego muzeum.

Reklama

Sługa Boża Stanisława Leszczyńska

Osobną kartę w historii medycyny za drutami obozu zapisała kandydatka na ołtarze – sługa Boża Stanisława Leszczyńska, położna z Łodzi, matka trójki dzieci. Odebrała w obozie ponad 3 tys. porodów. Dzieci rodziły się żywe mimo przerażających warunków higienicznych. Niestety, dzieci urodzone w obozie, zwłaszcza żydowskie, były topione. Niemki blokowe utopiły ponad 1500 dzieci, ok. 1000 noworodków zmarło z zimna i głodu. Obóz przeżyło zaledwie 30 dzieci. Mimo grożącej śmierci Stanisława Leszczyńska odcinała i wiązała pępowinę żydowskim noworodkom. Chrzciła dzieci i oddawała matkom. Maleństwa umierały, gdyż matkom zabraniano karmienia piersią.

Sama Leszczyńska tak opisała pracę polskich lekarzy w obozie: „Wielkość lekarzy, ich poświęcenie zastygły w źrenicach tych, którzy udręczeni niewolą i cierpieniem, nigdy już nie przemówią. Lekarz walczył o życie stracone i za stracone życie poświęcał życie własne. Miał do dyspozycji przydział kilku aspiryn i wielkie serce. Tam lekarz pracował nie dla sławy, pochlebstwa czy zaspokojenia ambicji zawodowej. Pozostawał tylko lekarski obowiązek ratowania życia w każdym przypadku i w każdej sytuacji, pomnożony przez współczucie dla człowieka”.

Reklama

Wszystkie cytaty pochodzą z najnowszej książki wydanej w Bibliotece „Niedzieli” – „Zdzisław Jan Ryn. Lekarz, podróżnik, dyplomata”, poświęconej krakowskiemu psychiatrze, wieloletniemu pracownikowi naukowemu Kliniki Psychiatrii (obecnie Collegium Medicum UJ), uczniowi prof. Antoniego Kępińskiego, podróżnikowi, specjaliście medycyny górskiej, ambasadorowi RP w Argentynie, Chile i Boliwii, zaangażowanemu w przygotowania procesu beatyfikacyjnego Ignacego Domeyki – prof. Zdzisławowi Janowi Rynowi.

Książkę „Zdzisław Jan Ryn. Lekarz, podróżnik, dyplomata” można zamawiać pod adresem:
Redakcja Tygodnika Katolickiego „Niedziela”,
ul. 3 Maja 12,
42-200 Częstochowa,
www.ksiegarnia.niedziela.pl
lub telefonicznie: (34) 365-19-17; (34) 369-43-00
oraz pocztą elektroniczną: kolportaz@niedziela.pl.

2 czerwca o godz. 17.00 w auli redakcji „Niedzieli” przy ul. 3 Maja 12 w Częstochowie odbędzie się spotkanie z bohaterem książki.

2014-05-27 15:51

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Po co praktykować, gdy się wierzy?

„Jestem katolikiem niepraktykującym”, czy nawet częściej: „Jestem wierzącym niepraktykującym”, to sformułowania, które wcale nie należą dziś do rzadkości. Wielu ludzi odnajduje się w tego rodzaju deklaracjach. Na­­brały one cech utartych formuł. Przestają nas nawet zdumiewać. Wręcz porażają swoją banalnością.

CZYTAJ DALEJ

Koniec procesu o cud za wstawiennictwem siostry Barbary Samulowskiej

2024-04-15 17:27

[ TEMATY ]

beatyfikacja

pl.wikipedia.org

Siostra Miłosierdzia Barbara Stanisława Samulowska

Siostra Miłosierdzia Barbara Stanisława Samulowska

Archidiecezja warmińska zakończyła diecezjalny etap procesu o cud za wstawiennictwem Sługi Bożej siostry Barbary Samulowskiej – wizjonerki z Gietrzwałdu – poinformował PAP rzecznik prasowy kurii metropolitalnej w Olsztynie ks. dr Marcin Sawicki.

"Zakończenie procesu o cud kończy wszystkie działania kurii w Olsztynie związane z procesem beatyfikacyjnym siostry Barbary Samulowskiej" – powiedział PAP rzecznik kurii metropolitalnej w Olsztynie ks. Sawicki. Odmówił podania szczegółów dotyczących cudu, który miał się dokonać za wstawiennictwem gietrzwałdzkiej wizjonerki.

CZYTAJ DALEJ

Elektrośmieci dla misji

2024-04-18 09:03

Ks. Stanisław Gurba

Kolejne kilogramy starych telefonów, tabletów i baterii zostały przekazane do Fundacji Missio Cordis w ramach projektu „Zbieram to w szkole” realizowanego przez Szkolne Koło Caritas przy Liceum Ogólnokształcącym im. Stanisława Staszica w Ostrowcu Świętokrzyskim.

- Tym razem otrzymaliśmy wsparcie parafii Ćmielów i Szewna, bo tam młodzież licealna w okresie Wielkiego Postu zorganizowała kolejną już zbiórkę elektrośmieci. To właśnie dzięki temu, że do szkoły uczęszcza młodzież z różnych parafii możemy realizować akcję w różnych miejscach. Bardzo dziękuję księżom proboszczom za otwartość i umożliwienie realizacji akcji społecznych - mówił ks. Stanisław Gurba, koordynator projektu. Surowce zostały posegregowane i wysłane do Fundacji. Następnie trafią do firm recyklingowych, a pozyskane środki pieniężne zostaną przekazane na budowę studni w krajach misyjnych. Natomiast szkołom, które biorą udział w projekcie przyznawane są punkty, które potem można wymienić na drobne nagrody.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję