Reklama

Niedziela Lubelska

Krzyż źródłem nadziei

Parafia pw. Miłosierdzia Bożego w Chełmie jako kolejna w dekanacie Chełm-Wschód gościła relikwie Krzyża Świętego umieszczone w kopii Krzyża Trybunalskiego. W sobotę 5 kwietnia zakończeniu peregrynacji towarzyszyła uroczysta Liturgia z sakramentem bierzmowania i poświęceniem wybudowanego domu parafialnego. Uroczystościom przewodniczył abp Stanisław Budzik

Niedziela lubelska 16/2014, str. 6-7

[ TEMATY ]

krzyż

Tadeusz Boniecki

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Bezpośrednim przygotowaniem do tego historycznego wydarzenia były rekolekcje ewangelizacyjne przeprowadzone w dniach 27-30 marca przez ks. Bogdana Kalinowskiego z grupą osób świeckich. Rekolekcje zachęciły wiernych do ożywienia życia religijnego i zawierzenia Jezusowi Chrystusowi. Dopełnieniem rekolekcyjnej zadumy była peregrynacja relikwii Krzyża Świętego. Przez cały tydzień parafianie adorowali relikwie, modlili się w różnych intencjach do Chrystusa obecnego w znaku krzyża, i tak aż do soboty 5 kwietnia.

Tego dnia do parafii przybył – po raz pierwszy w historii wspólnoty – abp Stanisław Budzik. Metropolita Lubelski przewodniczył Mszy św., podczas której udzielił sakramentu bierzmowania grupie młodzieży. Na początku Eucharystii Księdza Arcybiskupa powitali przedstawiciele wspólnoty parafialnej oraz proboszcz ks. Krzysztof Krakowiak. – Proszę, abyś umocnił nas Bożym Słowem i błogosławieństwem. Niech przez twoje dłonie spłynie łaska Ducha Świętego na zgromadzoną młodzież i całą wspólnotę wiernych. Błogosław naszym działaniom duszpasterskim i gospodarczym – prosił Ksiądz Proboszcz. Ks. Krakowiak poprosił także o poświęcenie nowego domu parafialnego, którego budowę rozpoczął poprzedni proboszcz ks. Jan Karaś. Gospodarz parafii wyraził też wdzięczność wszystkim, którzy przez modlitwę i pracę oraz ofiarność materialną przyczynili się do powstania tego dzieła.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

W homilii Metropolita Lubelski mówił o darach Ducha Świętego. – Dar ten przychodzi nagle. Jest łaską daną z wysoka, jest czymś niespodziewanym. Dary te może przyjąć człowiek, który otwiera się na Słowo Boże – podkreślał. Ksiądz Arcybiskup zaznaczył też, że Duch Święty jest sprawcą jedności w Kościele, burzy podziały i granice między ludźmi. – Dzięki Niemu, choć tak jesteśmy różni, tworzymy Kościół jako jedno Ciało Chrystusa – mówił. Pasterz przypomniał zgromadzonym, że powinni swoje życie oprzeć na Bogu. – Człowiek, który zapomina o Bogu, dumny ze swoich osiągnięć naukowych i technicznych, przestaje rozumieć drugiego człowieka. Na nic się zdają wysiłki budowania wspólnoty bez Boga – podkreślał. Metropolita specjalne słowo skierował do kandydatów do bierzmowania. Zaznaczył, że przygotowywali się długo na przyjęcie tego sakramentu. – Uwierzyliście w zapowiedź Chrystusa: „Jeżeli Mnie miłujecie, będziecie zachowywać moje przykazania” (J 14, 15). Gromadzimy się dzisiaj w Wieczerniku tego kościoła, aby spoczął na nas niewidzialny ogień Ducha Świętego. Aby zapalił was miłością Boga i człowieka; aby uczynił z was nieustraszonych świadków wiary i Ewangelii, dojrzałych chrześcijan umiejących bronić swojej wiary i postępować według jej zasad – mówił. Następnie w towarzystwie proboszcza udzielił sakramentu bierzmowania.

Na zakończenie Mszy św. abp Stanisław Budzik dokonał obrzędu przekazania relikwii Krzyża Świętego parafii pw. Narodzenia Najświętszej Maryi Panny w Chełmie. Przed kościołem Miłosierdzia Bożego w imieniu całej wspólnoty relikwie przejął proboszcz parafii mariackiej ks. Tadeusz Kądziołka. Ostatnim akcentem tej bogatej duchowo uroczystości było poświęcenie ukończonego domu parafialnego.

2014-04-16 15:58

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Sandomierz: morowy Krzyż Karawaka postawiono przed wejściem do katedry

[ TEMATY ]

krzyż

Sandomierz

PAP

Morowy Krzyż Karawaka postawiony został dzisiaj przed wejściem do sandomierskiej bazyliki katedralnej. Uroczystego poświęcenia dokonał bp Krzysztof Nitkiewicz, który był inicjatorem przedsięwzięcia.

W poświęceniu udział wzięli księża na czele z ks. prał. Zygmuntem Gilem, proboszczem parafii oraz schola, która zaśpiewała Vexilla regis. Na krzyżu umieszczone są pierwsze litery aktów strzelistych, z którymi ludzie zwracali się do Boga w sytuacjach zagrożenia życia.

CZYTAJ DALEJ

Św. Wojciech, Biskup, Męczennik - Patron Polski

Niedziela podlaska 16/2002

Obok Matki Bożej Królowej Polski i św. Stanisława, św. Wojciech jest patronem Polski oraz patronem archidiecezji gnieźnieńskiej, gdańskiej i warmińskiej; diecezji elbląskiej i koszalińsko-kołobrzeskiej. Jego wizerunek widnieje również w herbach miast. W Gnieźnie, co roku, w uroczystość św. Wojciecha zbiera się cały Episkopat Polski.

Urodził się ok. 956 r. w czeskich Libicach. Ojciec jego, Sławnik, był głową możnego rodu, panującego wówczas w Niemczech. Matka św. Wojciecha, Strzyżewska, pochodziła z nie mniej znakomitej rodziny. Wojciech był przedostatnim z siedmiu synów. Ks. Piotr Skarga w Żywotach Świętych tak opisuje małego Wojciecha: "Będąc niemowlęciem gdy zachorował, żałość niemałą rodzicom uczynił, którzy pragnąc zdrowia jego, P. Bogu go poślubili, woląc raczej żywym go między sługami kościelnymi widząc, niż na śmierć jego patrzeć. Gdy zanieśli na pół umarłego do ołtarza Przeczystej Matki Bożej, prosząc, aby ona na służbę Synowi Swemu nowego a maluczkiego sługę zaleciła, a zdrowie mu do tego zjednała, wnet dzieciątko ozdrowiało". Był to zwyczaj upraszania u Pana Boga zdrowia dla dziecka, z zobowiązaniem oddania go na służbę Bożą.

Św. Wojciech kształcił się w Magdeburgu pod opieką tamtejszego arcybiskupa Adalbertusa. Ku jego czci przyjął w czasie bierzmowania imię Adalbertus i pod nim znany jest w średniowiecznej literaturze łacińskiej oraz na Zachodzie. Z Magdeburga jako dwudziestopięcioletni subdiakon wrócił do Czech, przyjął pozostałe święcenia, 3 czerwca 983 r. otrzymał pastorał, a pod koniec tego miesiąca został konsekrowany na drugiego biskupa Pragi.

Wbrew przyjętemu zwyczajowi nie objął diecezji w paradzie, ale boso. Skromne dobra biskupie dzielił na utrzymanie budynków i sprzętu kościelnego, na ubogich i więźniów, których sam odwiedzał. Szczególnie dużo uwagi poświęcił sprawie wykupu niewolników - chrześcijan. Po kilku latach, rozdał wszystko, co posiadał i udał się do Rzymu. Za radą papieża Jana XV wstąpił do klasztoru benedyktynów. Tu zaznał spokoju wewnętrznego, oddając się żarliwej modlitwie.

Przychylając się do prośby papieża, wiosną 992 r. wrócił do Pragi i zajął się sprawami kościelnymi w Czechach. Ale stosunki wewnętrzne się zaostrzyły, a zatarg z księciem Bolesławem II zmusił go do powtórnego opuszczenia kraju. Znowu wrócił do Włoch, gdzie zaczął snuć plany działalności misyjnej. Jego celem misyjnym była Polska. Tu podsunięto mu myśl o pogańskich Prusach, nękających granice Bolesława Chrobrego.

W porozumieniu z Księciem popłynął łodzią do Gdańska, stamtąd zaś morzem w kierunku ujścia Pregoły. Towarzyszem tej podróży był prezbiter Benedykt Bogusz i brat Radzim Gaudent. Od początku spotkał się z wrogością, a kiedy mimo to próbował rozpocząć pracę misyjną, został zabity przez pogańskiego kapłana. Zabito go strzałami z łuku, odcięto mu głowę i wbito na żerdź. Cudem uratowali się jego dwaj towarzysze, którzy zdali w Gnieźnie relację o męczeńskiej śmierci św. Wojciecha. Bolesław Chrobry wykupił jego ciało i pochował z należytymi honorami. Zginął w wieku 40 lat.

Św. Wojciech jest współpatronem Polski, której wedle legendy miał także dać jej pierwszy hymn Bogurodzica Dziewica. Po dziś dzień śpiewa się go uroczyście w katedrze gnieźnieńskiej. W 999 r. papież Sylwester II wpisał go w poczet świętych. Staraniem Bolesława Chrobrego, papież utworzył w Gnieźnie metropolię, której patronem został św. Wojciech. Około 1127 r. powstały słynne "drzwi gnieźnieńskie", na których zostało utrwalonych rzeźbą w spiżu 18 scen z życia św. Wojciecha. W 1928 r. na prośbę ówczesnego Prymasa Polski - Augusta Kardynała Hlonda, relikwie z Rzymu przeniesiono do skarbca katedry gnieźnieńskiej. W 1980 r. diecezja warmińska otrzymała, ufundowany przez ówczesnego biskupa warmińskiego Józefa Glempa, relikwiarz św. Wojciecha.

W diecezji drohiczyńskiej jest także kościół pod wezwaniem św. Wojciecha w Skibniewie (dekanat sterdyński), gdzie proboszczem jest obecnie ks. Franciszek Szulak. 4 kwietnia 1997 r. do tej parafii sprowadzono z Gniezna relikwie św. Wojciecha. 20 kwietnia tegoż roku odbyły się w parafii diecezjalne obchody tysiąclecia śmierci św. Wojciecha.

CZYTAJ DALEJ

Marcin Zieliński: Znam Kościół, który żyje

2024-04-24 07:11

[ TEMATY ]

książka

Marcin Zieliński

Materiał promocyjny

Marcin Zieliński to jeden z liderów grup charyzmatycznych w Polsce. Jego spotkania modlitewne gromadzą dziesiątki tysięcy osób. W rozmowie z Renatą Czerwicką Zieliński dzieli się wizją żywego Kościoła, w którym ważną rolę odgrywają świeccy. Opowiada o młodych ludziach, którzy są gotyowi do działania.

Renata Czerwicka: Dlaczego tak mocno skupiłeś się na modlitwie o uzdrowienie? Nie ma ważniejszych tematów w Kościele?

Marcin Zieliński: Jeśli mam głosić Pana Jezusa, który, jak czytam w Piśmie Świętym, jest taki sam wczoraj i dzisiaj, i zawsze, to muszę Go naśladować. Bo pojawia się pytanie, czemu ludzie szli za Jezusem. I jest prosta odpowiedź w Ewangelii, dwuskładnikowa, że szli za Nim, żeby, po pierwsze, słuchać słowa, bo mówił tak, że dotykało to ludzkich serc i przemieniało ich życie. Mówił tak, że rzeczy się działy, i jestem pewien, że ludzie wracali zupełnie odmienieni nauczaniem Jezusa. A po drugie, chodzili za Nim, żeby znaleźć uzdrowienie z chorób. Więc kiedy myślę dzisiaj o głoszeniu Ewangelii, te dwa czynniki muszą iść w parze.

Wielu ewangelizatorów w ogóle się tym nie zajmuje.

To prawda.

A Zieliński się uparł.

Uparł się, bo przeczytał Ewangelię i w nią wierzy. I uważa, że gdyby się na tym nie skupiał, to by nie był posłuszny Ewangelii. Jezus powiedział, że nie tylko On będzie działał cuda, ale że większe znaki będą czynić ci, którzy pójdą za Nim. Powiedział: „Idźcie i głoście Ewangelię”. I nigdy na tym nie skończył. Wielu kaznodziejów na tym kończy, na „głoście, nauczajcie”, ale Jezus zawsze, kiedy posyłał, mówił: „Róbcie to z mocą”. I w każdej z tych obietnic dodawał: „Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych” (por. Mt 10, 7–8). Zawsze to mówił.

Przecież inni czytali tę samą Ewangelię, skąd taka różnica w punktach skupienia?

To trzeba innych spytać. Ja jestem bardzo prosty. Mnie nie trzeba było jakiejś wielkiej teologii. Kiedy miałem piętnaście lat i po swoim nawróceniu przeczytałem Ewangelię, od razu stwierdziłem, że skoro Jezus tak powiedział, to trzeba za tym iść. Wiedziałem, że należy to robić, bo przecież przeczytałem o tym w Biblii. No i robiłem. Zacząłem się modlić za chorych, bez efektu na początku, ale po paru latach, po którejś swojej tysięcznej modlitwie nad kimś, kiedy położyłem na kogoś ręce, bo Pan Jezus mówi, żebyśmy kładli ręce na chorych w Jego imię, a oni odzyskają zdrowie, zobaczyłem, jak Pan Bóg uzdrowił w szkole panią woźną z jej problemów z kręgosłupem.

Wiem, że wiele razy o tym mówiłeś, ale opowiedz, jak to było, kiedy pierwszy raz po tylu latach w końcu zobaczyłeś owoce swojego działania.

To było frustrujące chodzić po ulicach i zaczepiać ludzi, zwłaszcza gdy się jest nieśmiałym chłopakiem, bo taki byłem. Wystąpienia publiczne to była najbardziej znienawidzona rzecz w moim życiu. Nie występowałem w szkole, nawet w teatrzykach, mimo że wszyscy występowali. Po tamtym spotkaniu z Panem Jezusem, tym pierwszym prawdziwym, miałem pragnienie, aby wszyscy tego doświadczyli. I otrzymałem odwagę, która nie była moją własną. Przeczytałem w Ewangelii o tym, że mamy głosić i uzdrawiać, więc zacząłem modlić się za chorych wszędzie, gdzie akurat byłem. To nie było tak, że ktoś mnie dokądś zapraszał, bo niby dokąd miał mnie ktoś zaprosić.

Na początku pewnie nikt nie wiedział, że jakiś chłopak chodzi po mieście i modli się za chorych…

Do tego dzieciak. Chodziłem więc po szpitalach i modliłem się, czasami na zakupach, kiedy widziałem, że ktoś kuleje, zaczepiałem go i mówiłem, że wierzę, że Pan Jezus może go uzdrowić, i pytałem, czy mogę się za niego pomodlić. Wiele osób mówiło mi, że to było niesamowite, iż mając te naście lat, robiłem to przez cztery czy nawet pięć lat bez efektu i mimo wszystko nie odpuszczałem. Też mi się dziś wydaje, że to jest dość niezwykłe, ale dla mnie to dowód, że to nie mogło wychodzić tylko ode mnie. Gdyby było ode mnie, dawno bym to zostawił.

FRAGMENT KSIĄŻKI "Znam Kościół, który żyje".

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję