Reklama

Jan Paweł II

Papież dał mi złote schody

O duszpasterstwie młodych, kreatywności na co dzień, komplementarności ostatnich papieży i o uzdrowieniu brata z o. Janem Górą OP rozmawia ks. Ireneusz Skubiś

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

KS. IRENEUSZ SKUBIŚ: – Wielu z nas zastanawia się, skąd Ojciec bierze siłę i napęd do wielkich działań duszpasterskich, przez lata pełnych zbiorowego entuzjazmu młodych ludzi – wokół tyle trudnych sytuacji, dotykających również ich. Gdzie – Ojca zdaniem – są motywy życia i nadziei dla Polski dzisiaj...?

O. JAN GÓRA OP: – To bardzo trudne w czasie konsumizmu, ale musimy być mocni mocą wiary. Nie wiem, czy jestem dobrym wychowawcą, bo idę do góry, jestem bardzo wymagający. Zwrócono mi uwagę kilka dni temu, że trzeba by się zniżyć i zredukować wymagania, bo w ciele Pan Jezus przyszedł do człowieka. Walczę w sobie, bo moją pasją jest praca. Uważam, że jestem ze starej szkoły dominikańskiej, w której studium i formacja są napędem do tworzenia wizji. Mnie interesuje wizja Lednicy, wizja młodego człowieka. Kiedy pojechałem do Ameryki i opowiadałem o Lednicy, ich to kompletnie nie interesowało. Oni żyli wczoraj, a mnie interesuje jutro – jutro wiary, motywy życia i nadziei, to, jak przekazać młodym, że Chrystus jest atrakcyjny; że życie z Chrystusem jest super, że życie w łasce i w czystości to jest właśnie to. Mówię: słuchajcie, życie w czystości rodzi człowieka radosnego, życie w erotyce – smutnego. Lednica ze swoją formacją jest jakąś odpowiedzią na to, bo ma na względzie całościową wizję człowieka, człowieka rozwiniętego emocjonalnie, intelektualnie, ale i charakterologicznie. Teraz nie zwraca się na to uwagi. Nie lubimy stawiać sobie wymagań. Tymczasem te sfery muszą być uwzględnione: intelekt, charakter, wola i emocje. Bardzo wielu młodych ludzi jest poranionych emocjonalnie, z niepełnych rodzin, nie znają miłości ojca, matki. Wierzę w Lednicę i w to, co Papież mi dał – to złote słowa, złote schody. One będą i już są jakąś wizją i rozwiązaniem.

– „Złote schody” – dobre i piękne wyrażenie. Jak takie złote schody pokazać dzisiejszemu młodemu Polakowi?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

– Myślę, że trzeba być autentycznym. Przede wszystkim nie można obrażać się na świat. Trzeba zachowywać się autentycznie jak Jan Paweł II, tzn. być sobą. Jeżeli Papież mi powiedział: „Żyj tak, aby ludzie pytali cię o Boga”, to ja w sobie muszę mieć pompę, która mnie napędza i daje mi siłę do tego, aby żyć radośnie. Ostatni dokument papieża Franciszka mówi o radości wiary: nie czekajcie, nie bawcie się w struktury, idźcie, lepsze są błędy popełnione w waszym entuzjazmie niż zasklepienie w strukturach i siedzenie. Myślę, że tak powstała Lednica i w ogóle całe moje duszpasterstwo. Jestem człowiekiem, który urodził się nielegalnie w katolickiej rodzinie, nielegalnie poszedł do zakonu, nielegalnie skończył studia w zakonie, nielegalne prowadził duszpasterstwo szkół średnich, a potem akademickie. Za naszych czasów wszystko było nielegalne. I to nauczyło nas twórczości. Trzeba być kreatywnym, trzeba mieć siłę przebicia, trzeba wygrać wyścig z czasem, zaskoczyć świat propozycjami.

– Był Jan Paweł II, był Benedykt XVI, jest papież Franciszek...

– Bogu niech będą dzięki. Nie ma między nimi konkurencji, jest „komplementarność”. Z początku obrażałem się na Benedykta XVI, że nie jest Janem Pawłem II, ale on jest „komplementarny”. Jak powiedział, akceptując Lednicę: „Courage!” – to mówię: jest fantastycznie! A teraz Franciszek – oni po prostu układają się i nie redukują, ale pokazują wielkość Jana Pawła II w przestrzeni świętego obcowania.

Reklama

– Niektórzy widzą rozbieżność między pontyfikatami, inni zaś – jak Ojciec – komplementarność...

– To nie są konkurencyjne postaci i działania. Czuję to na własnej skórze, widzę, jak jeden dopełnia drugiego. Cieszę się z dynamiki rozwoju, ale najważniejsze jest to, że nie niwelują Jana Pawła II. Po prostu on żyje w przestrzeni świętych obcowania i ustawił im całe życie. Ja zacząłem duszpasterstwo, kiedy został wybrany Jan Paweł II. Całe moje życie jest w świetle jego pontyfikatu. Błogosławił, święcił gitarę dla młodzieży, zawsze coś dawał. Mówiłem: – Musi mi Ojciec coś dać, bo jak przyjadę do Poznania, to na lotnisku muszę coś pokazać telewizji, czekają z kamerą. Muszę coś pokazać. – Stasiu (kard. Dziwisz – przyp.), daj mu coś – mówił i zawsze coś dawał. Woziłem świece, krzesełka, co się dało! Papież był medialny, rozumiał znaczenie drobnych gestów. Myśmy to wszystko świetnie czytali. Chciałbym podkreślić to, że on żyje. Codziennie z nim rozmawiam, jemu się zawierzam, proszę, żeby mnie prowadził. Przede wszystkim uzdrowił cudownie mojego brata, umierającego na listeriozę – chorobę odzwierzęcą, zapalenie mózgu – w Berlinie, stałem i powiedziałem, że umiera, i na biurku odprawiłem Mszę św. za przyczyną Jana Pawła II. I stale go prosiłem. Po trzech tygodniach nieprzytomności mój brat obudził się i żyje, zrewidował swoje życie, pojechaliśmy podziękować na grób Jana Pawła II.

– To drogocenne, wielkie świadectwo. Ale co robić dziś, kiedy znaleźliśmy się w bardzo trudnej sytuacji, także gospodarczej, gdy wszystko przestało być polskie, upada kultura – na czym budowałby teraz Jan Paweł II?

– Owoce kontemplacji Jana Pawła II nie umierają i nie starzeją się. Myślę, że wielkim dziełem naszego narodu jest solidarność. Ona powinna stać się cnotą, cechą naszego współdziałania. Myśmy jeszcze tego nie wyeksploatowali, nie skonsumowali pozytywnie tego słowa i tej rzeczywistości. Nie umiemy być dla siebie braćmi, siostrami, depczemy swoją godność. Solidarność jest wielką studnią głębinową Polaków, na którą wskazał palcem Jan Paweł II, a z której nie umieliśmy skorzystać. To wielki skarb. To plon naszej ziemi, serc, umysłów. Solidarność – to nie miniona rzeczywistość, ale wielka przyszłość, w której odnajdujemy wszystko, co głosił Jan Paweł II. Przede wszystkim godność człowieka, nadzieja, zaufanie do drugiego człowieka. Mamy to wszystko w chrześcijaństwie, a Papież umiał z niego wydobywać wielkie skarby nadziei. Pamiętamy, jak mówił młodzieży: wyobraźmy sobie, że po Jeziorze Lednickim chodzi Chrystus... Dopóki Piotr patrzył Chrystusowi w oczy, szedł po wodzie, jakby to była udeptana ziemia... Poza solidarnością Papież pragnie przekonać ludzi, żeby być darem bezinteresownym dla siebie nawzajem – wtedy przeskoczymy siebie, nasze myślenie i działanie, naszą krótkowzroczność. To są te złote schody, które mamy na Lednicy.

– Pokazuje Ojciec, że Jan Paweł II to człowiek kultury, także tej najbardziej polskiej, która doprowadziła nasz kraj do powrotu na mapę Europy.

– Strasznie przejąłem się tym, że Papież powiedział, iż wiara musi być przełożona na kulturę, bo jeżeli nie jest przełożona, to nie jest rzeczywistością do końca przemyślaną, dojrzałą i pełną. Pamiętam przemówienie w UNESCO, kiedy Ojciec Święty mówił o mocy polskiej kultury, która przetrwała rozbiory. Dążę do tego, aby Lednica stworzyła własną kulturę. Mamy własny krój ornatu, własne tańce i śpiewy. Dążę do tego, żeby był cały ryt – żeby wiarę przełożyć na kulturę. To jest moja pasja – wielkie zadanie. Ale to nam wcale nie koliduje z solidarnością.

– Bo to jest wpisywanie wielkich wartości w strukturę młodej Polski. Wydaje się, że trzeba czasem zakrzyknąć oddolnie, gdy się ma możliwość krzyknięcia – a Ojciec ma. „Solidarność”, która wybuchła w 1980 r., była krzykiem oddolnym i dlatego była tak silna, że ruszyła mur berliński...

– Ciekawe, jak Wojtyła przewidział to w swojej książce „Osoba i czyn”, jak najpierw teoretycznie opracował solidarność. Jest ona najbardziej autentyczną postawą. Solidarność wydaje mi się najlepszym sztandarem przyszłości dla nas, Polaków.
Kiedyś w czasie obiadu rozmawiamy o Lednicy i Papież mówi: „Tego Gutenberga przemień na obraz i na wizję. Dzisiejsi ludzie muszą zobaczyć, muszą mieć obraz Gutenberga”. Nie mogłem zaskoczyć, o co mu chodzi. „No to, co jest napisane, musi być wielką wizją porywającą. Chciałbym, żeby to nadal było nad Lednicą, żeby to była wielka, porywająca wizja miłości Bożej, wyboru Chrystusa”. Papież w wielu aspektach był niezwykle do przodu. Przejąłem się bardzo jego wizją, odwagą działania. A jeszcze później zwracał uwagę na godność ludzi. Wydawałoby się, że mamy to za sobą, że dzisiaj nikt nikogo nie depcze, że ludzie są kulturalni. Są jednak bardzo perwersyjne sposoby niszczenia godności ludzkiej, od szkół, przedszkoli zaczynając. On patrzył na wszystko pogodnie i z nadzieją. Jak człowiek z nim rozmawiał, to świat nie istniał.
Co on miał takiego – to zrośnięcie z klęcznikiem. Denerwowałem się, bo chciałem go uściskać, a on klęczał... Był tu, ale go tu nie było, był tam. Mnie imponowało, że ma w sobie tyle siły. Mruczał coś do siebie, z kimś rozmawiał. Ks. Stanisław go czasem uspokajał, brał za rękę... To był też mistyk. Nie był dewotem, ale był święty i pobożny. To jest dla mnie ważne.

– Niewątpliwie jesteśmy intelektualnie, duchowo, wewnętrznie zachwyceni Janem Pawłem II. Był człowiekiem niezwykłego formatu. Ojciec ma zapewne jakąś wizję duszpasterstwa, któremu będzie przewodził Jan Paweł II.

– Tak, to jest moje marzenie. Jan Paweł II jest światłem. Jak jadę z Poznania przez Częstochowę na Jamną i widzę czasami grupy ludzi, młodych chłopaków i dziewczęta, stojących i nic nierobiących, to myślę czasami, dlaczego nie znajdzie się ktoś, kto by gwizdnął: chłopcy, robimy świetlicę, możemy grać w piłkę, możemy czytać Jana Pawła II razem. Jak Mieszko wybrał Chrystusa i stała się Polska, tak gdy młodzi na Lednicy wybierają Chrystusa, powstaje nowy świat, nowi ludzie, nowa przestrzeń. Ludzie nie do końca wierzą w potęgę metafizycznego aktu decyzji. Jestem uformowany u dominikanów – ta decyzja to jest akt, wolny wybór, to determinuje człowieka. U początków Lednicy przeczytałem książkę Amerykanina o chrzcie Polski. Mówił, że chrzest Polski był na Lednicy i że Mieszko wyborem Chrystusa zdecydował o przyszłości Polski. Zrozumiał, że Chrystus będzie mocniejszym Bogiem niż wszyscy inni dotychczasowi bogowie, zmienił świat, stworzył Polskę. I dlatego na każdej Lednicy jest wybór Chrystusa, i dlatego chcę, aby ten wybór się powtarzał, bo ona ma moc piorunującą. To jest coś nieprawdopodobnego, metafizycznego. Wybór Chrystusa prowadzi zawsze biskup, a jego rota jest zatwierdzona w Watykanie. To jest moje wewnętrzne przekonanie: doprowadzić młodzież do wyboru Chrystusa.

– To bardzo cenne, ale jak to zrobić? Jakie Ojciec ma propozycje?

– Widzę dwie. Pierwsza – jako ruch lednicki. To sugestia kard. Ryłki, z którym się zaprzyjaźniłem, jako młodym księdzem, jeszcze w czasie VI Światowego Dnia Młodzieży. Wezwał mnie kiedyś i mówi: Lednica ma się stać ogólnopolskim ruchem – minimum organizacji, maksimum zaangażowania i entuzjazmu. Ale na bazie tego powstaje wspólnota lednicka, która domaga się głębszego zaangażowania ludzi i która pociągnie wszystko. Ruch sam się nie zrobi, muszą być liderzy. Wychowanie liderów jest rzeczą niezwykle trudną, bo dzisiaj ludzie nie mają odwagi podejmować ryzyka bycia liderem. Lepiej się nie wychylać, mieć spokojniejsze życie. Ale ja szukam liderów ze świecą. Mam szkołę liderów, jestem zapatrzony w harcerstwo. Hermanice są niedaleko Górek Wielkich, gdzie bohaterowie książek Kamińskiego na Buczu spędzali ostatnie wakacje 1939 r. Chodzę za tym, piszę do prezydenta. Chodzę i molestuję wszystkich, żeby trzy przepiękne budynki, które tam wybudowano, odnowić. Po wojnie było tam prewentorium, a teraz nic się nie dzieje, dom niszczeje. Tam było gniazdo inteligencji polskiej, orląt.

– W Górkach Wielkich mieszkała Zofia Kossak. Ta znana pisarka czyniła starania o reaktywowanie „Niedzieli”. Po Powstaniu Warszawskim przybyła do Częstochowy i razem z ks. dr. Antonim Marchewką, moim poprzednikiem, prosiła bp. Teodora Kubinę o wznowienie „Niedzieli”. Potem wyjechała z kraju, bo groziło jej aresztowanie.

– Jej wnuczka jest w Górkach Wielkich. Odrestaurowano tam „Kossakówkę”, proponowane są programy kulturalne. Ale budynki harcerskie niszczeją. Uważam, że naszemu ruchowi potrzeba trochę ducha harcerskiego, bo harcerstwo to służba, obowiązek, a nie tylko opłacalność czy przyjemność. Takich ludzi wychowujemy.

2014-04-15 12:33

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Epoka papieży misjonarzy

Upadek Państwa Kościelnego (1870 r.) wiązał się z wieloma konsekwencjami dla Kościoła. Jedną z nich była sytuacja demonstracyjnej izolacji polegającej na zamknięciu się papiestwa w ciasnych granicach Watykanu. Werbalnym wyrazem tego stanu rzeczy w dziejach papiestwa był termin, którym określał się papież jako „więzień Watykanu”. Papieże tego okresu kierowali Kościołem powszechnym, ale czynili to z Watykanu, a więc nie opuszczając dobrowolnie granic Wiecznego Miasta. Inspirowali i kierowali działalnością misyjną, ale jej realizatorami byli rozsiani po świecie misjonarze.
Taki stan rzeczy trwał do roku 1929, kiedy to w wyniku układów znanych pod nazwą Paktów Laterańskich powstało Państwo Watykańskie. Uregulowane też zostały sprawy między Kościołem a państwem włoskim. Odtąd papież jako suweren niezależnego, choć skromnego rozmiarami Państwa Watykańskiego, miał pełną swobodę wychodzenia poza jego granice.
Status papieża jako „więźnia Watykanu” przeszedł więc do historii w porządku prawnym. Jednak w praktyce życia kościelnego przetrwał ten stan do II Soboru Watykańskiego. Sobór ten dorzucił do radykalnej przemiany pragmatyki papiestwa jeden jeszcze ważny element, a mianowicie usankcjonował zasadę kolegialności z odpowiedzialnością biskupów nie tylko za powierzony im lokalny Kościół, ale także za Kościół powszechny. Usankcjonowanie przez Sobór zasady kolegialności stało się drugim współczynnikiem tego, co można nazwać eksplozją epoki papieży misjonarzy.

CZYTAJ DALEJ

Sercanie: niepokoją nas doniesienia o sposobie prowadzenia postępowania w sprawie ks. Michała O.

2024-03-28 19:21

Red.

Niepokoją nas doniesienia płynące od pełnomocnika ks. Michała, mecenasa Krzysztofa Wąsowskiego, dotyczące sposobu prowadzenia postępowania - piszą księża sercanie w opublikowanym dziś komunikacie. To reakcja zgromadzenia na działania prokuratury związku z postępowaniem w sprawie Funduszu Sprawiedliwości. Dementują pogłoski, jakoby ich współbrata zatrzymano w niejasnych okolicznościach w hotelu. Wzywają do modlitwy za wszystkich, których dotknęła ta sytuacja.

Publikujemy treść komunikatu:

CZYTAJ DALEJ

Rozważania na Niedzielę Zmartwychwstania Pańskiego: szatan połknął haczyk

2024-03-28 23:26

[ TEMATY ]

rozważania

ks. Marek Studenski

Materiał prasowy

Jak wygląda walka dobra ze złem na zupełnie innym, nieuchwytnym poziomie? Jak to możliwe, że szatan, będący ucieleśnieniem zła, może zostać oszukany i pokonany przez dobro?

Zagłębimy się w niezwykłą historię i symbolikę Hortus deliciarum (grodu rozkoszy) Herrady z Landsbergu (ok. 1180). Ten odcinek to nie tylko opowieść o starciu duchowych sił, ale także głębokie przemyślenia na temat tego, jak każdy z nas może stawić czoła pokusom i trudnościom, wykorzystując mądrość przekazywaną przez wieki.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję