Piotr Chmieliński: - Czy warto wziąć udział w wyborach do Parlamentu Europejskiego?
O. Bogusław Trzeciak: - To jest nasz udział w tym, co dzieje się we współczesnym świecie. Podjęcie odpowiedzialności za wymiar europejski, szerszy niż tylko nasze krajowe podwórko.
- Czyli decydujemy o kształcie nie tylko Polski, ale całej Europy...
Pomóż w rozwoju naszego portalu
- Tak. Powinniśmy pamiętać, że to nie są wybory do parlamentu polskiego. Nie wybieramy między taką a inną partią, którą potem będziemy mogli rozliczać z obietnic. To jest zupełnie inny wymiar. Spotykamy się z innymi narodami i razem dzielimy się odpowiedzialnością za losy całej Europy.
- To jednak chyba nie sprzyja dużej frekwencji w eurowyborach. Bo decydujemy o sprawach odległych od naszego podwórka.
- Rzeczywiście. Jesteśmy tak zajęci bieżącymi sprawami lokalnymi, tym, co dzieje się wokół nas, że gubimy ten inny, powszechniejszy wymiar rzeczywistości. Sprawy innych narodów, języków, kultur, tak bardzo nas nie obchodzą. To przykre.
Reklama
- Powinno nas więc obchodzić nie tylko własne podwórko, ale to, co się dzieje i na innych podwórkach.
- To, co się dzieje między nami. Jak budujemy wspólną odpowiedzialność za innych i jak inni widzą nas. Jest to wzięcie wspólnej odpowiedzialności. Pokazanie, że można grać razem, z innymi narodami, kulturami, a nie tylko z sąsiadem, który mieszka 10 metrów ode mnie.
- W wyborach parlamentarnych głosujemy na kandydatów reprezentujących konkretne partie, które potem wchodzą do Sejmu bądź nie. W tych wyborach pozornie jest tak samo. Też poszczególne partie wystawiają swoich kandydatów. Ale potem w Europarlamencie już tych partii nie ma.
- Partie wchodzą do pewnych koalicji światopoglądowych. Albo nawet, można powiedzieć, europoglądowych. Koalicje bowiem różnią się spojrzeniem na Europę. I np. chrześcijańscy demokraci mają inną wizję Europy niż socjaldemokraci. Partie w każdym państwie nazywają się inaczej, ale mają określony światopogląd. Dlatego partie o podobnym światopoglądzie łączą się w PE w ugrupowania, zwane frakcjami parlamentarnymi.
- A ile jest tych ugrupowań?
- Najważniejsze i największe są dwa. Frakcja Europejskiej partii Ludowej - Chrześcijańscy Demokraci (EPP - ED) oraz Frakcja Socjaldemokratycznej Partii Europy (PES). Tak naprawdę cały proces stanowienia prawa, podejmowania decyzji, zależy od nich. Cała reszta mniejszych ugrupowań to jest tylko jakieś budowanie tła i może zaznaczenie swojej obecności, pokazanie, że są inne światopoglądy. Ale te małe ugrupowania w bezpośrednim budowaniu prawa nie biorą niestety udziału. Pojedynczy posłowie tych partii mogą wysuwać oczywiście jakieś inicjatywy, ich głos jest słyszalny, ale jeżeli ma się to przełożyć na jakieś konkretne dyrektywy, proces powstawania prawa, to jest już mniejsza siła.
- Powiedzmy, że głosujemy na posła X. Startował on z listy partii Y. Jeżeli dostanie się do PE to będzie on musiał wejść do tego ugrupowania, do którego należy w PE partia Y?
- Tak, jeżeli wchodzi z tej listy, to staje się członkiem grupy, do której należy partia Y. Chociaż oczywiście jeżeli się uprze, to na siłę nikt go nie zatrzyma. I takie przejścia się zdarzają.
W tych wyborach nie chodzi o partykularny interes narodowy. Oczywiście UE składa się z poszczególnych narodów. Chodzi jednak o pewne myślenie wspólne. Np. w jednym ugrupowaniu jest iluś posłów z Polski, Niemiec, Hiszpanii, Włoch. I oni nie dbają o konkretny interes Polski czy Niemiec, bo nie ma grup narodowych. Oni dbają o propagowanie i przełożenie konkretnych wartości na określone sfery życia, np. ochronę środowiska. Jeżeli więc ktoś mówi, że dba o interes Polski, to o tyle, o ile cała Europa będzie dbała o ochronę środowiska. Jeżeli stworzy się dobre reguły ochrony środowiska, to Polska też będzie na tym korzystać.
- Jak wygląda życie europosła z Polski?
- Jest to ciągłe podróżowanie między Polską, Brukselą i Strasburgiem. Główne posiedzenia PE są w Strasburgu, w Brukseli zbierają się komisje. Posiedzenia trwają przez cały miesiąc. Praktycznie przez 4, 5 dni w tygodniu posłowie są na posiedzeniach, po czym wracają do Polski na 2 dni i znowu wyjeżdżają. Zależy to też od tego w ilu komisjach jest taki poseł.
Poseł jest ostatnim ogniwem całego łańcucha jego współpracowników, którzy zbierają dokumentację, ekspertów, którzy mu pomagają. On sobie tworzy tam grupę współpracowników. I razem pracują. Bo posłowie zawodowo zajmują się różnymi rzeczami, zdarzają się przecież np. aktorzy czy sportowcy i oni nie znają się na tworzeniu prawa. Ważne jest więc, żeby sobie dobrać kompetentnych współpracowników. Co oczywiście nie znaczy, że sam poseł nie powinien mieć odpowiednich cech.
- Np. jakich?
- Powinien być merytoryczny. Mieć pomysły, umieć zachęcić innych do robienia czegoś wspólnie. Umieć pracować z innymi, budować jedność.