Reklama

Misjonarz ze stepu

Katarzyna Dobrowolska

Każdy z nas ma swój szlak wyznaczany przez Pana Boga, taki GPS. Mogę zmienić trasę, ale Pan Bóg wyznacza te drogi, na których On jest. Dziękuję Mu za mój szlak, choć nie jest oczywisty - mówi ks. Zygmunt Kwieciński, misjonarz, który przez piętnaście lat pracował w Kazachstanie

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Ksiądz Zygmunt pamięta pierwszą lekturę o Kazachstanie, którą poznał w seminarium kieleckim. To była opowieść ks. Kuczyńskiego pt. „Między łagrem a parafią”. Po raz pierwszy wybrał się na Ukrainę w latach 80., jako kleryk pojechał do Gródka Podolskiego. Tu poznał historię ludzi, którzy przeżyli piekło łagrów, ich poruszające świadectwo wiary. - Już wtedy zafascynowała mnie także mentalność, otwartość, prostota i szczerość ludzi Wschodu - wspomina. Po pół roku, jako prezbiter, poprosił bp. Skuchę o możliwość zastępstwa duszpasterskiego w Gródku Podolskim. Po dwóch tygodniach, okazyjnie, mając jedynie adres jednego księdza, pojechał po raz pierwszy do Kazachstanu.
- Jechałem w ciemno najpierw do Kijowa, dalej nie miałem biletu. W kasie „Aerofłotu” na bilet czekało się blisko miesiąc. Kiedy podszedłem do okienka, pani oznajmiła: - jedno miejsce się zwolniło. Dalej było podobnie - był w środku nieznanego świata, wśród egzotycznych narodowości, a prowadziła go ręka Boża.
Na miejscu poznał ks. Lengę, dzisiejszego arcybiskupa Karagandy. Młody kapłan chciał służyć tutejszemu Kościołowi, jednak nie było to proste. Trzykrotnie ówczesny biskup kielecki S. Szymecki odmawiał prośbie bp. Lengi.
- To było jak kwarantanna - mówi ks. Kwieciński, dodając, że pomogło mu to ugruntować swoją decyzję, aż w końcu udało się zrealizować plan. Przed wyjazdem zdobywał formację i wiedzę, uczestnicząc w kursach w Centrum Misyjnym w Konstancinie. Zaopatrzony w samochód marki Polonez, który podarowała mu firma FSO, razem z kolegą kursowym ks. Stanisławem Królem i z wielką nadzieją w sercu wyruszył w daleką drogę, do Środkowej Azji, w step. Był wrzesień roku 1994.
Kazachstan przed piętnastu laty i ten dzisiejszy to dwie różne rzeczywistości. - To był czas pokolenia odchodzących świadków. Nie przybyliśmy by ewangelizować. Zostaliśmy zauroczeni wiarą tych ludzi. Oni położyli już fundamenty, podobnie jak ich niezłomni księża: ks. Bukowiński, ks. Kuczyński, ks. Kaszuba. Dzięki gorliwym w wierze babciom i dziadkom wyrosło nowe pokolenie uformowanych ludzi. Oni byli otwarci na doświadczenie mojej wiary, a ja byłem zafascynowany ich prostotą i życzliwością - opowiada.
Trafił do Kokczetawu, leżącego na terenie wywózek i obozów pracy. Dawno temu była tu stanica kozacka, potem powstało miasto, dziś liczące 130 tys. mieszańców. Kokczetaw miał tylko jedną parafię katolicką, powstałą w 1992 r. Budowa kościoła (do tej pory największego w kraju) była już rozpoczęta. Przed zimą potrzeba było wykonać roboty, które umożliwią prace wewnątrz piwnic. Razem z budową umacniała się wspólnota parafialna. - Ludzie pomagali z oddaniem i, nie ukrywam, z …entuzjazmem - mówi.
Więź, która powstała między nim a tutejszą społecznością, ceni sobie do dziś. Tylu ludzi okazało mu serce.
- Jadałem obiady u Marii i Wiktora Kondrackich. Tu także trafiali biskupi, przedstawiciele z Polski. - Ich dom był dla mnie jak Betania dla Pana Jezusa - mówi.

Reklama

Wylewałem duszę przed Bogiem

Bywały trudności, ale misjonarz musi być gotowy na krzyż. Zanim została otwarta kaplica, miał możliwość mieszkania z Panem Jezusem ukrytym w Tabernakulum w kącie pokoju.
- Pewnej bardzo mroźnej zimy w 1996 r., miasto nie było przygotowane na niskie temperatury. Pięć szkół zostało zamkniętych. Ludziom w mieszkaniach brakowało ciepła. Energię włączano sporadycznie na dwie lub godzinę, nie było gazu. Kaloryfery dawały minimum, aby nie zamarzła woda. Ludzie z miast byli zmuszeni ewakuować się do bliskich żyjących w parterowych domach. Zmrok zapadał o 17, więc od tej godziny aż do 23 trzeba pracować przy świeczce. - Nieraz cisnęły się łzy do oczu, myślałem: może tam dalej mają lepiej. Wylewałem swoją duszę przed Panem Jezusem w Tabernakulum. Oddalenie od innych księży nauczyło mnie cenić brata kapłana - opowiada.
Obserwował wielką solidarność ludzi, którzy sobie pomagali przetrwać najgorsze. - Nie zapomnę tych kochanych babć - cały czas chodziły w walonkach i kurtkach. Do grobu Pańskiego nie było kwiatów, jedynie marne zimnolubne. Na balkonach płonęły ogniska, aby zagrzać herbatę. Trwało to kilka miesięcy. Wioski nie miały wcale prądu. To nie nadwątliło jego wdzięczności wobec Boga.
- Każda próba jest dowodem łaski Pana Boga. To czas, kiedy daje siłę, byś zmagał się ze swoimi słabościami - tłumaczy.
W ducha parafii w Kokczetawie wiele wniosła wspólnota ewangelizacyjna św. Pawła z Kielc, działająca tu od 1996 r. Pięć lat wspólnych doświadczeń kursów ewangelizacji modlitwy zaowocowało wielkim dobrem. - Wszyscy byli uczuleni na to, aby pomagać. Na kursy przyjeżdżali ludzie i z Rosji, i Kazachstanu. W piwnicach kościoła babcie pichciły dobre potrawy, a my - ks. Marian Królikowski, s. Samuela, s. Iza, Franciszka i inni, zapewnialiśmy duchową strawę. Tu zrodziło się powołanie s. Julii, która jest we wspólnocie - opowiada ks. Zygmunt. 13 czerwca 1997 r. odbyło się poświęcenie kościoła z udziałem biskupa kieleckiego K. Ryczana. W tym czasie w kraju peregrynowała figura Matki Bożej Fatimskiej. Dwa lata później, we wrześniu, świątynię konsekrował bp Florczyk wraz z innymi biskupami miejscowymi: bp. Lengą i bp. Petą. W siódmym roku pracy kościół był już gotowy, podobnie jak infrastruktura wkoło kościoła, zawansowana była budowa domu parafialnego.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Ojciec

Wtedy przyszła wiadomość jak grom z jasnego nieba. Decyzją bp. Lengi i późniejszego bp. Pety ks. Zygmunt został rektorem Diecezjalnego Seminarium Maryi Matki Kościoła w Karagandzie, które po trzech latach stało się Międzydiecezjalnym Wyższym Seminarium. - Na modlitwie pytałem Pana Boga, czy się nie pomylił. Teraz wiem, że miał rację. Jestem przekonany, że jeśli kogoś wybiera, błogosławi mu i pomaga - mówi. - Przyznawałem się, że jestem rektorem ze stepu - dodaje. Chciał być przede wszystkim ojcem, potem dopiero autorytetem naukowym. - To byli chłopcy często wychowani bez rodziców, ze środowisk patologicznych, sieroty z domów dziecka. Ja też miałem podobną drogę, sam wychowywałem się bez ojca - wyznaje. Starał się być przy nich na placu gry, w pracy codziennej w obowiązkach i w odpoczynku. - Może to mogło być dla nich formą rekompensaty za brak prawdziwego ojca - mówi.
Wielkie chwile przeżywała społeczność seminarium podczas wizyty Ojca Świętego Jana Pawła II w stolicy w Astanie w 2001 r. - Zostaliśmy przedstawieni osobiście Papieżowi. Prosiłem o błogosławieństwo, Ojciec Święty udzielił go. To były sekundy, ale wspomnienie na całe życie. Papież podarował seminarium piękną płaskorzeźbę Matki Bożej z Dzieciątkiem. Po dwóch latach na życzenie Papieża, który nie mógł odwiedzić grobu swojego przyjaciela ks. Bukowińskiego, do Karagandy przyjechał kard. Sodano. Przebywał także seminarium.

Reklama

W Cygańskiej Wiosce

W 2007 r., po ponad sześciu latach ks. Kwieciński znalazł się w stolicy kraju - Astanie, w parafii Matki Bożej Wszystkich Narodów. Długie lata Astana była w cieniu Ałma-Aty, poprzedniej stolicy. Kiedy zlokalizowano stolicę w Astanie, zaczął się dynamiczny rozwój miasta. Budowa nowych wieżowców, domów trwa dniem i nocą. Jedynie kryzys spowolnił trochę inwestycje.
Na obrzeżach miasta w dzielnicy nazwanej potocznie „Cygańską Wioską”, pośród zabudowań biedoty, w wykupionym domu mieściła się mała kaplica. Dawniej służyła ona katolikom w większości Niemcom. Z czasem, kiedy opuścili ten rejon, parafia kurczyła się, a ludność niechętnie patrzyła na „niemiecki” kościół. Ks. Kwieciński na Mszy św. zastał pięcioosobową grupę - dwoje dzieci i troje starszych. Razem z siostrami szarytkami docierali do potrzebujących. - Dotykaliśmy ludzkiej biedy, środowisk slumsów, narkomanów, alkoholików - opowiada. Kiedy widział pięciolatków z niedopałkiem papierosa, był zaszokowany. Do momentu, gdy dowiedział, że tu papieros to najtańszy sposób na zagłuszenie głodu. - Najszybciej garnęły się do nas dzieci. Do dziś ma w sercu ich twarze umorusane szczere, wdzięczne. Tuliły się do niego ze zziębniętymi rękami.
Wspomina: - Na Pasterkę przyszło aż 44 osoby. Potem w trzaskający mróz zabrałem dzieciaki do samochodu, by rozwieść je do domów. Kiedy wpadłem w zaspę po pas, wspólnie wyciągaliśmy samochód. Do trzeciej rozwoziłem dzieci po zaułkach miasta. Ks. Zygmunt był szczęśliwy, że przyszły.
Po kilku miesiącach otrzymał nominację na proboszcza katedralnej parafii, w samym centrum stolicy. Trudno uwierzyć, że przed laty były tu bagna, peryferia. Dziś ulicę, która przebiega obok kościoła, nazywa się „prezydencką”, bo codziennie przemierzają nią limuzyny z głową państwa. Warunki pracy są zupełnie inne. Duszpasterstwo jest ugruntowane, a w parafii posługuje aż sześciu księży.

Reklama

Ziemia pokoju

Ks. Kwieciński jest pod wrażeniem przyrody, kultury i folkloru kazachskiego. - Jest inny niż rosyjski, pobrzmiewa w nim wolność. Kazachowie jeszcze do niedawna byli nomadami i przemieszczali się z miejsca na miejsce. Dziś jedynie kilka procent żyje w jurtach. Na 15 milionów ludzi i ponad 130 narodowości funkcjonuje ponad sto religii. Około 300 tys. to katolicy, w tym 100 tys. stanowią Polacy. Państwo jest liderem w Środkowej Azji. Stawia na rozwój i naukę. -To błogosławieństwo, że Kazachstan jest ziemią pokoju. Ktoś, kto tu przyjedzie otwarty na poznawanie, bez poczucia wyższości z „Zachodu”, wyjedzie zakochany w tych ludziach, w tej ziemi - przekonuje. Poprawnie układają się relacje między państwem i Kościołem katolickim. Jak tłumaczy ks. Kwieciński, niemała w tym zasługa w postawie prezydenta, jego otwartości. - Oczywiście, są urzędnicy, którzy interpretują Kościół katolicki jako sektę, ale na naszą korzyść działa fakt, że działalność Kościoła jest jawna. Każdy może przyjść na nabożeństwo, nasze struktury są przejrzyste - mówi ks. Kwieciński.
I jak tu nie zakochać się w przyrodzie kazachskiej? - Można wszystko znaleźć: góry, jeziora, stepy, pustynie, skaliste rzeczki, wąwozy, kaniony - wylicza. Trzeba tylko się przemieszczać tysiące kilometrów, bo powierzchnia kraju jest przecież dziewięć razy większa niż Polski. - Takie, Borowoje to Szwajcaria kazachska, ma góry i jeziora, piękne kurorty i sanatoria, które dziś przeżywają renesans. Można zauroczyć się klimatem bezkresnych równin i stepów. - Tylko słyszysz śpiew ptaków, szum traw kołysanych na wietrze. Spotkasz surki, susliki, tam przemknie lis, tu zając - opowiada.
Po piętnastu latach pracy w Kazachstanie ks. Kwieciński powrócił do Polski. Od kilku tygodni przebywa na urlopie w Kielcach. Z perspektywy dostrzega jeszcze bardziej, jak prowadzi go Opatrzność. Przyznaje, że misje ugruntowały i umocniły jego kapłaństwo. - Dziękuję Bogu za wspaniałych ludzi świeckich i duchownych. Czuję ich wsparcie, oni często widzą dalej, szerzej, są pomocni - tłumaczy. Jest otwarty na wolę Bożą i na szlak, który mu On wytyczył.
- Choć nie wiem, co będzie dalej, ufam, że Pan Bóg mnie nie opuści i będę miał Go za Ojca - mówi spokojnie.

Ks. Zygmunt Kwieciński
ur. 15 października 1960 r. w Kowali, w parafii Brzeziny, syn Józefa i Stefanii. Po ukończeniu szkoły średniej pracował w latach 1979-1984 w ZPW Trzuskawicy i odbywał służbę wojskową. W latach 1984-1990 studiował w WSD w Kielcach. Przyjął święcenia z rąk bp. Szymeckiego. W latach 1990-1993 pracował jako wikariusz w parafii Kije, ponadto posługiwał w domu rekolekcyjnym w Skorzeszycach, w Słomnikach. Studiował homiletykę w Krakowie. Od września 1994 r. do kwietnia 2009 r. pracował na misjach w Kazachstanie.

2009-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Nabożeństwo majowe - znaczenie, historia, duchowość + Litania Loretańska

[ TEMATY ]

Matka Boża

Maryja

nabożeństwo majowe

loretańska

Majowe

nabożeństwa majowe

litania loretańska

Karol Porwich/Niedziela

Maj jest miesiącem w sposób szczególny poświęconym Maryi. Nie tylko w Polsce, ale na całym świecie, niezwykle popularne są w tym czasie nabożeństwa majowe. [Treść Litanii Loretańskiej na końcu artykułu]

W tym miesiącu przyroda budzi się z zimowego snu do życia. Maj to miesiąc świeżych kwiatów i śpiewu ptaków. Wszystko w nim wiosenne, umajone, pachnące, czyste. Ten właśnie wiosenny miesiąc jest poświęcony Matce Bożej.

CZYTAJ DALEJ

Litania nie tylko na maj

Niedziela Ogólnopolska 19/2021, str. 14-15

[ TEMATY ]

litania

Karol Porwich/Niedziela

Jak powstały i skąd pochodzą wezwania Litanii Loretańskiej? Niektóre z nich wydają się bardzo tajemnicze: „Wieżo z kości słoniowej”, „Arko przymierza”, „Gwiazdo zaranna”…

Za nami już pierwsze dni maja – miesiąca poświęconego w szczególny sposób Dziewicy Maryi. To czas maryjnych nabożeństw, podczas których nie tylko w świątyniach, ale i przy kapliczkach lub przydrożnych figurach rozbrzmiewa Litania do Najświętszej Maryi Panny, popularnie nazywana Litanią Loretańską. Wielu z nas, także czytelników Niedzieli, pyta: jak powstały wezwania tej litanii? Jaka jest jej historia i co kryje się w niekiedy tajemniczo brzmiących określeniach, takich jak: „Domie złoty” czy „Wieżo z kości słoniowej”?

CZYTAJ DALEJ

Łódź: Uroczystości 3 Maja

2024-05-03 18:30

[ TEMATY ]

archidiecezja łódzka

Piotr Drzewiecki

- Każdy człowiek został wpisany i powołany do królewskiej godności. Każdy nosi w sobie nieskończona godność, od chwili kiedy zaistnieje, nikt nie musi mu jej przyznawać, i nikt nie jest w stanie mu jej odebrać! – mówił kard. Grzegorz Ryś podczas Mszy św. w uroczystość Matki Bożej Królowej Polski.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję