Reklama

Jak nasz biskup błogosławił dzieci w Kamerunie

Niedziela zielonogórsko-gorzowska 7/2009

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Ks. Dariusz Gronowski: - W styczniu odbył Ksiądz Biskup ponaddwutygodniową podróż do Kamerunu. Co to za kraj?

Bp Paweł Socha: - Kamerun to kraj misyjny. Zamieszkuje go ponad 15 mln ludzi różnych plemion: Maka, Badżue, Niebokolo, Bikele i in. Niektóre z nich mają spisany język i gramatykę, a nawet przetłumaczone na własny język Pismo Święte Nowego Testamentu (Badżue). Kościół w Kamerunie jest podzielony na 5 metropolii (Yaounde, Bamenda, Douala, Garoua i Bertoua), w których są 24 diecezje. Polscy biskupi pracują w dwóch diecezjach: w Doume-Abong’ Mbank - bp Jan Ozga i w Yakadouma - bp Eugeniusz Jureczek.
W diecezji Doume, gdzie przebywałem, jest 17 kapłanów rodzimych i ponadto księża zakonni: marianie z Polski - 2; pallotyni (czarnoskórzy) - 4, spirytyni - 3, księża „fidei donum” - 5 z Polski. Wielką rolę odgrywają w diecezji siostry zakonne: karmelitanki - 5, dusze Chrystusowe - 3, Opatrzności Bożej - 4, michalitki - 4, katarzynki - 3, siostry od Aniołów - 2, pallotynki - 4, spirytynki - 2.
Diecezja Doume jest słabo zaludniona i liczy zaledwie 21 parafii i 5 dekanatów. Niektóre parafie mają wiele wiosek i kaplic do obsługi. Dla przykładu parafia w Essiengbot posiada 80 wiosek i 50 kaplic. Pracuje tam Polak ks. Zenon Sala, którego rodzice mieszkają w parafii Trzebiel.

- Jakie było pierwsze wrażenie Księdza Biskupa po zetknięciu się z afrykańską rzeczywistością?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

- Gdy 2 stycznia wraz z proboszczem ks. Janem Pawlikiem, z którym podróżowałem, przybyliśmy do Yaounde, na lotnisko wyjechał po nas marianin ks. Franciszek Filipiec. Udaliśmy się na nocleg do domu rekolekcyjnego księży spirytystów. Mieszkaliśmy w jednoosobowych domkach zbudowanych na wzór okrągłych domków afrykańskich. Moim pierwszym wrażeniem było silne odczucie, że jest bardzo ciepło. Zaciekawił mnie też niezwykły ruch pieszy i kołowy na poboczach drogi i ulic. Miasto liczy blisko 3 mln mieszkańców.
Nazajutrz, uchylając okno, zauważyłem jaszczurkę zbiegającą na beton mieszkania i chowającą się za zasłoną. Małe jaszczurki należą do wielkich przyjaciół człowieka, gdyż zjadają różne owady, muchy i komary. Ponieważ ludzie ich nie atakują, czują się bezpieczne i nie uciekają zbytnio.
Tego dnia zwiedziliśmy miejscowość Ngoya. Jest tam wiele klasztorów zakonnych, gdzie formują się kandydaci do różnych zakonów, wspólnie studiując na pobliskim uniwersytecie katolickim w Yaounde. Udaliśmy się też na teren tego uniwersytetu i zwiedzaliśmy kościół uniwersytecki. Byliśmy w szpitalu miejskim, w którym pracują polskie siostry józefinki. Ponieważ były w ich gronie także trzy siostry autochtonki, powitały nas śpiewem i tańcem.
Zwiedziliśmy mieszczącą ok. 3 tys. osób bazylikę zbudowaną z okazji przyjazdu Papieża Jana Pawła II do Yaounde w 1995 r. i usytuowaną w centrum miasta katedrę. Odniosłem wrażenie, że jak na katedrę w stolicy jest ona bardzo brudna i zaniedbana. W Polsce proboszcz i wierni spaliliby się ze wstydu, ale tam jest to normalne.
Pod wieczór udaliśmy się do stałego miejsca naszego pobytu - do Atoku (słowo to w języku tubylczym oznacza „źródło”). Od 10 lat pracują tam polscy księża marianie.

- Jak wygląda liturgia w Kamerunie?

- Następnego dnia była niedziela. W zakrystii zauważyłem grono ministrantów w różnym wieku oraz lektorów i lektorki ubranych w alby. Przed zakrystią ustawiony był chór parafialny. Uroczysta procesja wejścia od zakrystii wokół kościoła trwała dosyć długo, gdyż chór śpiewając tańczy, a wtóruje mu wspólnota starszych ministrantów i lektorów. Piękny śpiew na wejście sprawia, że rozpoczęcie Mszy św. znacznie się przedłuża. Szczególnie uroczyście brzmi śpiew „Chwała na wysokości Bogu”. W ogóle wszystkie tamtejsze śpiewy są rytmiczne, radosne i śpiewane z wielkim entuzjazmem. Małe dzieci i dzieci szkolne włączają się w śpiew, ruszając się w rytm muzyki, podobnie czyni wiele kobiet stojących w kościele. Czytania z Pisma Świętego są w języku francuskim i w języku maka. Podobnie też wygłoszona po francusku homilia streszczana jest w języku maka. Czyni to z urzędu katechista.
Po Mszy św. odbyła się procesja z Najświętszym Sakramentem wokół kościoła zakończona modlitwami i błogosławieństwem. Cała liturgia trwała 2 godz. i 20 min. Po Mszy św. na placu przy zakrystii wierni podchodzili, by spotkać się z gośćmi z Polski i prosić biskupa o błogosławieństwo dzieci i starszych.
W kolejną niedzielę razem z ks. Franciszkiem Filipcem wyruszyliśmy najpierw do kaplicy w Makoku, gdzie odbyło się nabożeństwo Słowa Bożego z homilią, tłumaczoną przez katechistkę. Ludzi było tam mało, gdyż wioska jest w większości prezbiteriańska. Następnie zatrzymaliśmy się w wiosce Ngouelemakong, Tu odbyło się podobne nabożeństwo słowa Bożego, ale ludzi było dużo więcej. Po nabożeństwie wierni prosili o indywidualne błogosławieństwo. Następnie pojechaliśmy do kolejnego kościoła w Akok Maka. Był to kościół nowy, zbudowany w pierwszej połowie 2008 r. i poświęcony w czerwcu 2008 r. przez bp. Jana Ozgę. Tu entuzjazm był nieprawdopodobny: procesjonalne wprowadzenie do kościoła, powitanie przez szefa wioski i katechistę. We Mszy św. uczestniczył też chór kościoła prezbiterialnego wraz z katechistą. Msza św. była bardzo uroczysta i radosna.
Z kolei gdy odprawialiśmy Mszę św. w kościele parafialnym w Betare Oya, gdzie pracują dwaj polscy księża z Przemyśla - proboszcz ks. Mirosław Dubiel, który akurat był na urlopie w Polsce, i wikariusz ks. Wiesław Marecki - zwróciłem uwagę, że cechą charakterystyczną tamtejszego stylu życia jest spóźnianie się na liturgię. Od początku Mszy św. do końca homilii liczba wiernych w kościele powiększa się przynajmniej o jedną trzecią. Tak jest podobno wszędzie, bo ludzie nie mają poczucia czasu.

Reklama

- Uczestniczył też Ksiądz Biskup w uroczystości poświęcenia kościoła. Jak wyglądała?

- Poniedziałek 19 stycznia był wielkim dniem dla parafii Atok, gdyż tego dnia został poświęcony nowy kościół w Kadjans. Na uroczystość przyjechał bp Jan Ozga i razem pojechaliśmy do tej odległej ok. 15 km od Atok wioski. Służba liturgiczna i chór były już ustawione do procesji, szaty liturgiczne przygotowane w tymczasowej zakrystii zrobionej z mieszkania szefa wioski. Po ubraniu się ruszyliśmy do kościoła w procesji. Mieszkańcy chcieli po drodze tańczyć, ale ponieważ zbytnio przedłużyłoby to uroczystość, bp Jan prosił, by szli i śpiewali. W kościele powitał nas szef wioski, a proboszcz ks. Krzysztof Posio przedstawił historię jego budowy. Bp Ozga oddał mi jako gościowi przewodniczenie Eucharystii. Na początku Mszy św. nastąpiło poświęcenie ołtarza i ścian kościoła oraz obrazów. Potem Liturgia Słowa i Msza św. były sprawowane jak zwykle przy cudownych śpiewach. W procesji z darami oprócz wielu darów z płodów ziemi były też kury i dwie kozy przyprowadzone przed ołtarz. Po Mszy św. był posiłek dla wiernych przy domach, a dla gości pod zadaszeniem. Można było zjeść różne doskonale przyrządzone potrawy, m.in. mięso kozy.

- Miał Ksiądz Biskup styczność z ludźmi wierzącymi z Kamerunu…

- Razem z ks. Franciszkiem Filipcem i ks. Janem Pawlikiem udaliśmy się w odwiedziny do byłego szefa szczepu Maka, małżeństwa Celcie i Cesare Effoudou. Mają oni 6 dorosłych dzieci i zawarte małżeństwo sakramentalne. Cesare opowiedział nam historię swojego rodu od dziadka, który jeszcze miał totem krokodyla i wierzył w niego. Jego ojciec miał 50 żon. On urodził się z pierwszej żony, dlatego miał prawo dziedziczenia przełożeństwa w szczepie. Ale obecnie już przełożeni są wybierani. Ojciec pod koniec życia zabezpieczył wszystkim żonom byt i pozostając z jedną żoną, przyjął chrzest. Tak czynią osoby nawrócone na chrześcijaństwo, bo wielożeństwo jest niezgodne z Ewangelią.
Natomiast Celcie była wychowywana przez siostry w Atos i jest głęboko wierząca. Opowiedziała historię przejścia męża z protestantyzmu na katolicyzm i zawarcia sakramentalnego małżeństwa. Z opowiadania wynikało, że wielką rolę w jego nawróceniu odegrało jej świadectwo wiary.
Odwiedziliśmy drugie małżeństwo, tym razem katechisty Solandre i Landry Miasse. Tam natknęliśmy się na niezwykłą historię nawrócenia pod wpływem obecności Jana Pawła II w Yaounde w 1995 r. Odtąd Solandre postanowił poświęcić się służbie Kościołowi przez formowanie grup śpiewaczych w poszczególnych wioskach. Jego żona jest osobą bardzo samodzielną. Już jako panna miała własny dom, który zbudowała za pieniądze zarobione na handlu warzywami.
Dowiedzieliśmy się też o dwóch bardzo niechrześcijańskich praktykach, które wciąż są spotykane w szczepie Maka. Jedna to wymaganie od narzeczonego przez rodzinę narzeczonej wielkich opłat i zobowiązań za żonę. Druga to tragiczny los kobiety po śmierci męża, która jest przez rodzinę męża poniżana. Przez 6 dni mogą robić z nią, co im się tylko podoba. Jest to jakby zemsta za śmierć męża, częściowo przypisywana tej kobiecie.

- Odwiedził Ksiądz Biskup wiele miejsc, w których pracują misjonarze z Polski?

- Prócz tym miejsc, o których już wspomniałem, 2 dni byliśmy w parafii prowadzonej przez polskiego misjonarza w Essiengbot. Mieszkaliśmy u sióstr Opatrzności Bożej. Pracują tam cztery siostry, przełożona s. Regina Kozioł, a wśród pozostałych rodaczka z diecezji zielonogórsko-gorzowskiej, z Dąbrówki Wlkp. - s. Gracjana Leoszko.
Obserwowaliśmy organizowany każdego dnia przez rozpoczęciem lekcji w szkole apel patriotyczny. Dzieci ustawione w dwuszeregu w odpowiednim momencie stają na baczność, flaga narodowa wciągana jest na maszt, a hymn narodowy jest śpiewany przez dzieci pełną piersią, potem następuje hymn szkoły, opuszczenie flagi i przejście parami do swoich klas. Jak w wojsku. Przedszkolaki mają podobny apel, ale osobno.
Zwiedzaliśmy tę misję: kościół parafialny i plebanię z zapleczem gospodarczym i ciekawymi drzewami, jak drzewo hebanowe, róża chińska z przepięknym kwiatem czy kosmangi z jadalnymi owocami. Zwiedzaliśmy doskonale zorganizowaną jak na tutejsze warunki przychodnię lekarską z porodówką, szkoły i przedszkola, pracownię zawodową, gdzie siostra uczy dziewczęta wyszywania.
Byliśmy w sanktuarium w Ngelemendouka, gdzie pracują dwaj księża z Polski i siostry michalitki. Są tam ośrodek rekolekcyjny, szkoła katolicka, przychodnia lekarska, sanktuarium z kaplicą polową i pięknym placem na nabożeństwa wraz ze stacjami drogi krzyżowej na długiej trasie. To prawdziwy ośrodek duchowy diecezji. Wiele obiektów jeszcze nie doczekało się realizacji, ale i to, co jest, robi wrażenie wielkiego rozmachu.
Byliśmy w parafii Borongo, gdzie pracuje ks. Stanisław Stanisławek z Lublina. Jest to parafia utworzona z wielkiej parafii Betare Oya, w której przez 20 lat pracowali dwaj bracia bliźniacy z diecezji przemyskiej Mariusz i Zdzisław Daraże. Wybudowali ponad 40 murowanych kaplic. Obecnie arcybiskup Bertoua utworzył z tych kaplic cztery nowe parafie, m.in. Borongo. Ks. Stanisławek pracuje w Afryce ponad 30 lat. Ma ogromne doświadczenie i dlatego umie przygotować nową parafię do przekazania księdzu tubylczemu. Wykończył plebanię, wybudował studnię, ma własny warsztat stolarski i wiele innych bardzo praktycznych i prostych urządzeń. Kupił też konia do pracy w polu, bo chce pokazać tubylcom, jak uprawia się ziemię.

- Spotkał się Ksiądz Biskup z bp. Janem Ozgą?

- Tak, parokrotnie, w tym raz na dłużej. W czwartek 15 stycznia bp Ozga po śniadaniu przyjechał do Atoku i zabrał mnie do siebie. Po drodze odwiedziliśmy księdza proboszcza, który od roku tworzy nową parafię w Abong Mbangu. Podziwiałem panujący tam ład i porządek. Następnie zwiedziliśmy katedrę w Bong Mbangu i przyjechaliśmy do Doume - siedziby biskupa. W bardzo praktycznie urządzonej rezydencji pracują siostry pallotynki. Prowadzą też szkołę i przedszkole.
Po krótkim odpoczynku udaliśmy się na zebranie księży dziekanów, omawiających problemy duszpasterskie związane z przyjazdem Ojca Świętego Benedykta XVI do Kamerunu. Po pewnym czasie bp Jan pozostał z dziekanami, a my zwiedziliśmy pięknie odnowioną katedrę, szkołę i przedszkole, małe seminarium, stojące obecnie puste, bo nie ma możliwości na prowadzenie go.
Któregoś dnia odwiedziliśmy też emerytowanego abp. Georga Pienne - Belga z pochodzenia, który przez 15 lat kierował archidiecezją. Mieszka przy dawnej katedrze i lubuje się hodowlą, stąd na placu wiele klatek z różnymi okazami ptaków i zwierząt.
W ostatnim dniu pobytu w Kamerunie byliśmy też w nuncjaturze apostolskiej na spotkaniu z nuncjuszem abp. Antonio Ariotti. Był tam również bp Ozga. Rozmawialiśmy i modliliśmy się w kaplicy, w której w 1995 r. oprawiał Mszę św. Jan Paweł II.

- Czy miał Ksiądz Biskup kontakt z afrykańską dziką przyrodą?

- Tak. Któregoś dnia mieliśmy taką wyprawę. Wcześnie rano pojechaliśmy trasą kaplic misyjnych do miasta powiatowego Somnalomo. Tam promem przeprawiliśmy się przez rzekę Dja, nie czekając długo na przeprawę. Za rzeką jechaliśmy już samochodem przez puszczę ok. 10 km. Trzeba być wprawnym kierowcą, by poradzić sobie wśród głębokich kałuży wody i wąskich przesmyków wśród drzew. Tak dotarliśmy do wioski Schuam. Szef wioski stał się naszym przewodnikiem, dostaliśmy też straż przyboczną w osobach czterech mężczyzn z maczetami. Pierwszy szedł przewodnik, objaśniając znaczenie poszczególnych drzew dla zdrowia człowieka. Mówił, że szpital jest drogi, do przychodni daleko, więc ludzie radzą sobie, korzystając z mądrości ludowej i leków, jakie dostarcza sama natura. Wskazywał też na różne rodzaje drzew tropikalnych. Pokazał bardzo wysokie i twarde, a zarazem bardzo cenne drzewo o nazwie moabit. Dużo było tam baobabów, których korzenie wyrastają nad ziemię, tworząc swoistego rodzaju szałasy, w których może zmieścić się do 40 ludzi. Jedno z drzew przewodnik przeciął maczetą i popłynęła z niego woda tak obficie, że kilka osób mogło zaspokoić pragnienie. Jest to najbardziej zdrowa woda do picia.
Po ponad 4 km pieszej wędrówki przez busz weszliśmy na górę, z której widać było, jak z wieżowca, panoramę buszu. Cudowny widok, a do tego przy pięknej pogodzie. W tym miejscu nasi przewodnicy szukali węży, które zazwyczaj mają tam legowiska, gdyż w zagłębieniach skał rośnie wysoka trawa i zatrzymuje się woda. Niestety, nic nie znaleźli. Gdyby znaleźli, zabraliby je do domu na posiłek. W dzisiejszych czasach to nie ludzie boją się węży, ale węże muszą bardzo unikać ludzi, jeśli chcą przetrwać.
Po spożyciu posiłku niesionego przez niektórych członków wyprawy wyruszyliśmy w drogę powrotną, w czasie której nasz przewodnik, wieloletni katechista, opowiadał historię swojego życia i dawał świadectwo głębokiej wiary w Chrystusa. W wiosce czekano na nas. Odwiedziliśmy dom szefa wioski, naszego przewodnika. Na koniec pobłogosławiłem domowników i mieszkańców i ruszyliśmy samochodem w drogę powrotną. Tym razem po dojechaniu do rzeki czekaliśmy na przewoźnika znacznie dłużej. Tu się nikomu nie spieszy. Ludzie mają czas. Po powrocie odprawiliśmy Mszę św. i zjedliśmy kolację, którą przygotowała Murzynka. Na kolację była żmija przyprawiona w sosie pomidorowym, a na drugim półmisku w sosie z tutejszych roślin. Nigdy nie przypuszczałem, że żmija może być wężem jadalnym i do tego tak smacznie przyrządzonym.

- Jak podsumowałby Ksiądz Biskup swoją podróż?

- Doświadczyłem ogromnych potrzeb duchowych i materialnych tego kraju misyjnego o wielkich szansach rozwoju. Mam poczucie, że musimy bardziej otworzyć się na ducha misyjnego i pomoc w misjach.
Dziękuję Bogu za możliwość poznania tych ludzi, przyrody i wszystkiego, co jest w Kamerunie inne niż gdziekolwiek w świecie, bo to przecież inne położenie geograficzne, inna kultura, po prostu inny świat.

2009-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Współpracownik Apostołów

Niedziela Ogólnopolska 17/2022, str. VIII

[ TEMATY ]

św. Marek

GK

Św. Marek, ewangelista - męczeństwo ok. 68 r.

Św. Marek, ewangelista - męczeństwo ok. 68 r.

Marek w księgach Nowego Testamentu występuje pod imieniem Jan. Dzieje Apostolskie (12, 12) wspominają go jako „Jana zwanego Markiem”. Według Tradycji, był on pierwszym biskupem w Aleksandrii.

Pochodził z Palestyny, jego matka, Maria, pochodziła z Cypru. Jest bardzo prawdopodobne, że była właścicielką Wieczernika, gdzie Chrystus spożył z Apostołami Ostatnią Wieczerzę. Możliwe, że była również właścicielką ogrodu Getsemani na Górze Oliwnej. Marek był uczniem św. Piotra. To właśnie on udzielił Markowi chrztu, prawdopodobnie zaraz po zesłaniu Ducha Świętego, i nazywa go swoim synem (por. 1 P 5, 13). Krewnym Marka był Barnaba. Towarzyszył on Barnabie i Pawłowi w podróży do Antiochii, a potem w pierwszej podróży na Cypr. Prawdopodobnie w 61 r. Marek był również z Pawłem w Rzymie.

CZYTAJ DALEJ

148. Zebranie Plenarne Konferencji Wyższych Przełożonych Żeńskich Zgromadzeń Zakonnych w Polsce

2024-04-25 18:17

[ TEMATY ]

zakony

zakonnice

Karol Porwich/Niedziela

Posługa władzy w zgromadzeniach zakonnych, nowelizacja regulacji dotyczących ochrony małoletnich przed przemocą oraz przygotowania do przyszłorocznego Jubileuszu Życia Zakonnego - były głównymi tematami 148. Zebrania Plenarnego Konferencji Wyższych Przełożonych Żeńskich Zgromadzeń Zakonnych w Polsce, które odbyło się w dniach 23-25 kwietnia w Licheniu.

Mszy św. na rozpoczęcie Zebrania Plenarnego przewodniczył abp Antonio Guido Filipazzi, nuncjusz apostolski w Polsce. W wygłoszonej homilii wskazał, jak czytamy w komunikacie po zakończonych obradach, „na ideał życia konsekrowanego, jakim jest zdolność do ofiary całopalnej, na wzór Jezusa Chrystusa, który ofiarował się swemu Ojcu całkowicie i bez zastrzeżeń”.

CZYTAJ DALEJ

Weigel: deklaracja Dignitas infinita mogłaby być lepsza

2024-04-26 10:55

[ TEMATY ]

George Weigel

Ks. Tomasz Podlewski

Chociaż opublikowana 8 kwietnia deklaracja Dykasterii Nauki Wiary „Dignitas infinita” zawiera wiele ważnych stwierdzeń dotyczących obrony życia i godności człowieka, to dokument ten mógłby być jeszcze lepszy - uważa znany amerykański intelektualista katolicki i biograf św. Jana Pawła II, prof. George Weigel. Swoje uwagi na ten temat zawarł w felietonie opublikowanym na łamach portalu „The First Things”.

Zdaniem prof. Weigla najbardziej uderzający w watykańskim dokumencie doktrynalnym jest brak odniesień do encykliki Veritatis splendor św. Jana Pawła II z 1993 r. i jego nauczania, że niektóre czyny są „wewnętrznie złe”, że są poważnie złe z samej swojej natury, niezależnie od okoliczności. Zaznacza, iż fakt, że niektóre działania są złe „jest podstawą, na której Kościół potępia wykorzystywanie seksualne, aborcję, eutanazję, wspomagane samobójstwo i współczesne formy niewolnictwa, takie jak handel ludźmi”. Zgadza się, że jak mówi deklaracja, są to „poważne naruszenia godności ludzkiej”, ale dokument ten nie mówi dlaczego tak jest. „Nie dlatego, że obrażają nasze uczucia lub wrażliwość na ludzką godność, ale dlatego, że możemy wiedzieć na podstawie rozumu, że zawsze są one poważnie złe i to należało to jasno stwierdzić” - uważa.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję