Od chwili, gdy dowiedziałem się, że mój kolega, z którym przez cztery i pół roku wędrowałem drogą formacji ku kapłaństwu, śp. Karol Gałan, stanął wobec tajemnicy Paschy, czyli owego przejścia, i powrócił do domu Ojca, nadzieja płynąca z tych słów, pomaga mi poradzić sobie z bólem, jaki towarzyszy mojemu sercu.
Niezbadane są dzieje człowieka. Pozostaną one na zawsze wielką tajemnicą. Podobnie jest z tajemnicą śmierci. Nie sposób przewidzieć jej dnia. Tylko Pan Bóg jest Dawcą życia i Panem śmierci. On powołuje do życia na ziemi i do życia wiecznego. Wobec każdego z nas Bóg ma swoje plany, które czy chcemy, czy nie, zakończą się dla nas chwilą śmierci. Wobec Karola zamyślił Bóg, że ma przeżyć niespełna 25 lat. Dziś, gdy Karola nie ma już z nami w tym ziemskim wymiarze, jak echo powracają wspomnienia wspólnych rozmów, wyjazdów, żartów, ale echo tych wspomnień miesza się jednak z żalem po stracie bliskiej osoby. Za psalmistą możemy powiedzieć: „Jak tkacz zwinął swoje życie, a Pan jego nić przeciął...”. Na śmierć Karola można patrzeć po ludzku i wtedy wywołuje ból i łzy, bo odszedł człowiek, który mógłby jeszcze żyć i pracować na niwie Pana. Miał przecież tyle planów, nadziei, które pozostaną niezrealizowane. I choć wiemy, że śmierć wpisana jest w ludzkie życie, choć uznajemy prawdę zawartą w Księdze Koheleta, że jest czas życia i śmierci, że na wszystko jest wyznaczona godzina pod słońcem; choć przyznajemy rację psalmiście, że dni człowieka są jak sen poranny, jak trawa, która rankiem rośnie i kwitnie, wieczorem więdnie i usycha... to śmierć zawsze przychodzi za wcześnie i pozostawia w sercu tęsknotę.
Z Karolem poznałem się pod koniec czerwca 2003 r., podczas egzaminów wstępnych do seminarium. Już wtedy połączyło nas wezwanie Chrystusa: „Pójdź za Mną”. Potem przyszedł czas wspólnych rekolekcji, wyjazdów w góry, wspólnej modlitwy i przyjaźni. Wiele było rozmów, podczas których udzielał mi rad, wsparcia, a bywało też, że i wsparcia materialnego. To wszystko, co uczynił dla mnie i dla całego naszego kursu, nie zostanie tylko wspomnieniem, ale wdzięczną pamięcią, wyrażoną ufną modlitwą za jego duszę.
Choć dziś Karol nie może stanąć przede mną, by wysłuchać tych słów, chcę mu podziękować w imieniu moich braci z roku i swoim własnym, za czas wspólnej drogi ku Chrystusowemu kapłaństwu. Jesteśmy mu wdzięczni za wszelką okazaną nam życzliwość, radość, jaką nas otaczał za życia. Dziękujemy mu za przyjaźń, jaką nas darzył, za pokój, jaki roztaczał wokół siebie i za dobro, które siał swoimi rękami. Jak już wspomniałem, połączyło nas wspólne wezwanie Chrystusa. Ono wciąż nas łączy. Karola Chrystus wezwał, by poszedł za Nim do nowego życia, nas zaś do dalszej wędrówki ku kapłaństwu. Pielgrzymując do domu Ojca będziemy szli drogą kapłaństwa, modląc się o wieczny spoczynek dla Karola, pełni nadziei na spotkanie w niebie.
Pomóż w rozwoju naszego portalu