Konieczność pogłębienia wykształcenia humanistycznego wiąże się z uwzględnieniem nastawienia apologetycznego wobec wrogich często Kościołowi tendencji „kulturowych”. Chrześcijaństwo odwołuje się bowiem do tego, co ludzkie, uznając w człowieku naturalną zdolność do poznania prawdy. Choć wie, że jest ona niewystarczająca, nie odrzuca prawdy o człowieku, do której on sam dochodzi. Wie jednocześnie, że głębia stawianych samemu sobie pytań o swą własną tajemnicę, przejawiająca się w literaturze i sztuce w stopniu wyjątkowym już od czasów Homera, może znaleźć swoje wytłumaczenie jedynie w Chrystusie, ku któremu poprzez swoje dążenie do prawdy kultura ta w sposób naturalny była ukierunkowana. W tym sensie można podzielić pogląd profesora Tadeusza Zielińskiego, że starożytna myśl grecka, a wręcz cała kultura antyczna, stanowią w pewnym sensie również Stary Testament chrześcijaństwa. Bez znajomości podstawowych problemów antropologicznych w wymiarze kulturowym nie możemy nawet marzyć o zmierzeniu się z wyzwaniami dzisiejszej rzeczywistości. Misterium paschalne, jak zauważa L. Bouyer (zob. Misterium paschalne, Kraków 1973, s. 8-12), jest misterium katolickim, czyli odnoszącym się do wszystkich ludzi i obejmującym wszystkie ich problemy i pytania. Zdobycze kultury humanistycznej można porównać za Orygenesem (List do Grzegorza Cudotwórcy, 2.) do spuścizny po Egipcie, której Izrael nie zawahał się zabrać. Kultura ta, jak podkreśla Bouyer, była naturalną rolą, w której otwartych bruzdach zakiełkowała pszenica chrześcijańska. Nieuwzględnianie tej kultury w dziele ewangelizacji czyni je mniej skutecznym - nie ze względu na słabość Słowa, ale dlatego, że słowo Boże stanowi naturalną odpowiedź na problem ludzki.
Obok tego ujęcia genetycznego należy zwrócić uwagę na aspekt funkcjonalny. Chodzi tu m.in. o kulturę słowa. Język jest bowiem „pierwszą ze sztuk: sztuką dobrego mówienia, dobrego pisania, dobrego formułowania myśli. Dlatego język jest zawsze symbolem kultury: wskazuje on jej poziom” (J. Leclercq, Miłość nauki a pragnienie Boga, Kraków 1997, s. 47). Wartość kultury antycznej jako narzędzia ewangelizacji doceniali chrześcijanie już w starożytności uznając, że kto ma na względzie formację religijną, winien dla jej osiągnięcia przestudiować autorów starożytnych. Ma to na celu również włączenie ich dzieła w życie Kościoła. Dzieło to może być tylko w tym kontekście Kościoła właściwie zrozumiane, ponieważ „rozumieć jakąś rzecz, to tyle co znać jej relację do Chrystusa” (tamże, s. 51).
Skarby kultury, które dotarły do nas i nie przestają nas ubogacać, przefiltrowane zostały niejako i oczyszczone przez kulturę chrześcijańską zgodnie z zachętą św. Pawła z Pierwszego Listu do Tesaloniczan (5, 21) „Wszystko badajcie, a co szlachetne - zachowujcie!”. Idzie tu o inspirację humanistyczną, ale taką, której ośrodkiem jest Chrystus ukrzyżowany i zmartwychwstały (Leclercq, s. 51-52).
Rezygnacja z kształcenia humanistycznego może oznaczać sprowadzenie duchowieństwa do poziomu swego rodzaju idiotae, czyli ludzi którzy znają jedynie swój własny język. Jeśli Kościół pielęgnował zawsze studia klasyczne, to dlatego, że pomagały one duszpasterzom i wiernym zrozumieć Ewangelię (zob. tamże, s. 53). W antyku ojcowie dostrzegali dziedzictwo kulturowe, które jako swą własność chrześcijanie kierują ku właściwemu przeznaczeniu, jakim jest oddawanie chwały Bogu w Kościele, dzięki czemu „wartości kulturalne powracają do swojego prawdziwego celu” (tamże, s. 62-63).
Uwzględnienie wymiaru humanistycznego formacji do kapłaństwa winno stanowić dopełnienie za pomocą literatury klasycznej - „niezbędnej i wspaniałej”, choć niewystarczającej - literatury kościelnej - „zdrowej i upragnionej”, lecz często nie sięgającej piękna literatury pogan (por. s. 63). Uwzględnienie tej kultury antycznej oznacza, że chrześcijanie uznają owo piękno za swoje, również jako przejaw działania Ducha Świętego - zgodnie ze słowami Vaticanum II, że wszystko, co jest z dobra i piękna w świecie jest dziełem Ducha Świętego.
Pomóż w rozwoju naszego portalu