Misja Namiestnika Chrystusa wobec chorych i cierpiących kojarzy się głównie z nauczaniem, najczęściej w formie listów i orędzi publikowanych przy okazji kolejnych Światowych Dni Chorego. Okazuje się jednak, że osobisty stosunek Jana Pawła II do krzyża, do choroby jest wyjątkowy. Już u progu swego pontyfikatu odwiedził w klinice Gemelli chorego przyjaciela kardynała Andrzeja Deskura. Tam też odwiedził siostrę Ausilię, która opiekowała się nim w szpitalu po zamachu 13 maja 1981 r. Pierwszy dokumentem skierowanym do ludzi chorych jest wydany
11 lutego 1984 r. list apostolski „Salvifici Doloris”. Został napisany po zamachu na jego życie, w kontekście własnych przemyśleń oraz doświadczeń na temat cierpienia. Owo przesłanie papieskie ukazuje próbę nadania sensu cierpieniu. W roku 1997 podczas nawiedzenia sanktuarium na Krzeptówkach powiedział: „Cierpienie przeżywane z Chrystusem jest najcenniejszym darem i najskuteczniejszą pomocą w apostolstwie…”. W ustach kapłańskich trudno nie dostrzec słowa wyraźnego związku cierpienia z ofiarą Chrystusa, bo przecież codziennie na ołtarzach całego świata Syn Boży na nowo ponosi śmierć i zmartwychwstaje dla naszego zbawienia. Z kolei Kościół nieustannie zachęca, aby razem z Chrystusem ofiarować Bogu nasze osobiste doświadczenia, pośród których choroby należą do najczęstszych. Ojciec Święty całym swoim życiem, a w szczególności pontyfikatem pokazywał, że cierpienie ma sens w swojej bezcennej wartości, ponieważ kultura zachodnia nie tylko nie uczy człowieka cierpliwości, ale i przyjmowania cierpienia. Jan Paweł II unikał intelektualnego wyjaśniania sensu i istoty cierpienia, zdając sobie sprawę z tego, że i tak wielu nie przekona. Oparł się w swojej praktycznej teologii cierpienia na zaangażowaniu egzystencjalnym. W ostatnich latach swego życia, kiedy choroba Parkinsona osiągnęła swoje apogeum, szedł prawdziwie drogą krzyżową, wykazując się cierpliwością i siłą, dodając wtedy sił wielu ludziom do przyjmowania ich własnego cierpienia. Cierpienie Papieża przestało wówczas mieć charakter indywidualny, nie było przeżywane tylko w samotności, stało się szkołą cierpienia, która dostarczając treści społecznych nabrała wartości edukacyjnych. Sama już tylko obserwacja dramatu cierpienia drugiej osoby i jej męstwo w jego akceptacji prowadzi do wewnętrznej przemiany otoczenia, dzięki czemu stajemy się bardziej szlachetni. Cierpienie Jana Pawła II nabrało wymiaru antropologicznego. Nam, ludziom zdrowym, trudno znosić cierpienia innego człowieka. Być może JP II miał więcej męstwa w znoszeniu cierpienia, aniżeli wierni patrzący na jego zmagania się z chorobą. Sam Papież z pewnością nie pragnął choroby, ale z pokorą przyjmował doświadczenia Bożej pedagogii wobec swojej osoby. Lata dzieciństwa i okres młodzieńczy w papieskiej biografii to czas emocjonalnych i być może duchowych cierpień. W miarę upływu lat dołączyły się cierpienia fizyczne, które przeżywane były na oczach całego świata.
Po doświadczeniach egzystencjalizmu, marksizmu, postmodernizmu oraz dwóch wojen światowych cierpienie w rozumieniu współczesnego świata może mieć charakter tylko negatywny. Neoliberalna ideologia nie przyjmuje cierpienia, ponieważ nie widzi w nim żadnego sensu. Z kolei JP II swoim świadectwem życia oraz nauczaniem nadał cierpieniu sens. Nie uciekał się jednak do spektakularnych form jego manifestacji. W naturze papieża leżało pragnienie towarzyszenia człowiekowi w trudach dnia codziennego właśnie poprzez dawanie świadectwa własnym życiem. Jako wikariusz Chrystusa na ziemi nie potrafił przejść obojętnie wobec cierpiących. W dniu jubileuszu chorych w roku 2000 zwrócił się ze słowami pociechy: „Niektórzy z was przykuci są od lat do łoża boleści: proszę Boga, ażeby dzisiejsze spotkanie przyniosło im nadzwyczajną ulgę fizyczną i duchową…”. W programie każdej wizyty papieskiej znajdowało się spotkanie z ludźmi chorymi, z upośledzeniem fizycznym i psychicznym a nawet z ludźmi umierającymi. Do ludzi chorych zwracał się z prośbą o modlitwę w swojej intencji, a z tych spotkań czerpał siłę do pełnienia swojej misji. Cierpienie nie niszczyło JP II, ale przeciwnie, mobilizowało go. Po śmierci matki przywiązał się do brata i duże oparcie znalazł w ojcu. Po ich śmierci doznał łaski powołania do kapłaństwa. To, co po ludzku jest odbierane jako tragedia, owocuje powołaniem do życia kapłańskiego. Cierpienia tego okresu wpłynęły z pewnością na wiążące decyzje w życiu duchowym i osobowym młodego Karola Wojtyły, i tym samym zainicjowany został proces przygotowania go mocą Bożej pedagogii do pełnienia najwyższych funkcji w Kościele, których pełnienie nierozerwalnie wiązało się z cierpieniem. Cierpienie fizyczne nabiera innego sensu wówczas, kiedy trafia na grunt optymalnej dojrzałości duchowej. JP II jako wzór dojrzałości duchowej z cierpliwością i szlachetnością znosił kolejne i nawarstwiające się cierpienia, w tym także te związane z chorobą. W swoim nauczaniu podkreślał, że nieumiejętność cierpienia jest poważnym, negatywnym atrybutem niedomagania w człowieczeństwie, a doświadczenie w cierpieniu ma głęboki wymiar egzystencjalny. Lata pontyfikatu JP II naznaczone cierpieniem w chorobie z pewnością miały charakter mistyczny, głęboko religijny i duchowy. Kluczem do papieskiego rozumienia cierpienia jest krzyż Chrystusa. Od momentu śmierci Chrystusa na drzewie krzyża, każde cierpienie może nabrać sensu, który czyni je szczególnie cennym. Z kolei w papieskim nauczaniu zachęca też do walki o zdrowie, które przecież jest darem samego Boga. Podkreślał, że cierpienie i choroba są częścią tajemnicy człowieka na ziemi, a samo cierpienie ma moc zbawczą. Niezależnie od walki z chorobą, gdy jednak cierpienie zapuka do drzwi, to trzeba je przyjąć. Nie godząc się na cierpienie, nie godzimy się na rozwiązania, które znajdujemy w tajemnicy krzyża, która jest dla człowieka szansą i błogosławieństwem. Jan Paweł II, uczestnicząc duchowo w drodze krzyżowej odprawianej w rzymskim Koloseum, na kilka dni przed odejściem do wieczności, trzymał w ręku krzyż i wpatrując się w Zbawiciela, być może chciał przypomnieć światu, że sensu cierpienia człowieka nie można zrozumieć bez Chrystusa. „Podobnie jak zmartwychwstanie przemieniło rany Chrystusa w źródło uzdrowienia i zbawienia, tak też w życiu każdego człowieka światłość zmartwychwstałego Chrystusa jest potwierdzeniem, że droga wierności Bogu przez ofiarę a siebie aż po krzyż prowadzi do zwycięstwa i zdolna jest przemienić nawet samą chorobę w źródło radości i zmartwychwstania” (JP II Orędzie na VII Światowy Dzień Chorego 2000 r.).
Pomóż w rozwoju naszego portalu