Klasycystyczny budynek przy ul. Miodowej z zewnątrz nie przypomina świątyni. Wygląda jak zwykła, mieszkalna kamienica. Jedynie krzyż na szczycie fasady świadczy o sakralnym przeznaczeniu budowli. I pewnie wielu warszawiaków nawet nie wie, że naprzeciwko pałacu arcybiskupów warszawskich znajduje się cerkiew obrządku bizantyjsko-ukraińskiego oraz klasztor Ojców Bazylianów. - Jesteśmy przyzwyczajeni, że wiele osób przypadkiem i ze zdumieniem wchodzi do wnętrza np. podczas nabożeństwa - mówi bazylianin o. Piotr Kuszka, proboszcz greckokatolickiej parafii Zaśnięcia Najświętszej Marii Panny.
Święta 13 dni później
Przez ostatnie kilkadziesiąt lat warszawska parafia święta Bożego Narodzenia obchodziła w tym samym czasie co Kościół zachodni. - Z biegiem lat przybyło u nas emigrantów zarobkowych z Ukrainy. Obecnie stanowią oni większość podczas Liturgii Świętej (Mszy św.) - podkreśla o. Kuszka.
W tym roku greckokatolicka Wigilia wypadnie w czasie, gdy katolicy będą wspominać Trzech Króli.
- Po raz pierwszy będziemy jednak obchodzić święta według tradycyjnego kalendarza w naszym obrządku liturgicznym. Jest to eksperyment i nie wiem czy się przyjmie - podkreśla Proboszcz.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Prosfora zamiast opłatka
Chrześcijanie wyznania greckokatolickiego do świąt przygotowują się 40-dniowym postem, który kończy się dopiero w pierwszy dzień świąt. W tym czasie nie spożywają potraw mięsnych. Poza tym przygotowanie duchowe jest podobne jak na Zachodzie - przedświąteczne rekolekcje oraz spowiedź.
Tradycje wieczerzy wigilijnej również są podobne. - Myślę, że większość różnic związana jest raczej z lokalnymi zwyczajami, niż z wyznaniem - podkreśla o. Kuszka. Dobrym przykładem jest kutia z kaszy, miodu i bakalii, która na Wschodzie jest obowiązkową potrawą wigilijną zarówno grekokatolików, prawosławnych jak i rzymskich katolików.
Tym, co odróżnia chrześcijan Wschodu i Zachodu jest prosfora (pieczywo eucharystyczne przypominające małą bułeczkę), którą grekokatolicy i prawosławni dzielą się tak jak opłatkiem. O. Kuszka mówi, że w jego domu dodatkowo krojono ją na części i smarowano miodem, który symbolizuje krainę mlekiem i miodem płynącą.
Reklama
Pocałunkiem witają Nowonarodzonego
Podczas tradycyjnej ukraińskiej Wigilii jest siano pod obrusem, wolne miejsce przy stole oraz dwanaście postnych dań. Z reguły są to m.in. kutia, ryby, grzyby, pierogi z kapustą i wiele innych potraw.
Wigilia nie może się oczywiście obyć bez śpiewania ukraińskich kolęd, których jest bardzo dużo. - U mnie w domu był taki zwyczaj, że mama nie podała następnej potrawy na stół wigilijny, jeżeli się nie zaśpiewało. Była to zasada ściśle przestrzegana, którą podtrzymujemy również w klasztorze - mówi o. Kuszka, który przyznaje, że osobiście zna ok. 40 ukraińskich kolęd.
Po wieczerzy wigilijnej wierni idą na nabożeństwo - tzw. Wełyke Poweczirja, czyli „nabożeństwo odprawiane po wieczerzy”, późnym wieczorem.
- Do tej pory w Warszawie Eucharystię odprawialiśmy dopiero rano. Natomiast w tym roku zaplanowaliśmy, że będzie bezpośrednio po nabożeństwie. Poweczirję odprawimy o godz. 23.00, tak by Liturgia zaczęła się już 7 stycznia, w Boże Narodzenie po godz. 24 - tłumaczy o. Kuszka.
Tak jak w kościołach na święta ustawiane są choinki oraz budowana jest szopka, która przybliża wiernym ewangeliczną scenę Narodzenia, tak w cerkwi oprócz przyozdobionych drzewek wystawiona jest do adoracji ikona Bożego Narodzenia. Zgodnie ze wschodnią tradycją nie stosuje się bowiem figuratywnego przedstawiania świętych postaci, np. rzeźb. Jednocześnie ikona dla chrześcijan obrządu bizantyjskiego znaczy coś więcej niż tylko obraz. Bo w niej, tak jak w Biblii, opowiedziana jest cała święta historia. Ona jest oknem w Bożą rzeczywistość.
Dlatego też podczas świąt w cerkwi ustawiona jest na środku ikona Narodzenia Chrystusa, przed którą wierni oddają pokłony oraz z czcią całują. Tym pocałunkiem witają Nowonarodzonego.
Reklama
Komunia dla niemowląt
Klasztor i cerkiew na Miodowej po II wojnie światowej była siedzibą jedynej parafii greckokatolickiej w Europie wschodniej. Inne placówki duszpasterskie w Polsce i na Ukrainie były mocno represjonowane przez władze. A grekokatolicy byli chyba najbardziej prześladowanym wyznaniem chrześcijaństwa przez wojujący komunizm.
Obecnie o. Piotr Kuszka w księgach parafialnych ma zapisanych ok. 130 rodzin, czyli ponad 400 wiernych. Jednak te osoby są obecnie mniejszą częścią warszawskiej wspólnoty. Bowiem w każdą niedzielę na Miodową przychodzą także Ukraińcy, którzy nie mieszkają na stałe w Warszawie, ale jedynie pracują w okolicy. - Myślę, że w stolicy może być ich około 40 tys. Przyjechali do Polski w poszukiwaniu pracy. Niestety, zarówno do cerkwi greckokatolickiej jak i cerkwii prawosławnych przychodzi ich tylko niewielki procent - ubolewa o. Piotr.
Nabożeństwa w cerkwiach greckokatolickich są niemal identyczne jak w prawosławnych. Z tym tylko, że u tych pierwszych liturgicznym językiem jest współczesny ukraiński, a w prawosławiu starocerkiewnosłowiański. Tym niemniej liturgicznych różnic jest niewiele - kapłan odprawia tyłem do wiernych na ołtarzu oddzielonym od ludu ikonostasem, a zamiast organów księdzu towarzyszy śpiew chóru. Tak jak w prawosławiu Komunia św. udzielana jest pod dwiema postaciami. I to od pierwszych miesięcy życia. Według tradycji wschodniej małe dzieci mają czyste serca i nie muszą się spowiadać. - Pierwsza uroczysta spowiedź jest w wieku 7 lat, kiedy to na Zachodzie dzieci przystępują do pierwszej Komunii św. - tłumaczy o. Kuszka.
Eucharystia na złotej łyżce
Przypomnijmy, że jedność Kościoła rzymskokatolickiego z prawosławnym została zerwana w tzw. schizmie wschodniej. Od tamtej pory dzielą nas niektóre dogmaty, zwłaszcza te, które zostały ogłoszone przez Watykan po podziale w 1054 r. Dzieli też rozumienie zwierzchnictwa i prymatu Biskupa Rzymu. Dlatego też mimo usilnych starań ekumenicznych między Kościołami siostrzanymi nie ma jeszcze pełnej jedności - nie można wspólnie sprawować Eucharystii.
Natomiast zupełnie inaczej wygląda eklezjalny status Kościoła greckokatolickiego. Od czasów Unii Brzeskiej w 1596 r. przyjął on wszystkie dogmaty Kościoła rzymskokatolickiego oraz zwierzchnictwo papieża. Grekokatoliccy biskupi biorą udział w soborach powszechnych, a ich zwierzchnik kard. Lubomir Huzar podczas konklawe wybierał Benedykta XVI. Tym samym grekokatolicy należą w sposób widzialny do tego samego Kościoła. A owocem unii z Zachodem jest możliwość wspólnie sprawowanej Eucharystii. Dzięki czemu wierni rzymskokatoliccy mogą podchodzić do Komunii św. i w pełni uczestniczyć w Liturgii św. w cerkwiach greckokatolickich, a grekokatolicy mogą bez przeszkód uczestniczyć w naszych Mszach św.
- Mam kilku sympatyków, którzy co jakiś czas przychodzą do naszej cerkwi - mówi o. Kuszka.
Trzeba pamiętać, że choć pojmowanie Eucharystii w Kościele greckokatolickim jest takie samo jak na Zachodzie, to jednak zupełnie inne są komunikanty. W Cerkwiach są nimi drobne cząsteczki prosfory (Ciało Chrystusa), które pływają w kielichu i nasiąkają winem (Krwią Chrystusa).
Kapłan udzielając Komunii wyławia Ciało i Krew Chrystusa złotą łyżeczką, którą następnie przechyla i wlewa do ust wiernych. - Ze stałymi bywalcami nie ma problemu. Inaczej jest gdy mamy na przykład ślub, gdzie połowa gości jest obrządku zachodniego i nigdy wcześniej nie była w cerkwi - tłumaczy bazylianin. - Mam jednak sprawdzony sposób. Zawsze tłumaczę im, by otwierali usta jak jaskółki dzióbki przy karmieniu. Ta metafora zawsze skutkuje - z uśmiechem mówi o. Kuszka.